Rozdział 5 / cz.4
Dyana, tak jak powiedziała lekarka, następnego dnia czuła, że wróciła do żywych. Co prawda dalej lekko ją mdliło, gdy poczuła jakiś intensywniejszy zapach, jednak dało się znieść. Drago, ciągle jej naskakiwał, pytał się, czy czegoś nie potrzebuje, podsuwał jedzenie i wodę z miętą. To było słodkie, a jednocześnie niemiłosiernie wkurzające. Dziewczyna doszła w końcu do wniosku, że Wódz zaczyna zaniedbywać swoje obowiązki względem wioski.
- Idź na jakiś trening wojowników albo poprzeglądaj raporty. Nic tylko chodzisz za mną krok w krok.
- A kto się zajmie tobą i naszym dzieckiem, gdy mnie nie będzie? - zapytał oburzony jej pomysłem.
- Sama potrafię się sobą zająć. A o dziecko się nie martw. Jest bezpieczne, tam gdzie jest. A teraz do cholery jasnej idź gdzieś sobie. Nie wiem, może spotkaj się z Setrem?
Drago, chwilę przetwarzał jej pomysł. Zdawał sobie sprawę z tego, że może być chwilami odrobinę nadopiekuńczy, jednak nie widział w tym problemu. To było normalne dla jego rasy. Może ludzkie kobiety widzą to trochę inaczej? Zastanawiał się.
- No dobrze, pójdę na obchód i przejrzę dokumentacje. Za trzy godziny będę z powrotem. - Powiedziawszy to złożył na głowie Sareki krótki pocałunek i wyszedł, zanim zdążył się rozmyślić.
***
Setr mijał właśnie dom Wodza, gdy usłyszał za sobą jego wołanie. Przystanął i czekał, aż Drago do niego dołączy. Kończył właśnie obchód i nie miał zbytnio co ze sobą zrobić, więc ucieszyła go obecność przyjaciela.
- Zaczynasz obchód? - zapytał Drago.
- Już kończę. Zbliża się popołudnie, Wodzu. - odparł Dragon.
- Chyba powinienem był się zorientować. Co ze mnie za Wódz? - speszył się.
- Powinieneś. Jednak na twoje szczęście, jako że Sareka jest w ciąży, masz mniej obowiązków.
Taka była prawda. Kiedy Sareka zachodziła w ciążę, Wódz skupiał się na opiece nad nią, a część jego obowiązków przejmował następca.
- Wygoniła mnie z domu, chyba jestem odrobinę nadopiekuńczy. - podzielił się swoim spostrzeżeniem.
- I w tym jest problem? - zdziwił się Setr. To było jak najbardziej normalne u jego rasy.
- Najwidoczniej. A co u ciebie? Ostatnio rzadko mamy okazje porozmawiać.
Dragon uśmiechnął się na wspomnienie Urary. Nawiązał z nią, nienazwany jeszcze rodzaj więzi. On jej pomagał, a ona z nim rozmawiała i tak spędzaai razem czas.
- Czy ty się uśmiechasz? - zapytał zszokowany Drago. Dawno nie widział, aby jego przyjaciel przybrał tak błogi i szczery wyraz twarzy. - Co się stało?
- Znalazłem towarzyszkę rozmów.
Teraz Draga totalnie zamurowało. Ten gbur Setr jest szczęśliwy, bo może pogawędzić sobie z kobietą.
- Co to za pechowa niewiasta. Tylko nie mów, że Ilana. - Drago udał przerażenie.
- Nie, idioto. To Urara. - uprzedzając następne pytanie Wodza, dodał - Ja pomagam jej nieco w pracach domowych, ona zaprasza mnie na posiłki i razem rozmawiamy. Nic więcej. Po prostu widząc jak ciężko jej w tych ostatnich dniach, postanowiłem pomóc.
- Cieszę się. - stwierdził Drago i rozejrzał się po otaczającej ich osadzie. - Urara potrzebuje wsparcia. Szczególnie mężczyzny. Noce robią się zimne, a ostatnie dni ciąży są raczej kiepskim czasem na latanie z siekierą do lasu po drewno. Właściwie chciałem cię prosić, abyś pomógł jej od czasu do czasu, szczególnie gdy już urodzi. Nie mówię, że masz zaakceptować ją i jej dziecko jako swoje, ale proszę o zwykłą sąsiedzką pomoc.
- Nie musisz mi tego mówić. Miałem to w zamiarze.
Drago, posłał przyjacielowi wdzięczny uśmiech, a potem skierował kroki w stronę Głównego Placu.
- Chodźmy sprawdzić targ, coś mi się wydaje, że złapiemy tego kieszonkowca, na którego jest ostatnio tyle skarg.
_______
PRZEPRASZAM za tak duże opóźnienie! O ludzie! Czy wy wiecie, jaki mam szajs w życiu przez ostatni miesiąc?! Raczej nie. I lepiej, żebyście nie wiedzieli. Nie będę marudzić i was nudzić.
Wyskrobałam to teraz na szybko, ale muszę wracać do roboty. Mam nadzieję, że mnie nie znajdziecie i nie wbijecie noża w plecy za taki gniot po takim opóźnieniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top