Rozdział 3

Tym razem nikt mnie nie obudził, wstałem sobie o 7, wziąłem prysznic, ubrałem, spakowałem, razem z Czkawką zjedliśmy śniadanie składające się z tostów i soku pomarańczowego. Chyba mam problem, ale ten sok jest naprawdę dobry. Z moich przemyśleń o soku wyrwał mnie Czkawka który powiedział że już musimy iść. Auto było w warsztacie, więc nie było większego wyboru, nim wyszliśmy z domu była przy nas ekipa z wczoraj, no oprócz Elsy, ale co, nie dziwię jej się. Szliśmy mówiąc czego możemy się dzisiaj spodziewać. Chwilę potem dało się słyszeć ryk silnika i przed oczami przeleciało mi Suzuki Hayabusa Elsy. Grubo przekroczyła dozwoloną prędkość wymijając przejeżdżając samochody. Spojrzałem kątem oka na Anie która z przerażeniem to obserwowałam. Martwi się o siostrę, zresztą, tak jak ja o swoją. W kilka sekund zniknęła nam z oczu. Przed szkołą stało kilka motocykli, jak i samochodów uczniów, szczególnie wyróżniał się ścigacz. Weszliśmy do klasy równo z dzwonkiem po czym zajęliśmy miejsce na tyłach. Musiałem się przedstawiać, zresztą jak na każdej lekcji. Więc nie było źle, no poza biologią, ledwie usiadłem, a już zaczęła dyktować temat lekcji i notatkę, wredne babsko. Kątem oka obserwowałem Else którą widziałem jedynie na lekcjach bo na przerwach nigdzie jej nie było. Z nikim nie gadała. Mnie również zignorowała, podobnie jak i Meride która coś warknęła pod nosem i wróciła do swojej ławki.
Wrzuciłem książki do szafki i ruszyłem z Czkawką i Kristoffem do wyjścia. Po dziesięciu minutach byliśmy już w domu, zjedliśmy szybko obiad. Czkawka świetnie gotuje, podobnie jak jego ojciec, który no cóż jest kucharzem, więc musi dobrze gotować,więc brązowowłosy musiał to po nim odziedziczyć. Czkawka nie ma mamy, zmarła przy jego porodzie. Smutna historia. Ale Czkawka to jednak najpozytywniejsza osoba jaką znam, no i z nim nie można się nudzić.
-Wiem! - krzyknął mi do ucha, zachwiałem się na krześle i ogromnym hukiem wylądowałem na podłodze.
-Co?- warknęłam wstając i podnosząc krzesło.
-Jesteś tu już trzeci dzień, czas pozwiedzać! -krzyknął, spojrzałem na niego niedowierzając, pod słowem zwiedzać ma na myśli wyjście do klubu, nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt że mamy czwartek.
-Jutro -mruknąłem.
-Co?! Ale czemuuuu, mi się tak nuuuuuuuudzi -mówił przyciągając się.
-Mamy czwartek, to dopiero drugi dzień szkoły -wzruszyłem ramionami i poszedłem do swojego pokoju się przebrać, wróciłem kilka chwil później widząc fakt że się przebrałem na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
-Zwiedzamy, Z W I E D Z A M Y -przeliterowałem -powtórz.
-Zwiedzamy -mruknął -ale w piątek idziemy na imprezę -przytaknąłem skinieniem głowy- Tak! No nareszcie! - Krzyczał tańcząc przy tym prze komiczne, na co wybuchem śmiechem.
-Jak ty tak tańczysz to się nigdzie nie wybieram -uśmiechnąłem się kpiąco. zanim zostałem wyciągnięty z domu zgarnąłem ze stołu telefon. Kiedy wychodziliśmy zauważyłem Anke która podlewa kwiatki w ogrodzie. Pomachała do mnie i do Czkawki i wróciła do zajęcia. Chodziliśmy po całej okolicy przez cztery godziny, pokazał mi kilka fajnych restauracji, tor, oraz klub do którego na bank jutro pójdziemy, trochę zmęczony wziąłem prysznic i zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top