Rozdział 42

Tobias

Marcus coś mówi i co chwilę wskazuje na Teddiego, którego Tris trzyma na rękach. Próbuje od niego odejść, ale on zagradza jej drogę.

Tris nie ma przy sobie broni.

Ta myśl uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Dlaczego wykazała się taką lekkomyślnością? Może myślała, że wszyscy nasi wrogowie umarli. Zapomniała, że ostatni z nich żyje i czeka na sposobność, by zniszczyć nasz spokój.

Zrywam się na równe nogi.

- Weź któreś z aut - radzi Gus, a ja kiwam głową i wybiegam z pomieszczenia kontrolnego.

Jako przywódca mogę w każdej chwili skorzystać z samochodów frakcji. Muszę się pospieszyć...

>>>

Tris

Postanawiam pojechać z Teddim do parku Millenium, żeby mógł się pobawić na świeżym powietrzu. Na dworze jest dosyć ciepło, więc wystawiam buzię do słońca, jednocześnie mając oko na małego.

Mój spokój nie trwa długo, bo zauważam zmierzającego w moją stronę Marcusa. Co on tutaj robi? I jak dostał się do miasta, skoro ma zakaz? Nieustraszeni pilnują bramy, więc któreś z nich go wpuściło.

Podbiegam pospiesznie do synka i biorę go na ręce. Nie mam zamiaru rozmawiać z Marcusem, nie chcę nawet na niego patrzeć.

- Mamusiu, co się dzieje? - Pyta Teddy.

- Musimy już iść do domu - odpowiadam i odwracam się, jednak nigdzie nie widzę Marcusa. Gdzie on jest?

- Ale przed chwilą przyszliśmy! - Jęczy Teddy.

- Powiedziałam, że musimy iść, więc nie marudź, proszę cię! - Podnoszę głos i jestem na siebie zła. Nie chciałam na niego krzyczeć.

Idę ścieżką prowadzącą na tory. Nagle zza drzewa wychodzi Marcus i uśmiecha się szyderczo.

- Kogo moje oczy widzą! - Woła i podchodzi bliżej. - Tris Eaton! Moja synowa!

- Czego chcesz? - Pytam ostro.

- Dlaczego jesteś taka niegrzeczna? Mogłaś zostać w Altruizmie, przynajmniej potrafiłabyś odnosić się do starszych z szacunkiem.

- Masz do mnie konkretną sprawę? - Przewracam oczami. - Bo trochę się spieszę.

- Słyszałem, że zostałaś porwana przez moją szaloną małżonkę - mówi kpiąco.

- Co cię to obchodzi?

- Musisz przyznać, że choć tak mnie nienawidzisz, to ja nigdy nie próbowałem cię porwać i odseparować od Tobiasa.

- Do rzeczy - wtrącam gniewnie.

- Gdzie jest teraz Evelyn? Zabiliście ją?

- Zrobiliśmy to, co trzeba - odpowiadam i próbuję go wyminąć, ale zatrzymuje mnie, zaciskając mocno palce na moim ramieniu. Syczę z bólu, bo ma naprawdę mocny chwyt. To aż dziwne, jak na człowieka nie związanego z Nieustraszonością.

- Mamusiu, kim jest ten pan? - Odzywa się Teddy, patrząc na Marcusa niepewnie.

- Mamusiu? - Powtarza Marcus i patrzy na mnie z rozbawieniem. - To syn Tobiasa? - Wskazuje palcem na Teda.

- No a czyj? - Odpowiadam niegrzecznie.

- Ile ma lat?

- Nie czuję potrzeby, aby ci na to odpowiedzieć - patrzę na niego twardo.

- Ile? - Powtarza Marcus.

- Dwa latka.

Marcus zastanawia się przez chwilę nad czymś i posyła mi znaczące spojrzenie.
- W tym wieku Tobias dostał swoją pierwszą karę. Biegał i głośno krzyczał, a Altruiści tego nie robią. Zasłużył na to. Zamknąłem go w szafie na całą noc.

Żółć podchodzi mi do gardła, gdy go słucham. Gdy wyobrażę sobie, że miałabym zamknąć tak Teddiego, to mam ochotę się rozpłakać. Jak można być aż takim potworem i tłumaczyć się zasadami frakcji?

- Tobias, prędzej czy później zrobi to samo. Zapamiętaj moje słowa i nie bądź naiwna - szydzi dalej Marcus.

- On jest inny - odpowiadam, zaciskając zęby. - Bardzo kocha Teda i się o niego troszczy. Nigdy nie podniósłby na niego ręki. Nie potrafiłby go skrzywdzić, bo nie jest takim potworem jak ty.

- Tak, oczywiście - Marcus podchodzi jeszcze bliżej i dotyka rączki Teddiego. - Cześć, Ted. Jestem twoim dziadkiem.

- Zostaw go! - Krzyczę i ponownie próbuję odejść, ale Marcus nie daje mi takiej możliwości.

- Nigdzie nie pójdziesz - mówi chłodno.

- Słucham? - Unoszę brwi.

- Nigdzie nie pójdziesz - powtarza i wyciąga coś z kieszeni. W powietrzu błyska srebro.

Nóż.

Ściskam Teda i próbuję ukryć przerażenie.
- Czego chcesz? - Pytam drżącym głosem.
- Wrócić do miasta i w nim żyć. Tobias spełni każde moje życzenie, żeby uratować ciebie i syna - uśmiecha się ironicznie.

CDN.

Dobranoc.

PS CHCĘ TO! 😍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top