Rozdział 17
Tris
- Tyler! - Z moich ust wydobywa się przeraźliwy krzyk.
Strażnik od razu wychodzi z pokoju, a ja zostawiam na łóżku Teddiego i razem z Calebem podbiegamy do Tylera. Dostał w brzuch, jego rana mocno krwawi.
Mój brat pospiesznie wychodzi z pokoju po coś, co zatrzyma krwawienie.
- Tyler, błagam, trzymaj się - mówię ledwo widząc przez łzy.
- Wuja, ciebie też boli brzuszek? - Pyta Teddy.
Zsuwa się z łóżka i podchodzi do nas. Gdy widzi ranę Tylera, wybucha głośnym płaczem.
- Mamusiu, boję się - mówi, a ja mocno go przytulam i całuje w głowę.
- Musisz być silny - odzywa się Tyler słabym głosem. - Mamusia cię potrzebuje.
- Tyler, nie mów tak, ciebie też potrzebuję. Bardzo. Nie możesz mnie zostawić, słyszysz?
Caleb wraca do sypialni i przystępuje do działania. Odsuwam się i idę z Teddym dalej, żeby nie widział wyciągania kuli. Jest mocno wystraszony, widział z bliska jak ten bezmózg strzela do jednej z najważniejszych dla niego osób.
- Mamusiu, boję się - mówi, mocno się we mnie wtulając.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie - odpowiadam i masuję jego brzuszek.
Jestem na skraju załamania nerwowego. Moje dziecko jest chore i musi jechać do szpitala, a Tyler właśnie wykrwawia się na podłodze.
Obronił nas.
Nie wierzę, jak strażnik mógł celować w Teddiego. I dlaczego postrzelił Tylera? Potrzebował wyładować na kimś swoją frustrację? Evelyn mówiła, że nie chce nas zabić.
Czy coś się zmieniło?
- Wyciągnąłem kulę, ale uszkodziła dwa narządy. Nie mogę nic więcej zrobić - tłumaczy zrezygnowany Caleb.
- Nie! Musisz coś zrobić! - Krzyczę.
- Jest za późno. Postrzelił go z bliskiej odległości.
- Tris, daj spokój - odzywa się cicho Tyler.
- Nie! Nie pozwolę ci umrzeć, rozumiesz?- Daję Teddiego Calebowi i sama podchodzę do Tylera.
Przenieśliśmy go na łóżko. Chwytam go za rękę i nie mogę poradzić nic na spływające w szybkim tempie łzy. On nie może umrzeć.
- Nie zostawiaj mnie, błagam - całuję go w policzek i przytulam się do niego.
Nagle do sypialni wpada strażnik i patrzy na nas z odrazą.
- Ty - wskazuje na Caleba. - Zabierz dziecko, jedziemy z nim do szpitala.
- Tyler też musi jechać! - Krzyczę rozpaczliwie.
- Jest już za późno, Tris - odpowiada Tyler.
Podchodzę szybko do brata.
- Uważaj na niego, proszę cię.
- Oczywiście, że będę - kiwa głową Caleb.
- Kochanie, pojedziesz teraz z wujkiem Calebem - zwracam się do Teddiego. - Będziesz dzielny?
- Tak, mamusiu - odpowiada i ściska mocniej Caleba.
- Czy mam wysłać specjalne zaproszenie? - Warczy strażnik. - Jazda do auta.
>>>
Leżę obok Tylera i trzymam go za rękę. Chce z nim być w jego ostatnich chwilach. Nie mogę go stracić... Choć wcześniej myślałam, że kocham go jak przyjaciela, teraz uświadamiam sobie, że byłam w błędzie. Po prostu Tobiasa kocham mocniej.
- Tris, nie chciałem, żeby to tak wyglądało - mówi Tyler.
- Ciiii, nie przemęczaj się - odpowiadam, głaszcząc go po policzku.
- Ale ja muszę ci to wszystko wyznać - upiera się. - Tris, jesteś najlepszą rzeczą, która mnie spotkała w życiu. Ty i Teddy. Bardzo was kocham.
- Ja ciebie też kocham, Tyler. W końcu to sobie uświadomiłam. Nie chcę, żebyś umarł. Nie zostawiaj mnie, proszę się - łzy spływają po moich policzkach i kapią na bluzę Tylera.
- Ostatnie czego chcę, to opuszczenie ciebie. Czekaj. Powiedziałaś, że mnie kochasz?
- Tak. Kocham cię, Tyler - staram się uśmiechnąć.
- Marzyłem, żeby usłyszeć te słowa - przymyka oczy.
- Mogę cię pocałować? - Pytam, nachylając się nad nim.
- Postanowiłaś spełnić wszystkie moje marzenia przed śmiercią?
- Coś w tym stylu - łączę nasze wargi. Moje serce przyspiesza, a pocałunek na początku delikatny, staje się coraz bardziej namiętny. Każdy większy wysiłek skraca życie Tylera, ale nie możemy się powstrzymać. Trwa to dosyć długo, przerywamy tylko na chwilę, żeby zaczerpnąć oddechu.
- Marzyłem jeszcze o tym, żeby się z tobą kochać, ale chyba już nie dam rady - próbuje zażartować Tyler.
- Kocham cię - odpowiadam i całuję go w policzek. Obejmuję go lekko, żeby nie sprawić mu bólu. Ściskam jego rękę, a on odwzajemnia gest, ale słabiej.
- Ja ciebie też. Bądź dzielna. Dla siebie i dla Teddiego.
>>>
Nie wiem, ile tak leżymy. Czas przestał grać jakakolwiek rolę. Myślę o Teddim i mam nadzieję, że w szpitalu mu pomogą. Muszą.
Po co było to wszystko, skoro strażnik i tak zabrał go do lekarza? Może skonsultował się z Evelyn, czy może to zrobić.
Uścisk Tylera słabnie coraz bardziej, aż w końcu jego ręka opada bezwładnie.
- Nie, Tyler - mamroczę i patrzę na jego zamknięte oczy. Sprawdzam puls, ale go nie wyczuwam. Policzki, które zdążyły wyschnąć, na nowo zalewają się łzami. - Kocham cię i zawsze będę - mówię, wtulając się w niego. - Dziękuję za wszystko.
CDN.
Chciałabym wyjaśnić kwestię śmierci Tylera.
Tworząc tę postać, miałam jasny plan, jak potoczy się jego życie. Od samego początku wiedziałam, że umrze.
Opowiadanie jest o FourTris.
Jednak nie spodziewałam się, że tak zżyję się z Tylerem, bo po prostu go uwielbiam. Na początku nie był za święty, ale każdy popełnia błędy.
Pierwszy raz się tak wzruszyłam, przy pisaniu tego opowiadania.
Żegnaj, Tyler 💔💔💔
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top