bonus
Lov Stella i Peter ❤️ i mały Tony 😍
~~~~~~~~~~
Druga ciąża była dla Stelli o wiele trudniejsza, niż pierwsza i aktualnie dziewczyna przebywała w szpitalu pod obserwacją lekarzy. Choć się nie skarżyła, czuła się fatalnie. W dodatku pobyt w szpitalu nie należał do najprzyjemniejszych ani do jednego z pierwszych, bo dziewczyna nie pierwszy raz znajdowała się w takim miejscu. Nie mogła jednak narzekać na jakikolwiek brak towarzystwa. Rodzina i przyjaciele dość często ją tam odwiedzali, w zniecierpliwieniu czekając na narodziny dziecka dziewczyny.
- Mama! - zawołał chłopczyk, wyciągając rączki do swojej matki. Chciał ją przytulić, dotknąć, pocałować...
- Tony, cicho. Mama śpi.
Chłopiec spojrzał na swojego ojca, po czym wtulił się w jego ciało, milknąc. Peter wszedł ostrożnie do pomieszczenia, gdzie przebywała jego ukochana, po czym usiadł na krzesełku obok, sadzając syna na swoich kolanach. Stella, która wcale nie spała i doskonale wszystko słyszała, otworzyła oczy i spojrzała na swoich bliskich z uśmiechem. Ich obecności wynagradzała jej wszystko.
- Cześć, kochani. - przywitała się wreszcie, uśmiechając się na widok swojego ukochanego i synka. Zaraz poprawiła się na łóżku, siadając.
- Myślałem, że... - zaczął Peter, poprawiając ułożenie syna na swoich nogach, gdyż chłopiec zaczął się wiercić.
- Wiem. - przytaknęła od razu, nie dając mu nawet dokończyć. Dobrze wiedziała, co chciał powiedzieć, znali się wystarczająco długo. - Chodź do mamy, skarbie. - dodała, wyciągając już ręce do syna, jednak Peter nie dał go jej.
- Właściwie to...
- Hej, Stella. - przywitała się Michelle, wchodząc niestety do pomieszczenia. Stella przeniosła na nią swoje zdezorientowane spojrzenie, nie wiedząc, co się działo.
- Michelle? Kai? Co wy tu...? - zaczęła, marszcząc brwi. Nie spodziewała się ich wizyty ani tego, że MJ w ogóle lubiła dzieci. Owszem, zajmowała się jej synkiem dość sporadycznie, kiedy ona bądź Peter musieli coś załatwić.
- My po Tony'ego. - odpowiedział jej Kai, odbierając od Parkera dziecko i od razu przytulając go do swojej piersi. Lubił tamtego malucha, jak nikogo innego.
- Co? - spytała Stella, jeszcze bardziej nie wiedząc, jak się zachować. Tamta sytuacja była dla niej co najmniej dziwna i niecodzienna.
- Powiem ci później.
Zdezorientowana Stella patrzyła na swoich przyjaciół, którzy rozmawiali z Peterem, i zastanawiała się, co się działo. Kai trzymał w ramionach jej syna, a Michelle spoglądała na niego z uśmiechem. Wyglądali uroczo, ale ona zamiast się nad tym dłużej zastanawiać, myślała jedynie o tym, dlaczego w ogóle zabierali małego Tony'ego. Myślała raczej, że spędzi tamten dzień w towarzystwie jego i Petera.
Wreszcie cała trójka wyszła, a Peter wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Prędko chwycił dłoń Stelli w swoją i ucałował jej wierzch, ściskając mocno. Dziewczyna postanowiła od razu spytać, o co chodziło, bo to nie dawało jej wtedy spokoju.
- Co żeś wymyślił, Pete? - spytała prosto z mostu, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. Chciała znać prawdę, najlepiej wszystko to, co zaplanował.
- Stwierdziłem, że przyda nam się trochę odpoczynku od dziecka. Kocham Tony'ego, ale i tobie i mnie przyda się trochę godzin bez jego towarzystwa.
- Nie żebyśmy mieli go sporo przed jego narodzinami. - przypomniała, przekrzywiając głowę w bok. Peter nie mógł zaprzeczyć, bo wbrew pozorom mieli naprawdę dużo czasu tylko dla siebie, zanim ostatecznie się pobrali i zanim urodziło im się dziecko. - Jak namówiłeś Michelle i Kaia do zaopiekowania się nim? Jestem w szoku, że tak chętnie go stąd zabrali.
- To moja słodka tajemnica. - zaśmiał się, przystawiając palec do ust i sugerując jej tym samym, że nie zamierzał nic zdradzać. - A tak na poważnie, to sami to zaproponowali, a ja bez oporów się zgodziłem.
- Jesteś niemożliwy. - skwitowała Stella, mimo wszystko ze śmiechem.
Peter zaśmiał się cicho, spuszczając głowę w dół. Sama Stella uśmiechnęła się pod nosem, widząc go takiego - kochała go za to. Nie zmienił się zbytnio przez te wszystkie lata, choć zauważyła, że trochę wydoroślał. Związek z nią, otworzenie muzeum i teraz ojcostwo bardzo go zmieniło, na lepsze oczywiście.
- Jak się czujesz w ogóle? - zagadnął po chwili, przyglądając się jej z uśmiechem. Nawet wtedy, kiedy była w za dużych ubranych, z ciążowym brzuchem i z niechlujnym kokiem na głowie, wydawała mu się idealna.
- Nie najlepiej ani nie najgorzej. Jest w porządku. Dzięki za troskę. - odparła zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami. Może i znalazła się w szpitalu nie bez powodu, ale wtedy czuła się nieco lepiej, niż zaledwie kilka dni wcześniej. - Mała daje w kość w ostatnim czasie. - dodała ze śmiechem, kładąc dłoń na swoim sporej wielkości brzuchu.
- Mała wojowniczka. - zaśmiał się Peter, również kładąc dłoń na jej brzuchu. Uśmiechnął się szeroko, czując, jak dziewczynka kopnęła. - Po mamie. - dodał, unosząc wzrok na twarz Stelli. Ta uśmiechnęła się pod nosem.
- I po tacie. - przyznała, opadając na poduszki. Nie chciała po sobie poznać, że tamta ciąża trochę ją męczyła. - Czasami nie daje mi spać po nocach, wredota mała. Już Tony był spokojniejszy.
- Choć to i tak mieszanka nas obojga.
- Noo, nie zaprzeczę. - odparła, ponownie kładąc dłoń na brzuchu. Czuła się dziwnie spokojna, czuła, że jej córeczka była zdrowa i pełna sił, szczególnie że nie dawała jej spokoju w ostatnich tygodniach. - Ciekawe, jaka będzie mała May? Może pójdzie w ślady babci? Albo będzie, jak mój tata? A może w ogóle będzie wyjątkiem?
- Dowiemy się już niedługo. - oznajmił, całując ją w głowę. Już po chwili przybliżył swoją twarz do jej brzucha i zaczął mówić. - I tatuś w końcu będzie mógł potrzymać cię na rękach, May. Damy mamie odpocząć.
Stella patrzyła na uśmiechniętego Petera, który mówił do jej brzucha i nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Nie wyobrażała sobie życia bez niego, nie wyobrażała sobie mieć lepszego męża i ojca swoich dzieci.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top