19 | Rozmowy o miłości

— Nie szarp się.

— Boli mnie.

— Mniej boli kiedy wierzgasz girami?

— Nie, ale wtedy uroczo się złościsz.

Newt przewrócił oczami, ale nie przestał bandażować mi nogi, z którą oboje męczyliśmy się już dobre kilkanaście minut. On nieudolnie próbował przyłożyć kawałek gazy i przywiązać ją materiałem w sposób, który na stałe utrzyma go przy mojej skórze, a ja zaciskałam palce na jego ramionach, aby poczuł ból, jaki zżerał mnie od środka. W taki sposób cierpieliśmy oboje.

— Strzałka kulawce — obok nas pojawiła się Brenda. Dziewczyna zaczesała swoje krótkie do ramion włosy za uszy i rzuciła okiem na moją nogę, uśmiechając się krzywo. — Bombowo wam idzie.

— Nie masz czegoś lepszego do roboty? — burknął Newt. — Idź podepcz Jorge po piętach albo pośliń się do...

Chłopak nigdy nie zdążył skończyć, bo Brenda w porę trzepnęła go w głowę, skutecznie go uciszając. Brunetka zgromiła blondyna wzrokiem, w którym trzaskały pioruny, przez co ja sama skuliłam się w sobie niczym zlękniona owieczka. Współczułam wtedy mu z całego serca.

Już na zawsze zapamiętałam Brendę jako dzielną oraz twardą kobietę, której nie warto było nadeptywać na odcisk.

— Stul dziób, ciołku — fuknęła i tupnęła nogą. Przez krótki moment zdawało mi się, że w jej oczach płonął czysty płomień furii. — Ja nie gdakam na prawo i lewo, żeś muł i tłumok, więc ode mnie też się odwal.

— Wylaksuj... — zaczął, ale szybko ucichł, kiedy zobaczył moje ostrzegawcze kręcenie głową. — Znaczy się... wybacz.

Po tych słowach zaogniona atmosfera zaczęła stopniowo łagodnieć. Newt wrócił do zabawy w pielęgniarza-niedojdę, ja kontynuowałam wewnętrzną walkę z bólem, a Brenda temu wszystkiemu przypatrywała się z boku, trzymając głowę wysoko uniesioną i ręce skrzyżowane tuż przy piersi. W końcu jednak nie wytrzymała.

— Zostaw to ciamajdo — dziewczyna odepchnęła lekko Newta, przez co ten zachwiał się i wypuścił z dłoni moją nogę, która z impetem uderzyła o skrzynkę pod moim tyłkiem. Ledwo przełknęłam wtedy krzyk. Czułam się tak, jakby ból przebiegł mi kościach w ciężkich ołowianych butach, do tego z kolcami przyczepionymi do podeszwy. — Ja to zrobię.

— Bren, naprawdę nie wiem...

— Nie ma mowy — zaprotestował Newt, wcinając mi się w zdanie. — Właśnie pokazałaś swoją troskliwą rękę, podziękujemy.

Ja muszę to zrobić — Brenda wysyczała to powoli, akcentując każde słowo. — Bo ty musisz pogadać z Thomasem.

— Coś nie tak z Tommym? — troska objawiła się w moim głosie.

— Chodzi struty od czasu otwarcia kontenera — westchnęła smutno. Wzrok uciekł jej w dół, na swoje buty, którymi zaczęła kopać w piasku. — Nic do niego nie dociera. Boję się... Myślę, że coś chodzi mu po głowie — poprawiła się szybko, unosząc z powrotem głowę i posyłając znaczące spojrzenie blondynowi. — Coś głupiego.

— On nigdy nic innego w głowie nie ma — prychnęłam. — Jest zdołowany. Tak jak my wszyscy. Może...

— To coś innego — przerwała mi stanowczo.

Bardzo chciałam wiedzieć co przez to miała na myśli. Próbowałam odnaleźć to w jej oczach, starałam się dokopać do duszy i sprawdzić, co ją trapi, ale nie potrafiłam. Brenda zbudowała jakby blokadę wokół siebie. Odpierała każde moje pytające spojrzenie, uciekała ode mnie wzrokiem, reagując jedynie czerwienią na policzkach. Była nie do odczytania. W końcu ponownie spuściła wzrok.

Czy się wstydziła? Tak też wtedy pomyślałam, choć do końca nie byłam pewna.

— Po prostu... czuję, że coś się szykuje — objęła się ciasno ramionami. — Coś niedobrego.

Jej złe przeczucia udzieliły się i mi. Nieprzyjemny ciężar osiadł mi na sercu, a wymiana spojrzeń z Newtem utwierdziła mnie w przekonaniu, że on również się zaniepokoił.

— Okej, pogadam z nim. Abyś mogła kimać w nocy spokojnie — rzucił swobodnie Newt i poklepał brunetkę po ramieniu.

Brenda podziękowała mu małym uśmiechem, czego chłopak nie mógł już widzieć, bo jego uwaga skupiła się wyłącznie na mnie. Pomachał mi ostrzegawczo palcem przed nosem.

— A ty masz siedzieć na zadku i nigdzie nie łazić, zrozumiano?

— Bo też nie będziesz mógł przeze mnie spać? — wyszczerzyłam się szeroko. — Newtie, to urocze, że widzisz mnie nawet w swoich snach.

— Jasne, w każdym koszmarze.

Mina mi nieco zrzedła. Newt zaśmiał się krótko, a zanim faktycznie od nas odszedł, aby znaleźć i przyskrzynić Thomasa, on uszczypnął mój policzek i szepnął ciche uśmiechnij się. Ciepło rozlało się po mojej skórze oraz sercu, które wzdychało do niego jeszcze długo po jego zniknięciu.

Dopiero chrząknięcie Brendy ściągnęło mnie na ziemię. Upadek był ciężki, ale szybko się pozbierałam i ze zdziwieniem odkryłam, że brunetka już zajmowała się moją nogą.

— Laska, ty serio zadurzyłaś się po uszy — mruknęła z zadziornym uśmieszkiem.

— Co ty pleciesz?

— Fakty?

Zaraz potem klapnęła obok mnie na skrzynce, a ja z szokiem przyglądałam się swojej zabandażowanej nodze. Newtowi zajęło to dobre piętnaście minut, a i tak nic nie zrobił, za to Brenda nie potrzebowała nawet trzydziestu sekund. Dziewczyna wypięła się dumnie na moją rozdziawioną minę.

No problema, czy jak to tam Jorge lubi gadać — Brenda machnęła lekceważąco dłonią. — A teraz gadaj.

— Ale co? — bąknęłam ogłupiała. Naprawdę mało co wtedy ogarniałam, a jej wyczekujący wzrok tylko wpędzał mnie w zakłopotanie bardziej i bardziej.

— Jajco jak nie wiesz co — dziewczyna przewróciła zirytowana oczami, odwracając się w moją stronę. Jej wzrok palił skórę na moim policzku.

— Mało zabaw...

— To jest właśnie to? No wiesz... miłość?

Wtedy głos urósł mi do wielkości kokosa, ugrzązł gdzieś w gardle, przez co zakrztusiłam się na parę minut. A może to było serce, niespodziewające się nagłego ataku, więc w obronie postanowiło zwyczajnie uciec? Być może pogubiło się we własnych uczuciach i wolało dać nogę, niżeli podjąć próbę zmierzenia się z nimi? Czy serce było na tyle inteligentne, ażeby uciekać bądź krzyczeć z paniki? Moje tak robiło?

Nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań. W końcu byłam jedynie nastoletnią gówniarą, która całe życie spędziła na ukrywaniu się, uciekaniu i jeszcze raz ukrywaniu oraz uciekaniu. Nie było w nim miejsca na miłość.

W końcu odzyskałam kontrolę nad własnym oddechem z małą pomocą Brendy, która z już nie tak małą siłą walnęła mnie kilka razy w plecy.

— To... — zawahałam się, szukając dobrych słów. W tamtym momencie każde wydawało mi się nieodpowiednie, cholera. — ...skomplikowane.

— Wcale nie — zbulwersowała się Brenda. — To proste jak kij w tyłku Vince'a. Zakochałaś się czy nie?

Zamyśliłam się. Palce drżały mi z nerwów, a zęby zaczęły maltretować wargę, jakby była winna moim wewnętrznym rozterkom. Moja relacja z Newtem była... nietypowa. Każdy to widział, a my sami też nie staraliśmy się nikogo oszukiwać. Coś ciągnęło nas do siebie niczym magnes. Serce goniło wyłącznie do niego, sam jego uśmiech wywoływał rewolucje w moim żołądku, za to najmniejszy dotyk rozpalał moją skórę do czerwoności; był ogniem, którego uwielbiałam dotykać. To było coś. Jakieś uczucie... nie potrafiłam go nazwać.

— El, wyduś to...

— Nie wiem! — wybuchłam. Głowa pękała mi od nadmiaru myśli. — Nie wiem! Skąd niby mam wiedzieć, skoro nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam?

Taka była kolei rzeczy – matka nie zdążyła dożyć okresu mojego dojrzewania, co dopiero fanaberii miłosnych, Mary miała ważniejsze rzeczy na głowie, a Danny kazał mi wypełnić majtki papierem toaletowym, kiedy dostałam pierwszej miesiączki. Kto miał mi powiedzieć czym była miłość? Do tego, cholera, dorastałam w odosobnieniu. Cztery ściany własnego pokoju, kanały czy zrównane z ziemią miasto nie były idealnymi miejscami na poznawanie ludzi ani na... schadzki.

Ciepło uderzyło mi do policzków na myśl, że miałabym chodzić na randki z... Newtem.

Wzrok wlepiałam w swoje drżące ręce, więc nie widziałam miny Brendy. Mogłam za to usłyszeć jej długie westchnięcie, które zmieszało się z głośnym biciem serca w moich uszach. Dziewczyna ścisnęła mocno moje ramię.

— To może tak... Jak wyglądał wasz początek? — spojrzałam na nią spod zmarszczonych brwi, ale ona tylko pogoniła mnie ręką, dodając: — Pierwsze twarzą w twarz.

Odpowiednie wspomnienie szybko wskoczyło mi do głowy.

— Celowałam do niego z pistoletu — zaśmiałam się z tego obrazka, jaki już tam w mieście wrysował się w moją pamięć. — A potem on celował do mnie.

— No tak, czego ja się spodziewałam po dziwaku z Labiryntu i szczurze z kanału — prychnęła, za co oberwała ode mnie z łokcia w brzuch. — I co o nim pomyślałaś?

— Że to totalny świr — długo się nad odpowiedzią nie zastanawiałam, choć po krótkim namyśle i z małym uśmiechem dodałam: — Ale spodobały mi się jego oczy. Oczy od zawsze miał ładne.

— Oczy, no jasne — pokręciła z politowaniem głową. — A kiedy dotarło do ciebie, że podoba ci się coś więcej niż tylko oczy? I nie próbuj się wykręcać, bo ja już was przejrzałam.

Wtedy też długo nie musiałam myśleć, bo odpowiedź od razu nasunęła mi się na język. Jakby tylko czekała na dobry moment.

— Kiedy zobaczyłam go w wianku.

— Wianku?

— Ojejku, Newt w wianku?

Emily wyskoczyła zza naszych pleców z ogromnym uśmiechem na twarzy, przez co ja podskoczyłam w miejscu, a Brenda prawie spadła na ziemię. W ostatniej chwili uczepiła się mojego ramienia.

— Emily!

— Cholera, nigdy więcej tak nie rób! — fuknęła Brenda, po sekundzie grożąc jej palcem. — I nie powtarzaj tego pierwszego słowa, bo Vince urwie mi łeb.

— Sorcia — powiedziała obojętnie, wciąż patrząc na mnie tymi swoimi błyszczącymi oczami. — Newt naprawdę ubrał dla ciebie wianek? Próbowałam kiedyś założyć taki Cody'emu, ale nie chciał, bo to podobno nie dla facetów — skrzywiła się na koniec.

— Newt przy El robi się mięczakiem — Brenda wzruszyła ramionami.

— Nie wiem jak to się stało — zagryzłam wargę. — Pamiętam tylko, że byłam jakby... oczarowana.

Niedopowiedzenie. W tamtym momencie Newt mógł mi powiedzieć wszystko, a ja byłam bym gotowa zrobić to bez najmniejszego zająknięcia. Serce całkowicie wyciszyło wtedy głos rozsądku.

Dziewczyny wymieniły się znaczącymi spojrzeniami i obie zaczęły mnie szarpać, każda ze swojej strony. Czułam jak mózg obijał mi się o czaszkę.

— Musisz mu to powiedzieć!

— I to migiem!

— Nie! — panika uderzyła mi do głowy. — To nie jest dobry moment.

— Słuchaj El — Brenda objęła mnie ramieniem, a jej ton utracił radosną nutkę. — W tych czasach każda chwila może być tą waszą ostatnią, więc nie zwlekaj, bo będziesz żałować.

— Ale...

— Wujcio Vince nigdy nie powiedział Mary, że ją kochał — z drugiej strony Emily westchnęła smutno. — Płacze co noc. Myśli, że go nie słyszę, ale ja słyszę za każdym razem.

Coś szarpnęło boleśnie moim sercem. Tym razem nie było to wspomnienie Mary; nie był to widok załamanego Vince'a, którego łzy wsiąkały w poduszkę. To była myśl, że historia moja i Newta mogła zakończyć się tak samo. Kolejną śmiercią, pękniętą duszą, końcem.

Bo wiedziałam, że gdybym straciła i Newta, moje życie by się skończyło.

— Myślisz, że Thomas naprawdę coś kombinuje? — po kilku minutach ciszy odwróciłam głowę w stronę Brendy, która spięła się nagle na moje pytanie.

— Nie wiem — mruknęła posępnie. — Mogę tylko liczyć, że jest na tyle rozsądny...

— Mówimy o Tommym — przypomniałam jej. — On nie kieruje się rozsądkiem.

— Cholera, no wiem. Ale czasem lubię sobie wmawiać, że jest inaczej.

Ja nie mogłam karmić się złudnymi nadziejami. Musiałam działać, zanim obecna chwila stałaby się tą moją ostatnią. Albo co gorsza... ostatnią chwilą Newta.

···

— Okej Ellie, jedziesz.

Uniosłam zaciśniętą w pięść dłoń na wysokość twarzy, gotowa już zapukać w obdrapane z farby drzwi, jednak w ostatniej chwili coś mnie powstrzymało.

— Przecież ty się zbłaźnisz — zamiast w drzwi walnęłam ręką w głowę.

Ciężko było stwierdzić jak długo stałam już pod pokojem Newta, wahając się między tym co chciałam zrobić, a dyskretną ucieczką, póki jeszcze nikt mnie nie zauważył. Księżyc rzucał na mnie swoje blade światło, jakby obserwował mnie od początku i kpił z moich dziecinnych rozterek. W pewnym momencie nie wytrzymałam i pokazałam mu środkowego palca.

— Nie, nie zrobię tego — pokręciłam pewnie głową. — Niezła próba, El. Wróć jutro. I przestań gadać do siebie, wariatko — dodałam z irytacją.

To był jeden moment. Już odwracałam się w prawą stronę, gdzie kilka kroków dalej były drzwi od mojego pokoju, kiedy potknęłam się o zawiniętą krawędź dywanu. Szczotki stojące w rogu osunęły się i z łomotem uderzyły o podłogę, robiąc hałas, który z pewnością obudził pół budynku.

Miałam ochotę pójść i udusić Patelniaka poduszką, któremu kilka godzin wcześniej zachciało się sprzątać.

Drzwi za moimi plecami zaskrzypiały, wypuszczając z pokoju pasmo światła, które przecięło na pół podłogę. Czarny cień zmaterializował się na jego tle. Zacisnęłam mocno oczy. Cholera.

Gdzie była moja peleryna niewidka, do fuja.

— Ellie? — z westchnięciem odwróciłam się do Newta, który spoglądał na mnie spod zmarszczonych brwi. — Co ty tu robisz?

— Ja? — udałam głupa, celując palcem w swoją pierś. — Nic nie robię, ja tylko... szłam do łazienki! — to było pierwsze co przyszło mi do głowy. — Właśnie tak, do łazienki.

— Ale... — blondyn skrzyżował ramiona przy torsie. — ...łazienka jest w drugą stronę.

Bardzo chciałabym wiedzieć, dlaczego ten chłopak od zawsze wyłączał moje myślenie jednym pstryknięciem, jakby miał od tego specjalny przycisk. Chyba głupiej wcale nie musiałam udawać.

— Poplątały mi się strony — machnęłam niedbale ręką. Panika starała się rozszarpać moje serce. — Ostatnio tak mam. Wczoraj na przykład piłam kawę, no nie? I jak już ją wypiłam to, wyobraź sobie, plastikowy kubeczek wyrzuciłam do zlewu, a łyżeczkę do kosza...

Newt przysłuchiwał się wszystkim bzdurom, jakie mi ślina na język niosła, a rozbawienie stopniowo wypełniało jego oczy. W pewnym momencie oparł głowę o framugę i uśmiechnął się lekko, co w połączeniu z wiecznie roztrzepanymi włosami oraz skupionymi oczami zaplątało mój język w jeszcze większy supeł. Nie mogłam się wysłowić.

Rany, jaki on był piękny. Byłam w nim tak zakochana.

— Kumam, Ellie — mruknął rozbawiony. Pasmo światła na podłodze nieco się zmniejszyło, kiedy on wszedł głębiej do pokoju i złapał za klamkę. — To leć szukaj da...

— Czekaj! – zrobiłam krok w jego stronę, zanim zatrzasnąłby mi drzwi przed nosem. Stres wykręcał mój żołądek niczym gąbkę. — Właściwie to... chciałam też o czymś z tobą pogadać — wykręciłam z nerwów palce. — Mogę wejść?

Po kilku sekundach ciszy uniosłam wzrok z podłogi na niego. Newt zerkał nerwowo za ramię, skubiąc zębami dolną wargę, jakby nie bardzo podobał mu się ten pomysł. W końcu jednak westchnął i otworzył szerzej drzwi.

— Śmiało.

Niepewnie weszłam do pokoju. W rogu na komódce paliła się świeca, obejmując swoim bladym światłem cały pokój; jeden kąt bardziej, inny nieco mniej. Zaraz obok niej walały się pożółkłe kartki, w większości czyste, ale niektóre z nich były całkiem zamazane. Na łóżku za to leżał otwarty plecak, będący do połowy zapakowany rzeczami typowymi na patrol; widziałam w nim latarkę, butelkę wody, koszulkę na zmianę. Zmarszczyłam zdziwiona brwi.

— Wybierasz się gdzieś? — odwróciłam się w jego stronę, palcem wskazując na plecak.

Denerwował się. Być może dla innych było to niewidoczne, sama wersja mnie sprzed kilku miesięcy pewnie nic by nie zauważyła, tyle że tamta ja, która stała naprzeciwko niego w słabo oświetlonym pokoju, nauczyła się już dawno odczytywać jego emocje. Po bliższym poznaniu było to już takie proste.

Nie mówiąc nic o zakochaniu się w nim.

Newt przestąpił z nogi na nogę, przeczesał palcami włosy, zerknął też nerwowo na łóżko. Niby nic takiego, a jednak – podenerwowanie wylewało się falami z jego oczu.

— Nie rozpakowałem się jeszcze od poprzedniej akcji – rzekł wymijająco. Chciałam jeszcze trochę podrążyć, bo nie uwierzyłam mu ani trochę, ale mi na to nie pozwolił. — O czym chciałaś pogadać?

Nagle wcześniejsza chwila wypadła mi z głowy. Stres znów zacisnął się na wszystkich moich wnętrznościach, praktycznie wymuszając na mnie wymioty. Tak bardzo nie byłam gotowa na tą rozmowę.

— Ellie?

— Tak, tak już — sapnęłam. — Bo ja... ja chciałam pogadać... p-pogadać o... cholera jasna, weź się w garść!

— Ellie, ledwo patrzysz na oczy — zaśmiał się Newt, podchodząc do mnie o kilka kroków. — Idź się połóż i kimnij, jęzor ci się odplącze, a potem pogadamy.

— Nie! — zaprotestowałam głośno. — To nie może czekać.

— Dlaczego?

— Bo nie możemy skończyć jak Mary i Vince.

— Co? — zdziwił się porządnie, potem kładąc dłoń na moim ramieniu. — Ellie, wszystko okej?

Westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach, czując się psychicznie wyczerpana. To nie był dobry pomysł, aby przychodzić do niego późno wieczorem, do tego bez żadnego planu działania. Ot, przed snem wpadłam na głupi pomysł, którego przecież nie mogłam sobie odpuścić, bo nazywałam się Ellie. Lubiłam głupie pomysły. I jak zawsze musiałam odwalić klapę.

Niczym Thomas.

— Zapomnij — pokręciłam głową. Łzy cisnęły mi się do oczu, nawet nie wiedzieć dlaczego. — Masz rację, to może poczekać do jutra.

Wraz z moimi słowami Newt wbił mocniej palce w moją skórę. Z niemałym zdziwieniem uniosłam wzrok z podłogi na niego, natrafiając na mocno zaciśniętą szczękę oraz ukryte pod powiekami oczy, przez co czerwony alarm zawył w mojej głowie.

— Newt? — zero reakcji. — Pogadamy jutro, tak?

— Ellie, ja...

— Nie — odparłam ostro. — My musimy porozmawiać. W razie czego cię do tego zmuszę, ale teraz mogę... — zawahałam się. — ...mogę cię zachęcić.

W tamtym momencie blondyn zmarszczył brwi, a ja... zwariowałam.

Zawsze się potem zastanawiałam jak to się stało. Skąd znalazłam w sobie tyle odwagi, aby wspiąć się na palce i wpić w jego usta. To był taki impuls; pojawił się znikąd, zrobił swoje, a następnie równie szybko zniknął, nie tłumacząc co robić dalej. Ale zrobiłam to. I nigdy nie żałowałam.

Pocałowałam Newta.

Kilka razy już zastanawiałam się jak mogą smakować jego usta. Czułam, że mogą być miękkie i wilgotne, ale oprócz tego były też ciepłe, gładkie oraz słodkie. Z przyjemności aż przymknęłam oczy, a dłonie położyłam na jego policzkach, przyciągając go możliwie jak najbliżej. Pierwszy raz byłam tak blisko niego. Czy słyszał moje nadpobudliwe serce? Nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie było.

Newt jednak nie odpowiedział. A przynajmniej nie w pierwszej chwili. Nieco mnie to podłamało; już chciałam się odsunąć i uciec, najlepiej gdzieś na inny kontynent, ale jego dłonie na moich biodrach skutecznie mi to uniemożliwiły. Przyciągnął mnie do siebie i oddał pocałunek z taką mocą, która wręcz powaliła mnie na kolana. Byłam pewna, że gdyby nie jego ramiona, ja leżałabym jak długa na podłodze.

Całowanie Newta to jedno, ale bycie całowanym przez Newta to kompletnie inna bajka.

Po kilku długich sekundach, czyli dla mnie całej wietrzności, odsunęliśmy się od siebie. Nasze ciężkie oddechy mieszały się ze sobą, kiedy Newt przyłożył swoje czoło do mojego. Skóra przy skórze. Ogień płonął i trawił nas od środka. Moje dłonie wciąż tuliły jego policzki, a jego delikatnie gładziły skórę na moich biodrach. Serce łomotało.

W końcu uśmiechnęliśmy się do siebie.

— Zachęciłam cię?

— Jak jasna cholera.

Uznałam to za tak.

— Teraz już musimy porozmawiać. Mamy o czym — przeczesałam palcami jego włosy. To również było jednym z moich małych marzeń. — Ale to jutro.

W odpowiedzi tym razem Newt pocałował mnie. Nie był to już tak długi pocałunek jak ten poprzedni, ale był tak samo cudowny, pochłaniający te same uczucia, jakie od dawna żywiliśmy względem siebie. Przy końcu chłopak lekko przygryzł moją wargę. Westchnęłam cicho i odskoczyłam, na co Newt zaśmiał się cicho.

— Koniec tego, kochasiu — mruknęłam i siłą zdjęłam jego ręce z mojego ciała, od razu kierując się w stronę drzwi. — Życzę samych koszmarów. Podobno w nich bywam.

Byłam już jedną nogą na korytarzu, kiedy jego głos w porę zatrzymał mnie w miejscu.

— Ellie?

— Newtie? — zerknęłam na niego przez ramię.

Czekoladowe tęczówki wpatrywały się w moje, wwiercając się do samej duszy. Newt miał takie piękne oczy. Pełne ciepła, spokoju, a wtedy były też... smutne. Padał w nich deszcz.

Pomyślałam, że smutno mu z powodu mojego odejścia. Taka głupia, taka naiwna...

— Jeśli jutro nie uda nam się tego obgadać... — podrapał się po karku. — Obiecuję, że i tak do tego wrócimy. Niezależnie kiedy.

Uśmiech na moich ustach zrobił się jeszcze większy, gdy przyjemne ciepło rozlało się po moim sercu. Zasalutowałam mu niczym żołnierz swojemu dowódcy.

— Złapię cię jutro, Newtie.

W tamtej chwili jeszcze nie wiedziałam, że nie mogłam mylić się bardziej.

···

ale się wkręciłam się w teen wolfa, omg

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top