5

Fallon

Xavier wstał. Zmierzył mnie wzrokiem, jakbym powiedziała coś dziwnego. Po chwili mężczyzna odszedł na bok. Dłońmi uczepił się kurczowo krawędzi umywalki. Spuścił wzrok, jakby nie był w stanie spojrzeć na swoje lustrzane odbicie.

Nie rozumiałam tego faceta. 

Nie czułam się na siłach, aby do niego podejść. Siedziałam więc na krawędzi wanny i wpatrywałam się w jego umięśnione plecy. Byłam ciekawa, jak wyglądał pod ubraniem. W myślach niezliczoną ilość razy wyobrażałam sobie mojego tajemniczego wybawiciela, ale nigdy nie przypisałabym mu takiego wyglądu.

- Powiedziałam coś nie tak? 

Wiedziałam, że byłam dla niego zbyt wyrozumiała. X pojawił się w moim życiu z dnia na dzień, nie uprzedzając mnie, abym mogła się przygotować. Oszukiwał mnie przez dwa lata, pisząc, jak bardzo mnie kocha i że pewnego dnia ze mną ucieknie. Może wygląd mężczyzny odstraszał, ale moje głupie, zakochane serce nie chciało tak szybko spisać go na straty. Wciąż byłam w szoku po tym, jak zabito moich rodziców i mnie uprowadzono. Moje uczucia do Xaviera zmieniały się z minuty na minutę. Raz miałam ochotę się w niego wtulić, a w następnej chwili chciałam go spoliczkować. 

- Czuję, że coś jest, kurwa, nie tak.

Pierwszy raz usłyszałam, jak Xavier przeklął. W wiadomościach, które między sobą wymienialiśmy, był czuły i delikatny. Nie spodziewałam się, że w rzeczywistości okaże się być facetem bez skazy.

- Chodzi ci o mnie? Nie spełniam twoich oczekiwań?

- Aniele...

Xavier odwrócił się do mnie i posłał mi zbolałe spojrzenie. Zacisnął usta w wąską kreskę.

- To jak będzie? Wykąpiemy się razem?

Byłam w nim beznadziejnie zakochana. Facet zabrał mi wszystko, co miałam, a ja kilka godzin po poznaniu go chciałam się rozebrać i wskoczyć z nim do wanny.

- Naprawdę tego chcesz? Pragniesz mnie zobaczyć? Ostrzegam, że moje ciało ci się nie spodoba. Nie chcę, abyś uciekła stąd z krzykiem.

Czy o to właśnie chodziło? X przejmował się swoim wyglądem?

Powoli i ostrożnie wstałam. Nie czułam się na siłach po zastrzyku ze środkiem usypiającym. Bałam się, że runę w przód i wpadnę w ramiona Xaviera, ale jakby nie patrzeć, nie miałam już nic do stracenia. 

Mężczyzna wyciągnął przed siebie ręce gotów, aby w razie potrzeby mnie chwycić. Zachwiałam się i musiałam przytrzymać jego ramienia. Poczułam skurcz w brzuchu, zaciągając się jego zapachem.

Podniosłam wzrok i spojrzałam w niebieskie oko Xaviera. Uśmiechnęłam się lekko, co wyraźnie zbiło go z tropu.

- Wiele razy ci pisałam, że nie interesuje mnie, jak wyglądasz - zaczęłam, odruchowo gładząc go po przedramieniu. - Wiele dziewczyn marzy o księciu z bajki i nie ukrywam, że w myślach widziałam cię jako blondyna z niebieskimi oczami i nienagannymi rysami twarzy. To nic, że taki nie jesteś. Każdy ma swoją historię. Jestem gotowa poznać ciebie i zrozumieć, przez jakie piekło przeszedłeś. Zrozum jednak, że czuję się zagubiona. Moje serce do ciebie lgnie, ale umysł każe od ciebie uciekać. Xavier, kilka albo kilkanaście godzin temu, tego nie wiem, bo byłam odurzona, zabito moich rodziców. Rodziców, którzy przez lata mnie oszukiwali. Trzymali mnie zamkniętą w klatce, abym czekała cała i zdrowa na swojego oprawcę. 

Poczułam łzy w kącikach oczu. Uśmiechnęłam się jednak, próbując je odgonić. 

- Powinnam się na ciebie wściec. Powinnam okładać cię pięściami, ale nie potrafię. Tylko ty mi zostałeś. Kimkolwiek jesteś, mam tylko ciebie. Dziś jestem zagubiona, ale mimo wszystko chcę cię zobaczyć. Nie tylko dlatego, że jesteś mi to winien. Obserwowałeś mnie nagą wielokrotnie. Xavier, ja już nic nie wiem. To za dużo, rozumiesz? To dzieje się zbyt szybko.

W jednej chwili mężczyzna przyciągnął mnie do siebie. Położył dłoń na tyle mojej głowy, a drugą objął moje plecy.

- Oboje potrzebujemy czasu, aniele - wyszeptał zachrypniętym głosem. - Nie myśl, że mi jest łatwo. Spadł na mnie ogromny obowiązek, za który jednak jestem wdzięczny. Czekałem na ciebie latami. Bałem się tego spotkania. Obawiałem się, że będziesz próbowała uciec ode mnie z krzykiem, gdy mnie zobaczysz. Musiałbym wtedy przykuć cię do łóżka.

Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech. Wczepiłam się palcami w koszulkę bruneta.

- Pisałam ci kiedyś, że chciałabym przeżyć taką perwersyjną przygodę.

Kiedy usłyszałam, jak Xavier się śmieje, nogi się pode mną ugięły. Był to dziwny i lekko przerażający dźwięk, ale czułam, że mężczyzna był szczęśliwy. 

- Niczego nie chcę na tobie wymuszać, Fallon. Na jakiś czas mogę się usunąć na bok, abyś mogła przyzwyczaić się do nowego życia. Mogę zostawić cię z Nixonem albo...

- Rozbieraj się, Xavier. Idziemy się kąpać.

Brunet odsunął się ode mnie, mierząc mnie podejrzliwym spojrzeniem. Może myślał, że chciałam uśpić jego czujność, aby spróbować uciec, ale odeszła mi na to ochota. Czułam zmęczenie i strach, ale potrzebowałam tego faceta przy sobie. Mogłam sobie wmawiać, że go nienawidzę, ale prawda była inna.

X może i wkroczył z dnia na dzień do mojego życia, robiąc mi niemałą niespodziankę. Jednak dopiero teraz, przy nim, poczułam, że żyję.

Mężczyzna skinął głową i usadowił mnie na brzegu wanny. Chwyciłam się kurczowo za jej brzegi i nie odrywałam spojrzenia od mojego ukochanego.

Xavier nie patrzył na mnie, gdy zdjął koszulkę. Uciekał spojrzeniem na bok. Pewnie było mu wstyd, że nie wyglądał, jak facet z moich marzeń, ale to nic nie znaczyło.

Moja szczęka powędrowała jednak w dół, gdy zobaczyłam, w jakim stanie była pierś bruneta.

Oprócz licznych tatuaży, przedstawiających płomienie trawiące miasto, zobaczyłam blizny. Niektóre były przykryte malunkami, a inne, pewnie te świeższe, znajdowały się na wierzchu. Wiele blizn wyglądały na ślady po poparzeniach, a inne na rozcięcia. X, jakby czuł, że wnikliwie mu się przyglądam, odwrócił się do mnie tyłem. Kiedy zobaczyłam jego plecy, cicho jęknęłam.

Znajdowały się na nich podłużne, długie blizny. Mogły powstać w wyniku przyłożenia czegoś gorącego do jego ciała. Albo zwyczajnie X został kiedyś porządnie skatowany. 

Na jego plecach, w odróżnieniu do piersi, nie znajdowały się żadne tatuaże. Były czyste, jakby Xavier chciał czasem spojrzeć w lustro i zobaczyć, co przeszedł.

Usłyszałam, jak brunet bierze głęboki oddech. Jego dłonie powędrowały do paska od spodni. Xavier zsunął je wraz z bokserkami, prezentując mi swój tyłek i nogi.

Zakryłam dłonią usta, aby nic nie powiedzieć. Na tyłku X znajdowały się bowiem kolejne blizny, tym razem poszarpane i paskudnie zrośnięte. Na udach mężczyzny dostrzegłam podłużne ślady, jakby doznał wielu ciętych ran. 

Kiedy brunet odwrócił się do mnie przodem, mój wzrok na chwilę powędrował na jego męskość. Penis Xaviera był bowiem pierwszym, jakiego widziałam na własne oczy. Wstrzymałam oddech, widząc jego rozmiar. Trochę mnie przeraził, ale ślady poparzeń na udach i kolanach mojego ukochanego doszczętnie mnie dobiły.

Zakryłam twarz dłońmi. Nie chciałam, aby mężczyzna zobaczył moje łzy. Wiedziałam, że faceci nie lubili, gdy się nad nimi litowano, ale do diabła, jak miałam pozostać niewzruszona, widząc ciało tego romantycznego i kruchego gościa tak zniszczonym?

- Jestem aż tak paskudny, że nade mną płaczesz?

W tonie Xaviera nie było cienia złości. On naprawdę uważał, że się rozpłakałam, bo jego widok sprawił, że moje marzenia o facecie idealnym poszły w niepamięć.

Zamiast odpowiedzieć, odwróciłam się i zaczęłam lać wodę do wanny. Ostrożnie wstałam i ściągnęłam z siebie sukienkę. Xavier wstrzymał oddech, błądząc spojrzeniem zdrowego oka po moim półnagim ciele. 

Przez cały czas patrząc mu w oczy, zdjęłam stanik i zrzuciłam go na podłogę. Jeśli on myślał, że był paskudny, nie miał racji. Był piękny na swój sposób. Rozumiałam, że wstydził się swojego ciała, ale ja byłam chyba bardziej zestresowana niż on.

Nie miałam na ciele żadnych blizn, gdyż byłam chowana pod kloszem, ale pierwszy raz rozbierałam się przed mężczyzną. W dodatku takim, którego kochałam, zanim jeszcze go zobaczyłam.

Kiedy zdjęłam majtki, spuściłam wzrok. Zacisnęłam dłonie w pięści i oddychałam ciężko.

Nagle poczułam palec Xaviera pod podbródkiem. Uniósł moją głowę tak, abym patrzyła mu w oczy.

- Jesteś zajebiście piękna, aniele. Odpowiedz mi jednak na moje pytanie. Czy jestem paskudny? 

- Jesteś piękny.

X uśmiechnął się kącikiem ust. Spojrzał na mnie z politowaniem.

- Dobrze, że to dopiero początek. Za kilka dni uznasz mnie bowiem za największego potwora, jaki stąpał po tym świecie i będziesz chciała uciec, gdzie pieprz rośnie. Dopóki jednak to się nie wydarzy, wejdź proszę do wanny. Chcę nacieszyć się ostatnimi dobrymi chwilami z tobą, bo niedługo mnie znienawidzisz.

Słowa mężczyzny były dla mnie enigmą. Główkowałam, o co mogło mu chodzić. 

Biorąc pod uwagę, że był w mafii, musiał zabijać i robić inne nielegalne rzeczy, o których nie śmiałam mówić na głos. Byłam przygotowana na to, że w mojej obecności odbierze komuś życie lub kogoś zmasakruje, ale...

- Chcesz mnie sprzedać do burdelu?

Xavier wybuchnął tak głośnym i niepochamowanym śmiechem, że aż Nixon zapukał do drzwi i zapytał, czy wszystko w porządku. Mój ukochany, którego zdrowie psychiczne poddawałam wątpliwości, zapłakał ze śmiechu i odparł, aby jego szanowny szef się pierdolił. Objęłam się, czekając na rozgniewanego Nixona, który wpadłby do łazienki, aby przywołać swojego podwładnego do porządku, ale nic takiego się nie stało. Szef mafii, której zostałam własnością, zaśmiał się i życzył nam miłej nocy.

- Aniele, jesteś moja - wyszeptał Xavier, ujmując w dłonie moje policzki. Pochylił się tak, że jego usta muskały moje wargi. Przymknęłam oczy, kładąc dłonie na jego twardej, choć poranionej piersi. - Żaden facet nigdy cię nie dotknie, chyba że będzie to Nixon. Nie wiem, którego dnia przyjdzie mi umrzeć, ale obiecuję, że prędko na tamten świat się nie wybiorę. Dopóki żyję, jesteś moja. Tylko moja, Fallon.

X zmiażdżył moje usta w pocałunku. Był to mój drugi pocałunek z nim, choć pierwszy się nie liczył, bo było to ledwo muśnięcie warg.

Nogi się pode mną ugięły, a ja pozwoliłam, aby Xavier wziął mnie w ramiona i wszedł ze mną do wanny. Gdy już znaleźliśmy się w środku, posadził mnie okrakiem na swoich udach, a ja niemal zemdlałam z nadmiaru wrażeń.

Pójdę za to do piekła, ale miałam to gdzieś.

Może byłam wyrodną córką, nie opłakując śmierci rodziców, ale nie obchodziło mnie to.

Oni oszukiwali mnie całe moje życie, a teraz wreszcie mogłam wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować być szczęśliwa. 





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top