Rozdział 7
Christina
Od pół roku codziennie budzę się z myślą o Tris. Wciąż zastanawiam się, gdzie jest, co robi i przede wszystkim - czy żyje.
Nie wierzę, że potrafiłaby tak uciec bez pożegnania, zostawiajac krótki list. To kompletnie nie w jej stylu.
Cztery na początku był załamany, było mi go strasznie żal. Pamiętam dokładnie to, co mówiła mi Tris po ich ślubie. Jednak jestem pewna, że to był tylko chwilowy strach, co jest zrozumiałe. Ślub w naszym wieku to trochę hardcore, ale z drugiej strony, nie ma drugiej takiej miłości jak ta Tris i Cztery.
Czasami chciałabym, żeby Uriah też spojrzał na mnie w taki sposób. Ale zdaję sobie sprawę, że oboje jeszcze nie jesteśmy wyleczeni ze strat jakie ponieśliśmy - ja po Willu, a on po Marlene.
Denerwuje mnie jego luźne podejście do naszego związku, bo chciałabym czegoś prawdziwego, a niekiedy odnoszę wrażenie, że jestem chwilową zabawką Uriaha, pobawi się mną przez jakiś czas i odrzuci. Nie jestem pewna, czy go kocham. Na pewno wciąż kocham Willa, ale wiem, że zależy mi na Uriahu.
Jego duże ciemne oczy wpatrują się we mnie. Nie zauważyłam, kiedy się obudził.
- Cześć piękna - wita się i nachyla nade mną, składając na moich ustach namiętny pocałunek. Jego ręce wędrują pod moją koszulkę nocną i zaczyna ją ściągać. Krzywię się, bo tak jest co rano. Drażni mnie to, bo czasami odnoszę wrażenie, że zależy mu jedynie na seksie i dlatego ze mną jest.
Delikatnie odpycham jego rękę i wstaję. Widzę, że patrzy na mnie ze zdziwioną miną.
- Nie mam ochoty - mówię szczerze. Nie jestem miła, nigdy nie byłam. Uciekam się do kłamstwa jedynie w ekstremalnej sytuacji, kiedy nie mam już wyjścia. W życiu codziennym nigdy nie kłamię, nawet swojemu chłopakowi. Uważam, że lepiej być szczerym niż męczyć się z oszukiwaniem. Tak zostałam wychowana i choć już nie jestem w Prawości, to wciąż staram się trzymać zasad wpajanych mi przez rodzinę.
- Co jest, Chris? - Uriah również wstaje i podchodzi do mnie, obejmując mnie od tyłu. Kładzie ręce na moim brzuchu i zaczyna do masować.
- Już ci mówiłam, nie mam teraz ochoty na seks - powtarzam, rozdrażniona.
- A ty co, masz okres? - Parska śmiechem.
- Ale jesteś zabawny, boki zrywać - przewracam oczami. - Martwię się o Tris - dodaję, marszcząc czoło.
- Też czasami zastanawiam się, gdzie może być - przyznaje Uriah.
- Powinniśmy jej poszukać. Sama na pewno nie uciekła - upieram się.
- Wiem, że Tris by tego nie zrobiła. Ale gdzie mamy jej szukać? Zdajesz sobie sprawę jaki świat jest wielki? - Kręci głową. Wyrywam się z jego objęć i podchodzę do szafy. W pokoju obok nadal są ciuchy Tris.
- Muszę jeszcze raz pogadać z Cztery - oznajmiam i zaczynam się ubierać.
- Ha - prycha Uriah. - Próbowaliśmy z Zekem milion razy, ale jemu kompletnie odbiło! Krzyczał, że jej nienawidzi i nie chce o niej słyszeć ani słowa więcej. Chyba uwierzył, że Tris naprawdę uciekła.
- Idiota - komentuję. - Ale spróbować nie zaszkodzi.
- Jak uważasz - Uriah wzrusza ramionami.
>>>
Pukam kilkukrotnie do mieszkania Cztery, ale nikt mi nie otwiera. Wkurzam się i naciskam klamkę, która o dziwo się otwiera, więc wchodzę do środka.
- Cztery? - Pytam niepewnie, idąc dalej. Walczę sama ze sobą, po czym wchodzę do jego sypialni i doznaję szoku.
Cztery leży w łóżku z Alice, są nadzy. Krew mnie zalewa i podchodzę do Cztery, szturchając go mocno. Otwiera oczy i patrzy na mnie ze zdziwieniem, które przeradza się w złość.
- Pojebało cię do reszty? - Wydzieram się, przez co Alice się budzi. Piszczy i zakrywa się kołdrą.
- Co ty tu robisz? - Pyta Cztery. - Wyjdź stąd.
- Przespałeś się z tą dziwką? - Mam ochotę sprać go na kwaśne jabłko.
- Po pierwsze, nie nazywaj tak Alice. Po drugie, jest moją dziewczyną, więc będę z nią robił, co mi się podoba.
Zaraz zwariuję.
- Chyba nie mówisz poważnie? Cztery, ty masz żonę!
- Która ode mnie uciekła. Tym samym dla mnie nie istnieje.
- Mogłabyś już wyjść? - Odzywa się Alice z pretensją w głosie.
Chyba zaraz nie wytrzymam i wydrapię jej oczy.
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top