Rozdział 48
Tris
Wieczorem wychodzimy na tę głupią imprezę, do której zmusiła nas Christina. Pomimo tylu lat spędzonych w Nieustraszoności, nie przepadam za chodzeniem do klubów, za to chętnie chodzę na domówki w gronie przyjaciół. Jednak gdy Christina się na coś uprze, to koniec, nie można jej odmówić.
Chwytam Tobiasa za rękę i ściskam ją mocno. Patrzy na mnie z uśmiechem i całuje lekko w usta.
- Opanujcie się, ludzie - odzywa się Zeke i udaje, że wymiotuje.
- On przynajmniej nie wstydzi się pocałować swoją żonę - burczy Shauna, patrząc na niego spod byka.
- Nie wstydzę się! Tylko nie mam ochoty na robienie tego publicznie!
Nie chcemy słuchać ich kolejnej kłótni, więc przyspieszamy i doganiamy Christinę i Petera.
- Co, Shauna znowu go terroryzuje? - Śmieje się Christina.
- Pantoflarz - komentuje Peter, a ona patrzy na niego spod zmrużonych powiek.
- A ty niby co? Też zawsze się mnie słuchasz. Bo jak nie, to wiesz. Obudzisz się z nożem w oku - Christina imituje dźgnięcie nożem i wybuchamy śmiechem.
- Do końca życia będziecie mi to wypominać? - Krzywi się Peter.
- Taki już twój los - odpowiadam. - Poza tym... Chciałeś mnie zabić.
- Ooo tak, pamiętam jak się szarpałaś. Ale wtedy na ratunek przyszedł ci twój rycerz, Cztery. Nieźle sprałeś Drew, miał głowę jak arbuz.
- Gdyby nie Tris, to chyba zatłukłbym go na śmierć - przyznaje Tobias.
- A później ty i ta dwójka z tyłu chcieliście mnie nastraszyć - śmieje się Peter.
- Nie mów, że nie zadziałało - mówi Tobias.
- Okej, może trochę tak. No a później nasza Sztywniaczka zajęła pierwsze miejsce w rankingu - Peter ściska mnie i czochra mi włosy, więc kopię go kolanem w brzuch, ale niezbyt mocno. Jednak to wystarczy, żeby mnie puścił. - No to jest ewidentna szkoła Cztery.
- Kolana i łokcie - odpowiadam i obejmuję Tobiasa. Całuje mnie w czoło i stajemy w miejscu, czekając na pociąg.
Po chwili dołączają do nas Shauna i Zeke. Ona jest na niego ewidentnie obrażona, a on znużony ciążowymi humorkami swojej żony.
- Ty też taka byłaś w ciąży? - Pyta cicho Tobias.
- Nie, po prostu byłam smutna i zestresowana - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Żałuję, że nie mogłem w tym uczestniczyć - przyznaje Tobias i kładzie mi rękę na brzuchu. - Chciałem być przy tobie, gdy pierwszy raz poczułaś jego ruchy, przy porodzie, razem z tobą uczyć go chodzić, mówić... Przykro mi, że to wszystko przegapiłem. Ale obiecuję, że przy drugim dziecku będę cię wspierał.
- Dziękuję - odpowiadam i całuję go namiętnie w usta. Mam gdzieś to, że nie jesteśmy sami. Kocham go i nie obchodzi mnie to, co myślą inni.
- Pociąg jedzie - odzywa się Peter, więc odrywamy się z Tobiasem od siebie. - Sztywniacy, tak?
- Już nie - śmieję się i biorę Tobiasa za rękę. Patrzy na mnie znacząco, zaczynamy biec i wskakujemy do innego wagonu niż reszta, dzięki czemu możemy jeszcze spędzić ze sobą trochę czasu sam na sam. Z uśmiechem przypieram Tobiasa do ściany i całuję go mocno w usta, wjeżdzając rękoma pod jego koszulkę.
Wyskakujmy w centrum. Już z daleka słychać głośną muzykę i hałasy. Na tej imprezie muszą być chyba sami Nieustraszeni, bo inne frakcje się tak nie zachowują.
Wchodzimy do środka, gdzie pośród kolorowych świateł widzę ludzi ubranych w czerń. Zauważam też kilku Prawych, ale innych frakcji tu nie ma.
Siadamy w loży, którą wynajęła Christina. Po chwili Peter przynosi nam alkohol.
- Za co pijemy? - Pytam, marszcząc brwi. - Mamy jakąś szczególną okazję?
- Tris, nie pamiętasz? - Odpowiada ze śmiechem Christina.
- A co mam pamietać?
- Mamy dzisiaj rocznicę!
- Jaką znowu rocznicę? - Patrzę na nią zdziwiona.
- Dokładnie dziewięć lat temu wybrałyśmy Nieustraszoność! - Woła Christina i wznosi toast.
CDN.
Miłego dnia 😏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top