6. Don't worry
Oboje, spojrzeliśmy w stronę ulicy na której stał znajomy mi wóz. Tego było za dużo. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek spotkania, czemu nie mogli tego zrozumieć?
- Zapytałam co tu robisz? - podeszła bliżej, stając metr od niego.
- Gówno cię to obchodzi. - odpyskował a oczy w mgnieniu oka stały się czarne niczym węgiel.
- Nie zbliżaj się do niej. - podeszła bliżej tak że teraz stałam między nimi, patrząc na ich kolejne słowa i poczynania.
- Nie zabronisz mi, nie jesteś moją matką. - ostatni powiedział i wyszedł, mocno trzaskając uliczką, która wypadła z jednego zawiasu. Byłam bardzo wstrząśnięta i cała się trzęsłam. Mogę wam przysiąc! Nigdy w życiu nie widziałam, ani nie spotkałam takiej osoby jak ta. Nigdy nie przypuszczałam że będę prowadziła jakąkolwiek konwersację z tego typu osobą.
- Wszystko okej? - naskoczyła na mnie koleżanka, łapiąc za ramiona i skanując moje ciało od jakichkolwiek uszkodzeń.
- Tak, tylko strasznie boli mnie kostka. - nawiązałam, a od razu ból przeszył moje ciało o jej przypomnieniu.
- Wsiadaj do auta, jedziemy do mnie. - fuknęła i pomogła mi dojść do auta, przy której drodze lekko kuśtykałam, za każdym razem mocno się krzywiąc.
Wsiadłam i zapięłam pasy, lekko podkurczając nogę aby lepiej mi się siedziało. Następnie usłyszałam zamykane drzwi obok siebie i już wiedziałam że towarzyszka odpala auto i wyjeżdża na jezdnię.
- Przepraszam za kłopot. - po chwili zaczęłam, czując się niezręcznie że osoba której prawie nie znam, ratuje mi życie.
- Nie przejmuj się tym. - z uśmiechem odpowiedziała. - i tak to ja zaproponowałam abyś pojechała do mnie.
- Dziękuję. Za wszystko. Zrobiłaś dla mnie więcej niż ktokolwiek. - nie wliczając moich rodziców, ale to i tak dwa różne światy.
Jailynn nie odpowiedziała, tylko pod głosiła radio, włączając muzykę punkową. Nie lubiłam tego typu muzyki, bardziej interesował mnie klasyk lub pop, ale nie te różne sławne gwiazdki. Mogłam znieść Little Mix lub Grace, których i tak nie słuchałam za często, tylko wtedy kiedy jechałam autem, bądź puszczane było w radiu. Oczywiście nie mam nic do osób lubiących rocka i takich właśnie "hałaśliwych" grup i stylów muzyki.
- Jak dojedziemy, zrobimy coś z twoją nogą. - odparła. - nie wygląda na skręconą.
- Znasz się na tym? - z ciekawości spytałam, zwracając się ku niej.
- Miałam iść na kierunek medyczny, ale zaszłam w ciąże i sprawy się trochę skomplikowały, oczywiście nie oznacza to że się nie znam, bo mocno zakuwałam. - zaśmiała się pod koniec, a ja słuchałam z zainteresowaniem. - również moja matka jest pielęgniarką, od niej też dużo wiem, ponieważ mnie uczyła.
- Oh. - tylko na to mnie było stać. No bo co miałabym jeszcze powiedzieć?
- Lubię cię. - nagle wyskoczyła. - jesteś taka niewinna, podoba mi się to.
- Um, dzięki? Po prostu staram się być sobą. - lekko uśmiechnęłam się.
- Czemu Justin u ciebie był?
- Cóż... Nie wiem. - zgodnie z prawdą odpowiedziałam, a także nie chciałam aby poruszała znów ten temat.
- Przecież nie mógł tak po prostu do ciebie przyjechać. - odrzekła, nadal wpatrując się w drogę przed nią.
- Nie wiem. - cichutko odparłam i oparłam się o siedzenie, tak aby przypadkiem nie ruszyć kostki.
Kim był dla niej Justin? To na pewno nie mógł być jej brat, wiem to. Nie są nawet odrobinę podobni poza tym Jailynn mówiła że bardzo jej pomaga. Ale czy tak wygląda pomoc? Oczywiście że chciałam znać wszelką prawdę, dotyczącą tej dwójki ale nie mogłam spytać po paru dniach znajomości. Poza tym Justin dał mi jasno do zrozumienia że interesuję się nie swoimi sprawami, więc nie chcę.
Ale z drugiej strony, skąd takie duże podobieństwo Justina z synem Jailynn? To musi być jego dziecko! I jestem tego pewna. Ale czemu jest z Ryanem skoro to jego dziecko?
To wszystko jest takie skomplikowane a ja nawet nie znam do tego wyjaśnień i nie wiem czy chcę.
Nie lubię wchodzić w kogoś życie ze swoimi butami, ponieważ raz miałam nauczkę i ciężko było mi się pozbierać. Nawet nie wiem czy chcę sobie to przypomnieć. W każdym razie, wiem że kłamią, nie chcę by mi się zwierzali, a raczej tylko Jailynn ale po prostu chciałabym poznać ich "tajemnice" aby nie być w jakimś niebezpieczeństwie.
Ale z drugiej strony, czy chcę być w to zamieszana? Czy to się opłaca?
- Jesteśmy. - rzekła.
Wyszłyśmy z terenowego auta i skierowałyśmy się w stronę dość ładnego, dwupiętrowego domu. Na zewnątrz wydawał się ładny, a zielona farba dodawały przytulności.
Po wejściu dom prezentował się tak samo jak na zewnątrz, było czysto, miło i przytulnie. Wyglądał jak każdy domek z filmów z rodziną w roli głównej.
- Ładnie tu. - stwierdziłam, błądząc po ścianach na których były różne fotografie.
- Tak. - zdenerwowana odpowiedziała i pociągnęła mnie za ramię do jakiś drzwi. - chodź owiniemy twoją kostkę.
- Oh, tak racja. - odpowiedziałam trochę pytającym głosem. Czemu była aż tak zdenerwowana?
Skinęła głową i przepuściła mnie pierwszą do kuchni, z której dobiegał aromat gotowanej zupy. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu aby znaleźć osobę która mogła gotować, ale nikogo takiego nie było.
- Gotowałam. - odpowiedziała zerkając na moją minę. - Ryan powinien być za małą godzinę, myślę że w tym czasie owiniemy twoją nogę.
- Uh, tak. - odpowiedziałam i spojrzałam na moją nogę, wyjmując ją z buta. Porównałam obie i nie było tak źle! Spuchła ale mało. Oby to nie było nic poważnego.
- Zdejmij skarpetę. - Jailynn skierowała się do szafki kuchennej, wyciągając niebieską połyskującą miskę i nalewając w niej wody z kranu.
Tak jak powiedziała zdjęłam ją ze stopy. Wolnym krokiem podeszła do mnie i zrobiła okłady. Na początku trochę szczypało i bolało, kiedy rozprostowywała ją, ale ból z czasem mijał a ja czułam się bardziej komfortowo.
- Nie wiem jak ci dziękować! To...- nie dokańczając zdania, dźwięk zatrzaskujących drzwi rozbrzmiał w moich uszach. Jailynn zerknęła na mnie znacząco, po czym zmrużyła oczy i spojrzała na czarny zegar, wiszący na seledynowej ścianie.
- Sprawdzę kto to? - bardziej zapytała niż stwierdziła, ponieważ rzeczywiście jej chłopak miał pojawić się dopiero za pół godziny.
Lekko wstrząsając ramionami, sięgnęłam po skarpetkę, która była na "lewym skrzydle" narożnika i szybko ubrałam ją. Wolno położyłam ją na podłodze, sprawdzając czy boli jak przedtem. Lecz ból minął na co uśmiechnęłam się i wolno wstałam za bardzo nie naciskając na nogę. Przeszłam się dwa metry i znów usiadłam czekając na dziewczynę. W międzyczasie bardziej przyjrzałam się tym samym fotografiom na ścianie i już miała podejść bliżej, ale zatrzymał mnie głos, nie jeden a dwa.
- Coś się stało? - stłumiony dźwięk doszedł zza korytarza.
- Znowu tu są. - kolejny głos odparł, a nawet warknął, kiedy na mojej skórze widoczne już były ciarki.
- Kto?
- Nie bądź głupia Jailynn, Jake już tu jest. - podkreślił końcówkę.
- T-to znaczy gdzie? - dziewczyna zająknęła się, sprawiając wrażenie zdenerwowanej, a może już była?
- Dziś miałem zobaczyć ten las, o którym ci mówiłem. Zachodnia część. - teraz stop. Czy to nie Justin? - niestety nie zrobiłem tego, ponieważ spotkałem twoją koleżankę. - prychnął. Czułam nieprzyjemne mrowienie w brzuchu. Chciałam wiedzieć więcej, co się stało, nic z tego nie rozumiałam. Podeszłam bliżej ściany, tak aby zostać niezauważoną.
- Kylie? - spytała go, a on nie odpowiedział jej na pytanie.
- Za dużo wie. - krótko stwierdził. A ja błagałam w myślach aby powiedział czemu tak jest.
- Justin, ona nic nie wie.
- Nie mogę ryzykować. To zbyt niebezpieczne, wygląda na dziewczynę która od razu wszystkim by powiedziała.
- Nie znasz jej. - zaczęła mnie bronić.
- Ty też nie.
- Więc co zamierzasz zrobić?
- Nie wiem, jeśli zajdzie to za daleko będę zmuszony... - nie dokończył ponieważ coś przerwało mu. Nie wiedziałam co się dzieje, więc w pośpiechu wróciłam na swoje miejsce. Co chwilę słyszałam głębokie wdechy i mlaskanie. Czy oni się całują? To takie skomplikowane!
Złożyłam ręce razem, czekając na dziewczynę. Bałam się, że po prostu się wtrącam, lub coś takiego. Jak zareaguje Justin jeśli zobaczy że tu jestem oraz co oznaczało jego ostatnie zdanie? Byłam w rozsypce i kompletnie nie wiedziałam o co w tym wszystkim biega, czemu nikt nie mógł mi tego wytłumaczyć? Wiem że się powtarzam, ale po prostu to nie moje sprawa, a rodzice mnie uczyli: Trzymaj się z dala od kłopotów.
Ale jak mam trzymać się od nich z daleka, skoro one same znajdują mnie?
Spojrzałam na godzinę i tak jak się spodziewałam, była już siedemnasta. Moi rodzice zapewne jeszcze byli w pracy, ale nadal mam obawy, co jeżeli wrócili szybciej?
Moje serce po raz kolejny stanęło kiedy po lewej stronie ujrzałam Justina wpatrującego się we mnie z dziwnym wzrokiem i lekkim błyskiem w oku, który od razu zastąpił ciemny kolor, po czym szybko przedostawał się do jego oczu.
- Co tu robisz? - spytał z lekkim warknięciem, nadal stojąc i opierając się o framugę drzwi.
- J-ja, ja t-tylko...
- Zaproponowałam jej to. - po chwili weszła Jailynn, rozprostowując swoje włosy, które były w nieładzie. Nie chcę wiedzieć co robili.
- Ty co? - kolejny raz spytał, tym razem z większą kpiną w głosie.
- Wiesz co. Nie zadawaj...
- Ja... lepiej już pójdę. - odparłam, zaskakując ich i wstając na obie nogi.
Zaskakująco głowa Justina skierowała się ku nodze, patrząc na moją zranioną stopę. O co mu chodziło?
- Odwiozę ją. - słowa, które doszły za mnie, wmurowały mnie. Chwiejnie obróciłam się, spoglądając na twarz osoby która wypowiedziała te słowa. Justina.
- C-co? - lekko zająknęłam, bojąc się wypowiedzieć więcej. Byłam zakłopotana, po co miałby mnie odwozić?
Wywrócił oczami, wyminął mnie i podszedł do frontowych drzwi. Odwróciłam wzrok na Jailynn, która również miała zaskoczoną minę, nie ubyło mi uwadze także jej dziwny wzrok, który wypalał mi dziurę w głowie. O co chodzi?
- Idziesz czy nie? Mam czekać wieczność? - warknął Justin, przywracając mnie na ziemię.
- Oh. T-tak. - podeszłam do niego i jeszcze raz obróciłam się za siebie. - dziękuję Jailynn. - i wyszłam, upewniając się czy na pewno zamknęłam dobrze drzwi, czy wycieraczka jest na miejscu, czy na pewno klamka nie jest brudna i inne nie ważne rzeczy. A robiłam to tylko po to aby mieć więcej czasu na rozmyślenie jakiegoś planu, czy aby na pewno Justin nie wywiezie mnie do jakiegoś lasu i nie zabije, albo zabije mnie w aucie.
- Nie mam pieprzonego czasu. - brunet powtórzył jeszcze raz, na co odwróciłam się i weszłam do czarnego sportowego auta.
Nagle wszystko w samochodzie zaczęło mnie interesować. Był kompletny porządek, a nawet mogę się założyć że nie ma tu ani jednej drobinki kurzu.
- Nie boisz się? - jego pytanie obiło mi się o uszy, więc pierwszy raz odwróciłam głowę w jego stronę.
- C-czego? - wyjąkałam, a moje dłonie od razu zaczęły się trząść. Nie mogłam pojąć dlaczego się tak przy nim denerwuje, może dlatego że jeszcze z żadnym chłopakiem nie byłam tak blisko?
- Mieszkać tak blisko lasu.
- Oh, u-um j-ja...
- Czy ty się przy mnie denerwujesz? - odwrócił wzrok od drogi i bacznie mi się przyglądał.
Zatopiłam się w jego brązowych, a nawet miodowych oczach, które komponowały się z małym zadartym noskiem i krzaczastymi brwiami. To było coś w co mogłam patrzeć się bez przerwy, zahipnotyzowałam się.
- Patrz na drogę! - pisnęłam a nagle spojrzałam prosto i w tył, czy może kogoś nie potrąciliśmy.
-To banalne wytłumaczenie Kylie-
Głos w mojej głowie odezwał się.
- Nie bój się, ze mną ci się nic nie stanie. - stwierdził. - chyba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top