0 || a.
- Świruska!
Chłopak wyjrzał zza drzewa, przy którym siedział czytając książkę. Co tym razem? Nie po to uciekł z domu, żeby znowu wysłuchiwać wrzasków.
- Lecz się, rozumiesz? To jest chore! Rodzice ci tego nie mówią, żeby nie było ci przykro, ale dobrze wiem co myślą. Sama słyszałam!
- Przestań - drugi głos. Chłopak zmrużył oczy. Dwie dziewczyny - mniej więcej w jego wieku - stały niedaleko wzgórza, na którym siedział. Oczy jednej z nich napełniały się łzami. - Mama powiedziała mi, że jest dumna, dlaczego miałaby kłamać?
Druga, czarnowłosa, prychnęła tylko.
- Te wasze czary już ci na mózg padają? Mama nie powie ci, że cię nienawidzi tylko dlatego, że jesteś jej córką, ale razem z tatą, chcą wysłać cię do psychiatryka jak tylko nadarzy się okazja!
Chłopak zmarszczył brwi. Wstał.
Młodsza dziewczynka wbiegła na wzgórze, zakrywając rudymi włosami twarz po której ciekły łzy.
- Zostaw mnie! - załkała. - Daj mi spokój.
Czarnowłosa ponownie zbliżyła się do siostry.
- Jesteś nikim, rozumiesz? - szepnęła. Przycisnęła młodszą do pnia drzewa. - Nikim.
Dziewczynka zaszlochała.
Dość tego.
Chłopak wyszedł zza drzewa i sięgnął ręką do tylnej kieszeni spodni. Wyjął z niej wyrzeźbiony, błyszczący kawałek drewna i przyłożył czarnowłosej dziewczynie do gardła.
- Myślisz, że jesteś od niej lepsza? - syknął. - Zostaw ją.
Dziewczyna momentalnie zbladła, ale wciąż starała się utrzymywać niewzruszoną minę.
- A ty kim niby jesteś? Takim samym dziwadłem jak ona?
- Może. - przycisnął różdżkę mocniej. - A może po prostu mam resztki godności i nie znęcam się nad słabszymi od siebie?
Przeszył ją spojrzeniem.
- To zazdrość? Czy po prostu nienawiść do wszystkiego co inne od ciebie?
Czarnowłosa wyrwała się.
- Obłąkaniec - warknęła. - A z tobą policzę się w domu - zwróciła się w stronę siostry i odbiegła.
Jedenastolatek odwrócił się w stronę dziewczynki która nadal stała oparta o drzewo. Przyjrzał się jej dokładniej. Długie rude włosy sięgały jej niemal do pasa. Twarz miała usianą piegami. Patrzyła na niego wielkimi, przerażonymi oczami w kolorze wiosennych liści.
- Przepraszam - powiedział nieśmiało. - Nie chciałem cię przestraszyć. Ale straszna z tej twojej siostry jędza.
Rudowłosa przygryzła wargę i przysunęła się bliżej.
- Nie mów tak - powiedziała. - Ona jest dobra.. w głębi serca. Po prostu.. wszystko to jest dla niej szokujące.
- To żadne usprawiedliwienie. Gdybym ja miał rodzeństwo, - zbladł na to słowo - które okazałoby się mugolem..
- Mugolem?
- Osobą bez zdolności magicznych - wyjaśnił. - Tak jak twoja siostra i rodzice. W każdym razie, nie pozwoliłbym mu tak do mnie mówić. Magia jest wspaniała, jeszcze się o tym przekonasz.
Dziewczynka uśmiechnęła się delikatnie, po czym wyciągnęła rękę.
- Lily Evans.
Chłopiec uścisnął delikatnie dłoń.
- Severus Snape.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top