Rozdział 4 / cz.2

Urara spędziła u Dyany dobre dwie godziny. W tym czasie obie nawzajem się poznawały. Rozmawiały o przebiegu ciąży Dragonki. Szatynka dowiedziała się, że ten "cudowny czas błogosławiony", w której jednym z rodziców jest Dragon, trwa równe dwanaście miesięcy. W duchu przeklinała i wyzywała swojego przeznaczonego. Teraz wiedziała, czemu unikał tematu ciąży z biologicznego punktu widzenia. Ciągle tylko myślał i mówił o zapładnianiu. W sumie mogła się tego spodziewać. Przynajmniej mogła mieć pewność, że jeśli zaszła z nim w ciążę to będzie mogła grać mu na nosie, jak tylko jej się podoba. W końcu, jaki facet ośmieli się choćby źle pomyśleć o swojej ciężarnej przeznaczonej? Żaden zmienny. Wracając, ciąża Urary trwa krócej. Nie słyszano nigdy o tym, by Bestie chciały współżyć z innymi gatunkami. Skutek jest jasny i klarowny. Nie da rady przewidzieć, czym jest płód. Mieszkańcy osady nalegali na wywołanie poronienia we wczesnej fazie ciąży. Teraz twierdzą, że zabicie "tego" tuż po narodzinach będzie najlepszym wyjściem. Niektórym "odważniejszym" - niby przypadkiem — zdarzyło się popchnąć ciężarną tak, żeby upadła prosto na brzuch. Jednak dziecko było nadwyraz wytrzymałe. Urara nie wyklinała współplemieńców. Wiedziała, że oni są jeszcze bardziej przerażeni niż ona sama. Dlatego nie prosiła Dyany, aby coś z tym zrobiła. Po prostu szukała w niej oparcia — kogoś, komu może zwierzyć się z dręczących myśli.

Kiedy nastał wieczór i Dyana siedziała przed kominkiem, czytając książkę, do domu wrócił Drago.

- Jak ci minął dzień? - Zapytał i natychmiast do niej przysiadł. Przyciągnął jej drobne ciałko do swojego rozgrzanego torsu i zatopił nos w jej włosach, napawając się ich zapachem.

- Poznałam prawie całą osadę. Wymęczyli mnie porządnie, ale nie narzekam. - uśmiechnęła się lekko. - Była u mnie Urara. Miła i nadzwyczaj troskliwa dziewczyna.

Drago, przyjrzał się badawczo swojej przeznaczonej. Zaskoczyła go po raz kolejny. Nie sądził, że tak łatwo przystosuje się do życia w osadzie, a co dopiero zaakceptuje bez mrugnięcia okiem przypadek Urary.

- Smuci mnie jednak nastawienie mieszkańców do niej. Choć jest ono zrozumiałe. W końcu nie wiadomo kim lub czym będzie jej dziecko. Jednak ufam jej instynktowi macierzyńskiemu. Potrafi darzyć uczuciem owoc gwałtu. Ten mały ktoś nie będzie potworem. - stwierdziła.

Odłożyła książkę na bok, po czym bardziej wtuliła się w przeznaczonego. Miała olbrzymią ochotę na trochę czułości. Nic dziwnego. W końcu Dragona nie było w domu prawie cały dzień. Musiał poprowadzić trening wojowników, a potem udać się z nimi na zwiad.

- Też tak sądzę. Ta dziewczyna muchy by nie zabiła, a co dopiero własne dziecko. - westchnął. Nieświadomie zaczął gładzić brzuch Dyany i cicho mruczeć. - Jeszcze troszkę i my zostaniemy rodzicami.

- No, nie powiedziałabym "troszkę". - zmrużyła na niego oczy. - W końcu dwanaście miesięcy to kupa czasu. - Dodała zgryźliwie, jednak w duchu śmiałą się do rozpuku widząc rozbiegany wzrok Wodza. Czuł się bardzo niekomfortowo na tym gruncie. - Jeśli jestem w ciąży.

Drago, odchrząknął i podrapał się za uchem.

- Oj, jesteś. Nie ma szans, żebyś po tylu stosunkach ze mną bez zabezpieczenia niezaszła w ciążę. - powiedział i uśmiechnął się rozbrajająco. - Za trzy tygodnie powinnaś odczuć pierwsze objawy. No wiesz. Mdłości i tak dalej.

Dyana nic nie odpowiedziała. Próbowała podnieść się z siedzenia, ale silne ramiona z pełną premedytacją jej na to nie pozwalały. Wierzgała i piszczała rozeźlona, a Drago przyglądał się temu z rozbawieniem.

- Możesz ty mnie w końcu puścić łaskawie?

- A gdzie się wybierasz? - Zapytał szeptem tuż przy jej uchu, które chwilę później lekko przygryzł. I ten zabieg spotkał się z głośnym piskiem i większą szarpaniną.

- Taki jeden, silny i przystojny Dragon z sąsiedztwa zaprosił mnie na wspólną, późną kolację. We dwoje. - Odpowiedziała, uśmiechając się przebiegle. Postanowiła go troszkę podrażnić, co niestety nie przemawiało na jej korzyść.

Wódz, słysząc, co wygaduje jego przeznaczona, nie mógł powstrzymać zwierzęcego odruchu i w jednej chwili podniósł się z kanapy i przerzucił niesforną kobietę przez ramię.

- Już ja ci pokażę silnego i przystojnego Dragona w akcji. Mam nadzieję, że nie masz planów na jutrzejszy poranek. Obiecuję, że szybko z łóżka nie wyjdziesz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top