Rozdział 6 / cz.2

Setr dotknął wyciągniętej rączki chłopca. Był już pewny imienia, jakie mu nada. Miał tylko nadzieje, że przyjmie się wśród zebranych. Raczej był słaby w te klocki. Kiedyś nazwał swojego psa Wisielec. Jego poprzedni właściciel dokonał żywota, wieszając się na gałęzi, a nikt nie znał imienia zwierzęcia. Nie popisał się wtedy.

- Rave - powiedział. Dziecko uśmiechnęło się szeroko, ukazując mikroskopijne kiełki. Niesamowite, że ukształtowały się już w łonie matki.

- Rave? - zapytała zdumiona Urara. Nie kojarzyła takiego imienia. Brzmiało nieco egzotycznie jak na standardy Dragonów.

- W jednym z wielu ludzkich języków słowo "odwaga" wymawia się jako "bravery". Usuwając pierwszą i dwie ostatnie litery zostaje właśnie Rave. Odwaga będzie mu potrzebna, jeśli chce żyć wśród nas. No, myślę też, że będzie z niego kawał dobrego wojownika.

- Jestem zaskoczony. - rzekł Drago - Nie spodziewałem się po tobie tak dobrego pomysłu.

- Dzięki. - mruknął z sarkazmem Setr.

- Czemu zdecydowałeś się na język ludzi? - Zapytała autentycznie zaciekawiona Dyana. - Przecież ich nienawidzisz.

- To prawda. Ale nie wszyscy są tacy źli. Na przykład ty Sareko. Dlatego zdecydowałem się na język ludzi. Znam tylko tak zwany angielski oraz łacinę, więc nie miałem aż tak dużego pola do popisu. Wbrew pozorom słowa z ludzkiej mowy zapożyczane są przez inne rasy dość często. Na przykład wampiry. Posługują się w większości łaciną.

- Hmm... nie miałam o tym bladego pojęcia. - zadumała się Urara - Trudno się dziwić. Za czasów szkolnych nieszczególnie interesowałam się językoznawstwem, geografią czy historią.

- A wracając... Rave może być? - Setr nie lubił niepewności.

- Pewnie. Podoba mi się. - Urara uśmiechnęła się i czule pogłaskała główkę dziecka. Ziewnęła przy tym głośno.

Obecni szybko spojrzeli po sobie i każdy powoli zaczął żegnać z młodą mamą. Lekarka uprzedzała ich, że Dragonka jest potwornie zmęczona, jednak ciężko było im opuścić przyjaciółkę. Kilka minut później w małym domku zostali już tylko Setr, Urara i maleńki Rave. Dragon kilka dni wcześniej przypomniał sobie o zalegającym na strychu nigdy nieużytym łóżeczku dla dziecka. Z bólem serca przeniósł je do Urary. Kilka lat temu własnymi rękoma przygotował je na narodziny swojego dziecka. Niestety nigdy się nie przydało.

Teraz stał nad nim, przyglądając się śpiącemu pół Dragonowi. Spod kocyka wystawał, mały puchaty ogonek, który co jakiś czas unosił się i opadał. Setr po raz dziesiąty w ciągu minionego kwadransa poprawił nakrycie chłopca i przyglądał mu się jak w transie.

- Nigdzie nie ucieknie. - W ciszy rozbrzmiał miękki głos Urary.

- Nie śpisz? - zapytał zaskoczony Setr. Spojrzał na uśmiechającą się lekko Dragonkę.

- Nie, mówię przez sen. - mruknęła rozbawiona.

- No tak, głupie pytanie.

Zapadła cisza, którą przerywało tylko trzaskanie ognia w kominku.

- Setr - zaczęła Dragonka - muszę ci coś powiedzieć.

Setr niepewnie odszedł od łóżeczka i przysiadł na skraju łóżka. Zaniepokoiła go powaga i pewna doza niepokoju w głosie przyjaciółki.

- Poród był bardzo... trudny. - zaczęła, widząc, że chce coś powiedzieć szybko dodała - I proszę, nie przerywaj mi. Lekarka zrobiła wszystko, co się dało, abym wyszła z tego cało. Dużo zależało od przebiegu ciąży, która mocno obciążyła moje ciało. Do piątego miesiąca wszystko było dobrze. Przybierałam na wadze jak każda inna Dragonka, miałam takie same dolegliwości. Wymioty, bóle i tak dalej. Jednak po piątym miesiącu Rave zaczął się tak szybko rozwijać, że moje ciało nie nadążało za tymi zmianami. Piłam lekarstwa wzmacniające, żeby go donosić. Lekarka mówiła, że skutki będą opłakane po urodzeniu. Dlatego poród trwał tak długo. Jestem coraz słabsza. - Urara spojrzała mu prosto w oczy. - Straciłam czucie w nogach. Możliwe, że już nigdy niedojdę do siebie. Więc pozwól, że zapytam. Czy w przypadku gdy mi się pogorszy, zaopiekujesz się Ravem?




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top