Rozdział 9

Zawoziliśmy nowego do szkoły, Kristoff tłumaczył o co chodzi z tą całą pobudką i kim była Elsa, użył słowa "królowa szkoły"  nie powiedział jak się naparwdę nazywa, normalnie to bym warknął że nazywa się Elsa, ale nie miałem ochoty się odzywać. Po co to powiedziałem, dlaczego to do cholery powiedziałem?!  Przecież, ja chyba coś do niej czuje... Czemu się tak zachowałem jestem idiotą! Walnąłem się w twarz, brązowowłosy spojrzał na mnie pytająco, na co tylko pokręciłem głową. W szkole poszliśmy do swoich klas, lekcje mijały spokojnie. Elsa znowu się do mnie nie odzywała, chyba jak zawsze. Gadała normalnie z dziewczynami, więc no cóż, tym razem przynajmniej nie dostanę w twarz.

-Więc co się właściwie stało u tego chłopaka? -Zagadnął Czkawka kiedy razem wracaliśmy do domu.

Kiedy dojechaliśmy nie mogłem uwierzyć własnym oczom na podjeździe stał mój piękny bmw 1000rr. Miał być dopiero jutro, obskoczyłem go z każdej strony, sprawdzając cy nie doznał jakiś urazów czy coś tego typu.

-Spokojnie -zaśmiał się Czkawka -Nie miał być dopiero jutro? - Pokiwałem głową -Czyli to znaczy że twoja kochana rodzinka już jest w Londynie, nie?- Pokiwałem głową.

To z kolei znaczyło, że na bank są teraz u nas w domu z ojcem Czkawki, to więcej niż pewne. Zanim zdążyłem go uprzedzić wparował do domu, stanął chwilę jak wryty ale szybko podszedł do stołu żeby zjeść obiad przyszykowany przez jego ojca. Zanim wszedłem do pomieszczenia na szyję rzuciła mi się moja młodsza siostra. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak za nią tęskniłem.

-Cześć mała jak podróż?

-Super!- krzykneła -chciałam wyskoczyć i stanąć sobie na chmurce ale mama mi nie pozwoliła -powiedziała pełnym pretensji głosem.

Zaśmiałem się na jej słowa i spojrzałem na mame która mocno mnie przytuliła. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy z dobrą godzinę, kiedy to znudziło się Ninie, zażądała żeby pójść na plac zabaw. Czkawce oczywiście się nie chciało, więc zostałem z nią sam, przebrałem się szybko i wyszliśmy z domu, gdzie na przeciwko nas przy swoim motorze grzebała Elsa.

-Dzień dobry! -Krzykneła brązowowłosa, dziewczyna się wzdrygneła i odwróciła do nas. Wytarła ręce w spodnie, które swoją drogą były już całkowicie brudne i do nas podeszła.

-Cześć aniołku, ten pan się uprowadził prawda? - Uśmiechneła się. Mała wpatrywała się w nią jak w obrazek.

-Ja panią widziałam.

-Ja ciebie tez Nina -uśmiechneła się biorąc ją na ręce, ona w cale nie jest taka lekka na jaką wygląda mimo że ma tylko 5 lat i jest szczupła to jest masakryczne ciężka.

-Skąd ją znasz?

-Zaraz przyjdzie mój kuzyn -zwróciła się do dziewczyny.

-Ej jestem tu -pomachałem jej dłonią przed oczami.

-Pójdziemy razem na plac zabaw ok?

-Tak!  -Krzykneła chyba najgłośniej jak tylko potrafiła.

-Tak ignoruj mnie dalej-prychnąłem.

-Dobry pomysł- skomentowała i poszła razem z Nina do sowjego domu, naturalnie ruszyłem za nią.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top