Rozdział 2

Tony miał już dość, gdy po raz kolejny przed oczami pojawiła mu się twarz Petera Parkera, który zmarł na jego oczach. Jego serce wciąż się łamało na jego widok. Ale bardziej, niż za nastolatkiem, tęsknił tylko za jedną osobą. Stellą. Nie potrafił pogodzić się z tym, że odeszła, że już jej nie ma i że prawdopodobnie już nigdy jej nie zobaczy. Miał jej zdjęcia, rysunki, które specjalnie dla niego rysowała. Ale nie miał wystarczająco dużo odwagi, by znów wciąż je w ręce i oglądać z dumą.

Pewnego dnia, gdy jego ukochana wybyła wraz z jego młodszą córką Morgan do miasta, mężczyzna postawił sobie za cel udanie się do pokoju specjalnie przeznaczonego dla zmarłej córki.

Pomieszczenie było zamknięte na klucz, który tylko on posiadał. Gdy stał tam z pudłem w ręku, jego druga dłoń drżała. Uniósł jednak niewielki kluczyk i otworzył pokój, od razu do niego wchodząc. Jego serce zabiło szybciej i znacznie mocniej, kiedy w oczy rzucił mu się kolor ścian - niebieski, który tak uwielbiała. Łza zakręciła się w oku, ale Tony starł ją prędko i usiadł na ogromnym łóżku nastolatki. Pudło, które miał ze sobą, odstawił obok siebie i rozejrzał się wkoło. To wszystko tak mu ją przypominało, nawet jeśli Stella nie była tam ani razu.

- Weź się w garść, Stark. - mruknął pod nosem, chcąc w jakikolwiek sposób pozbyć się obrazu śmierci córki oraz jej chłopaka, którego traktował wręcz jak własnego syna.

Mężczyzna otworzył pudło i wyjął ze środka zdjęcie oprawione w ramkę. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Fotografia przedstawiała na oko trzyletnią dziewczynkę, szeroko uśmiechniętą i przytulającą się do piersi ojca - do jego piersi. Poczuł uścisk w żołądku, więc prędko odłożył zdjęcie na bok, przecierając twarz rękoma. To było dla niego zdecydowanie za trudne. Trudniejsze nawet od zmierzenia się z Thanosem.

- Nie dam rady. To za dużo.

Tony wstał prędko z łóżka i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi. Ale nawet do nich nie doszedł, gdyż uświadomił sobie, że był zwykłym tchórzem, który nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby.

Wrócił więc na swoje wcześniejsze miejsce i zaczął przeglądać wszystkie zdjęcia i przedmioty związane ze zmarłą nastolatką. Wielokrotnie chciał stamtąd uciec, ale coś go powstrzymywało. Wiedział, że musi to zrobić, by ulżyć samemu sobie.

Rzeczy ubywało z pudła z każdą kolejną minutą. Zdjęcia z dorastającą dziewczynką, a później już nastolatką, która była tak bardzo do niego podobna. Laurki na Dzień Ojca zadedykowane specjalnie dla niego. Kilka dyplomów z konkursów, a także świadectw z najlepszymi ocenami. Znalazło się także kilka drobiazgów, które nie miały większego zastosowania, a mimo tego on wciąż je trzymał, na pamiątkę.

Aż w końcu karton opróżniał na tyle, by Tony dostrzegł białą kopertę zaadresowaną do niego. Dla najcudowniejszego taty pod słońcem. Stark nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek dostał jakiś list od córki, a tym bardziej, żeby go tam wkładał. Ostrożnie wyjął go, dostrzegając staranne pismo Stelli. Odwrócił kopertę i powoli wyjął z niej list, również napisany pismem dziewczyny.

Wreszcie zaczął go czytać.

Cześć, tato

Pewnie zastanawiasz się, skąd to się tu wzięło, prawda? Już Ci mówię.
Kiedyś przypadkiem znalazłam to pudło i obejrzałam wszystko, co tam jest. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cieszyłam się, gdy zobaczyłam, że wszystko co Ci dałam, wciąż masz i nie wyrzuciłeś. Pamiętasz, jak obiecałeś mi, że chowasz moje laurki do specjalnej teczki? I że będziesz je czytał, co noc? Nie wiem, czy rzeczywiście to robiłeś. Ale widzę, że przynajmniej ich nie wyrzuciłeś.

Stark parsknął cicho śmiechem, gdy w oczach zagnieździły mu się łzy. Ona pamiętała - przeszło mu przez myśl. Pamiętała.

Mówiłam Ci kiedyś, że Cię kocham? Kłóciliśmy się, to prawda. Nie odzywaliśmy przez pewien czas. Momentami chciałam przestać być Starkiem, chciałam, żeby te moce zniknęły, żebym była normalną nastolatką. I wiesz co? Nie zmieniłabym tego, gdybym mogła. Te wszystkie rzeczy, drobne fakty... Te drobnostki wyróżniały mnie spośród tłumu innych, zwyczajnych nastolatków, z dwójką rodziców, jakimś rodzeństwem i wieloma przyjaciółmi. Miałam Ciebie i mi to wystarczyło. Wciąż mi wystarcza.

Nigdy Ci tego nie powiedziałam, ale cierpiałam w Chicago. Cierpiałam, bo mnie tam wysłałeś. Cierpiałam, bo nie było tam Ciebie. Cierpiałam, bo byłam sama.

Literki były trochę zamazane, ale mimo tego Tony odczytał, co tam było napisane. Znów coś ścisnęło go w sercu, uczucie, że o niczym nie miał pojęcia. Uświadomił sobie, że Stella, pisząc te kilka zdań, musiała uronić kilka łez. Chciał znaleźć się przy niej, uścisnąć i przeprosić za wszystko. Lecz nie mógł. Bo jej nie było.

Jestem idiotką, bo obiecałam sobie nie płakać, gdy będę to pisać, a jednak to zrobiłam.

Wiedz jednak, że to właśnie w Chicago zostałam Snow i to tam okiełznałam jakoś swoje moce. Mój wyjazd na coś się przydał. Choć niejednokrotnie miałam ochotę stamtąd uciec i wrócić do Ciebie. Siedziałam tam jednak, bo nie chciałam sprawić Ci przykrości, chciałam być dla Ciebie dumą.

- I zawsze będziesz moją dumą, Stella. Zawsze.

W końcu postanowiłeś zabrać mnie z powrotem i do dziś bardzo Ci za to dziękuję. Pepper znów stała się dla mnie, jak matka, której nigdy nie miałam. Happy ponownie stał się moim Wujem Happy'm - a tak przy okazji, widziałam, jak się uśmiechałeś, gdy tak do niego mówiłam.

Tony rzeczywiście uśmiechnął się, przypominając sobie te momenty, gdy Stella tak mówiła. Do dziś zastanawiał się, dlaczego właśnie tak zwracała się do mężczyzny.

Wujek Rodhey sprawiał, że kiedyś chciałam dołączyć do wojska, tak jak on. Ale zyskałam coś więcej... Po dzisiejszy dzień pamiętam, kiedy przypadkowo Avengersi się o mnie dowiedzieli. Uciekałam wtedy przed Tobą, a teraz jestem tu, pisząc do Ciebie list. Cóż za ironia, nie?
Zorganizowałeś mi spotkanie z nimi, pamiętasz? Dobrze mnie przyjęli, a później jeszcze ten pojedynek ze Steve'em, który wygrałam. Cieszyłeś się, jak nigdy, gdy go pokonałam, prawda?
Nie należałam do was, choć czułam się, jakby tak było. A ty nieświadomie spełniłeś moje skryte marzenie, organizując spotkanie z Fury'm. Zgodziłam się i od tamtej pory byłam częścią Was. Te trzy dni razem były niesamowite.

- Ty byłaś niesamowita, córciu.

Mogłabym się rozpisać, naprawdę i zapewne byś to wszystko przeczytał, albo też nie. Czasami miałeś pewne odchyły.

Mężczyzna spojrzał przed siebie, przerywając na chwilę czytanie. Miał wrażenie, jakby jego córka tam była, mówiła to do niego, a on nie za bardzo się tym przejmował. Ale teraz - gdy jej już nie było od kilku lat - czuł wyrzuty sumienia, że tak się zachowywał i że tak właśnie postrzegała go rodzona córka. Chciał przeprosić. Przeprosić za wszystko, co dotychczas robił. Chciał się zmienić, właśnie dla niej, by uważała go za wzór do naśladowania.

Ale za to Cię kochałam.

Serce Starka drgnęło niebezpiecznie, a w oku zakręciła się łza. Kochała go, mimo wszystko.

Najlepszym momentem mojego życia było chyba spotkanie Petera. Wtedy na dachu. Mówię, a bardziej piszę Ci to teraz, bo chcę, żebyś wiedział, dlaczego tamtego dnia tak późno wróciłam. Zostałam przez Ciebie uziemiona na miesiąc, ale nie byłeś świadom, że wtedy poznałam swojego przyszłego przyjaciela, a później chłopaka.

- Parker. - westchnął Tony. Przed oczami momentalnie pojawił mu się obraz zapłakanej Stelli, klęczącej przy umierającym chłopaku. To rozdzierało mu serce, gdyż dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak dużo nastolatek znaczył dla jego córki, ale także... Dla niego samego. - Stella Parker. Nie brzmi wcale tak źle.

Zaśmiał się na same swoje słowa. Ale nagle znów spoważniał. Jeśli oddałby Stellę w ręce Petera... Miałaby z nim dobrze i Stark doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wielokrotnie widział, jak tej dwójce nastolatków na sobie zależy i ile byliby w stanie zrobić dla siebie nawzajem. Wiedziałby przynajmniej, że jego córka jest w dobrych rękach i Parker by tego nie zepsuł.

- Co ty ze mną robisz, Stella?

Z początku był dla mnie zwykłym znajomym. Kiedy poznałam go znacznie lepiej - od strony Petera Parkera i strony Spidermana - wiedziałam, że to przyjaźń. I było tak przez naprawdę długi okres czasu. Ale z dnia na dzień zaczęło zależeć mi na nim bardziej. Nie byłam zazdrosna, to nie leży w mojej naturze. Bałam się jednak, że on nie odwzajemnia moich uczuć. Myliłam się, BARDZO się myliłam.
Dni mijały, a moje uczucia do niego rosły. I w końcu musiały ujrzeć światło dzienne.
Nie mówiłam Ci tego, ale tamtego dnia ja i May zostałyśmy zaatakowane przez trójkę dresiarzy. I teraz najlepsze... Miałam złamaną rękę, pamiętasz? A oni wylądowali na ziemi pobici, i to właśnie przeze mnie.
Miałam obrażenia, lekkie, ale jednak.
Spotkałam się z Parkerem na dachu budynku. Pomógł mi pozbyć się krwi z mojej skóry, a później wszystko poszło już jak z górki. To on stwierdził, że nie chce być już tylko moim przyjacielem. Zostaliśmy parą, aż po dzisiejszy dzień.

Chciało mu się płakać.

Wiedział, że oni wciąż się kochali, że byli gdzieś tam razem, obok siebie, szczęśliwi.

Wiem, że już serio się rozpisałam. Powinnam kończyć, zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie potrafię.

Jeśli to czytasz, to mnie już pewnie nie ma. Albo jestem dorosła i mam swoje dzieci, albo nie żyję. Sam wiesz, jakie to życie teraz jest. A w życiu bohaterki wiele może się wydarzyć. Spójrz, ile ty już przeżyłeś.
I to właśnie to sprawia, że jesteś moim wzorem do naśladowania. Uwierz, że Peter zrobiłby to samo, co ja. Jesteś jego idolem, mentorem. Nawet po tych wszystkich słowach, które do niego kierowałeś, nawet po tym, jak zabrałeś mu kostium Spidermana. On Ci to wszystko wybaczył, rozumiesz? Bo jesteś dla niego, jak ojciec, którego stracił w dzieciństwie.

Samotna łza spłynęła po policzku mężczyzny. Nie spodziewał się takiego wyznania. Sam traktował Petera Parkera, jak syna, którego nigdy nie posiadł, zrobiłby dla niego naprawdę wiele. Chciałby stać teraz przed nim i swoją córką, patrząc na nich z dumą. Bo oboje na to zasługiwali. Chcieli, by Tony Stark w końcu powiedział, że jest z nich dumny.

Nie potrafię się żegnać, tato. Z resztą, ja wiem, że to nie jest pożegnanie. Zobaczymy się jeszcze, gdziekolwiek, ale zobaczymy. Bo nadzieja umiera ostatnia, czyż nie?
Wiem, że gdzieś tam w Twoim sercu jest iskierka nadziei na lepsze jutro. Wykorzystaj to, bo może to ostatnia szansa.

I pamiętaj, tatusiu. Ja zawsze gdzieś tam jestem, w Twoim sercu. Mogę być na drugim końcu świata, ale zawsze będę z Tobą, cokolwiek by się nie działo.

Kocham Cię, tatusiu, mój bohaterze.
Twoja Stella

Tony jeszcze przez dłuższy czas wpatrywał się w ostatnie słowa napisane na kartce. Łzy kapały, zamazując niektóre literki, ale on się wcale tym nie przejmował.

Dopóki ktoś nie otworzył drzwi do pokoju, w którym się znajdował.

- Tony? Co ty tu robisz? Czy to pokój Stelli? - spytała Pepper, bo to właśnie ona weszła do pomieszczenia. Tuż za nią stała drobna dziewczynka, niezwykle podobna do wspomnianej dziewczyny, tyle że w młodszej wersji.

- Stelli? - odezwała się Morgan, wychodząc zza swojej mamy.

Stark nie odezwał się jednak, tylko wstał, w dłoni wciąż trzymając list.

- Co to jest? - zapytała kobieta po raz kolejny, zauważając, co jej ukochany trzyma w ręce.

- Jadę do nich. - oznajmił miliarder, przenosząc swój wzrok na blondynkę. - Pora odzyskać Stellę i Petera.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top