Rozdział 3 / cz.1

 Dyana stała w oknie sypialni i przyglądała się tętniącej życiem osadzie. Ubitymi drogami, gdzieniegdzie wyłożonymi kamieniem chadzali Dragoni w różnym wieku. Od niemowląt na rękach mam, po starców opierających się na drewnianych laskach. Tym, co najbardziej przykuło jej uwagę była ilość dzieci. Na obserwacji spędziła co najmniej dwie godziny. W tym czasie widziała tylko dwie małe grupki dzieci w wieku od pięciu do maksymalnie dwunastu lat. Zmarszczyła brwi w zastanowieniu. Osada miała na oko pięciuset mieszkańców, a dzieci było zaledwie dziesięć? Miała ochotę zejść do salonu i zapytać o to Wodza, ale wiązałoby się to z opuszczeniem bezpiecznego azylu. Westchnęła. Zamknęła się w sypialni trzy dni temu, kiedy obudziła się na kanapie szczelnie owinięta kocem z Dragiem siedzącym przy niej na podłodze i obiecującym, że nigdy więcej nie pozwoli, aby taka sytuacja miała miejsce. Wiedziała, że jego przeprosiny są szczere i że naprawdę żałuje. Mimo tego nie potrafiła wziąć się w garść. W pewnym sensie była wstanie zrozumieć jego napad gniewu. Gdyby powiedziała coś takiemu wilkołakowi, bez wahania by ją zgwałcił. Nie znała Innej Rasy. Nie wiedziała, czy może mu się sprzeciwić, ale zrobiła to. Na samo wspomnienie jego wybuchu gniewu zadrżała.


- Mało brakowało. - mruknęła pod nosem, po czym potarła odkryte ramiona.

Odeszła od okna i usiadła na łóżku. Może faktycznie powinna już wyjść i spróbować się z nim dogadać. Już miała wstać i wyjść, gdy ktoś zapukał do drzwi.

- Dyana, możemy porozmawiać? - Doszedł ją głos Draga. Przez chwilę się wahała.

Podeszła powoli do drzwi i lekko je uchyliła, zerkając na zmieszanego mężczyznę.

- O czym? - zapytała, choć dobrze znała odpowiedź.

- O nas. - westchnął - Chodźmy na dół. Wyjaśnię ci wszystko. Obiecuję, że nic ci nie zrobię. Powziąłem w tym celu pewne środki.

Nie czekając na jej odpowiedź, odwrócił się i ruszył przed siebie. Niechętnie udała się za nim.

***

- Eplita? - zapytała zbita z tropu.

Pół godziny temu Drago zaczął wyjaśniać swoje zachowanie sprzed paru dni. Bez cienia skrępowania opowiedział jej z dokładnością, z czym wiąże się popęd seksualny u Innej Rasy i wyjaśnił działanie Eplity, którą zaczął już stosować.

- Tak. Dopóty ją zażywam, nic ci z mojej strony nie grozi. Oczywiście mogą wystąpić pewne skutki... uboczne. Jednak nie jest to coś, z czym bym sobie nie poradził.

- Jakie to skutki. Wolę wiedzieć teraz, na czym to polega, niż dopiero gdy się pojawią.

Wódz potarł kark w zamyśleniu. Bił się z myślami. Powiedzieć czy nie? W końcu przypomniały mu się słowa ojca, o tym, aby nigdy nie ukrywać nic przed swoimi przeznaczonymi, a w szczególność, gdy dotyczy to ich.

- Niezależnie od czasu stosowania Eplity, samiec może dostać gorączki. Może, ale nie musi.

- Gorączkę? W sensie, że się pochorujesz?

Drago, przez chwilę patrzył na nią w niezrozumieniu. Dopiero dobry moment później przypomniał sobie, że w swoim wywodzie o seksualności jego rasy pominął fakt istnienia "gorączki". Chyba zrobił to podświadomie, bojąc się wybuchu złości z jej strony.

- My nie chorujemy na ludzkie choroby. "Gorączka" to okres, w którym samce nie panują nad sobą. Potrzebują bliskości cielesnej ze swoją przeznaczoną. Myślimy wtedy głównie w ten sposób "zabierz, posiądź, zapłodnij". To coś podobnego do pełni u wilkołaków, tyle że u nas ten cykl zależy od pory urodzenia. Moja gorączka wypadła jakiś miesiąc przed twoim przybyciem. Więc nie mamy się na razie, o co martwić.

- O Boże. - Dyana ukryła twarz w dłoniach. - A co jeśli dostaniesz tę całą gorączkę przez to zielsko? - Zapytała, nie patrząc na niego.

- To w takim razie zamknę się w piwnicy na tydzień. Dopóki mi nie minie. Jednak wątpię, żebym jej dostał skoro pojawiła się niedawno. Na razie... obiecuję, że przez te dwa miesiące nie będę próbował dobrać się do twoich majtek i sprawię, że się we mnie zakochasz. Umowa stoi?

Dyana chwilę wpatrywała się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W końcu powiedziała:

- Zgoda.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top