Rozdział 25
- Pamiętam, jak się zakochaliśmy z Betty. Kończyłem sobie szarlotkę, a tu nagle...
Rozległ się cichy świst, a strzałka ze środkiem usypiającym znalazła się w szyi Neda, który po chwili opadł na pobliskie łóżko. Mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił, z resztą to właśnie on go uśpił, ale to w sumie dobrze. Choć Ned wiedział, nie mógł wiedzieć przecież wszystkiego.
Przeniosłam wzrok ze śpiącego chłopaka na Petera, który odwrócił się zupełnie zdezorientowany do swojego przyjaciela. Wiadomym było, że zdziwił go fakt, iż nastolatek nie dokończył swojej opowieści. W ustach miał szczoteczkę do zębów, które najwyraźniej miał zamiar umyć tuż przy lustrze w ich hotelowym pokoju. Ogólnie, straszna melina.
- Powiem ci, że trudno się do ciebie dodzwonić, Spidermanie. - odezwał się Fury, jak gdyby nigdy nic, zwracając tym uwagę Parkera. Mężczyzna siedział w fotelu, przy którym posłusznie stałam.
Peter spojrzał na naszą dwójkę jeszcze bardziej zdziwiony, niż dotychczas. Zaraz wyciągnął szczoteczkę z ust i zacisnął palce na jej rączce.
- Pan jest Nick Fury. - oznajmił, zapewne uświadamiając sobie z kim miał do czynienia w tej chwili. Po chwili spojrzał też w moją stronę, ale nie odezwał się. Ja też jedynie uśmiechnęłam się w jego kierunku. - I strzelił pan to Neda. - dodał, odwracając się do nieprzytomnego bruneta, wskazując na niego szczoteczką.
- Łagodny usypiacz. Nic mu nie będzie. - odparł mężczyzna, machając lekceważąco ręką. Nie dziwił mnie nawet ton głosu, jakim to mówił. Dla niego pewnie nie było to nic takiego. - Także miło cię wreszcie poznać, chłopcze. Widziałem cię na pogrzebie, ale stwierdziłem, że to kiepski moment na wymianę wizytówek.
- Niee, to by było bardzo niestosowne.
- Przecież właśnie mówię. - powiedział Nick, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Odwróciłam się do niego, strasznie nie podobał mi się ton, jakim to powiedział. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, po co się tam z nim wybrałam. Nie byłam do niczego potrzebna w tej sprawie, przy tej rozmowie.
- Racja. - przytaknął Peter. Po jego minie wywnioskowałam, że wciąż nie do końca wiedział, co się dzieje i dlaczego tam byliśmy.
- Najważniejsze jednak, że tu jesteś. - zaczął mężczyzna ponownie, spoglądając na niego. Jego wyraz twarzy był obojętny. - Próbowałem cię tu ściągnąć, ty mnie unikałeś, a teraz jesteś tutaj. Co za przypadek?
- Chwila, czy to na pewno przypadek?
- Nie miłe uczucie nie wiedzieć, prawda?
Mężczyzna przyglądał się mu swoim jednym okiem, w dłoni wciąż ściskając pistolet ze strzałkami usypiającymi. A ja stałam tam w ciszy, przysłuchując się całej rozmowie, choć mogłam sobie odpoczywać w hotelu niedaleko. Coraz bardziej żałowałam, że się zgodziłam.
- Wracam pięć lat później i nagle okazuje się, że nie wiem nic. Bez wywiadu, bez ekipy. A jakiś zakichany licealista odrzuca połączenia ode mnie.
- Do niego dzwoniłeś, a po mnie specjalnie przyjechałeś do Europy. Ciekawie. - mruknęłam, kiwając głową sama do siebie. Rozumiałam wiele rzeczy, ale wciąż nie rozumiałam, w czym dwójka licealistów, superbohaterów miała mu pomóc.
Fury spojrzał na mnie, podobnie jak Peter, ale żaden z nich nie skomentował moich słów. Westchnęłam cicho, a po chwili Nick znów zaczął mówić do chłopaka.
- Powiem ci, co wiem. - zaczął, a następnie położył jakieś niewielkie urządzenie na stół. Chwilę później przed nami pojawił się hologram naszej planety, Ziemi. - Tydzień temu, wioskę w Meksyku, zmiótł z ziemi cyklon. - oznajmił, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Zanim jednak którekolwiek z nas zdążyło spytać, po co to mówił, kontynuował dalej. - Świadkowie twierdzą, że ten cyklon miał twarz.
Całą trójką odwróciliśmy się momentalnie do chrapiącego Neda, bo nikt z nas nie spodziewał się, że chłopak będzie tak głośno chrapać.
- Trzy dni później, podobne zdarzenie w Maroku. - kontynuował mężczyzna, jakby nic przed momentem się nie wydarzyło. - Całą wioskę...
Ale jego wywód znów ktoś przerwał. Tym razem nie kto inny, jak jeden z nauczycieli Petera - pan Harrington. Fury odruchowo skierował lufę w jego stronę, choć mężczyzna nie był w stanie tego zauważyć, gdyż nawet nie wszedł do pomocy, tylko stał przed drzwiami.
- Robię miały obchód, sprawdzam, czy nikt nie potrzebuje pomocy psychologicznej, bo to jednak trauma. - oznajmił nauczyciel w ramach wyjaśnienia swojej wizyty.
Złapałam za pistolet Fury'ego i obniżyłam go, by rzeczywiście nie strzelił do pana Harringtona. Pirat spojrzał na mnie, ale się nie odezwał. Z resztą, nie chcieliśmy mieć żadnych problemów, że wtargnęliśmy do pokoju jednego z uczniów bez niczyjej wiedzy.
- Niee, wszystko dobrze, nic nam nie będzie. Dziękuję. - odparł Peter dość nerwowo, ściskając w dłoni szczoteczkę. Wiedziałam, że cała ta sytuacja mu się nie podobała, sam miałby przecież problemy, że tam byliśmy.
- Świetnie, bo nie mam kwalifikacji... Żeby się tym...
Ned znów zaczął chrapać, co było dla nas wybawieniem. Nauczyciel mógł pomyśleć, że spał ( bo w sumie spał ), a o nas nigdy by się nie dowiedział.
- Oo, Ned już śpi. - powiedział nagle szeptem, a ja odetchnęłam w duchu z ulgi, że dał się na to nabrać. - Nie mam do tego kwalifikacji, więc... Dobranoc.
Po chwili wszyscy usłyszeliśmy zatrzaskiwanie się drzwi, na co odetchnęliśmy z wyraźną ulgą. W końcu mogliśmy spokojnie porozmawiać. W dodatku bez świadków.
- Mój nauczyciel. - wytłumaczył Pete, choć tak naprawdę oboje wiedzieliśmy, kim był mężczyzna. - Przepraszam za to. Co pan mówił?
Chłopak spojrzał na mnie ukradkiem, a ja posłałam mu delikatny uśmiech w ramach dodania mu nieco otuchy. Rozmowa z Nickiem Fury'm nigdy nie była czymś normalnym. I z całą pewnością nie wróżyła nic dobrego.
- Wioskę zniszczyło zjawisko, które może potencjalnie zagrozić całemu światu.
Wywróciłam oczami, gdy ktoś znowu zakłócił nasz spokój. Tym razem była to jednak Betty, która na całe szczęście nie weszła do pokoju, a jedynie zapukała do drzwi. Ale mimo to w każdej chwili mogłam wtargnąć do pomocy i nas zobaczyć.
- Słońce, nie śpisz? Bo mi nie odpowiadasz na eski.
- Emm... Ned już padł Betty. - powiedział głośno Peter, by po raz kolejny w ciągu zaledwie kilkunastu minut, wybrnąć jakoś z zaistniałej sytuacji.
- Oo, tak wcześnie? - spytała zdziwiona, bo, nie oszukujmy się, wciąż było dość wcześnie.
- Hmm... Tak. - przytaknął prędko nastolatek. Choć nie było to kłamstwo, bo Ned spał, to jednak stuprocentową prawdą też nie było. W końcu chłopak padł przez nas.
- Okey.
Peter jeszcze przed chwilę wpatrywał się w drzwi, podobnie jak ja. Wreszcie kroki dziewczyny ucichły, a mężczyzna mógł kontynuować dalej.
- I dlatego musimy niezwłocznie...
Miałam wielką ochotę udusić osobę po drugiej stronie drzwi, która po raz któryś zapukała do drzwi. To już nawet nie chodziło o to, że tam byliśmy, że Fury chciał zwerbować Petera do misji... Ta cała sytuacja robiła się już strasznie wkurzająca. Bo ileż można przeszkadzać?
- Chłopcy, okazuje się, że woda w kanałach jest pełna niebezpiecznych bakterii.
Dalszej wypowiedzi nauczyciela nie słyszałam, bo do uszu dotarł głos Fury'ego. Był wkurzony, tak samo jak ja. Już po raz kolejny ktoś przerwał jego monolog i nie było to przyjemne.
- Jeśli jeszcze jedna osoba dotknie tych drzwi, to czeka nas kolejny pogrzeb. - powiedział grobowym tonem, wskazując na drzwi. Nie dziwiłam mu się w żadnym stopniu, choć nie chciałam iść na kolejny pogrzeb kogoś, kogo znałam. Wystarczyło mi, że przeżyłam śmierć taty. - Bierz kostium. - dodał natychmiast, po czym chwycił niewielkie urządzenie ze stolika do ręki i schował je do kieszeni, ponosząc się na równe nogi. Zaraz odwrócił się w moją stronę. - Idziemy, Stark.
- Zabiję cię, jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie po nazwisku. - warknęłam, mierząc go nienawistnym spojrzeniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top