Rozdział 1

Obudził mnie budzik, nie zaraz nie budzik tylko jakieś piski z dołu, naciągnąłem na nogi moje czarne dresy i zszedłem na dół, była dopiero 6! Naturalnie że byłem zły. Wszedłem do kuchni, gdzie stała dziewczyna o długich złotych włosach, oraz dwie rude, jedna miała bardziej ogniste czerwone pukle ułożone, no nie raczej nie były ułożone, były w chaosie, a druga miała uczesanego koka. Spojrzały na mnie zdziwione, miały na sobie stroje galowe, białe koszule i czarne spódniczki, buty najwyraźniej ściągnęły, wpatrywały się we mnie.
-Zróbcie zdjęcie, będzie na dłużej.-uśmiechnąłem się krzywo -Kim wy jesteście? -przetarłem oczy i podszedłem do lodówki, nalałem sobie soku pomarańczowego.
-Ty jesteś Jack?
-Yhym - przytaknąłem.
-Ja jestem Merida - pokazała na siebie burza loków - To jest Anna - pomachała do mnie druga ruda - a to jest Roszpunka.
-Jak ta z bajki? - Uniosłam brew- nawet podobne - przekrzywiłem głowę - a teraz - Powiedziałem spokojnie - czemu mnie tak wcześnie budzicie?! - Krzyknąłem patrząc na zegarek który wskazywał dopiero 6:20, a do budy jet na 10, a mamy do niej jakieś dziesięć minut drogi.
-Zawsze robimy takie pobudki świeżym - wzruszyłam ramionami Merida.
-Jak to świeżym.
-No wiesz, Elsa wyznacza ekipy i budzimy nowych, zawsze ktoś się znajdzie, a że mieszkamy wszyscy na tej samej ulicy, to postanowiliśmy że my cię obudzimy.
-Elsa?
-Tylko to zapamiętałeś z mojego dialogu? - Spojrzała na mnie zrezygnowana.
-Jak weszłyście?
-Mam klucze - pomachała nimi złotowłosa. Złapałem je patrząc na nią pytająco -No przyjaźnimy się.
-Czyli wszystkie was przeleciał? -podniosłem brew za co dostałem poduszka w głowę. Zaraz skąd poduszka w kuchni. Dobra ten dom robi się coraz dziwniejszy. Chwilę potem usłyszałem kroki na schodach a moim oczom ukazał się Czkawka, tak jak ja w czarnych dresach.
-Czego nie śpisz?
-No wiesz mogłem spać - powiedział patrząc na kartkę, którą mi podał - ale ktoś złożył mi            wizytę -warknął ale widać było że się śmieje i cieszy, następnie wszyscy wybuchli śmiechem no oprócz mnie spojrzałem na kartkę na której pisało Żeby było fair.  Spojrzałem na nich zdziwiony.
-Oblała mnie wodą -teraz dopiero zwróciłam uwagę że ma mokrą głowę, kiedy się obudziłem była tylko kartka, jest coraz szybsza- uśmiechnął się.
-Zaraz o kim my mówimy?
-O Elsie!- krzyknęli na mnie na co podniosłem ręce do góry w geście obronnym. Przez godzinę rozmawialiśmy o mnie i o nich. Dowiedziałem się że Merida ma trzech braci, trojaczków, a jej tata stracił nogę, nie wnikałem. Roszpunka za to w gimnazjum odnalazła swoich biologicznych rodziców, lub ją oni. Anka była sierotą i co najlepsze była siostrą Elsy, która je utrzymywała. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym rok temu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top