Rozdział 20 - Pozornie szczęśliwi
Nie było go. Nie wiem, kiedy usnęłam, ale zapewne to on mnie tu przyniósł. Była godzina piętnastna. Wychodzi na to, że jeszcze nie poszedł na to spotkanie. Leniwym ruchem zeszłam z łóżka, na którym spałam. Było kurewsko wygodne. Ile ja bym dała za takie. Oj miliony bym dała za taką wygodę. Założyłam na siebie bluzkę Uchihy i czym prędzej pomknęłam po schodach na dół. Prawie się wywaliłam, ale na szczęście prawie i nic mi się nie stało. Do moich nozdrzy wpadł zapach naleśników. To jedyne danie jakie serwuje mój ukochany. Mimo, że nie ma specjalnych zdolności kulinarnych to akurat to danie było jego specjalnością. Uśmiechnęłam się na jego widok. Zwrócił swoje czarne tęczówki na mnie i pożerał mnie samym wzrokiem. Podeszłam do niego powolnym, ale kuszącym krokiem i delikatnie zacisnęłam dłonie na jego koszulce. Pominę fakt, że moje policzki pokryły się purpurą. Jakkolwiek bym się nie starała to i tak przez niego znajduję się w takim stanie.
- Cześć kochanie - szepnęłam ziewając. Położył ręce na moich biodrach i przyciągnął do siebie. Zamruczałam w odpowiedzi za miły gest.
- Jak się spało kociaczku? - zapytał z zadziornym uśmieszkiem na jego pięknej twarzy. Jego usta aż kusiły, żeby się w nie wpić. Zawsze to on zaczynał nasze miłosne i pełne namiętności pocałunki.
- Bardzo dobrze - wyrwałam się z jego uścisku. Przeciągnęłam się niczym zwinna kotka i przykułam tym uwagę czarnookiego. Uśmiechnął się w ten swój oryginalny sposób.
- Sakura mam pytanie - powiedział już bardziej poważnym tonem i spojrzał mi w oczy.
- Słucham cię uważnie. Pytaj - odpowiedziałam i czekałam na owe pytanie. W jego oczach można było zauważyć pustkę. Zauważyłam ją i zastanawiałam się czym jest spowodowana.
- Ja i Itachi podjęliśmy decyzję - zaczął swoją wypowiedź. - Dzisiaj mam się spotkać z Danzou. Itachi w tym czasie pójdzie za mnie, a my mamy uciekać. Uciekniesz ze mną? - zapytał i zapadła cisza. Zastanawiałam się nad niczym w sumie. Jasne, że chciałam. Jednak w mojej głowie roiło się dużo pytań dlaczego Itachi nie ucieknie, a pójdzie na spotkanie zamiast Sasuke.
- A co z twoim bratem? - przerwałam ciszę tym pytaniem. Kruczowłosy spojrzał na mnie.
- Mój brat choruje na pewną chorobę. Kimi zabili, a on chcę przynajmniej naszego szczęścia - szepnął. Myślałam, że źle słyszę. Po części rozumiałam. Chciał naszego szczęścia, bo jego odebrano.
- Rozumiem. A co z moimi rodzicami i bratem? - zapytałam już bardziej uspokojona i na spokojnie.
- Wrócimy tu, gdy sytuacja się uspokoi, obiecuję - złapał mnie za dłonie i pocałował w usta bardzo delikatnie i przelotnie. - To jak? Nie zmuszam cię, pamiętaj.
- Zgadzam się - odpowiedziałam bez namysłu. Gdzie on to i ja z nim. Nie chcę się z nim rozstawać. Chcę być przy nim i tylko przy nim. Chcę mieć z nim rodzinę i być szczęśliwa mimo, że już jestem.
- Weź tylko najbardziej potrzebne rzeczy - puścił moje dłonie i razem ruszyliśmy na górę się pakować.
Nie chciałam opuszczać Konohy. Wychowywałam się tu, ale tak będzie lepiej. Moje miejsce jest u boku Sasuke. Tego Sasuke jakiego kocham, a nie takiego jakiego znałam kiedyś i takiego jakiego znają inni. Przy mnie jest inny inaczej. Byliśmy już w drodze. Było koło godziny dwudziestej trzeciej czterdzieści dwie. Jechaliśmy samochodem. Tak, Sasuke miał prawo jazdy. Nie wiem skąd i nie chcę wiedzieć. Wolę się nie mieszać. Ma to ma i koniec drążenia tematu. Jechaliśmy po ulicy główniej. Dawno temu wyjechaliśmy z naszej rodzinnej wsi. Mój narzeczony był skupiony na drodze. Jaki narzeczony? Sasuke Uchiha to oficjalnie mój narzeczony.
Gdy wsiadałam do pojazdu to on podszedł do mnie i uklęknął.
- Sakuro Haruno, zostań w najbliższym czasie moją narzeczoną i spraw ze mnie tego szczęściarza - czułam jak na moją twarz wkrada się uśmiech i rumieńce.
- Sasuke Uchiho, ja Sakura Haruno mianuję cię moim narzeczonym - zaśmiałam się cicho. On klęczał na chodniku, a ja stałam przy bagażniku. Po chwili przejechało auto i ochlapało mojego ukochanego przez co wyglądał jak pies po kąpieli. Oboje zaczęliśmy się śmiać ze szczęścia i zaistniałej sytuacji.
Przez całą drogę byłam uśmiechnięta tak samo jak czarnowłosy, który prowadził auto. Nie lubiłam jeździć samochodem lub autobusem. Zawsze było mi niedobrze podczas podróży. Zazwyczaj nie wymiotowałam, ale brzuch i tak mnie bolał. Tym razem nie było inaczej, ale i tak nie przeszkodziło mi to w uśmiechaniu się. Jestem szczęśliwa razem z nim. Bez niego nie potrafię się uśmiechnąć. On jest moim światłem życia. Spojrzałam na Uchihe i po chwili odezwałam się.
- Kocham cię - może to i zwykłe dwa słowa, ale dla mnie mają wielkie znaczenie. Nie umiem ich rzucić na wiatr i nagle odwołać. Te dwa słowa są magiczne i inne. Mają kilka znaczeń. Są wyjątkowe i nie zmieni tego nic.
- Ja ciebie też - od razu odpowiedział. Szybko pocałował mnie w usta i wrócił do kierowania. Uśmiechnęłam się, w sumie uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy, tak samo jak i z jego. Ciągle się uśmiechaliśmy. Może bez powodu, a może z. Sama nie wiem. Wiem tyle, że byłam cholernie szczęśliwa.
- Jak się czujesz? - zapytał po chwili. Przejrzałam się w lusterku. Byłam blada. Pobolewał mnie brzuch i tyle.
- Dobrze - odpowiedziałam. Sasuke spojrzał na mnie i po chwili otworzył usta, żeby zabrać głos.
- Jak by coś było nie tak to masz mi powiedzieć, dobrze? - w jego głosie dało się usłyszeć zmartwienie i troskę. To takie miłe, kiedy komuś na tobie zależy.
W jednej chwili oślepiły nas światła. Stoczyliśmy się na drugi pas, a na przeciwko nas jechała ciężarówka. Zamknęłam oczy. Kruczowłosy złapał mnie za dłoń. Bardzo się bałam, ale strach minął, gdy uświadomiłam sobie, że on tu jest i mnie trzyma.
- Sakura kocham cię - wyszeptał.
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Poczułam ból i ponownie ujrzałam światło. Po chwili nie czułam bólu. Ostatnie co słyszałam to był sygnał karetki. Obok mnie stał mój ukochany. Trzymaliśmy się za ręce, a przed nami były schody, a na końcu schodów drzwi, przy których stali państwo Uchiha. Nie odzywałam się, nie wiem czemu, ale mój narzeczony też milczał. Wbiegł po schodach, a ja zaraz za nim. Nie czułam zmartwień i ból brzucha minął. Rodzice czarnookiego przyjęli nas z otwartymi dłońmi.
Czy to Niebo?
Dnia 22. 03. 2016 roku o godzinie 23:59 Sakura Haruno zmarła razem z ukochanym w wypadku samochodowym. Razem z nią mężczyzna znany jako Sasuke Uchiha - można było usłyszeć w wiadomościach i wyczytać w gazetach. To już koniec. Smutny, ale zarazem szczęśliwy koniec początku. Początku zakochanych i innych inaczej.
================================================================================
Tak wiem, zabijecie mnie.
Taki był plan od początku.
Kolejną książkę zacznę pisać jutro.
"Zagubiony - SasuSaku" - Sasuke jest przystojnym mężczyzną, mieszka sam w Tokyo, jest samotnym wilkiem uczącym się prawa. Sakura chce być psychologiem jednak warunki na to nie pozwalają. Poddała się lata temu, mieszka z rodzicami.
Mam nadzieje, że będziecie czytać moją drugą książkę tak samo jak pierwszą ;-; <3
Dziękuje wam za ten 1000 <3 Jesteście kochani <3 ;-;
Byliście ze mną do końca <3
blue_eyes_13_09 <==================== zapraszam do niej ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top