6

Xavier

Byłem kurewsko szczęśliwy. Szczerzyłem się jak dzieciak, który na święta dostał wymarzony prezent. Biorąc pod uwagę, że nigdy nie dostałem żadnego prezentu, nie wiedziałem, jakie to uczucie. Domyślałem się jednak, że taka euforia była tym, czym czuły kochane, rozpieszczane przez rodziców dzieciaki. 

Czekałem na ten moment latami. Wstąpiłem do mafii jako niepełnoletni i od tego czasu wiedziałem, że niebawem ta ślicznotka będzie moja. Obawiałem się, że gdy dojdzie do spotkania, Fallon będzie zaciętą i waleczną buntowniczką, ale póki co jadła mi z ręki. Byłem w niej beznadziejnie zakochany i za cholerę nie rozumiałem, dlaczego nie uciekła, gdy zobaczyła moje pokiereszowane ciało.

Fallon siedziała okrakiem na moich udach, a ja myślałem tylko o tym, aby wsunąć w nią palce i przekonać się, jaka była ciasna. Chciałem jej posmakować i w nią wejść, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Miałem zamiar brać tylko to, co ona mi ofiaruje. Skoro już chwilę po porwaniu zdecydowała się zrzucić ciuchy i wejść ze mną do wanny, byłem w niebie. Musiałem mieć na nią oko, aby mnie nie omamiła i nie spróbowała uciec, ale jak na razie w jej zachowaniu widziałem szczerość.

Przez dwa lata zdążyłem ją poznać i wiedziałem, że mój anioł nie umiał kłamać. Fallon była kochaną dziewczynką. Wiedziałem, że moje życie ją zniszczy, ale nie miałem wyboru. Mogłem zachować ją dla siebie albo oddać do burdelu. Nixon nie pozwoliłby jej żyć na wolności, a ja nie miałem zamiaru oddawać ją w ręce zapchlonych skurwieli. 

Ona była moja. 

- Krępujesz się przy mnie, aniele? 

Fallon pokiwała przecząco głową. Jej wzrok co chwila zsuwał się na moje przyrodzenie. Jeśli myślała, że tego nie widzę, była w błędzie. 

- Jeśli chcesz, możesz go dotknąć.

Dziewczyna zarumieniła się jak dorodne jabłko. Rany, od wieków się tak dobrze nie bawiłem.

- O czym myślisz?

Postanowiłem się nad nią nie pastwić i okazać jej zrozumienie. Cieszyłem się, że nie rozpaczała po śmierci tych swoich pseudo-rodziców. Wolałbym, aby cierpieli, zanim odeszli, ale Nixon chciał załatwić sprawę szybko. Nie mogłem narzekać. Gdy wbiłem strzykawkę w szyję Fallon i zabrałem jej bezwładne ciało w objęcia, nie mogłem czuć się bardziej spełniony. Skrępowana, zdana na moją łaskę i tak boleśnie bezbronna. Przez całą drogę do siedziby miałem twardego fiuta i gdy na moment zostawiłem przywiązaną do krzesła dziewczyną pod opieką Nixona, poszedłem sobie zwalić. Czułem się podle, że zostawiłem ją samą na kilka minut, ale miałem już sine jaja. 

- O tym, czy nasze uczucie jest prawdziwe.

Do diabła, ja tu o masturbacji, a ona wyjeżdża mi z uczuciami.

Cóż, taką ją jednak kochałem. 

- Spójrz na mnie i powiedz, co widzisz.

Fallon spojrzała na mnie swoimi jasnobrązowymi oczami, a ja przepadłem.

- Widzę człowieka, którego kocham i...

- Nie - przerwałem, kładąc palec wskazujący na jej miękkich wargach. Całowanie ich było niebiańską przyjemnością. - Powiedz mi, co widzisz, gdy patrzysz na mnie. Na mój wygląd. Przez chwilę zapomnij o tym, że przez ostatnie dwa lata pisaliśmy ze sobą dzień w dzień. Spójrz na mnie tak, jakbym był twoim oprawcą. Jakbym to ja zabił twoich rodziców i cię uprowadził. 

Dziewczyna zmarszczyła brwi. Gdy zabrałem palec z jej ust, splotłem dłonie za głową. Zdrowym okiem obserwowałem ją uważnie. Nie wiedziała, co zrobić z rękami. Pocierała nimi uda albo wykręcała sobie palce. Wolałbym, gdyby objęła nimi mojego fiuta, ale nie chciałem się narzucać.

Przynajmniej jeszcze nie teraz.

- Kiedy cię zobaczyłam, wystraszyłam się - wyznała, skupiając wzrok na mojej piersi. - Gdy ujrzałam twoją twarz myślałam, że nawiedził mnie potwór i zabierze mnie na drugi świat. Widziałam twoje niebieskie oko, twoje tatuaże i bliznę na gardle. Gdybyś mi nie powiedział, kim jesteś, zapłakałabym ci całą piwnicę i błagała na kolanach o wolność.

- Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś przede mną uklękła.

Fallon przez chwilę ze sobą walczyła, po czym wybuchła głośnym śmiechem. Zrobiłem to samo i z sercem umierającym z miłości czekałem, aż się uspokoi.

- Nie wiem, co ci się przytrafiło, ale chciałabym się tego dowiedzieć. Bez względu na to, kim jesteś, i tak będę cię kochać. 

- Aniele...

- Kocham cię, Xavier. Bardzo mocno cię kocham. Jestem głupia, że tak mówię?

- Skądże znowu - warknąłem, co musiało zabrzmieć naprawdę źle przez mój zniekształcony głos. Na szczęście skurwiel, który poderżnął mi gardło, umarł w płomieniach. - Jesteś moją kochaną dziewczynką. Nie mów więcej, że jesteś głupia, bo zleję ci tyłek. 

- O co chodzi z moimi rodzicami? - spytała, drastycznie zmieniając temat. - Nie mogę uwierzyć, że wystawili mnie jako zapłatę za długi z przeszłości. Xavier, ja ich kochałam. Nie popierałam tego, że mnie więzili, ale myślałam, że robią to z troski o mnie. Jak to możliwe, że czekali na dzień, w którym oddadzą mnie w ręce mafii?

Fallon czuła się cholernie zagubiona. Wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w tatuaże na mojej piersi. Gdyby tylko wiedziała, co oznaczały i jaką historię za sobą niosły, wpadłaby w szał.

- Aniele, spójrz na mnie.

Mój rozkaz podziałał na nią rozbudzająco. Podniosła wzrok i patrzyła na mnie ze smutkiem.

- Twoi rodzice byli szujami. Gówno mnie obchodzi, że wściekniesz się na mnie za takie słowa, ale to prawda. Sam nie jestem święty. Popełniłem kurewsko wiele grzechów i nigdy nie zostaną mi wybaczone, ale nigdy, przenigdy, nie wystawiłbym swojego dziecka jako towar dla wroga. To, co zrobił twój ojciec, było podłe i samolubne. Im szybciej otrząśniesz się z ich śmierci, tym lepiej dla ciebie.

Brunetka pokiwała powoli głową, przyswajając moje słowa. Gdy wróciła myślami do rzeczywistości, uśmiechnęła się.

- Od dawna śniłam o dotknięciu ciebie, Xavier.

Mój fiut stwardniał na samo to wyznanie. Fallon powiodła do niego wzrokiem i zakryła usta, rumieniąc się.

- Teraz musisz coś z tym zrobić, młoda damo. Podnieciłaś mnie, więc się mną zajmij.

Starałem się żartować jak najwięcej, aby napięta atmosfera zniknęła. Z reguły byłem nieczułym bydlakiem, który zabijał bez cienia wahania. Jednak widząc moją przerażoną dziewczynkę, zmieniłem reguły gry. 

- Mam ci obciągnąć? Nigdy tego nie robiłam...

Znów się zaśmiałem, patrząc na nią z politowaniem.

- Mój skarbie, nie musisz mi od razu obciągać. Dotknij go. Zdaj się na instynkt. Jeśli jednak tego nie chcesz, zrozumiem. Nie musimy nigdzie się spieszyć. I tak całkiem dobrze idzie nam kurs przyspieszonego nadrabiania straconego czasu.

- Xavier, martwi mnie jedno.

Mój kutas niemal opadł. Byłem gotów na jej dotyk, ale nie mogłem się wkurzać. Musiałem wczuć się w sytuację Fallon i jej pomóc, zamiast ją zniechęcać. W końcu miała tylko mnie.

- Tak, aniele?

- Czy jak już się mną znudzisz, znajdziesz sobie inną dziewczynę? 

- Kuźwa, dziecko - warknąłem, chwytając jej twarz w dłonie. - Należysz do mnie. Myślisz, że przez ostatnie dwa lata z tobą pisałem dla zabicia czasu? Nie, Fallon. Pisałem do ciebie, bo chciałem, abyś mnie poznała, zanim zrujnuję ci żywot. Uwierzysz, gdy powiem, że nigdy się nie pieprzyłem? Od sześciu lat na ciebie czekałem, kochanie. Byłem ci wierny, zanim się spotkaliśmy. Po drugie, naprawdę uważasz, że jakakolwiek niewiasta spojrzałaby w moim kierunku? Co dopiero myślała o pójściu do łóżka? Jestem straszny, aniele. 

- Wcale nie.

- Tylko ty nie widzisz we mnie potwora.

- Nie jesteś nim, Xavier. Jesteś mój.

Moje serce drgnęło. Nie miałem już kuźwa czasu ani ochoty się z nią cackać. Przysunąłem ją bliżej do siebie, aż otarła się cipka o mojego fiuta. Nie miałem zamiaru jej jeszcze pieprzyć, ale musiałem choć trochę poczuć to, na co czekałem odkąd skończyłem dziewiętnaście lat.

Wplotłem palce w ciemne włosy Fallon i wsunąłem język w jej usta. Dziewczyna jęknęła przeciągle, obejmując mnie. Poruszyła się, a mój kutas drgnął po raz kolejny. Resztkami silnej woli hamowałem się przed tym, aby w nią nie wejść. Pragnąłem poczuć, jak jej wewnętrzne mięśnie się na mnie zaciskają. Chciałem, aby po wszystkim dziewczyna opadła na mnie bezwładnie, a wówczas bym się nią zaopiekował.

- Kocham cię, aniele. Moja mała dziewczynko.

Szeptałem w jej usta wyznania, gdy ona niespodziewanie się ode mnie odsunęła. 

- Xavier, jeszcze nie.

Oderwałem się od niej, zdenerwowany. Nie dałem tego jednak po sobie poznać. Moje potrzeby dały się we znaki. Cierpliwie jednak czekałem na odpowiedni moment.

Czekałem całe życie na seks. Nixon i reszta rodziny nazywali mnie ofermą, ale byłem wierny mojej małej Fallon. Ona o tym nie wiedziała, ale wierzyłem, że doceni moją wstrzemięźliwość i lojalność.

Fallon

Po kąpieli Xavier pomógł mi wyjść z wanny. Nie zdziwiło mnie, że przyniósł mi bieliznę w moim rozmiarze. Była delikatna i czarna. Myślałam, że jako facet z krwi i kości nie pozwoli mi ubrać niczego poza tym, dlatego mile się zaskoczyłam, gdy przyniósł mi swoją koszulkę i damskie legginsy. Materiał pachniał nim, więc szybko wskoczyłam w te ciuchy.

- Zanim pójdziemy spać, chciałbym gdzieś cię jeszcze zabrać. Może być nieprzyjemnie, ale muszę to zrobić. Z góry cię za to przepraszam, aniele.

Kiedy Xavier się ubrał, podał mi rękę. Czułam się trochę lepiej i chodzenie nie sprawiało mi już takiego problemu. Podążałam boso po wystawnych korytarzach posiadłości. Pod naszymi stopami rozciągał się czerwony dywan ze złotymi zdobieniami. Starałam się odwracać wzrok od ochroniarzy, strażników czy jak oni się nazywali. Wolałabym, aby ich tu nie było, ale to nie był mój dom.

Czułam, że mój towarzysz był spięty. W wannie ukazał mi swoje prawdziwe oblicze. Podobało mi się, że mimo ran przeszłości, Xavier potrafił się uśmiechać. Jego uśmiech zwalał mnie z nóg. Był piękny, choć reszta jego ciała pospolitego człowieka przyprawiłaby o mdłości i strach.

Zatrzymaliśmy się przed jednymi z drzwi. Brunet ciężko westchnął. Otworzył drzwi i wprowadził mnie do środka.

- Co, do...

Znaleźliśmy się w salonie tatuażu. Do diabła, oni mieli nawet tutaj salon tatuażu.

Patrzyłam się z przerażeniem na Nixona. Blondyn uśmiechnął się na nasz widok i skinął głową. Miał na dłoniach czarne rękawiczki i przygotowywał igłę i tusz. 

- Nie...

Cofnęłam się kilka kroków w tył, aż wpadłam na twardą pierś Xaviera. Mężczyzna chwycił mnie za przedramiona i lekko je ścisnął.

- Sama mówiłaś, że naznaczę cię tatuażem. Muszę to zrobić, aniele. Nie stawiaj oporu, dobrze?

Pokiwałam przecząco głową. Moja pewność siebie, którą poczułam przy boku ukochanego, zniknęła w jednej chwili. Odwróciłam się, aby uciec, ale mój oprawca chwycił mnie za nadgarstki i przytrzymał przy sobie. Próbowałam się szarpać, ale moje starania były bezsensowne.

- Nie chcę mieć tatuażu! Nigdy go nie chciałam!

- To nie podlega dyskusji, aniele. Nie bój się. Nixon zrobi ci tatuaż na karku. Kobiety członków mafii muszą mieć takie znaki na sobie. To symbol, że do nas należą.

- Co ty chcesz mi wytatuować, do diabła?! Otworzyłam się przed tobą! Myślałam, że będzie normalnie i spróbujemy żyć, jakby nic się nie stało! Nie chcę tego, Xavier!

- Fallon! Kurwa, mam cię przykuć do fotela?! Dobrze, tak będzie!

Poczułam ból w sercu, kiedy Xavier na mnie nakrzyczał. Sama nie byłam bez winy, bo pierwsza podniosłam na niego głos. Nie wyobrażałam sobie jednak takiej ingerencji w moje ciało. Mężczyźni mogli naznaczyć mnie w inny sposób. Mogli założyć mi nawet na szyję pieprzoną obrożę, ale ją można byłoby zdjąć. Tatuażu, chociaż w tak niewidocznym miejscu, nigdy się nie pozbędę. 

W jednej chwili podszedł do nas Nixon. Byłam tak wystraszona, że nie wiedzieć kiedy zaczęłam płakać. Przez załzawione oczy widziałam, jak szef mafii przygotowuje fotel. Xavier trzymał mnie solidnie w objęciach. Zdawało się, jakby w każdej chwili mógł połamać mi kości. Innym ofiarom pewnie robił to bez mrugnięcia okiem.

Zostałam obezwładniona i siłą położona brzuchem na fotelu. Wyrywałam się, gdy Nixon przykuwał moje nadgarstki do podłokietników fotela. Kiedy już unieruchomił mi ręce, przywiązał mi nogi w kostkach do fotela. 

- Nienawidzę was! Jak możecie mi to robić?!

- To twoja wina, laleczko. Gdybyś była grzeczna i cicha, nie musielibyśmy cię skuwać.

Nixon pogłaskał mnie po głowie jak psa. Zdenerwowana odwróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, jak bierze do ręki maszynkę do tatuażu. Poczułam, jak Xavier bierze w garść moje włosy. Związał mi je na czubku głowy w kok. Czułam, że wyszło to nieporadnie, ale to nie było moje największe zmartwienie.

- Aniele, spójrz się na mnie.

Odwróciłam głowę w stronę Xaviera. Mężczyzna usiadł obok mnie na krzesełku i posłał mi zbolałe spojrzenie.

- Nie chciałem cię obezwładniać. Wkrótce zapomnisz o tym tatuażu, kochanie. Będzie dla ciebie ochroną przed naszymi wrogami. Nie bój się, będę przy tobie.

Wsunęłam twarz w otwór w fotelu. Postanowiłam się nie wyrywać. Wolałam mieć na karku prosty tatuaż, a nie krzywy, spowodowany szarpaniem się.

Xavier przez cały czas gładził mnie po głowie. Ból igły był niczym w porównaniu z tym, co czułam.

Za szybko zaufałam temu mężczyźnie.

Powinnam być mądrzejsza, ale jak zwykle przepadłam. 





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top