51
Nixon
Przylecieliśmy do Denver przed południem. Amo wziął ze sobą kilku ochroniarzy, którzy na czas akcji stali się również moimi obrońcami. Nie, żebym jakichkolwiek potrzebował. Byłem samowystarczalny, jeśli chodziło o radzenie sobie ze złoczyńcami.
Zatrzymaliśmy się w hotelu. Kiedy w miejscu publicznym pojawiali się członkowie organizacji przestępczej, atmosfera momentalnie gęstniała. Pracownicy hotelu spojrzeli na nas z dystansem. Gdy Amo podszedł do recepcji, aby nas zakwaterować, pracownica niemal nie zemdlała z wrażenia. Zapewne na początku liczyła na gorący romans z Amo, który był przystojnym Włochem, ale gdy wzięła od niego dokument tożsamości, czar prysł. Kobieta spojrzała na nas, jakby zobaczyła śmierć z kosą. Uśmiechnąłem się, ale Amo nie zareagował.
- James! Odprowadź panów do pokoju!
Podszedł do nas lokaj. Wyciągnął uprzejmie rękę po bagaż mojego towarzysza, ale ten prychnął i bez słowa wyminął młodego chłopaka. Mimo wszystko, lokaj odprowadził nas do największego i zapewne najdroższego apartamentu. Amo się nie cackał. Miał forsę i z niej korzystał.
James, nie doczekawszy się napiwku, odszedł ze zwieszoną głową. Normalnie dałbym chłopakowi trochę drobniaków, ale miałem ważniejsze sprawy na głowie niż ten dzieciak.
On przynajmniej był wolny.
Amo rozłożył na blacie mahoniowego stołu dokumenty i zdjęcia miejsc, w których przebywał Carlos Giovanni.
- Tyle informacji udało mi się zebrać.
- Zaczekaj - powiedziałem, biorąc do ręki zdjęcie, na którym Carlos przebywał w recepcji ekskluzywnego klubu BDSM. Znałem tą filię. Byłem w końcu perwersyjnym facetem z dzikimi upodobaniami. Zanim do naszego życia wkroczyła Fallon, nie stroniłem od takich klubów. - O co chodzi z tym zdjęciem?
- Giovanni jest szefem tej filii klubów dla perwersów - rzekł Amo, podchodząc do okna. Omiótł wzrokiem leżące u jego stóp miasto. Gdyby chciał, w godzinę sprawiłby, aby wszyscy mieszkańcy drżeli przed jego obliczem i błagali o wolność, posuwając się do radykalnych działań. - Podczas lotu sprawdziłem, czy w ostatnim czasie pojawiły się w nich nowe pracownice, ale nic takiego nie miało miejsca.
- Czyli możemy wykluczyć, że Fallon została wciągnięta do tego klubu.
Szlak mnie trafił na myśl o tym, że moja laleczka mogła zostać dziwką w takim klubie. Carlos jednak nie mógłby sobie pozwolić na tak pochopny krok. Fallon może i miała tendencje do bycia uległą, które sam w niej rozbudziłem, lecz nie mogłaby pracować w takim miejscu. Znałem zasady działania klubów BDSM. Podstawą w ich działaniu była zgoda obu stron na kontrowersyjne zachowania mające miejsce pod dachem budynku. Carlos może i był na bakier z prawem, ale nie mógłby pozwolić sobie na takie niedociągnięcie.
- Prześwietliłem również burdele, które prowadzi Carlos. Wysłałem do nich moich podwładnych i tam również nie znaleziono młodej blondynki, która wyglądałaby na przestraszoną.
- Wychodzi na to, że facet musi więzić ją u siebie w domu.
Amo odszedł od okna. Usiadł przy stole, na którym wcześniej rozłożył zdjęcia wraz z innymi papierami.
Mężczyzna wziął do ręki fotografię, na którą wcześniej nie zwróciłem uwagi. Podsunął mi ją pod nos.
Moje serce zwolniło. Patrzyłem przerażony na to, co tam zobaczyłem.
- Kilka dni temu miała miejsce impreza na basenie w posiadłości Carlosa Giovanniego - zaczął brunet, uważnie śledząc wyraz mojej twarzy. - Gośćmi na niej byli członkowie klubu BDSM. Na takie przyjęcia powinny być wpuszczane tylko osoby zaufane, a co najważniejsze, istnieje niepisana zasada mówiąca o tym, że nie można wnosić na przyjęcia Giovanniego telefonów ani innych urządzeń rejestrujących obraz. Któryś z gości na tej imprezie jednak nie posłuchał nakazu. Giovanni nie ma pojęcia o istnieniu tej fotografii. Istnieje tylko jeden egzemplarz. Ten, który trzymasz w dłoniach.
Patrzyłem na przywiązaną do metalowej konstrukcji Fallon. Była naga, odwrócona tyłem do publiczności. Nigdzie jednak nie mógłbym nie poznać jej kształtów. Szkoliłem ją i pamiętałem jej ciało.
Na fotografii znajdował się również sam poszukiwany. Carlos trzymał w ręku żelazny pogrzebacz do kominka, który najwyraźniej musiał być nagrzany. Przyłożył go po poranionych już pleców Fallon.
Padłem na krzesło. Odrzuciłem zdjęcie na stół, nie będąc w stanie na nie patrzeć.
- Jesteś pewien, że ta kobieta nie jest twoją ukochaną? Zareagowałeś tak, jakby należała do ciebie, a nie do twojego podwładnego.
- Nic nie rozumiesz, Amo - warknąłem, zły na siebie, że pozwalałem emocjom wziąć nad sobą górę. - Jeśli ta dziewczyna nie wróci, mój podwładny się zabije. Latami pomagałem mu uporać się z demonami przeszłości nie po to, aby teraz mi się zabił. Kocham ich oboje na swój dziwaczny sposób i poświęcę wszystko, aby ich uratować. Nawet własne życie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Nie oceniam cię, Nixon. Każdy z nas ma własne zboczenia. Moim zadaniem jest ci pomóc. Zaczekamy, aż przyjdzie do nas twój podwładny. Przez telefon słyszałem, że jest podminowany.
To było mało powiedziane. Xavier był na mnie wściekły i gotów urwać mi jaja za to, że nie dopilnowałem bezpieczeństwa Fallon.
Plułem sobie w brodę za to, że tego feralnego wieczoru pozwoliłem jej iść samej do sypialni, aby odpoczęła. Oboje byliśmy na siebie źli i potrzebowaliśmy chwili oddechu. Nie miałem jednak pojęcia, że w domu, który był strzeżony jak forteca, znajdą się porywacze. Zariya była synonimem bezpieczeństwa i stabilności. Jak się okazało ostatnimi dniami, niekoniecznie była to prawda.
Nie chciałem, aby Xavier angażował się w poszukiwania Fallon. Razem z Amo mogłem unieszkodliwić naszego złoczyńcę. Nie miałem jednak prawa odmawiać Xavierowi udziału w odbiciu naszej laleczki. Zachowałem się jak ostatni dupek, trzymając go przez tydzień w niepewności. Czekanie na niego przez kilka kolejnych godzin miało być prawdziwą torturą.
- Ma prawo być podminowany - odpowiedziałem po chwili zadumy. Nalałem sobie do szklaneczki szkockiej stojącej na blacie stołu. Wychyliłem całą zawartość, która przyjemnie paliła w przełyku. - Kiedy jedziemy do posiadłości Giovanniego?
- Gdy tylko pojawi się u nas chłopak.
Skinąłem głową. Amo wstał i poklepał mnie po plecach. Zanim wyszedł z pokoju, przechodząc do sypialni, odwrócił się na moment.
- Każdy z nas ma swoją historię, Nixon. Dziewczyna do nas wróci. Patrząc na to, jak zależy ci na tej dwójce, nie ma możliwości, aby ta historia nie skończyła się dobrze.
Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Skinąłem głową i pogrążyłem się w myślach na kilka kolejnych godzin, oczekując przyjazdu potwora, którego sam stworzyłem.
Fallon
Giovanni był przy mnie przez cały czas. Kazał wstawić do mojej "celi" biurko, przy którym pracował. Telefonował do ludzi i rozmawiał z nimi po włosku, abym nie mogła zrozumieć, czym się zajmował. Gdy kończył pracę, przebierał się w wygodne ubrania i się mną opiekował. Karmił mnie, mył i zajmował się pielęgnacją ran. Nie odzywał się do mnie prawie wcale. Jego sposobem komunikacji był dotyk.
Od dnia napiętej rozmowy między Giovannim a lekarzem, Bartolomeo nie odwiedził mnie ani razu. Nie mogłam jednak zarzucić mojemu oprawcy, że miał mnie gdzieś. Zajmował się mną najlepiej, jak potrafił. Chyba odezwały się w nim wyrzuty sumienia i postanowił ulżyć mi w bólu.
Któregoś wieczora Giovanni zabrał mnie do łazienki. Zdziwiłam się, gdy w środku zobaczyłam panujący półmrok i płatki róż unoszące się na wodzie.
Pozwoliłam, aby mężczyzna wsadził mnie do wanny. Posadził mnie okrakiem na swoich udach. Jego penis był już twardy i gotowy, ale ku mojemu zaskoczeniu, brunet nie przejmował się erekcją. Położył dłoń na moim karku i przyciągnął mnie do siebie. Złożył pocałunek na moim czole, aby po chwili położyć mnie na swoim torsie. Oparłam policzek o jego umięśnioną pierś i odruchowo go przytuliłam.
Tęskniłam niemiłosiernie za Xavierem, Vitale, Paxtonem, a nawet Nixonem. Moje życie bez nich było puste. Przytulałam się do Giovanniego nie dlatego, że zaczęłam darzyć go uczuciem. Mógł mnie zwodzić, zajmując się mną czule i urządzając romantyczne kąpiele, ale nie był w stanie ukryć swojej prawdziwej natury. Starałam się być posłuszna i nie wchodzić mu w drogę. Nie chciałam go obejmować, ale brakowało mi ciepła drugiego człowieka. Przez całe życie tego nie doświadczyłam. Dopiero Xavier pokazał mi, czym jest miłość. Niestety zniknął z mojego życia równie szybko i niespodziewanie, jak się w nim pojawił.
- Jak się czujesz, skarbie?
Od czasu kary nad basenem mężczyzna nigdy nie zwrócił się do mnie per "niewolnico".
- Dalej słabo, mistrzu.
Nie poznawałam własnego głosu. Brzmiałam tak beznadziejnie, jak się czułam.
- Jutro zabiorę cię na zewnątrz, abyś pooddychała świeżym powietrzem. Położymy się w cieniu przy drzewach i odpoczniemy.
- Nie musisz iść do pracy, mistrzu?
- Nigdzie się nie wybieram, dopóki nie poczujesz się lepiej. Zostanę z tobą, kochanie. Muszę cię pilnować, abyś nigdy więcej mi nie uciekła.
Poczułam skurcz serca, gdy Giovanni wspomniał o ucieczce. Chciałam puścić w niepamięć ten feralny dzień, gdy niemal zostałam skatowana.
- Hej, dziecino. Powiedziałem coś nie tak?
Brunet chwycił moją twarz w dłonie. Odsunął mnie od siebie na tyle, aby spojrzeć mi w oczy. Nie chciałam, cholernie nie chciałam płakać, ale moja psychika tak się zniszczyła w niewoli, że nie byłam w stanie nad sobą panować.
Giovanni na powrót przyciągnął mnie do swojej piersi. Położył jedną dłoń na tyle mojej głowy, a drugą objął mnie w pasie. Tam rany były najmniej bolesne.
- Już nigdy tak cię nie ukarzę, skarbie - wyszeptał mi do ucha, owiewając ciepłym oddechem mój policzek. - To prawda, że na początku chciałem zrobić z ciebie kolejną bezmózgą niewolnicę, która padałaby na kolana za każdym razem, gdy pstryknąłbym palcami. Pragnąłem zemścić się na Nixonie Navarra za to, że nie pozwolił mi wybudować na terenie swojego miasta fabryki narkotyków. Chciałem dostać cię w swoje ręce również dlatego, aby jeszcze bardziej zniszczyć Xaviera. Lubiłem torturować tego dzieciaka. Był dobrą męską dziwką.
Wbiłam paznokcie w plecy mojego oprawcy, gdy ten wspomniał o Xavierze.
- Więc o niego chodzi? Tęsknisz za nim?
Pokiwałam przecząco głową. Nie mogłam przyznać się do słabości. Bałam się, że Giovanni mógłby dorwać i Xaviera. Nie zniosłabym, gdyby coś mu się stało.
- Teraz ty jesteś dla mnie najważniejszy, mistrzu. Noszę na ciele blizny od ciebie. Jestem twoja.
Zaszlochałam, co zdemaskowało moje kłamstwo. Włoch jednak nie miał mi tego za złe. Pocałował mnie w policzek i kołysał w swoich ramionach.
- Masz rację. Jesteś moja. Twoja dusza należy do mnie. Twoje ciało jest moje. Niebawem zakryję ten paskudny tatuaż na twoim karku swoim imieniem. Wtedy w pełni będziesz należała do mnie, skarbie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top