Rozdzaił 6

-To robimy maraton! - Krzyknęła Roszpunka wsypując do dwóch misek popcorn.
-Pizza będzie za pięć minut -mruknąłem odkładając telefon. Kristoff włączył pierwszy film, nie interesowało mnie to specjalnie, najpewniej jest to horror. Nie pomyliłem się chwilę potem widziałem na ekranie telewizora który był ogromny napis OBECNOŚĆ. Stałem w kuchni razem z Roszpunką. Pakowaliśmy na tacę szklanki i popcorn. Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi ruszyłem w ich kierunku, ale zanim doszedłem do mojego celu drzwi otworzyły się z hukiem, a w drzwiach stała dobrze mi znana blondynka z trzema kartonami pizzy i butelką pepsi. Spojrzałem na nią zdziwiony a potem przejąłem od niej pizze, sama zaś wyminęła mnie bez słowa zanoszą do salonu butelkę z pepsi i pomagając Roszpunce. Potem wróciła do kuchni i nalała sobie soku z pomarańczy, zamknęła lodówkę biodrem, wzięła z górnej półki nachosy i polała je serem, Sam nie wiem kiedy zdarzyła go rozpuścić. Poszedłem za nią do kuchni z pizzą.
-Pizza! - Krzyknęli wszyscy równocześnie i już nic nie miałem w dłoniach wpatrywałem się w ręce że zdziwieniem. Jak oni to robią? Usiadłem obok Elsy. Na podłodze, podobnie jak Merida i zaczęliśmy oglądać film, potem następny i następny, zjadłem przy tym chyba połowę pizzy i dużo, dużo nachosów. Podczas przerwy między jednym a drugim filmem Elsa gadała o czymś z Meridą, zauważyłem też że nic nie zjadła. Spojrzałem na wyświetlacz w moim telefonie który wskazywał godzinę 4 rano, czyli oglądamy filmy od jakiś 6 godzin. Spojrzałem na Else która wpatrywała się w scenę mordu. Chyba jako jedyna z towarzystwa dziewczyn nie piszczała. Spojrzałem na pozostałych, spali. Wszyscy. Elsa po chwili wstała i wyłączyła telewizor.
-Ej oglądałem to -krzyknąłem, położyła palec na ustach dając mi do zrozumienia że mam być cicho, po kilku minutach, było czysto, a wszyscy byli przykryci kocami. Poszedłem za nią do kuchni. Zmywała naczynia.
-Wiesz, ja chciałem przeprosić -wymamrotałem.
-Ok -mruknęła nadal mając naczynia.
-Ok? Znaczy że się nie gniewasz? -Spojrzałem na nią zdziwiony
-A gniewałam? -Otworzyłem że zdziwieniem usta -nie odzywałaś się do nikogo, ignorowałaś nas, dałaś mi z liścia!
-Lubię bić ludzi -wzruszyła ramionami, wstawiła naczynia na suszarkę.
-Aha.
-Ja idę do pracy, spojrzała na zegarek, jakby coś to dzwońcie -powiedziała wycierając ręce i kierując się ku wyjściu chwilę potem usłyszałem znajomy hałas, była 5, stwierdziłem że też się położę. Wziąłem szybki prysznic i zasnąłem.
Obudziłem się o 6 wieczorem, długo spałem. Zszedłem na dół i nie wierzyłem własnym oczom oni nadal spali! Miałem ich już budzić kiedy w drzwiach stanęła blondynka.
-Ani się waż -mruknęła. Podeszła do lodówki i wyjęła sok, mój sok mój!- sok się                    skończył -mruknęła wywalając opakowanie do kosza.
-Mój soczek -Powiedziałem patrząc za nim tęskno.
-Czyli o to chodziło -mruknęła, spojrzałem na nią unosząc brwi -Kiedy was odwoziłam mówiłeś coś o soku pomarańczowym i że jestem pomarańczą której nie lubisz, ale lubisz soczek pomarańczowy -zaśmiała się.
-Powiedziałem jeszcze coś co powinienem wiedzieć? -Spojrzałem na nią zażenowany.
-Że Czkawka seksownie wygląda w czerwonej koszulce.
-Ze co ja? Serio? - Stał w drzwiach, drąc się wniebogłosy- podobam ci się w czerwonej koszulce?!- zwróci się do dziewczyny.
-Jack'owi -wyjaśniła, brązowowłosy spojrzał na mnie zdziwiony.
-No Jackuś dawaj buziaka! - Krzyknął rzucając się na mnie. On jest nienormalny, rzuciłem się do ucieczki. Obudziłem wszystkich.
-Co jest? - Patrzyli na nas zdezorientowani i na Else która śmiała się z całej sytuacji. Po jakiś pięciu minutach to ganianie się mu znudziło, Elsa zaczęła opowiadać co robili po imprezie, patrzyli na nią z niedowierzaniem, również ja.
-To była nasza najlepsza impreza! - Krzyknął Kristoff a reszta mu zawtórowała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top