Rozdział 34

Tris

- Wszyscy mamy wolne - zaczyna Zeke, kiedy siedzimy na stołówce, jedząc obiad.

- Mamy! - potwierdzamy zgodnie.

- Jest ciepło na dworze.

- Jest!

- Chcemy zrobić coś, żeby się nie nudzić.

- Chcemy!

- A więc moi drodzy... - Zeke spogląda po kolei na nasze twarze, a my wybijamy rytm, uderzając dłońmi o stół. - Idziemy nad jezioro!

- To żeś wymyślił - komentuje Christina, przewracając oczami.

- Taaa, pewnie dlatego żeby zobaczyć inne dziewczyny w strojach kąpielowych - dodaje Shauna, patrząc na niego groźnie.

- Hej, to jest dobry pomysł - upiera się Zeke. - Możemy popływać, pograć w piłkę...

- Tak, Teddy lubi wodę - mówię i uśmiecham się do synka. - Popływamy?

W Meksyku musiałam tylko przejść przez ulicę i już byłam nad morzem. Piękna pogoda i słońce towarzyszyły nam niemalże przez cały czas, więc korzystaliśmy z tego i dużo czasu spędzaliśmy nad wodą. Teddy wprost to uwielbia.

- Skoro musimy - marudzi Shauna.

>>>

Siedzimy na pomoście na rozłożonych kocach. Nie mam ochoty na paradowanie w stroju kąpielowym, dlatego zostaję w szortach i topie. Teddy i Lynn bawią się w najlepsze, a chłopaki grają w piłkę.
Nagle czuję bardzo silne uderzenie w tył głowy, aż robi mi się ciemno przed oczami. Odwracam się i po kilku sekundach dostrzegam wyjącego ze śmiechu Uriaha. Musiał kopnąć we mnie piłkę z całej siły.

W moich żyłach zaczyna płynąć żądza mordu. Wstaję i jeszcze trochę kręci mi się w głowie, jednak biegnę w stronę tego debila, który teraz patrzy na mnie ze zdziwieniem.

- Ty idioto! - Wrzeszczę i rzucam się na niego. Nie spodziewał się tego, więc upadamy razem na piasek. Przygniatam kolanami jego nogi i zaczynam obsypywać go piachem, który leci mu do buzi, oczu, nosa, wszędzie.

- Tris, przestań! - Udaje mu się wydusić, ale nie mam litości. Zasypałam mu już niemalże całą głowę, więc pluje i się krztusi.

- Jeszcze jeden taki numer, a cały ten piach będziesz miał w tych swoich porwanych gaciach, zrozumiałeś?! - W końcu wstaję i strzepuję z siebie piach.

Wszyscy się śmieją, ale ja jakoś nie jestem rozbawiona. Może dlatego, że napiernicza mnie głowa od uderzenia.

Dlaczego to ja oberwałam, a nie Christina? Tylko pomagałam jej się zemścić.

- Co za kretyn - kwituje Shauna.

- Ale jak zwykle dałaś radę - śmieje się Christina. - Trzeba mu było nasypać piachu do majtek i trzeć. Ale by było.

- Nie dotknęłabym go kijem przez szmatę - odpowiadam, przewracając oczami.

>>>

Jakiś czas później, chłopaki wracają do nas i zaczynaja marudzić. Gorzej z nimi jak z dziećmi.

- Wiecie co, wpadłem na genialny pomysł - odzywa się dumnie Zeke.

- Jak tak mówi to od razu wiadomo, że będzie do bani - wtrąca Shauna.

- Wypożyczymy kajaki i popływamy sobie trochę!

- Ej, ty to jednak masz łeb! - Stwierdza Uriah.

- Jak sklep, a w środku puste półki - mruczę pod nosem.

- To co, płyniemy? - Pyta podekscytowany Tobias.

No nie, następny.

- Niech wam będzie.

>>>

Dostajemy kajaki jedno i dwuosobowe. Ja płynę z Christiną, Shauna z Lynn, Tobias z Tedem, a Zeke i Uriah sami.

Jest piękna pogoda, słońce świeci, ptaszki ćwierkają, po prostu żyć, nie umierać. Jesteśmy na środku jeziora, gdzie jest dosyć głęboko. To mi przypomina mój krajobraz strachu.

- Tris, weźmiesz na chwilę Teda? - Pyta Tobias podpływając bliżej. - Chcę się trochę pościgać z Zekem.

- Okej - wzruszam ramionami i sadzam sobie Teda na kolanach.

Tobias odpływa w kierunku przyjaciela, a ja nagle czuję mocne uderzenie w nasz kajak, na tyle silne, że Teddy wyślizguje się z moich rąk i wpada do wody.

- Teddy! - Wrzeszczę i natychmiast rzucam się za nim do wody. Gwałtowny ruch sprawia, że ból głowy staje się nie do zniesienia. Tracę przytomność.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top