Rozdział 36
Tris
Porywacze krepują moje ręce, więc próbuję się wyrwać, używając kolana. Ktoś przeklina cicho i jęczy.
Czuję jak lina ciasno oplata moje kostki. Gdyby nie ten głupi worek, to mogłabym ugryźć oprawcę.
Coraz ciężej mi się oddycha. Nie mam pojęcia, gdzie jestem prowadzona i czy Christina jest obok.
>>>
W końcu się zatrzymujemy. Słyszę szum wody, więc musimy być blisko rwącej rzeki. Ktoś mnie podnosi i przywiązuje do kamienia, na nogach czuję chłodną mgiełkę. Czy ktoś chce mnie utopić?
- Będziecie tu wisiały tak długo, aż zrozumiecie jak bardzo wasz czyn był nikczemny i okropny - odzywa się męski głos.
Jaki czyn? Nagle spada na mnie olśnienie.
To Uriah.
Jednak nie zrobiłby tego sam, potrzebował pomocy, żeby ogarnąć nas obie.
Jest ich trzech. Uriah, Zeke i Tobias.
Z nerwów zaczynam się trząść i gorące łzy spływają po moich policzkach. Nie wierzę, że im w tym pomógł.
Zna moje lęki, bo był moim instruktorem. A porwanie jest jedną z przeszkód w moim krajobrazie strachu.
Zostałam porwana przez Erica i Evelyn. Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo się tego boję?
Adrenalina zaczyna buzować pod moją skórą, czuję dokładnie te miejsca, przez które przepływa. Rozpala mnie gniew, mam ochotę coś zniszczyć, zmiażdżyć, rozgnieść w pył.
- Cztery, jeśli bierzesz w tym udział to masz to natychmiast przerwać albo naprawdę tego pożałujesz - odzywam się drżącym głosem.
Śmiechy milkną i słyszę kroki. Ktoś mnie odwiązuje i łapie w pasie, po czym stawia na pewny grunt. Liny na moich kostkach i rękach opadają, a ja trzęsącymi się rękami zdejmuję z głowy worek.
Przed sobą widzę Tobiasa z niepewną miną, a trochę dalej rozbawionego Zekego. Uriah w tym czasie uwalnia Christinę.
Jestem wściekła tak jak jeszcze nigdy.
Niewiele myśląc, rzucam się na Tobiasa z pięściami i walę go w twarz. Nie mogę przestać, jakby ktoś inny zaczął kontrolować moje ciało.
Tobias mnie nie powstrzymuje, pewnie dlatego, że nie chce mnie uderzyć. Mam taki napad szału, że Uriah i Zeke muszą mnie od niego odciągnąć.
- Nienawidzę cię! - Wrzeszczę. - Jak mogłeś? Po tym wszystkim, co przeszłam, ty robisz mi coś takiego? Czy ty w ogóle masz mózg? Pojebało cię do reszty?
- Ale Tris... - zaczyna przerażony Tobias, ale nie daję mu dokończyć.
- Jaka matka, taki syn! Zrobiłeś to prawe tak samo jak ona! Gratuluję! Ale nie wiem, czemu się dziwię, w końcu płynie w was ta sama krew! - Patrzę na niego i mam ochotę mu jeszcze przywalić, ale pod okiem zaczyna mu się robić siniak. - Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć! Dla mnie nie istniejesz!
- Tris, co ty mówisz - Tobias wytrzeszcza oczy i próbuje mnie zatrzymać, kiedy wyrywam się chłopakom i idę w stronę ścieżki.
- Gdybyś mnie kochał, to wiedziałbyś, co może ze mną zrobić akurat taka zemsta. Mój lęk z krajobrazu strachu już dwukrotnie stał się rzeczywistością, a ty sprawiłeś, że myślałam, że znowu będę musiała przez to przejść. Ja bym ci tego nigdy nie zrobiła. To chyba podstawowa różnica między nami - chcę go zranić, więc dodaję. - Tyler by mnie tak nie potraktował.
Ledwie kończę mówić i zrywam się do biegu. Po drodze uświadamiam sobie, że chcieli się zemścić tam, gdzie pierwszy raz całowałam się z Tobiasem. Teraz już zawsze będę uważała to piękne miejsce za swój koszmar.
>>>
Odbieram Teda od Shauny, która patrzy na mój stan z przerażeniem.
- Co ci jest?
- Zapytaj tych debili - odpowiadam i pospiesznie wychodzę. Teddy jest śpiący, a ja zastanawiam się, co mam zrobić. Nie zostanę z Tobiasem, nie mogę na niego patrzeć.
Tobiasa nie ma w mieszkaniu. Może Christina właśnie się z nimi rozprawia. Postanawiam spakować do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i idę na pociąg. Trochę się boję wskoczyć do niego z Teddym na rękach, ale każę mu się mocno trzymać i nam się udaje.
- Mamusiu, gdzie jedziemy? - Pyta zaspany Ted.
- Do wujka Caleba - odpowiadam i siadam na podłodze.
- A tata?
- Nie może z nami pojechać.
- A kiedy go zobaczę?
- Nie wiem - uśmiecham się niemrawo do synka.
Mam nadzieję, że nigdy.
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top