7

Fallon

- Gotowe, laleczko.

Kiedy Nixon skończył tatuować mój kark, oboje mężczyźni zdjęli ze mnie kajdany i więzy. Nie miałam siły ani ochoty się ruszyć. Wolałam zostać tutaj, sama, i zapłakać się na śmierć. 

- Aniele?

Nie musiałam udawać, iż wszystko było w porządku. Chwilę temu wyznałam Xavierowi miłość i powiedziałam, że kochałabym go bez względu na wszystko. Mój prywatny diabeł miał jednak rację. Szybko miałam zmienić zdanie i go znienawidzić.

Powoli wstałam. Usiadłam na brzegu fotela do tatuowania i spuściłam wzrok. 

- Chciałabyś zobaczyć tatuaż?

Głos Nixona był miły. Gdybym nie wiedziała, kim był ten człowiek, pewnie odwzajemniłabym jego sympatię. Nixon jednak rozkazał zabić moich rodziców i mnie porwać. Moje uczucia do niego nie były jasne, gdyż z jednej strony byłam wdzięczna, że Nixon i jego podwładni uwolnili mnie od rodziców, którzy przez całe życie trzymali mnie w zamknięciu. Z drugiej strony jednak straciłam prowizoryczną wolność i osoby, które wychowywały mnie i wspierały przez dwadzieścia jeden lat.

Pokiwałam przecząco głową. Nie chciałam widzieć, co Nixon mi wytatuował. 

- Aniele, spójrz na mnie.

Xavier przysunął krzesełko do mnie. Chwycił mnie za ręce, ale ja je wyszarpnęłam.

- Nie gniewaj się na mnie, Fallon. Musiałem cię oznaczyć jako swoją własność.

- I co jeszcze? Może kazałeś mi wytatuować napis "własność Xaviera Bartellego"?

Spojrzałam się zbolałym wzrokiem na mojego ukochanego, którego raczej powinnam nazywać byłym ukochanym. Xavier zmarszczył brwi i spojrzał na swojego szefa, który znajdował się za moimi plecami. Nixon położył mi dłonie na ramionach i pogładził je. 

- Mam rację? Naprawdę wytatuowałeś mi taki napis?

- Tak, kochanie. Przykro mi, ale zrobiliśmy to, abyś była bezpieczna.

- Nie złość się na nas, laleczko - wyszeptał mi do ucha szef, którego oddech pachnął whisky. - Myślisz, że tatuaż to coś tak okropnego? Masz go w niewidocznym miejscu, skarbie. Nie zadręczaj się tym już i pozwól swojemu chłopcu odprowadzić się do sypialni. Masz za sobą trudne chwile i przyda ci się trochę odpoczynku.

- Dlaczego zachowujecie się tak, jakby wam na mnie zależało?

Spuściłam wzrok. Dłonie Xaviera powędrowały na moje uda. Tym razem ich nie strzepnęłam. Mimo tysiąca uczuć, które walczyły ze sobą o pierwszeństwo, potrzebowałam Xaviera. Mogłam tego nie przyznać na głos, ale oboje wiedzieliśmy, że byliśmy na siebie skazani. 

- Zależy nam na tobie, laleczko. Fallon, proszę. Idźcie spać. Rano spojrzysz na nas świeżym spojrzeniem. Xavier wyjaśni ci, na czym właściwie polega nasza praca. Pokażemy ci nasz dom i może zrozumiesz, że człowiek, który patrzy na ciebie z taką miłością, naprawdę cię kocha. Pozwól sobie się przełamać, dziewczynko. 

Nie zważając na gładzącego mnie po udach Xaviera i stojącego za moimi plecami Nixona, wstałam. Podeszłam do stolika, na którym leżało lusterko. Wzięłam je do ręki i podążyłam do większego lustra zamocowanego na ścianie. Stanęłam do niego tyłem i podniosłam małe lusterko na wysokość swojej twarzy. Zobaczyłam opatrzony folią tatuaż głoszący "Własność Xaviera Bartollego". Imię i nazwisko mojego oprawcy wytatuowane zostało poniżej napisu "własność".

Odłożyłam lusterko na stolik i wyszłam z pokoju. Objęłam się rękami, podążając korytarzami. Miałam gdzieś, że jakiś strażnik mnie zatrzyma. Przecież nie uciekałam, więc nie robiłam niczego złego.

Kiedy znalazłam się w sypialni, do której jakimś cudem trafiłam, usiadłam na podłodze. Przysunęłam się do łóżka tak, aby opierać się plecami o jego drewniany przód. 

Podciągnęłam nogi do siebie, obejmując je rękami. Pochyliłam głowę, po czym oparłam ją o kolana.

Czułam się zagubiona. Potrzebowałam pilnej wizyty u psychologa, ale wiedziałam, że nie miałam na co liczyć. Zostałam sama ze swoimi problemami, skazana na obecność trzech mafiosów w jednym domu i o wiele większej liczby strażników.

Usłyszałam dźwięk skrzypnięcia drzwi. Podłoga zadrżała, gdy poczułam ciężkie kroki. Nie minęła chwila, a obok mnie usiadł Xavier. Nie patrzyłam na niego, ale wiedziałam, że to był on. Nikt inny by do mnie nie przyszedł.

Mężczyzna rozplótł moje ręce, którymi kurczowo obejmowałam kolana. Chwycił jedną z moich dłoni w swoją rękę. Splótł nasze palce i kojąco gładził kciukiem wierzch mojej dłoni.

- Nie chciałem cię przykuwać do tego fotela, aniele - zaczął, mówiąc jeszcze bardziej zachrypniętym głosem niż zazwyczaj. - Nie ukrywam, że wiele razy fantazjowałem o tym, jakby to było przywiązać cię do łóżka i zasłonić ci oczy. Chciałem, abyś mi zaufała i była zdana na moją łaskę. Ludzie widzą krępowanie jako coś, co odbiera uległej stronie wolność, ale ja postrzegam to inaczej. Niemniej jednak nie spodobało mi się, gdy wbrew twojej woli przywiązaliśmy cię w pokoju do tatuowania, ale nie mieliśmy wyboru.

Nie odpowiedziałam, ale pozwalałam, aby Xavier trzymał mnie dalej za rękę. 

- Nie masz pojęcia, jacy jesteśmy brutalni wobec swoich ofiar. Nixon traktuje cię jak księżniczkę. Wiesz, ile dziwek tygodniowo posuwa? Wiesz, jak je traktuje? 

- A ty?

- Słucham?

- Ile ty dziwek posuwasz tygodniowo?

Podniosłam głowę. Xavier warknął, przecierając wolną dłonią oczy.

- Mówiłem ci, że zachowałem dla ciebie czystość. Możesz mi nie wierzyć, że dalej jestem prawiczkiem, ale mam to w dupie. Rozumiem, że mi nie ufasz, ale do diabła, jestem wkurwiony. Czuję się bezsilny. Mam wrażenie, że Fallon, z którą pisałem, zniknęła. Nie obrażaj się, aniele, bo rozumiem powody, dla których się mnie boisz. Po prostu nie wierzę, że myślisz, iż mógłbym cię skrzywdzić.

Oderwałam wzrok od Xaviera. Jego ciemna sypialnia przyprawiała mnie o dreszcze. Okna biegnące od podłogi do sufitu były czymś, czego wcześniej nie widziałam. Na zewnątrz panowała noc, więc nie wiedziałam, co znajdowało się poza domem. Najbardziej jednak zaciekawiła mnie półka z książkami. 

Wstałam, wyrywając rękę z uścisku bruneta i podeszłam do półki.

Otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia, gdy zobaczyłam trzy pierwsze tytuły. Były to książki, które poleciłam Xavierowi, gdy zaczęłam pracować w księgarni. Stało się to pierwszego dnia mojej pracy w tamtym miejscu.

Moje serce biło nierównomiernie, kiedy spoglądałam na coraz to nowsze tytuły. Wszystkie książki, które były tutaj obecne, poleciłam mu ja.

Usłyszałam za plecami kroki bruneta. X objął mnie w pasie i przyciągnął do swojej piersi. Nie oponowałam jego bliskości. Patrząc na te wszystkie książki, pojawiła się we mnie nadzieja. Wierzyłam, że może nasza miłość nie była spisana na straty.

- Przeczytałem je wszystkie. Nixon mnie za to ganił, bo zapominałem o sprawach mafii, ale miałem to w dupie. Te książki są zajebiste, aniele. 

- Naprawdę je przeczytałeś? Nie wyglądasz na typa, który lubi czytać.

Poczułam, że uraziłam go tym komentarzem i jak się szybko okazało, miałam rację.

- Wiesz, co robią ludzie, gdy widzą mnie na ulicy?

Xavier przycisnął usta do mojej szyi, a ja bezwiednie jęknęłam. Pokiwałam przecząco głową, choć domyślałam się, jaka była odpowiedź. Potrzebowałam jednak więcej tych słodkich tortur i to dla nich byłam gotowa zamilknąć.

- Dzieci patrzą na mnie, jak na potwora z bajek. Ich matki ciągną je za ręce i mówią, aby się pospieszyły. Kroczę ulicami miasta z kapturem na głowie i rękami w kieszeniach, aby nikt nie zobaczył moich blizn i tatuaży. Wystarczy jednak, że na chwilę podniosę głowę i ktoś zobaczy moją pobliźnioną twarz i te przeklęte oko. Powiedz mi, aniele. Jesteś tutaj już od jakiegoś czasu, a dalej nie zapytałaś, dlaczego tak wyglądam. Nie interesuje cię to? Może nie chcesz mnie urazić?

Mężczyzna przeniósł jedną dłoń wyżej. Objął nią moją pierś, a ja zamiast uciec od niego z krzykiem, ugięłam nogi i pozwoliłam, aby brunet robił to, na co miał ochotę.

- Straciłem oko, gdy miałem dwanaście lat. Rozumiesz, Fallon? Taki dzieciak stracił oko. Jeden skurwiel zabrał mnie do ciemnej uliczki i gdy mnie związał i zakneblował, wypalił mi oko. Miał z tego dużo frajdy. Śmiał się ze mnie, gdy ja płakałem i modliłem się o śmierć. 

- Co z resztą twojego ciała? - spytałam, walcząc z podnieceniem.

- Nie sądzisz, że na dziś tyle ci wystarczy? Nie chcę wykładać przed tobą wszystkich kart od razu, bo się mną znudzisz. Może jednak się mylę?

Odchyliłam głowę do tyłu, gdy Xavier wsunął dłoń w moje majtki. Zamknęłam oczy i rozchyliłam lekko nogi.

- Nie myśl o mnie, jak o kobiecie lekkich obyczajów.

- Nie zamierzam. Jesteś moja. Ja czekałem na ciebie, a ty czekałaś na mnie.

Wstrzymałam oddech i spojrzałam na Xaviera pytająco, gdy wyciągnął dłoń z moich majtek i podszedł do łóżka. Zdjął przez głowę koszulkę, a moim oczom ukazały się jego poranione plecy. Ten widok ciągle powodował, że miałam dreszcze.

- Wskakuj do łóżka, Fallon. Skorzystajmy z rady Nixona i prześpijmy się. Jutro czeka nas kolejny zajebisty dzień, czyż nie?

Moje zdziwienie osiągnęło punkt kulminacyjny, gdy Xavier wyciągnął spod łóżka drugi materac. Rzucił na niego koc i poduszkę, po czym położył się na plecach. Ręce skrzyżował za głową, a ja patrzyłam na niego jak urzeczona.

- Wskakuj do siebie, kochanie. Chyba nie chcesz ze mną spać, prawda? Ja nie chciałbym spać z kimś, kto mnie uprowadził i wytatuował mi swoje imię na karku, ale może się mylę?

Ignorując go, weszłam do łóżka. Odwróciłam się plecami do Xaviera i nakryłam kołdrą. Było mi go żal, że oddał mi swoje łóżko, a sam spał na zakurzonym materacu, ale musiałam przestać się nad nim użalać i skupić się na sobie.

W końcu to nie on został tutaj pokrzywdzony, tylko ja. 





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top