Rozdział 4 / cz.3

Minął miesiąc, od kiedy Dyana stała się oficjalnie Sareką. I tak jak przewidział Drago, od blisko trzech dni męczyły ją potworne mdłości i senność. Ciągle wmawiała sobie, że może jakimś cudem nie jest w ciąży. Nawet przez ostatnie dwa tygodnie nie dopuszczała do siebie swojego przeznaczonego. Było to tak samo trudne dla niej, jak dla niego, jednak miała już dość jego gadania o tym, że jak jeszcze się postarają, to może wyjdą z tego trojaczki. Teraz klęczała nad muszlą klozetową, wypluwając z siebie śniadanie w postaci gotowanego kurczaka, a Wódz trzymał jej włosy i delikatnie gładził po plecach.

- Zabije cię ty niewyżyta jaszczurko. - Wysyczała, podnosząc na niego zmęczone spojrzenie.

Drago, uśmiechnął się niewinnie, choć w głębi duszy czuł się odpowiedzialny za obecny stan przeznaczonej. Jednak nie mógł opanować radości. Teraz miał całkowitą pewność co do tego, że zostanie ojcem. Nawet słowa Dyany nie potrafił tego zmienić. Kobieta, widząc, że jej groźby na nic się zdają, wytarła twarz ręcznikiem i wstała. Szybko doprowadziła się do ładu i wyszła z łazienki, zostawiając uśmiechającego się — jak na debila przystało — Wodza.

***

Urara siedziała pod drzewem, gładząc swój brzuch i przyglądając bawiącej się grupce dzieci. Zadręczała się myślą, że jej dziecko może stać się odludkiem. Inność w tak zamkniętej społeczności stanowiła realny powód do odrzucenia przez współplemieńców. Była w ostatnim miesiącu ciąży. Z ulgą przyjęła do świadomości informacje, że jej brzuch nie rozrośnie się jeszcze bardziej. Musiała być już na "ostatnich nogach", ponieważ brzuch stanowczo opadł w dół. Stara lekarka, która niechętnie przyjęła ją na wizytę pod rozkazem Wodza i Sareki, stwierdziła, że do rozwiązania zostały nie więcej niż trzy dni. Obiecała też pomóc przy porodzie, choć najpierw Dyana musiała przeprowadzić z nią ostrą konwersację. Z myśli wyrwał ją mocny uścisk na ramieniu. Podniosła zaskoczona wzrok na jedną z matek bawiących się dzieci. Jej wykrzywiona w gniewie twarz i pełne obrzydzenia spojrzenie sprawiły, że serce Urary na chwilę przestało bić.

- Co robisz tu ty wywłoko?! - wysyczała kobieta. Nie zwolniła uścisku, tylko jeszcze bardziej wzmocniła. Urara była pewna, że zostanie jej brzydki siniak.

Dragonka była przyzwyczajona do obraźliwych komentarzy i wrogich spojrzeń, ale nikt nigdy nie odważył się na tak bliską konfrontację. Nie licząc tych kilku "przypadkowych" popchnięć.

- O co chodzi? - zapytała.

Starsza Dragonka o pokaźnej posturze wyglądała na zaskoczoną pytaniem. Nie sądziła, że będzie musiała tłumaczyć się ze swojego zachowania.

- Jeszcze się pytasz? Jak śmiesz pokazywać się naszym dzieciom na oczy? Jaki dajesz przykład?!

Urara dopiero teraz dojrzała kilka kobiet stojących w pewniej odległości od rozjuszonej Dragonki. Wyglądały na niepewne czy poprzeć starszą matkę, czy może zapomnieć o całej sprawie i odejść. Dziewczyna nie miała żadnych wątpliwości co do tego, że wszystkie te kobiety były matkami bawiących się nieopodal dzieci, które z zainteresowaniem przysłuchiwały się zwadzie. Wiedziała, że cokolwiek by nie powiedziała, zadziałałoby to tylko na jej niekorzyść. Nie widząc sensu w rozwinięciu dyskusji, nieporadnie podniosła się z trawy i już chciała odejść, jednak starsza kobieta nie zwolniła uścisku.

- Myślisz, że teraz uciekniesz? To, że Wódz i Sareka się nad tobą litują, nie oznacza, że my będziemy ignorować zniszczenie, jakie na nas sprowadzisz! Taka szmira nie będzie się panoszyć po osadzie! Pewnie sama nadstawiłaś dupsko Bestii! Obrzydliwa dziewucha.

- Ilana, daj już spokój. - Odezwała się chicho jedna z kobiet. - Wystarczy. Niech tylko wie, że nie pochwalamy urodzenia tego czegoś.

- To wystarczy?! Powinnyśmy ją porządnie zbić, żeby znała swoje miejsce. - zaoponowała Ilana.

- Może ja powinnam uczynić to wobec ciebie, abyś poznała gdzie twoje miejsce? - rozbrzmiał głos za plecami zebranych kobiet. Rozstąpiły się natychmiast ukazując rozjuszoną do granic możliwości Dyanę. - Mam nadzieję, że masz dobre usprawiedliwienie dla swoich słów i czynów. - Jej dziwnie spokojny głos kontrastował z wrogością bijącą z drobnego ciała i zasiał grozę w sercach kobiet. - Coś czuję, że nie zajmie nam to dużo czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top