47

Nixon

Nigdy bym nie przypuszczał, że skontaktuję się z oddziałem mafii w Los Angeles. Nienawidziłem sukinsynów, odkąd trzy lata temu postrzelili na ulicy Paxtona. Jaką szumowiną trzeba było być, aby skrzywdzić tego niewinnego, zamkniętego w sobie chłopaka?

Nie miałem jednak innego wyjścia. Wiedziałem, że byli oni powiązani z mafią w Chicago, do której tak chciałem dotrzeć. Schowałem do kieszeni swoją dumę i przyjechałem pod siedzibę organizacji przestępczej z miasta aniołów. Wysiadłszy z samochodu, uniosłem w górę ręce, aby pokazać, że byłem nieuzbrojony. Dwóch osiłków podeszło do mnie z pistoletami. Bez broni czułem się jak bez ręki.

- To ty jesteś Nixon Navarra?

- Zgadza się - odparłem, dalej trzymając ręce w górze.

- Szef czeka na ciebie na pierwszym piętrze. Musimy cię przeszukać.

Skinąłem głową i pozwoliłem, aby faceci sprawdzili, czy nie mam przy sobie żadnej broni. Byłem tak wściekły i bezsilny wobec uprowadzenia Fallon, że powstrzymywałem się od żartów. Zwykle, gdy ktoś mnie przeszukiwał, co i tak było rzadkością, mówiłem mu, aby chwycił mojego fiuta, bo tęskniłem za cipkami. 

- Możesz wejść do środka.

Pokiwałem twierdząco i ruszyłem za jednym z osiłków. Na jego karku dostrzegłem tatuaż przedstawiający dwa skrzyżowane lufami pistolety. Był to znak rozpoznawczy mafii z Los Angeles.

Przed wejściem do środka zawiązano mi oczy. Nie wiedziałem, czemu miał służyć ten zabieg. Jeśli w budynku mieli fabrykę koki albo amfy, miałem to w dupie. Chciałem jak najszybciej zobaczyć się ze skurczybykiem, który być może będzie w stanie doprowadzić mnie do miejsca pobytu Fallon. Miałem dość jeżdżenia po ruderach przez ostatni tydzień. Czułem się wypompowany i słaby, ale nie było szans, abym się poddał. 

Zostałem chwycony pod ramię i prowadzony do paszczy lwa. Nigdy nie pozwoliłbym nikomu zawiązać sobie oczu i targać mną jak marionetką. Fallon jednak była tego warta. Przeze mnie tkwiła teraz z człowiekiem, który był nienamierzalny. Z gościem, który stworzył Xavierowi piekło.

Po wejściu po schodach opaska została mi zdjęta z oczu. Rozejrzałem się po małym biurze, w którym unosił się zapach dymu. O przód biurka opierał się tyłkiem mężczyzna w moim wieku. Nigdy nie widziałem szefa mafii miasta aniołów na własne oczy ani na zdjęciach. Facet dobrze chronił swoją prywatność. To, że zgodził się mi pomóc, było szaleństwem.

- Amo Mancuso.

Miał silny, męski głos. Nie podał mi ręki na przywitanie.

- Nixon Navarra.

- Siadaj i powiedz mi, co cię do mnie sprowadza. Nie będę cię skuwał kajdankami. Wierzę, że masz pokojowe zamiary. 

Jeśli myślał, że z wdzięczności zacznę mu dziękować z wywieszonym językiem, był w błędzie. Szanowałem siebie i pozycję, jakiej się dorobiłem. Może i pomagałem odnaleźć Fallon, ale nigdy nie pozwoliłbym, aby ktoś mi ubliżał.

Brunet usiadł po drugiej stronie biurka, splatając palce dłoni. Ja zająłem miejsce na przeciwko niego w wygodnym skórzanym fotelu.

- Zaginęła dziewczyna - zacząłem lakonicznie, wzdychając.

- Jesteś zmęczony. Może się czegoś napijesz?

- Nie - warknąłem, przecierając oczy. Gdyby ktoś zaproponował mi czyste łóżko i prysznic, byłbym w niebie. - Zacznę od początku. Wiem, że nasze organizacje mają ze sobą na pieńku. Na czas akcji chcę jednak zawiesić broń. Nie mam zamiaru robić wam krzywdy. Od tygodnia szukam pewnej dziewczyny. Została porwana z mojego domu i wywieziona podziemnym tunelem. Wiem, że stoi za tym chicagowska mafia, a dokładniej Carlos Giovanni. Próbuję go znaleźć i odebrać mu ją.

Amo słuchał mnie spokojnie i uważnie, nie przerywając. Gdy skończyłem mówić, musiałem chwilę odczekać, zanim odpowie.

- Rozumiem, Nixonie. Czy to była twoja dziewczyna?

- Nie. Mojego podwładnego. Xaviera Bartellego. Został uprowadzony przez Carlosa pięć lat temu i wytresowany na jego dziwkę w ciągu kilku dni. Później został mi zwrócony, ale był w opłakanym stanie. 

- Nic dziwnego. Giovanni ubóstwia prostytucję i nie krępuje się mówić na głos, że handluje ludźmi.

Westchnąłem ciężko, pochylając się w przód. Oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłoniach.

- Czuję się bezradny. Nie daruję sobie, jeśli coś stanie się tej dziewczynie. Kocham ją jak młodszą siostrę. Mój podwładny się załamie, jeśli jej nie odnajdę. Dlatego błagam, Amo. Zrobię cokolwiek zechcesz, ale pomóż mi ją znaleźć i bezpiecznie sprowadzić do domu.

- Mieszkasz na terytorium owianego mitami miasteczka, prawda?

Wiedziałem, że skubaniec będzie chciał coś w zamian za pomoc. W naszym świecie nie istniało coś takiego jak wolontariat.

- Owszem. Jeśli już musisz wiedzieć, co tam się dzieje, powiem ci.

- Nie trzeba - rzekł surowo, podnosząc w górę rękę. - Każdy z nas ma swoje interesy i problemy. Zwracanie się z prośbą o pomoc do wrogiego oddziału może wydawać się bezmyślne, ale rozumiem twoje pobudki. Carlos Giovanni to niebezpieczny człowiek. Sam próbuję pozbyć się go od wielu lat. Ukradł dwie dziwki z naszego burdelu w centrum miasta. Ma kilka posiadłości w Stanach, ale są dobrze strzeżone. Mogę dowiedzieć się, gdzie jest w tej chwili. Pomogę ci odnaleźć tą dziewczynę. Widzę, że ci na niej zależy.

Ciężar spadł mi z ramion. W porządku.

Byłem gotów paść przed nim na kolana i dziękować, całując jego buty.

- Dziękuję, Amo. Co chcesz w zamian?

- Masz mnie za skurczysyna, co? - spytał, śmiejąc się pod nosem. - Niczego nie chcę, Nixonie. Kiedy będę miał problem, zwrócę się do ciebie i wtedy mi się odwdzięczysz. Wbrew pozorom mafiosi mają serca, choć ukryte głęboko. Zostaniesz u nas, dopóki nie dowiem się, gdzie w tej chwili znajduje się Giovanni. Możesz odpocząć i coś zjeść, bo wyglądasz jak trup. Sądzę, że wyruszymy nad ranem. Gdziekolwiek to będzie.

Ten człowiek był aniołem w ludzkiej skórze. Musiałem mieć się na baczności, bo mógł mnie okłamywać, ale przez lata spędzone w Zariya nauczyłem się odróżniać dobrych od złych ludzi na podstawie ich spojrzeń. 

Może Amo Mancuso był mordercą i moim wrogiem, ale jeśli był w stanie mi pomóc, byłem w stanie zrobić wszystko, aby mu się odwdzięczyć.

Fallon

- Chodź tu do mnie. Usiądź na mnie okrakiem.

Nadszedł kolejny dzień, a ja obudziłam się z Niccolo przed moją twarzą. Chłopak masturbował się, patrząc na trzy dziewczyny, które znajdowały się na podłodze i się ze sobą zabawiały.

Nie wiedziałam, gdzie podział się mój mistrz. Przez sen usłyszałam, jak ktoś zwracał się do niego Giovanni. Może było to jego imię? A może pseudonim? Ta wiedza nie wnosiła wiele do mojej trudnej sytuacji, ale przynajmniej w myślach nie musiałam go już nazywać tylko swoim oprawcą, porywaczem czy mistrzem. 

Kiedy tylko otworzyłam oczy, Niccolo kazał mi wstać i usiąść okrakiem na jego udach. Podeszłam naga do fotela, na którym siedział i wykonałam jego polecenie. Chłopak chwycił w garść moje włosy, odchylając mi głowę do tyłu. 

- Mój wuj jest z ciebie zadowolony. Podobno wczoraj się z nim pieprzyłaś. Cóż, dzisiaj go nie ma, więc mam cię do swojej dyspozycji.

Nie protestowałam, gdy Niccolo sięgnął do szuflady i wyjął z niej kajdanki z czarnym futerkiem. Wygiął mi ręce za plecy i skuł mi nadgarstki.

- Jesteś śliczna - rzekł z rozmarzeniem, obejmując dłonią mój policzek. Do moich uszu docierały głośne jęki znajdujących się za moimi plecami dziewczyn. - Sam chciałbym mieć ciebie za dziwkę, ale wuj sobie ciebie zaklepał. Nie znaczy to jednak, że od czasu do czasu nie mogę się z tobą zabawić. Chcę, żebyś mnie ujeżdżała.

Niccolo wsunął dwa palce do mojej kobiecości. Umiejętnie nimi ruszał, doprowadzając moje ciało do stanu podniecenia. Nie mogłam poradzić nic na wypływającą ze mnie wilgoć. Chłopak, gdy uznał, że jestem już gotowa, wysunął ze mnie palce i podstawił mi je pod usta.

- Ssij.

Otworzyłam usta, ale zamknęłam oczy. Zeszłej nocy, po "zabawie" z Giovannim, wypłakałam wszystkie łzy. Przez resztę nocy zasypiałam ze zmęczenia, a gdy się co chwila budziłam, płakałam. Mistrz nie był na mnie, o dziwo, zły. Przytulał mnie i pocieszał. Chyba miał dobry dzień. Wiedziałam, że gdy wróci, nie będzie już taki miły.

Ssałam palce chłopaka ze swojej wilgoci. Niccolo mruknął zadowolony. 

Kiedy wyjął ze mnie palce, chwycił mnie w biodrach i nasadził na swojego twardego penisa. Nie miałam możliwości się oprzeć na jego ramionach, gdyż miałam skute ręce. 

- Źle ci, kochanie?

Nie musiałam odpowiedzieć. Niccolo chwycił w garść moje włosy i zaczął mnie na siebie nabijać. Jęczałam cicho, a później coraz głośniej. Chłopak poruszał się umiejętnie, doprowadzając mnie do orgazmu. Oboje doszliśmy jednocześnie. Niccolo wytrysnął we mnie swoje spełnienie. Nie brałam tabletek i bałam się, że zajdę w ciążę. Może gdy to się stanie, Giovanni mnie zabije. W końcu kto chciałby pieprzyć ciężarną? 

Brunet odchylił moją głowę do tyłu. Pocałował mnie natarczywie, wsuwając język w moje usta. Przedłużał orgazm z nieskończoność. Gdy skończył, padłam bezsilnie na jego pierś. Pogłaskał mnie po głowie i przez chwilę pozwalał, abym do siebie doszła.

- Grzeczna dziewczynka. Teraz zejdź ze mnie i zabaw się ze swoimi nowymi koleżankami.

Niccolo rozkuł mnie i zrzucił na podłogę. Jęknęłam boleśnie. 

Podniosłam wzrok, obserwując zabawiające się ze sobą dziewczyny. Dwie były zajęte sobą, całując się namiętnie i wpychając nawzajem w siebie palce. Trzecia masowała sobie piersi. Gdy mnie zobaczyła, na jej naćpanej twarzy pojawił się uśmiech. Zaczęła kroczyć w moją stronę na czworakach. Odruchowo się cofnęłam, za co zarobiłam kopnięcie w plecy. Jęknęłam głośno, w myślach przeklinając Niccola za to, jakim był skurwielem.

- Nie każ mi cię karać, kochanie. Przecież Amber nie gryzie. Chyba, że zechcesz.

Nigdy nie fantazjowałam o zabawianiu się z dziewczyną. Nie kręciło mnie to. Wolałam mężczyzn, a konkretnie jednego, któremu dwa lata temu oddałam serce.

Nie miałam nic do osób homoseksualnych, ale sama nią nie byłam. Kochałam Xaviera. Choć jeśli już miałam wybierać, chyba wolałabym zabawić się z Amber, a nie po raz kolejny z Niccolo. Chłopak pewnie miał już w zanadrzu przygotowaną dla mnie karę, gdybym nie spełniła jego oczekiwań i mu się sprzeciwiła.

- Jesteś tu nowa, prawda?

Nie musiałam jej odpowiadać. Amber oblizała usta i uśmiechnęła się lubieżnie. Gdy znalazła się przede mną, niespodziewanie pocałowała mnie w usta.

- Odwróć się na brzuch i wypnij do mnie tyłek. Pan Niccolo to lubi.

- Proszę, nie rób tego...

Za sprzeciw zarobiłam cios w policzek od Amber. Spojrzałam na nią zszokowana, ale ona była zbyt napruta, aby wiedziała, co zrobiła.

- Kładź się, suko!

Odwróciłam się i wypełniłam rozkaz. Amber dała mi kilka klapsów, a ja zakrywałam usta dłonią, nie chcąc krzyczeć. Nie mogłam sprawić Niccolo satysfakcji.

- Wsadź jej to w cipkę. Jest mokra, spokojnie wejdzie.

Odwróciłam się, aby zobaczyć, o czym Niccolo mówił do dziewczyny. Ona zachichotała i jedną ręką przycisnęła mi głowę do podłogi. 

Spięłam się, czując coś przy swoim wejściu. Amber dała mi kolejnego klapsa, który na chwilę uśpił moją czujność. Wówczas wsunęła we mnie coś zimnego i dużego. Posuwała mnie tym, palcami drażniąc moją łechtaczkę. Ruszałam się w rytm jej ruchów. Próbowałam uciec od erotycznej zabawki, ale dziewczyna wiedziała, jak uśpić moją czujność klapsami i odpowiednim masażem. Wpychała we mnie zabawkę mocniej, a ja mimowolnie jęczałam.

Amber położyła się na moich plecach, dociskając do nich swoje duże piersi. Wygięłam plecy w łuk, czując zbliżający się orgazm.

- Jesteś jedną z nas, suko. Zadowalaj swojego pana. A teraz zadowól też mnie.

Po chwili padłam bezsilnie na podłogę, pokonana doznaniami. Niccolo zaklaskał dwa razy, aby chwilę później podać dziewczynie kolejną zabawkę, którą miała na mnie przetestować. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top