rozdział 43
- Peter Parker proszony do salonu! - zawołałam ze śmiechem, widząc, jak chłopak wzdrygnął się na mój krzyk. Mimo wszystko odwrócił się w moją stronę, kręcąc głową sam do siebie.
Już po chwili Peter usiadł koło mnie na kanapie i przyjrzał mi się. Jego wzrok spoczął na moim, już lekko zaokrąglonym, brzuchu.
- Co się stało? - spytał, wyraźnie zaciekawiony. Czułam jego wzrok na sobie, co strasznie peszyło, szczególnie przy tym, co chciałam mu powiedzieć. To był kolejny, poważny krok w naszym życiu.
- Minęło już trochę czasu od... Wiesz czego. Ostatnio zaczęłam myśleć nad ponownym zaczęciem przygotowań do ślubu. Oczywiście, możemy się z tym nie spieszyć, ale wiesz...
- Chyba już czas, wiesz? - odparł, co nieco mnie zdziwiło. Spodziewałam się wszystkiego, ale... Po prostu się bałam jego reakcji, chyba bardziej, niż przed powiedzeniem mu o ciąży. Nie minęło za wiele czasu od śmierci May, ale wiedziałam, że to był ostatni moment, by wziąć ślub przed tym, aż będzie bardziej widać mój brzuch.
- Ja nie chcę wywierać na tobie presji, czy coś. Po prostu tak powiedziałam. - powiedziałam prędko, trochę żałując, że zaczęłam z nim ten temat. Peter jednak złapał moje dłonie w swoje i ścisnął je lekko.
- Stella. - odezwał się, co zmusiło mnie do spojrzenia na niego. Zerknęłam w jego brązowe tęczówki, widząc w nich pewien błysk. - Mi to nie przeszkadza. Z resztą, widzę, że ci na tym zależy. Mnie też.
Przytulił mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego ciało, co ostatnio robiłam dosyć ciężko. Potrzebowałam miłości o wiele bardziej, niż wcześniej, a on mi tą miłość dawał, nawet z nawiązką. Kochałam go tak bardzo i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Z perspektywy czasu widziałam, że nie pasował do Liz ani do żadnej innej dziewczyny. Może byłam narcyzem, ale taka była prawda.
- Chyba musimy zrobić nową listę gości. - oznajmiłam, odsuwając się od niego nieznacznie. Niestety nasza lista gości została zniszczona po ostatniej akcji
- I wybrać świadków. - dodał od razu, więc przytaknęłam.
- To akurat nasz najmniejszy problem. - stwierdziłam, wzruszając ramionami. Świadków mogliśmy wybrać ot tak, z gośćmi było gorzej, bo ich było więcej. - Nad nimi też się ostatnio zastanawiałam. I wpadłam na pomysł, byś ty wybrał mi świadkową, a ja tobie świadka. Masz pełną dyspozycję, bo potencjalnych kandydatek masz dość sporo.
- W sumie, nie wcale głupi pomysł z tymi świadkami. - skomentował Peter, kiwając głową z uznaniem. Uśmiechnęłam się, bo nie wiedziałam, czy na pewno spodoba mu się ten pomysł. - I ja już nawet wiem, kto może zostać twoją. - dodał, uśmiechając się tajemniczo.
- A ja nie zamierzam nawet pytać do dnia ślubu.
~*~
Już następnego dnia oboje mieliśmy udać się bądź po prostu zadzwonić do potencjalnych świadków. Tak się jednak złożyło, że i ja i Peter wyszliśmy o tej samej godzinie z domu i udaliśmy się w dwie różne strony. Nie wiedziałam, gdzie on poszedł, ale ja skierowałam się do najodpowiedniejszej osoby w tamtej sytuacji, która miała mi pomóc.
- Hej. Jest Betty? - spytałam od razu, kiedy chłopak otworzył w końcu drzwi. Lekkie zdziwienie pojawiło się na jego twarzy, bo najwyraźniej nie spodziewał się mnie wtedy.
- Niee, pojechała do rodziców. - powiedział pokrótce, co nawet mi odpowiadało. Skoro był Ned, to mogłam śmiało mówić, bo Betty jeszcze o niczym nie wiedziała.
- To się nawet dobrze składa.
- Co masz na myśli? - spytał, jeszcze bardziej zdziwiony. Zmarszczył brwi, przypatrując się mi swoimi brązowymi tęczówkami. Najśmieszniejsze było to, że i ja, i Peter, Ned właśnie, Michelle i Kai mieliśmy i brązowe włosy i brązowe oczy. Tylko Betty się wyróżniała.
- Mam do ciebie sprawę, Ned. - odparłam zagadkowo, uśmiechając się. Chłopak otworzył szerzej drzwi, bym bez problemu mogła wejść.
- Wchodź, pogadamy w środku.
Ned zaprowadził mnie do niewielkiego salonu. Było tak wyjątkowo przytulnie, kolorystyka zgrywała się ze sobą... Nie było tam nawalone wszystkim, minimalizm pierwsza klasa.
- Przytulnie tu macie. - skomentowałam, rozglądając się po wnętrzu. Zaraz jednak przeniosłam na niego swój wzrok, nie zamierzając dłużej owijać w bawełnę. - Ale przechodząc do rzeczy... Nie wiem, czy Peter ci mówił, ale jakiś czas temu zaczęliśmy przygotowania do ślubu.
- Wspominał coś, ale później ta wasza akcja i śmierć May... - powiedział, smutniejąc nagle. Wbrew pozorom, on również miał dość dobre stosunki z kobietą i pewnie przeżywał jej śmierć, ale na swój sposób. Była tylko ciocią jego przyjaciela, a jednak...
- Taak. Wczoraj stwierdziliśmy, że zaczniemy jeszcze raz i dlatego też tu jestem. - oznajmiłam, nabierając nieco powietrza do płuc. Musiałam go jakoś naprowadzić na właściwe tory. - Wiem, że przyjaźnicie się od lat i naprawdę to podziwiam. Peter był świadkiem u ciebie, więc przyszłam z prośbą, by prosić o to samo. - powiedziałam w końcu, unosząc wzrok, by zobaczyć jego reakcję. Nie spodziewałam się niczego szczególnego, ale stresowałam się. - Zostaniesz jego świadkiem?
- Wow! Noo, trochę się tego spodziewałem, ale i tak... - powiedział, patrząc w podłogę i najwyraźniej przyswajając do siebie tamtą wiadomość. W duchu liczyłam na pozytywną odpowiedź, nie mógł zawieść ani mnie, ani Petera.
- Czyli się zgadzasz? - zapytałam z nadzieją. Tak naprawdę nie uzyskałam odpowiedzi, choć po samej jego reakcji mogłam wywnioskować, że się zgadza. Chciałam mieć jednak stuprocentową pewność.
- No innej opcji nie widzę. Peter to mój najlepszy przyjaciel, nie mógłbym go zawieść w tak ważnym dla niego dniu. - stwierdził, a mnie zmiękło serce. Ned był najlepszym przyjacielem, drugą najważniejszą osobą w życiu Petera, nie licząc w to mnie.
- Dziękuję, Ned. To naprawdę wiele dla nas znaczy. - wyszeptałam, przytulając go z wdzięczności. Potrzebowałam tego, a może po prostu... Oboje potrzebowaliśmy tamtego uścisku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top