2
Draco POV
Gdy wstałem rano, spojrzałem na zegar wiszący nad drzwiami. Mieliśmy jeszcze godzinę do pierwszej lekcji, ale śniadanie już trwało. Blaise, który czytał książkę, był już ubrany i spakowany. Przetarłem jeszcze oczy, po czym sennym głosem przywitałem się z chłopakiem.
Spojrzałem na łóżko Harry'ego. Brunet uśmiechał się przez sen i przytulał do kołdry. Grzywka opadała mu na czoło i lekko przysłaniała oczy. Według mnie wyglądał przesłodko.
Nagle usłyszałem skrobanie w szybę. To była Hedwiga - sowa Harry'ego. Zerwałem się z łóżka i otworzyłem okno, tym samym wpuszczając białego ptaka. Podszedłem do posłania okularnika* i lekko potrząsnąłem go za ramię.- Harry - szepnąłem - Harry to Hedwiga. - Mhmm... - obrócił się głową w poduszkę - jeszcze pięć minut... - Nie, Harry musimy wstawać na śniadanie - ale chłopak znowu spał. Westchnąłem cicho i zaśmiałem się pod nosem.
Zamyśliłem się, a po chwili wpadłem na pomysł. Hedwiga nieufnie weszła na moje ramię, a ja położyłem ją na ręce bruneta. Ta zaczęła lekko skubać dziobem policzki chłopaka na co ślizgon reagował perlistym śmiechem.
Z rozbawieniem przyglądałem się tej scenie. - Dobra, już wstaję! - zaśmiał się Harry - tylko przestań! - Przywołałem Hedwigę z powrotem na moje ramię, aby położyć ją na specjalnie przygotowanej drewnianej stójce przy łóżku syna Snape'ów. Sam chłopak usiadł na łóżku i odwiązał list od nóżki sowy. Dał jej specjalnie zakupione przysmaki więc wyleciała przez okno.
Podszedłem do szafy i wyjąłem szatę dla siebie i bruneta. Właśnie miałem wyjmować koszule gdy usłyszałem rozbawione westchnienie. Spojrzałem pytająco na rozczochranego ślizgona.
- To od mamy. Pisze, że mają razem z tatą jakąś niespodziankę - wzruszyłem ramionami. - To chyba dobrze no nie? - Pewnie - uśmiechnął się - jestem ciekawy co to takiego. Napisała że ma mi przekazać nauczyciel eliksirów. - No to lepiej się pospiesz bo nie zdążymy zjeść, a eliksiry mamy pierwsze - jak na zawołanie zerwał się z łóżka, posłał je w trzy sekundy i zabrał ubrania dziękując ciepłym uśmiechem, po czym wparował do łazienki.
Ja - już przebrany i gotowy - czekałem na niego, ale gdy wyszedł z toalety wprowadziłem go tam z powrotem. Po kim on odziedziczył tę szopę na głowie?! - myślałem układając mu włosy.
Po skończonej pracy Harry otworzył usta ze zdziwienia i podziękował mi dosadnie, więc wyszliśmy z łazienki. Mieliśmy dwadzieścia pięć minut do pierwszej lekcji, więc wyszliśmy z Blaise'm na śniadanie.
Nałożyłem sobie jajecznicę, co zaraz po mnie uczynił Harry. Gdy jedliśmy posiłek dołączył do nas Theodor i się z nami przywitał. Czas śniadania minął na wesołej rozmowie i dobrym jedzeniu.
Kiedy ja i okularnik skończyliśmy jeść, wstaliśmy i skierowaliśmy się do sali lekcyjnej. Nott został i dokańczał jedzenie, a Zabini postanowił mu towarzyszyć. Jednak w połowie drogi dołączyła do nas Pansy Parkinson. Lubiłem ją, ale czasami była... no, po prostu denerwująca.Tym razem dziewczyna chciała po prostu nam towarzyszyć i grzecznie prowadziła z Harrym rozmowę.
Doszliśmy pod salę. Do lekcji zostały nam jeszcze trzy minuty. Chwile później podeszli do nas Blaise i Theo. Gdy na zegarku Parkinson wybiła godzina pierwszej lekcji drzwi od klasy same się otworzyły. Krukoni i ślizgoni weszli do środka zajmując miejsca i rozłożyli rzeczy.
Do klasy wszedł nauczyciel i stanął na podwyższeniu. Harry wytrzeszczył oczy a jego usta ułożyły się w literę „o".
- Tata?
- Cześć Harry. Porozmawiamy po lekcji dobrze? - z lekkim uśmiechem odpowiedział synowi - Profesor Bonesbil dostał wczoraj ofertę pracy w ministerstwie, którą przyjął więc profesor Dumbledore poprosił mnie bym przejął to stanowisko. Postanowiłem podjąć się więc tej pracy. Od teraz jestem również opiekunem domu Slytherin. Jakieś pytania? - zero rąk w górze - Dobrze wiec dzisiaj będziemy ważyć eliksir...
***
Po lekcji eliksirów mieliśmy jedną godzinę wolnego, na której zdecydowaliśmy się napisać pracę domową z eliksirów. Gdy była gotowa, ja sprawdziłem Harry'ego, a on moją. Po poprawieniu i sprawdzeniu trzeba było zacząć się zbierać na lekcje latania na miotłach.Byliśmy podekscytowani wizją nauki latania więc stawiliśmy się na boisku pierwsi z naszego domu.
Tą lekcje mieliśmy z Gryfonami, którzy nie byli z tego zadowoleni. Co powiedzieć, my także. Za to Harry nie był zrażony wizją dzieci w czerwonym. Podszedł do czarnoskórego chłopca i grzecznie się przedstawił. Po chwili prowadzili grzeczną rozmowę, a Reszta osób stała z rozdziawionymi ustami.
Wzruszyłem ramionami i podszedłem do Harry'ego. Również zacząłem rozmawiać z owym Gryfonem, a do integracji przystąpiła reszta uczniów.
Po chwili przyszła nauczycielka która wyraźnie nie była zadowolona wizją lekcji z Gryfonami i Ślizgonami w jednym. Gdy zobaczyła roześmiane twarze i pomieszane zielono-czerwone szaty, na chwilę stała w osłupieniu, ale szybko otrząsnęła się i z nową energią rozłożyła miotły.
Kazała nam stanąć obok nich i krzyknąć „W górę!". Mi udało się za drugim razem, a Harry'emu za pierwszym. Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem i czekaliśmy na dalsze polecenia. Gdy wszyscy trzymali już swoje miotły każdy z nas wsiadł na kijek a nauczycielka dała nam dokładne instrukcje. Ta próba również przeszła pomyślnie i każdy bezpiecznie wylądował na ziemi.
Po kilku próbach niektórzy byli zmęczeni więc nauczycielka ogłosiła koniec lekcji a my mieliśmy wracać do siebie. Nie protestując udaliśmy się do zamku. Gdy przez korytarze na obiad szli śmiejący się gryfoni i ślizgoni, ludzie (duchy w sumie też) zatrzymywali się i mrugali szybko oczami.
No bo - nie codziennie można zobaczyć coś takiego. Okazało się, że Gryfoni są niczego sobie i bez problemu dogadaliśmy się, a niektórzy (duży postęp) umówili się nawet na wspólną naukę.
Weszliśmy do Wielkiej Sali, a profesor McGonagall i Dumbledore wymienili kilka zdań i uśmiechnęli się do nas ciepło. Czyżby nasz rocznik zakończył wiekową wojnę pomiędzy domem Salazara i Godryka? Może.
Wiem tylko, że to wszystkim wyjdzie na dobre.
#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#
*Zachowałam Harry'emu okulary bo... kto sobie wyobraża Harry'ego bez okularów hmmm? No i włosy James'a trudno wyglądu nie zmienię bo to by już nie było Drarry
Oto następny rozdział mam nadzieje że się podoba! Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top