Rozdział 30
Tobias
Spaceruję po Nieustraszoności z Teddym. Z moim synem. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że jestem tatą. Ale gdy ściskam malutką rączkę chłopca, który idzie obok mnie, czuję, że nie mogłem sobie wymarzyć niczego lepszego. Wszystkie moje obawy, że będę taki jak Marcus oddaliły się w niewiadomym kierunku. Po prostu wiem, że nie potrafiłbym go uderzyć tego dziecka, które tak ufnie trzyma moją rękę.
Wychodzę z nim na zewnątrz, akurat gdy przejeżdża pociąg, mknąc po szynach z zawrotną prędkością. Teddy patrzy na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Za kilka lat nauczysz się do niego wskakiwać - odzywam się.
- A co to było? - Pyta, patrząc na mnie z ciekawością.
- Pociąg. Nasza frakcja, czyli Nieustraszoność używa go, gdy chce gdzieś pojechać - tłumaczę.
- Aaa - odpowiada Teddy i spogląda na niebo. - Cześć wuja Tyler - macha wolną rączką w tamtym kierunku, a ja marszczę brwi. Co to ma znaczyć?
- Do kogo mówisz? - Pytam.
- Mamusia mówiła, że tam jest wuja Tyler - tłumaczy chłopiec i robi smutną minę.
Widział jak umierał Tyler. Mam nadzieję, że ten zły obraz z dzieciństwa z czasem zniknie z jego myśli. Choć jestem strasznie zazdrosny o Tris, zawsze będę wdzięczny Tylerowi, że oddał życie za mojego syna.
>>>
Tris
Zakupy zrobiłyśmy poza frakcją. Musiałam kupić ubranka dla Teda i coś dla mnie. Resztę potrzebnych rzeczy kupię w Nieustraszoności, bo nie wskoczyłabym z tymi wszystkimi tabołami do pociągu.
- Masz już jakiś pomysł na zemstę? - Pyta Christina, gdy w nim siedzimy.
- Oczywiście - uśmiecham się łobuzersko. - Uriah nadal je z nami kolację przy naszym stole?
- Tak.
- Musimy mu niepostrzeżenie dolać serum usypiające do napoju - tłumaczę. - Gdy obudzi się następnego dnia to pożałuje, że kiedykolwiek posłuchał się swojego penisa, a nie głowy - mrugam do niej.
>>>
Odstawiamy nasze rzeczy do mieszkania i idziemy do tej części Nieustraszoności, w której nie bywałam zbyt często. Znajdują się tutaj sklepy z najróżniejszymi rzeczami, mogącymi zaspokoić potrzeby każdego Nieustraszonego.
- Co najbardziej kocha Uriah? - Pytam.
- Swój wygląd i motor, który kupił niedawno - odpowiada Christina po chwili zastanowienia.
Zaczynam myśleć intensywnie. Wchodzimy do jednego z tych dziwnych sklepów i od razu znajduję mnóstwo inspiracji.
- Plan jest taki - odzywam się i nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu. - Kupujemy farbę i przemalowujemy jego motor na różowo. Troszkę się pobawimy i przyozdobimy go rysunkami kwiatków i serduszek.
Christina wybucha śmiechem, ja też nie mogę się powstrzymać.
- Jeśli chodzi o twarz - zaczynam, gdy w końcu się uspokajamy - widzisz ten tusz do tatuaży? Usuwa się dopiero po miesiącu. Napiszemy mu coś ładnego na czole. Do tego zgolimy mu brwi, a jego włosy przefarbujemy na zielono. Musimy tylko dopilnować, żeby wypił serum usypiające, będzie po nim nieprzytomny całą noc.
- Wyobrażasz sobie jego minę, kiedy rano spojrzy w lustro? - Pyta rozbawiona Christina.
Moja wyobraźnia podsuwa mi obraz wściekłej twarzy Uriaha i zaczynam trząść się ze śmiechu.
- No trudno, zemsta będzie słodka - odpowiadam, wzruszając ramionami. - To go nauczy raz na zawsze, że nie powinno się oszukiwać najbliższych.
- Wiesz, już mi przeszło i nie jestem na niego aż tak zła, ale pamiętam jak mnie bolało, gdy ich zobaczyłam - wyznaje Christina. - Dlatego... zróbmy to.
- Zaczniemy godzinę po kolacji - stwierdzam. - Ach, Uriah... Nawet nie spodziewasz się, co cię czeka.
CDN.
Odkąd mam Wattpada, tak wygląda moja skrzynka mailowa, gdy zapomnę o zaglądaniu do niej przynajmniej raz na tydzień 🙄
Ratunkuuuuu! 😩😩😩😩😩
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top