Rozdział 41

Tris

Christina obściskuje się jak gdyby nigdy nic z Peterem.

Jestem w takim szoku, że nie mogę ruszyć się z miejsca. Ale jak? Kiedy? Dlaczego? Setki pytań czekają na odpowiedź.

- Chodź - mruczy cicho Tobias i chwyta mnie za łokieć, wyprowadzając z korytarza.

Kiedy to się zaczęło? Może jeszcze jak byłam w Meksyku? Wszystko wszystkim, ale Peter? On próbował mnie zabić, wbił Edwardowi nóż w oko, do cholery!

Jednocześnie kilkukrotnie uratował mi życie. Dlaczego nie jestem w stanie tego docenić i widzę w nim tylko bezczelnego nowicjusza? Może się zmienił, a ja go źle oceniam, bo popełnił kilka błędów w przeszłości?

- Myślałem, że wiesz - odzywa się Tobias. - Byłem nawet trochę zły na ciebie, że mi nie powiedziałaś.

- Nic mi nie mówiła! - Obruszam się. Wchodzimy na stołówkę i bierzemy do rąk talerze. Teddy od razu podbiega do muffinek.

- Wiesz... To Peter - zauważa Tobias. - Pewnie bała się, że będziesz zła, czy coś.

- Jestem zdziwiona, to fakt - potwierdzam. - Ale skoro go wybrała i jest z nim szczęśliwa, to dlaczego miałabym być na nią o to zła?

- Masz rację - Tobias całuje mnie lekko w usta, po czym odchodzi w stronę ciasta czekoladowego.

- Teddy, zostaw babeczki, zdążyliśmy na ciasto! - Woła, a ja kręcę tylko głową.

Jak można aż tak bardzo kochać ciasto czekoladowe? Czasami mam wrażenie, że kocha je bardziej niż mnie. Uśmiecham się na myśl, że moim rywalem o serce Tobiasa może być ciasto. Chyba się nie wyspałam, skoro myślę o takich głupotach...

>>>

Tobias

Choć teraz jestem przywódcą Nieustraszonych, lubię czasami posiedzieć na swoim starym miejscu w pokoju kontrolnym, bo moja nowa praca nie zabiera mi aż tak dużo czasu. Zdarza się, że zastępuję Zekego, jak chce spędzić trochę czasu z Shauną i Lynn.

- A ty znowu tutaj? - Pyta Gus, patrząc na mnie z kpiącym uśmiechem.

- Jak widać - odpowiadam, wzruszając ramionami.
Siadam na swoim miejscu i wpatruję się w nagrania z kamer, szukając czegoś podejrzanego.

- Dziecko daje w kość i uciekasz? - Śmieje się Gus.

- Nie, mój syn jest spokojnym dzieckiem - mówię obojętnie.

To prawda, całkowicie różni się od rozwrzeszczanych i dzikich dzieci z Nieustraszoności. Może dlatego, że wychowywał się bez rówieśników? Teraz, jak wrócili do Chicago, może się zmieni. Chociaż nie wiem, czy chcę, żeby się zmienił. Podoba mi się to, że jest taki spokojny, bystry i bardzo troszczy się o Tris. Mają tak silną więź, której ja i Teddy już nie będziemy w stanie zbudować. Jednak nie dziwi mnie to - od chwili narodzin miał tylko Tris. Ja dołączyłem do jego życia dopiero po dwóch latach. Przez moją chorą z nienawiści matkę. Nie potrafię sobie tego wyobrazić - jeździła do swojego wnuka i nie pomyślała o tym, że powinien mieć kontakt z ojcem? To jest dla mnie kompletnie bez sensu.
I dlaczego tak bardzo zależało jej, żebym był z Alice? Nagle czuję, że robi mi się gorąco. Byłem z nią ponad dwa lata. Dłużej niż z Tris.

Wiem, że Tris wciąż czuje się zraniona przed to, co pokazywała jej Evelyn na nagraniach z Chicago, czyli mnie z Alice. Ale co miałem zrobić? Byłem pod wpływem serum i nie kontrolowałem siebie. Czasami, gdy dopada mnie naprawdę paskudny humor, to myślę sobie, że w końcu zrozumiała, jak się czułem, gdy pomyślałem o niej i o Ericu... Albo o niej i o Tylerze... Czuję, że nie do końca mówi mi prawdę o ich relacji w tym Meksyku, ale równie dobrze może mną kierować zazdrość, a nie chcę się już kłócić z Tris.

- Hej, Cztery, zerknij na kamerę w parku Millenium - odzywa się Gus, a ja najeżdżam kursorem na odpowiednie miejsce na ekranie. - To chyba Tris z twoim synem? Chyba mają kłopoty...

Przybliżam ekran i wytrzeszczam oczy. Co on tutaj robi i jak dostał się do miasta?!

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top