Rozdział 31
Tris
Amar przekazał Tobiasowi klucze do nowego mieszkania już na zebraniu, więc wprowadziliśmy się szybciej. Teraz mamy trzy sypialnie, salon, przestronną kuchnie z jadalnią i łazienkę. Czuję się trochę dziwnie na tak dużej powierzchni, ale podoba mi się. Chyba warto być żoną przywódcy.
>>>
Popołudnie spędzam na pieczeniu ciasta, a Tobias i Teddy bawią się w jego nowym pokoju.
- Mała przerwa? - Wtykam głowę między drzwi a framugę.
Obojgu zaczynają się świecić radośnie oczy i niemalże biegną do kuchni. Kręcę głową i idę spokojnie za nimi. Nakładam im spore porcje i przyglądam się ich rozmarzonym twarzom z rozbawieniem.
- Hmm... Tobias? - Zaczynam niepewnie.
- Tak?
- Muszę dzisiaj wieczorem pomóc w czymś Christinie. Zajmiesz się Tedem? - Pytam.
- Spoko. Ale co będziecie robić? - Patrzy na mnie podejrzliwie.
- Nie mogę ci powiedzieć - wytykam mu język.
- Nie lubię tajemnic między nami - burczy, robiąc obrażoną minę.
- Jutro pewnie sam się dowiesz - odpowiadam i puszczam mu oczko.
- Mam się bać?
- Ty nie - mówię, a on dalej przygląda mi się, kręcąc głową, po czym sięga po ciasto. - Już starczy! Zaraz idziemy na kolację!
- Jeszcze odrobinkę, proszę - patrzy na mnie błagalnie, ale zabieram mu ciasto sprzed nosa i chowam je do lodówki. - Jesteś okrutna - stwierdza.
- Tak, wiem - przewracam oczami.
Mój pierwszy posiłek w stołówce po tak długim czasie. Już prawie zapomniałam o hałasie i gwarze, jaki tu panuje. Patrzę znacząco na Christinę, która podaje mi fiolkę z serum snu. Muszę jedynie wlać je niepostrzeżenie do kubka Uriaha...
Szczęście mi sprzyja, bo na stołówce rozpętała się bójka. Chłopaki natychmiast wstają i zaczynają skandować imię faceta biorącego udział w bójce. Co za dzieci... Odkręcam nakrętkę i wlewam jej zawartość do kubka. No już, napij się.
Bójka w końcu się kończy, a jej uczestnicy wycierają swoje zakrwawione twarze i ściskają się jak najlepsi przyjaciele. Czasami nie rozumiem tej frakcji...
- Tylko nie dawaj mu już ciasta, bo będzie go bolał brzuszek! - Pouczam jeszcze Tobiasa.
- Zrozumiałem za pierwszym razem - przewraca oczami. - Dużo czasu wam to zajmie?
- Nie mam pojęcia, może z trzy godziny - wzruszam ramionami i podchodzę do niego bliżej. Przyciągam go lekko do siebie i całuję. Odwzajemnia gest i kładzie ręce na moich biodrach.
- A nie możesz jednak zostać? - Pyta Tobias, jeżdżąc ustami po mojej szyi.
- Niestety nie. Ale wynagrodzę ci to później - przygryzam delikatnie płatek jego ucha.
- Już nie mogę się doczekać - szepcze, a mnie nagle robi się duszno.
- Dobra, puść mnie, Teddy patrzy.
- No to co? Widzi, że jego rodzice się kochają - uśmiecha się Tobias, jednak się odsuwa.
Spotykam się z Christiną pod mieszkaniem Uriaha.
- Myślisz, że zakluczył drzwi? - Pytam.
- Nie, on nigdy tego nie robi - odpowiada Christina.
- Tym gorzej dla niego - stwierdzam.
Wchodzimy do środka i zastajemy Uriaha leżącego na kanapie. Śpi jak zabity.
- Okej, chyba najpierw farba, bo trzeba trzymać ją jakiś czas na głowie - stwierdzam.
Z niemałym trudem sadzamy Uriaha na czterech literach. Biorę pędzel i zaczynam nakładać farbę na jego krótkie włosy. Christina w tym czasie wyjmuje tusz do tatuażu.
- Wiesz już co chcesz mu wytatuować? - Pytam, kończąc swoje zadanie.
- Właśnie o tym myślę - odpowiada i podchodzi bliżej.
- Może tak: Żeby życie miało smaczek, raz dziewczyna, raz chłopaczek. - Proponuję, a Christina parska śmiechem.
- Dobre - przyznaje i zaczyna pisać na jego czole. Nie mam co z sobą zrobić, więc wchodzę do jego sypialni. Nagle wpadam na szatański pomysł. Chwytam farbę, którą kupiliśmy do pomalowania jego motoru i zaczynam ozdabiać każdą jego czarną koszulkę różowym kwiatkiem. Gdy kończę, otwieram szufladę z bielizną. Każdą parę jego bokserek przerabiam na stringi. Wkrótce dołącza do mnie Christina i zaczynamy się świetnie bawić.
- Eeeeej! - Woła Christina po jakimś czasie. - Na opakowaniu było napisane, żeby trzymać farbę pół godziny, a minęła cała!
Zrywamy się na równe nogi i zaczynamy spłukiwać farbę z jego włosów, po czym wycieramy je ręcznikiem.
Widok jest tak śmieszny, że zginam się wpół i łapię za brzuch. Chyba dostałam kolki, Christina reaguje podobnie.
- O Boże - mówię z trudem, ocierając łzy. - Jego głowa wygląda jakby porosła mchem!
Na czole widnieje jego nowe motto życiowe, przyozdobione serduszkami.
- Dobra, to teraz jego motor - mówi Christina i wychodzimy z mieszkania. Uriah chyba zemdleje jak się zobaczy jutro w lustrze.
Wychodzimy na zewnątrz, na parking, gdzie nieliczni Nieustraszeni zostawiają swoje pojazdy. Niemalże wszyscy podróżują pociągiem.
Christina pokazuje mi motor Uriaha. Jest duży, cały czarny.
No, ale za chwilę będzie różowy.
W razie czego zakładamy kaptury, ale nikogo tutaj nie ma. Na nasze szczęście kamera nie sięga do tego miejsca.
Wkrótce motor jest niemalże cały różowy, przyozdobiony kwiatkami i serduszkami. Wygląda przesłodko, jak dla małej dziewczynki.
Przybijamy sobie piątkę z Christiną i wszystkie dowody zbrodni wyrzucamy do kontenera na śmieci. Postanawiamy, że przyjaciółka w razie czego będzie tej nocy spała w naszym mieszkaniu.
Gdy wchodzimy do środka, wszędzie jest cicho. Zaglądam do sypialni Teda i widzę, że oboje z Tobiasem zasnęli. Podchodzę bliżej, przykrywam ich kołdrą i całuje każdego z nich na dobranoc.
- Możesz spać u mnie w sypialni - wzruszam ramionami. - Tobias zasnął u Teda.
- Myślisz, że Uriah będzie nas podejrzewał? - Pyta Christina, ściągając spodnie i skarpetki.
- Nie mam pojęcia - wzruszam ramionami i też się rozbieram.
Długo nie mogę zasnąć, bo wciąż widzę ten zielony mech na głowie Uriaha.
CDN.
Dobranoc 😏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top