56
Xavier
Przed przyjazdem do domu zawieźliśmy Fallon do lokalnego szpitala, w którym pracował nasz zaufany człowiek. Dziewczyna przeszła badania, które wykazały, że nie miała żadnych urazów wewnętrznych. Blizny ładnie się goiły, choć bolało mnie patrzenie na odbicie lustrzane Fallon, gdy przeglądała się i obserwowała ślady.
Okazało się ku uldze wszystkich, że moja księżniczka nie była w ciąży. Fallon popłakała się, gdy usłyszała o tym z ust lekarza. Tuliłem ją w ramionach przez długi czas, zanim była gotowa wrócić do domu.
Kiedy tylko wróciliśmy za mury Zariya i wkroczyliśmy do domu, Fallon znowu się rozpłakała. Bolało mnie to, ale zapewniała, że płakała ze szczęścia, a nie ze smutku. Zaniosłem ją do naszej sypialni. Zdjąłem z niej swoją bluzę, którą miała na sobie przez cały czas odkąd opuściliśmy dom naszego kata i wziąłem ją w ramiona. Zaniosłem ją do łazienki. Posadziwszy dziewczynę na brzegu wanny, zacząłem lać wodę, abyśmy jak najszybciej mogli wziąć kąpiel.
- Robisz mi striptiz? - spytała z uśmiechem, gdy stanąwszy kilka kroków od niej zacząłem się rozbierać. Miałem na sobie koszulkę, którą w samolocie podarował mi Amo. Gość zniknął z naszych oczu, gdy tylko wylądowaliśmy w Salt Lake City. Na odchodne przytulił Fallon i powiedział, że nie jesteśmy mu nic winni.
Cóż, dobrzy ludzie jednak wciąż byli wśród nas. Może i nie było ich zbyt wiele, ale z całą pewnością moja wiara w ludzkość się pogłębiła.
- Chciałabyś, abym zrobił ci prywatny pokaz?
Mimo tak wielu tortur, które Fallon przeszła w ciągu ostatnich dni, potrafiła się uśmiechnąć. A mi miękły nogi w kolanach, gdy obserwowałem ją nagą, wpatrującą się we mnie jak w obrazek.
Kiedy pokiwała głową, oblizałem usta, co wywołało u niej śmiech. Zrzuciłem z siebie koszulkę, po czym podszedłem do Fallon i zawiązałem ją na jej szyi. Nie chciałem odciąć jej dopływu powietrza, ale wiedziałem, że skrycie podobało jej się lekkie podduszanie.
Gdy skończyłem z koszulką, zsunąłem z siebie spodnie i bokserki. Wylądowały w koszu na pranie.
Chwyciłem w dłoń kutasa, ruszając ręką na całej jego długości. Zaśmiałem się, gdy zauważyłem, z jaką fascynacją i zachwytem Fallon przypatruje się moim działaniom. Nie sądziłem, że striptiz doprowadzi ją do takich emocji.
Chciałem poprowadzić zabawę dalej i kazać jej wsunąć w siebie palce, ale bałem się, że to za wcześnie. Oboje za sobą potwornie tęskniliśmy i od czasu wyjścia z domu Giovanniego okazywaliśmy sobie uczucia na każdy możliwy sposób. Przytulaliśmy się, szeptaliśmy do siebie czułe słówka. Żyliśmy niczym jeden organizm.
- Bardzo cię kocham, Xavier.
Na chwilę przestałem ruszać ręką na penisie. Fallon przeniosła w końcu wzrok na moje oczy.
- Nie, nie. Zacząłeś to skończ. Chcę popatrzeć, jak dochodzisz.
- Niech mnie, wychowałem sobie niezłą sztukę - zaśmiałem się, kontynuując przedstawienie.
- Chyba Nixon wychował.
Westchnąłem ciężko. Padłem na kolana. Rozchyliłem uda Fallon i pocałowałem ją w wewnętrzną stronę uda.
- To prawda, aniele. Nixon nas wychował i nam pomógł. Jestem na niego zły, że ciebie nie dopilnował, ale...
Fallon chwyciła moją twarz w dłonie. Pocałowała mnie w czoło i pogładziła blizny.
- Nie gniewajmy się na niego - poprosiła łagodnie, uśmiechając się. - Nixon zrobił dla nas wiele, Xavier. Schował męską dumę do kieszeni i zwrócił się do szefa mafii z Los Angeles. Nigdy by tego nie zrobił, gdyby nie doszło do ostateczności. Jestem wdzięczna za to, co dla nas zrobił i ty też powinieneś być.
Skinąłem głową. Fallon nacisnęła kurek, aby wanna się nie zapełniła wodą całkowicie. Oparłem policzek na jej udzie i zacząłem całować jej delikatną skórę.
- Cieszę się, że nic ci nie jest, aniele - wyszeptałem, zasysając skórę. - Nasz koszmar już nie żyje.
Fallon wplotła palce w moje włosy. Zamruczałem cicho.
- Może to ty powinieneś być moim uległym?
Zaśmiałem się cicho, kiwając głową.
- Podobno miałaś fantazję, aby zobaczyć mnie związanego i zdanego na twoją łaskę, prawda?
Spojrzałem na rumiane policzki mojej ukochanej dziewczynki.
- Dalej o tym marzę, mój księciu z bajki.
Wstałem i wszedłem do wanny. Ułożyłem sobie Fallon na moich udach, aby siedziała na mnie okrakiem. Liczyłem na spokojną kąpiel, abyśmy mogli się sobą nacieszyć po traumie, ale moja księżniczka miała najwyraźniej inne plany. Ponownie wplotła palce w moje włosy i odchyliwszy moją głowę do tyłu, złożyła pocałunek na moich ustach.
Czułem, że Nixon niepotrzebnie przez pięć lat mnie szkolił.
W mojej krwi wcale nie płynęła nuta dominacji.
Dla Fallon mógłbym powalić świat na kolana i sam paść przed nią na twarz z nadzieją, że pozwoli mi spędzić ze sobą resztę życia.
A jeśli szczęście dopisze, aby pozwoliła mi również znów posmakować swojej cudownej cipki.
***
Położyłem Fallon spać i przez chwilę rozkoszowałem się jej widokiem. Wcześniej umyłem jej włosy, wysuszyłem i uczesałem. Sprawiło mi to wiele radości. Zajmowałem się nią czule tak, jak chciałbym, aby zajmowała się mną moja matka.
Po części winiłem siebie za śmierć rodziców Fallon. Oboje byli podłymi draniami. Jej ojciec sprzedał ją ojcu Nixona zanim jeszcze się urodziła. Szczęście w nieszczęściu, że Fallon trafiła do nas po śmierci Luciano. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, co ten bydlak mógłby zrobić mojej ukochanej, gdyby dalej żył.
Po kilkunastominutowej obserwacji śpiącej Fallon udałem się na dół. Paxton spał na kanapie zwinięty w kłębek. Nixon pewnie zaszył się w swoim pokoju, gdzie odsypiał nieprzespane noce.
Wziąłem butelkę schłodzonego piwa i wyszedłem na zewnątrz. Księżyc znajdował się wysoko na niebie. Uśmiechnąłem się z wdzięcznością w stronę gwiazd, gdy nagle podskoczyłem w miejscu. Gdybym miał przy sobie broń, zapewne bym za nią chwycił. Całe szczęście, że w moim zasięgu nie było żadnego pistoletu ani noża, gdyż na schodach przed domem siedział pogrążony w ciemności Vitale.
- Zabiłbyś mnie, co?
Słyszałem w jego głosie rozbawienie. Bez pytania o zgodę zająłem miejsce obok mężczyzny. Wcześniej, przed pojawieniem się w tym domu Fallon, nie przywiązywałem uwagi do naszego strażnika. Był jednym z wielu. Gościem z dziwnymi tatuażami pokrywającymi przedramiona. Sam nie byłem święty jeśli chodziło o malunki na ciele. Miałem ich całkiem pokaźną kolekcję. Jako dzieciak nie znosiłem tatuaży na twarzy, ale po kilku latach sobie takie sprawiłem.
- Myślałem, że śpisz z Fallon.
Westchnąłem ciężko, biorąc całkiem spory łyk piwa.
- Wzięliśmy kąpiel i położyłem ją spać. Jestem tak nabuzowany, że nie zasnąłbym za nic w świecie.
Blondyn pokiwał głową, wpatrując się w przestrzeń znajdującą się przed nami.
- Nixon chce spalić Zariyę - wyznał z lekko wyczuwalną nostalgią w głosie.
- Tak będzie najlepiej. Nixon przeniesie nas do innego miejsca, podobnie jak mieszkańców. Cieszę się, że ta kraina przestanie istnieć. Wydarzyło się tutaj wiele zła.
- Ale i dobra. W czasie, kiedy tu mieszkałeś, poznałeś swoją ukochaną.
- Vitale, nie chcę być wścibski, ale...
- Interesuje cię tapeta w moim telefonie, prawda?
Spojrzałem na niego z boku. W oczach Vitalego zobaczyłem tęsknotę, ale i spokój. Miał na twarzy uśmiech, jednak głęboko w środku cierpiał. Dziwne, że wcześniej nie zauważałem tego człowieka w swoim otoczeniu. Vitale chronił nie tylko Nixona, ale również mnie. Miałem go za dziwaka z tymi tatuażami, ale okazało się, że byliśmy sobie bliżsi, niż mogłem przypuszczać.
- Dziewczynka znajdująca się na zdjęciu to moja córka - zaczął, a ja zachłysnąłem się powietrzem. - Zmarła, gdy była malutka. Kochałem ją, Xavier. Była dla mnie wszystkim. Podobnie jak moja ukochana kobieta, która tak się składa, że była szalona. Popełniła poważny błąd, zabierając życie sobie i naszemu dziecku. Po tym pomógł mi Nixon. Gdyby nie on już dawno leżałbym martwy dwa metry pod ziemią. Myślałem, że nie będę w stanie uporać się ze śmiercią niewinnego dziecka, ale jakimś cudem Nixon mi pomógł. Nigdy nie zapomnę mojej ukochanej córeczki, ale postaram się żyć dalej. Może gdy znajdziemy się już za murami życie pozwoli mi kogoś poznać. Myślę, że wyleczyłem się już z żałoby i jestem gotowy na kolejny krok. Nie chcę w końcu spędzić całego życia patrząc się na migdalących się ciebie i Fallon.
Mimo cierpienia, jakie słyszałem w jego głosie, dostrzegłem w nim nadzieję.
Vitale przeszedł cholernie wiele. Miał swoją historię, podobnie jak każdy z nas.
Każdy, kto mieszkał pod tym dachem, mierzył się z traumą. Nixon miał chorego psychicznie ojca, który na oczach syna torturował niewinnych ludzi. Nad Paxtonem znęcali się rodzice, głównie jego ojciec. Przez niego Paxton zamknął się w sobie i rzadko mówił. Vitalemu odebrano ukochaną kobietę i córkę. Ja przeszedłem piekło w domu rodzinnym, a później w okresie dorastania. Fallon żyła z fałszywymi ludźmi przez dwadzieścia jeden lat, a później trafiła do mnie.
- Przykro mi z powodu twojej kobiety i córki, Vitale.
- Nie myślę już o tym - rzekł, choć nie zabrzmiał przekonująco. - Każdy z nas ma jedno życie, Xavier. W naszych rękach leży to, jak je przeżyjemy. Masz w rękach cenny skarb, którego za nic nie możesz wypuścić. Może i mnie w końcu spotka szczęście?
Poklepałem go po plecach.
- Jestem pewien, że tak się stanie, Vitale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top