Rozdział 4 / cz.4
Ilana zaskoczona takim obrotem spraw szybko puściła ciężarną i wyprostowała się jak struna. Nie chciała mieć na pieńku z Sareką. Nawet jeśli była zwykłym, bezsilnym człowiekiem, którego mogłaby powalić jednym ciosem. Ilana odchrząknęła głośno i wygładziła obszerną, lnianą sukienkę.
- Sareko, wraz z obecnymi tu matkami postanowiłyśmy wyjaśnić Urarze, co nas trapi.
Prawa brew Dyany uniosła się znacząco, a ona sama skrzyżowała ręce na piersiach. Nie sądziła, że będzie musiała zmierzyć się z taką sytuacją zaledwie miesiąc po dołączeniu do społeczności Dragonów. Nie była na tyle głupia, żeby polecieć teraz do Draga z prośbą o pomoc. Straciłaby respekt w oczach mieszkańców. Nie wiedziała jednak, jak dalece może sobie pozwolić. Niby Drago wyjaśnił jej co i jak. Mówił też, że w razie kłopotów ma się do niego zwrócić, ale była na to zbyt uparta.
- Nazywasz krzyki, wyzwiska i szarpanie jej za ramię... wyjaśnieniami? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę. - Mnie to bardziej wygląda na nękanie. Musimy poważnie porozmawiać. - Widząc, że jedna z kobiet próbuje niezauważenie oddalić się w przeciwnym kierunku, dodała - Zapraszam do Sali Spotkań. I to się liczy wszystkich. - Podkreśliła, po czym złapała Urarę pod ramię i razem z wystraszoną dziewczyną skierowały się do budynku obok domu Wodza.
***
- A teraz. Wyjaśnijcie mi do cholery jasnej, po kiego diabła ją nachodzicie! - krzyknęła Dyana.
Stała naprzeciw grupki matek zajmujących jedną z wielu drewnianych ław w pomieszczeniu. Urara siedziała tuż obok niej na wyłożonym skórą krześle. Od dziesięciu minut wszystkie znajdowały się w Sali Spotkań i z każdą chwilą irytacja Dyany wzrastała o dziesięć stopni. Nawet mdłości ją opuściły. Wszystkie kobiety wyglądały na mocno pogubione i co chwile wpatrywały się w stronę drzwi. Sprawiały wrażenie dzieci na dywaniku u rodziców. Tylko Ilana wyglądała na spokojną i opanowaną, a to właśnie ona była w najgorszej sytuacji. O losie, ona nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojego zachowania.
- Co mamy ci powiedzieć, o miłościwa Sareko? - zaczęła z kpiną w głosie Ilana - Że żadna z nas nie ma ochoty patrzeć jak to coś, co rośnie w jej brzuchu, wymorduje nasze dzieci w przyszłości?
- Skąd takie przypuszczenie? - zapytała Dyana starając się trzymać emocje na wodzy.
- W końcu to dziecko Bestii, jak tylko się wylęgnie, wszystkich nas zagryzie. - Odrzekła z obrzydzeniem.
- Po raz kolejny pytam... skąd takie przypuszczenie? - Dyana widząc, że Ilana nie ma żadnych więcej argumentów, dodała - Czy słyszałyście kiedykolwiek o dziecku zrodzonym z Bestii i Dragonki?
- Nie. - odpowiedziały jej chórem.
- Macie jakieś pojęcie o tym, jak zachowują się szczenięta Bestii po narodzinach?
- Nie.
- To na jakiej, kurwa, podstawie możecie mówić takie rzeczy o jej dziecku?! Ja oraz Wódz stanowczo zabroniliśmy wam traktować w ten sposób Urarę. Złamaliście nasz rozkaz! Szczególnie ty Ilano. Jestem zawiedziona waszym postępowaniem, a szczerze wam powiem, że Wódz również nie będzie i już jego w tym rzecz, żebyście tego pożałowały. Potrafię zrozumieć strach przed nieznanym. Jednak bezsensowna agresja niepoparta jakimikolwiek logicznymi powodami jest karygodna!
Ilana cała czerwona na twarzy podniosła się z ławy. Jej ręce drżały w furii, a czoło zrosił pot.
- A skąd ty przybłędo możesz mieć jakiekolwiek pojęcie o Bestiach, czy o naszej rasie! - Wykrzyczała, a wszystkie kobiety głośno wciągnęły powietrze. Taki jawny przejaw braku szacunku do Sareki, był bardzo surowo karany. - Przylazłaś tu miesiąc temu i myślisz, że możesz nas rozstawiać po katach? Ty mała dziwko! Użyłaś jakichś podłych sztuczek, żeby uwieść Wodza i zająć należne mi stanowisko! Gdybyś się nie pojawiła to ja bym była teraz Sareką!
Gdyby Dyana nigdy nie była w podobnej sytuacji, pewnie starałaby się załagodzić gniew kobiety. Jednak wiedziała, że jeśli nie rozwiąże problemu teraz, później będzie tylko gorzej.
- Co masz na myśli? - zapytała zupełnie spokojnie, wiedząc, że ten ton głosu jeszcze bardziej rozwścieczy Dragonkę.
- Wódz miał wybrać na Sarekę jakąś wdowę! Ja byłabym idealna do tej roli! Ja! Kobiety mnie szanują, a mężczyźni uznają moją siłę! I mam już syna, który nadawałby się na następcę.
Cały gniew Dyany w jednej chwili się ulotnił. W duchu śmiała się głośno z naiwności tej kobiety. Teraz była pewna, że Ilana zwyczajnie wywoływała strach w innych Dragonkach, a jej potężna postura i narcystyczne usposobienie odpychało samców. A ona jeszcze myślała, że Drago zwróci na nią uwagę. Doprawdy zabawne.
- Usiądź kobieto albo sama cię usadzę. - Warknęła ostrzegawczo Dyana, próbując zachować pozory. Ciężko było jej się złościć na Ilanę, ponieważ była najzwyczajniej w świecie chora psychicznie. Jednak nie mogła zignorować jawnej zniewagi. - Nie chcesz, aby do tego doszło.
Ilana uśmiechnęła się tryumfalnie i głośno roześmiała. Inne matki w szoku przyglądały się całemu zajściu. Żałowały, że słuchały się Ilany, jednak pamiętały jak kiedyś jedna z kobiet postawiła się Dragonce i słono pożałowała. Jednak wszystkie zgodnie stwierdziły, że bunt przeciw Sarece przekracza wszelkie pojęcie.
- Nie masz ze mną szans. Jesteś tylko ludzką samicą. Słabą i kruchą. Rzucam ci wyzwanie. Stań ze mną do walki o prawo do władzy.
Wszystkie kobiety poza Dyaną wytrzeszczyły oczy w szoku. Jedna spoglądała na drugą wyraźnie przerażona słowami Ilany. Tylko Sareka nie wiedziała, o co chodzi.
- O czym ona mówi? - zapytała Urarę, zupełnie ignorując pewną siebie Dragonkę. - To tak można?
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i poprawiła na siedzeniu.
- Można. To bardzo stara zasada. Od wielu lat niepraktykowana. Każda kobieta ma prawo zażądać walki o pozycję Sareki, jeśli obecna partnerka Wodza zaniedbuje swoje obowiązki. Oczywiście, jeśli Ilana z tobą wygra, nie musi zostać nową partnerką Wodza. Po prostu sprawuje władzę w osadzie.
- Ma jakąś podstawę do rzucenia mi wyzwania? Jakoś nie mam ochoty z nią walczyć.
- Przedkładasz moje dobro ponad dobro ogółu. To już może zostać uznane za powód.
Dyana westchnęła przeciągle. Nie sądziła, że zrobi się z tego taki burdel.
- Mam prawo odrzucić jej wyzwanie?
- Tylko wtedy gdy jesteś niezdolna do walki, czyli chora lub w ciąży. Wtedy wyzwanie jest przekładane w czasie.
Sareka zasępiła się. Niby mogła odrzucić wyzwanie. Jednak mogła mieć pewność, że Ilena będzie podburzać innych przeciw niej, a po narodzinach dziecka i tak będzie musiała z nią walczyć. Wolała mieć to już za sobą.
- Dobra, walczmy, jak tak ci zależy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top