Rozdział 5
Po 20 minutach jazdy byliśmy na miejscu gdzie czekała pozostała dwójka, bez problemu weszliśmy do ogromnego budynku. Od razu dało się poczuć alkohol i papierosy, usiedliśmy przy jednym z większych stolików. Nie była wprawdzie to strefa VIP, czy coś takiego, widać było jednak z tego miejsca cały klub, po chwili piliśmy kolejne drinki, a jeszcze później szaleliśmy na parkiecie. Kolejne drinki i znowu taniec. Tańczyłem z Anką, Czkawka z Meridą, a Roszpunka z Kristoffem, potem była zmiana, ja z Merida, Anka z Kristoffem, a Czkawka z Roszpunką.
-Idę po drinka -krzyknąłem, dziewczyna pokiwała głową i odwróciła die do innego chłopaka. Po kilku minutach doszedłem do baru. Usiadłem przy barze i zamówiłem dwa drinki. Spojrzałem na barmana, a raczej na barmankę i przetarłem dwa razy oczy.
-Elsa?
-Mhmm - mruknęła -Kto cię odwiezie?- Kristoff i Anka nie pili, Anka nie pełnoletnia, ale na pewno coś tam wypiła, a Kristoff się zarzekał, odwróciłem się w kierunku chłopaka który właśnie opróżniał kieliszek.
-Chyba na piechotę -powiedziałem zrezygnowany, dziewczyna poszła odebrać kolejne zamówienie, miała grabową spódniczkę i białą koszule, a włosy upięte w warkocza.
Zamówiłem jeszcze dwa drinki i wróciłem na parkiet.
-Elsa tu pracuje? - Zwróciłem się do Czkawki, który był już nieźle wystawiony.
-No jakoś musi się utrzymać no i Anke -mruknął, pokiwałam głową i wypiłem kolejnego drinka którego przyniosła kelnerka po czym wróciłem na parkiet.
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy, przypomniałem sobie o wczorajszej imprezie, rozglądnąłem się dookoła, nie byłem w domu Czkawki. Spojrzałem na drugą kanapę na której spał Czkawka. Wziąłem ze stołu tabletkę i popiołem wodą. Rozejrzałam się dookoła. Wyszedłem z salonu jak wnioskowałem i znalazłem się w ogromnej kuchni, znacznie większej od naszej podszedłem do lodówki, na której wisiała kartka z napisanymi drukowanymi literami JESTEM W PRACY, JAK COŚ TO DZWOŃ. Na dole był napisany nr telefonu nie zastanawiając się długo wziąłem komórkę i wykresie nr. Gdzie ja do kurwy jestem?!
-Proszę -usłyszałem znajomy głos.
-Elsa?
-Mhmm
-Jak ja się tu znalazłem?
-Wiesz jestem teraz w pracy nie mogę za bardzo rozmawiać, odwiozłam was do domów, wszystkich, BMW Czkawki, ale żaden z was nie chciał mi dać klucz do domu, kluczyki od auta są na stole. Muszę kończyć, sprawdź co u Anki jeśli możesz.
Mruknęła i się rozłączyła, chwilę potem słyszałem stęknięcia z salonu, Czkawka się obudził podałem mu wodę i tabletkę, chłopak rozglądnął się dookoła.
-Wiedziałem że zabawimy, ale żeby aż tak?- zaśmiał się- Ela nas przywiozła- Nie wiem czy to było pytanie czy stwierdzenie, nieznacznie pokiwałem głową.
-Kazała sprawdzić co u Anki, ty tu już byłeś wcześniej więc idź sprawdź- mruknąłem, pokiwał głową, rozejrzałem się po całym pomieszczeniu tym razem dokładniej. Obok telewizora stała fotografia całej ich rodzinki, jak wnioskuję, mama i Elsa były jak bliźniaczki, różniły się jedynie kolorem włosów, u Elsy był to blond, a u jej mamy brąz. Obok tego zdjęcia było jeszcze jedno Elsa i jakaś dziewczyna, bez włosów co mnie zdziwiło.
-To właśnie dziewczyna, która wymyśliła ten komitet powitalny, chorowała na raka -wyjaśnił Czkawka. Teraz zrozumiałem jaki błąd popełniłem nazywając ten pomysł głupim. Miałem wyrzuty sumienia- Naprawdę były zżyte. Zawsze i na zawsze razem -mruknął patrząc na podpis za zdjęciem.
-Jak zginęła? Znaczy naprawdę w wypadku?
-Wiesz ona chorowała na to dziadostwo przez pięć lat, zaraz kiedy zachorowała musiała pozbyć się włosów, zgadnij kto postąpił podobnie -powiedział wskazując na zdjęcie za tym które było robione nie dawno.
-Elsa.
-Tak zgoliła się tak samo jak przyjaciółka, zawsze miała długie włosy, goliła się przez rok, potem Elton jej zabroniła, chciała zostać fryzjerką, Elsa miała bardzo długie włosy, teraz ma nieco krótsze i nadal je obcina, Sam wiesz, to było coś pięknego, mało dziewczyn by się na to zdobyło. Elton wracała że szpitala z świetnymi informacjami, rak ustępował, na pasach jednak wjechał w nią kierowca, uciekł z miejsca zdarzenia. Elton tego nie przeżyła...
-Elton, zawsze była i jest ważna w życiu Elsy, jJak i każdego który ją znał - powiedziała cicho Anka kładąc mi rękę na ramieniu.
-Zachowałem się jak dupek, prawda?
-Bo nim jesteś -zaśmiał się Czkawka, mi nie było do śmiechu, rudowłosa też się uśmiechnęła.
-Tak, ale miałeś prawo tak pomyśleć, po prostu ta sprawa jest świeża, dlatego Elsa tak zareagowała.
-Znalazłem! Mam kluczyki! - krzyknął Czkawka, chwilę później już w szóstkę siedzieliśmy u nas w kuchni jedząc nasze śniadanie które było śniadaniem i obiadem zarazem, była bowiem już 5.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top