45

Fallon

Po siedmiu dniach przyszedł do mnie lekarz, Bartolomeo. Przez ostatni tydzień zdążyłam naoglądać się wielu perwersyjnych scen, których reżyserem był Niccolo. Chłopak przyprowadzał do siebie różne dziewczyny, czasami te same. Współczułam im tego, że zostały wbrew swojej woli prostytutkami za darmo. Moje współczucie jednak szybko znikało, gdy dochodziło do mnie, że od teraz ja byłam w takiej samej sytuacji, jak one. 

- Spróbuj wstać, dziewczynko. Asekuruję cię.

Bartolomeo kazał mi się podnieść do pozycji siedzącej. Po tygodniu nieustannego leżenia był to nie lada wyczyn. Bez marudzenia zrobiłam to, o co poprosił. Stanięcie na obu nogach kosztowało mnie wiele wysiłku. Ból pleców był już mniejszy, niż nie tak dawno temu. Wszystko to było zasługą lekarza. Wbrew wcześniejszym słowom, przychodził do mnie codziennie po kilka razy. Dbał o moje plecy i uda, smarując je różnymi specyfikami.

- Dzielna dziewczynka. Zobacz, jak pięknie ci idzie.

Drgnęłam niespokojnie, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę, którego nie widziałam od dnia, w którym mnie skatował.

Przed nami stał mój mistrz. Przylgnęłam do boku Bartolomeo, jakby lekarz miał ochronić mnie przed moim oprawcą. 

- Widzę, że moja księżniczka ma się już lepiej. Jak się czujesz, niewolnico?

Brunet podszedł bliżej. Nogi się pode mną ugięły i padłam przed nim na kolana. Pochyliłam głowę, zasłaniając twarz włosami, aby nie dostrzegł strachu w moich oczach.

- Twoja niewolnica ma się dobrze - zaczął Bartolomeo, za co byłam mu wdzięczna. - Codziennie do niej przychodziłem i pomagałem jej uporać się z bólem. Blizny będą jasne za kilka tygodni, ale nigdy nie znikną.

- Jest gotowa do służenia mi?

Wstrzymałam oddech, modląc się o negatywną odpowiedź lekarza.

- Tak. Może ci służyć.

Bartolomeo wyszedł, a ja zostałam sama z moim oprawcą. Mężczyzna podszedł do mnie i uklęknął przede mną. Chwycił w dwa palce mój podbródek, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała. Nie chciałam tego robić, ale nie miałam wyboru.

- Nie bój się, księżniczko - oznajmił miękko, próbując wzbudzić we mnie zaufanie. - Wiem, że dalej cię boli. To moja wina, że tak cię zbiłem. Na początku zaczniemy od łagodnych rzeczy. Za godzinę ma miejsce uczta w sali głównej. Chcę, abyś ubrała się w bieliznę, którą znajdziesz na dolnej półce w szafie. Na twojej szyi chcę zobaczyć obrożę, która znajduje się obok kompletu bielizny. Za czterdzieści pięć minut masz klęczeć przed drzwiami. Gdy wejdę, zabiorę cię ze sobą. 

Pokiwałam głową. Mężczyzna owinął sobie moje włosy wokół dłoni i szarpnął moją głową.

- Masz mi odpowiedzieć na głos, suko. Nie jesteś niemową.

- Tak, mistrzu. Będę dla ciebie gotowa.

- Grzeczna dziewczynka. Czterdzieści pięć minut. Pamiętaj.

Kiedy facet wyszedł, rozpłakałam się na dobre. 

Moje nadzieje na to, że Nixon i Xavier mnie odnajdą, osiągnęły zerową wartość. Wiedziałam, że po porwaniu człowieka najbardziej decydująca była następna doba. W ciągu ostatniego tygodnia nikt się tutaj nie pojawił. Cierpiałam katusze, próbując znieść ból pleców, a także przedstawienia Niccolo i jego prostytutek. Modliłam się do bogów o to, abym jeszcze choć raz w życiu mogła zobaczyć Xaviera. Nie musiałam go przytulać. Po prostu chciałam go zobaczyć.

Kara nauczyła mnie, aby być posłuszną mistrzowi, jeśli nie chciałam odnieść kolejnych cielesnych obrażeń. Szybko więc przestałam płakać i podeszłam do szafy. Na dolnej półce znajdowała się czarna koronkowa bielizna. Była mocno wycięta, ale nie miałam innej możliwości, jak ją założyć. Włosy poprawiłam, ale się nie pomalowałam. Nie znalazłam tutaj żadnych kosmetyków.

Na koniec zapięłam na szyi czarną skórzaną obrożę. Była gruba i niewygodna. Z przodu zwisało kółeczko.

Naszły mnie wspomnienia sesji z Nixonem. Wtedy założył mi podobną obrożę. Wówczas czułam jednak podekscytowanie i niepewność, a nie przerażenie i niemoc.

Gotowa uklękłam przed drzwiami. Zostało mi pięć minut do czasu, kiedy miał wrócić mój oprawca. Opuściłam głowę i położyłam dłonie na udach, wierzchem do góry. Nixon nauczył mnie, że tak wygląda pozycja posłusznej uległej. Brzydziłam się sobą za to, że tak się poniżałam, ale nie chciałam dostać kolejnej kary. Wystarczająco wycierpiałam przez ostatni tydzień.

Kiedy drzwi się otworzyły, napięłam całe ciało z nerwów. Oddychałam płytko, czując w piersi dygoczące mocno serce. Mój mistrz przypiął smycz do obroży i pociągnął mnie za sobą. Siłą rzeczy musiałam kroczyć za nim na czworaka, gdy prowadził mnie przez bogato zdobiony korytarz.

W oddali usłyszałam głośne śmiechy pełne radości, ale i jęki rozkoszy. Mimo nerwów, nie zatrzymałam się. Nie chciałam rozgniewać tego faceta.

- Szykuj się na spektakl życia, niewolnico.

To były ostatnie słowa, jakie wypowiedział do mnie mój mistrz, zanim wkroczyliśmy do samego serca piekła.

Duży pokój z wysoko zawieszonym sufitem był skąpany w ciemnych kolorach z dodatkiem czerwieni. Z głośników sączyła się spokojna melodia skrzypiec i fortepianu. Przy licznych stolikach siedzieli goście. Byli to mężczyźni w garniturach i piękne kobiety w sukniach wieczorowych. Każdego z tych ludzi łączyło jedno.

Każdy miał swojego niewolnika.

U stóp mężczyzn klęczały półnagie lub całkowicie nagie dziewczyny. Kobiety natomiast trzymały na smyczach młodych mężczyzn. Pod sufitem podwieszone były kobiety obwiązane linami. Niektórzy mężczyźni uderzali je biczami, a inni opuszczali na linach na tyle, aby niewolnice mogły postawić im laskę. 

Z sufitu zwisały również klatki, w których wiły się nagie tancerki. Bezwstydnie dotykały swoich piersi i kobiecości, doprowadzając się na oczach gości do orgazmu.

Obserwowałam tą scenę przerażona. Nie rozumiałam, jak ludzie mogli zachowywać się w ten sposób. Gdyby ludzie klęczący przy stopach swoich właścicieli oddali im się dobrowolnie, byłabym w stanie to zaakceptować. Świat pełen był powiem różnych perwersji. Nixon i Vitale nauczyli mnie, że dopóki relacja osób była w pełni przez nich akceptowana i bezpieczna, nikt nie miał prawa się w nią wtrącać. Sytuacja w tym miejscu jednak z pewnością nie była legalna. Nic nie działo się tutaj za zgodą obu stron.

Mój mistrz pociągnął mnie na jedną z kanap. Usiadł wygodnie, rozkraczając nogi, abym mogła między nimi uklęknąć. Kątem oka obserwowałam znajdujące się na długiej kanapie pary. Jedna z kobiet masowała sobie piersi, gdy jej niewolnik lizał jej kobiecość. Po drugiej stronie mojego właściciela siedział natomiast młody facet, który pieprzył językiem usta swojej niewolnicy.

- Zdejmij mi spodnie, niewolnico.

Drżącymi rękami odnalazłam rozporek spodni mojego oprawcy. Uniósł biodra, pomagając mi je z siebie ściągnąć. Sam zdjął również bokserki, a przed moimi oczami pojawił się jego naprężony penis, domagający się uwagi.

- Posłuchaj, skarbie - zaczął, gładząc mnie po policzku. - Dziś jest twój pierwszy dzień jako mojej niewolnicy. Będę dla ciebie łagodny, bo już wystarczająco zaszedłem ci za skórę ostatnim razem. Nie chcę, abyś była kolejną dziwką, którą będę musiał szprycować narkotykami, aby mi się poddała. Jest w tobie potencjał. Dalej, maleńka. Weź mnie do ust i ssij.

Niepewnie oparłam dłonie na nagich udach mężczyzny. Miałam nadzieję, że mnie za to nie zbeszta. Kiedy uznałam, że nie jest na mnie za to zły, otworzyłam usta.

Gdy zamknęłam oczy, w moich myślach niespodziewanie pojawił się Xavier. Zamknęłam odruchowo usta, nie będąc w stanie sprawić w ten sposób przyjemności temu człowiekowi.

- Dalej, mała - warknął, szarpiąc za smycz. - Otwieraj usta i possij mi pałę. Inaczej każę moim gościom urządzić na tobie orgię. Wierz mi na słowo, że nie chciałabyś przez to przechodzić.

Zmusiłam się do otwarcia ust. Wsunęłam jego penisa niezbyt głęboko. Moje dłonie drżały, gdy go ssałam i lizałam. 

- Otwórz oczy. Patrz na swojego mistrza.

Z niechęcią wykonałam jego rozkaz. Patrzyłam w jego pełne zadowolenia brązowe oczy, gdy go ssałam. Kiedy zauważyłam, jak ręka faceta zbliża się do mojej twarzy, odruchowo zamknęłam oczy. Szykowałam się na uderzenie, które nie nadeszło. Ku mojemu zdziwieniu, mężczyzna pogładził mnie po policzku.

- Dzielna dziewczynka. Tak trzymaj.

Wokół siebie słyszałam jęki i stękania. Do moich uszu dochodził także dźwięk klapsów i biczowania. 

Nagle Włoch wysunął swoje przyrodzenie z moich ust. Szykowałam się na reprymendę. Musiałam zrobić coś nie tak, skoro tak szybko skończył.

- Wstań, księżniczko.

Na drżących nogach wstałam. Wpatrywałam się w mojego mistrza. Mimo tak wielu innych osób znajdujących się w sali balowej, nie czułam na sobie spojrzenia nikogo innego. Każdy zajęty był bowiem swoją przyjemnością.

- Zdejmij bieliznę.

Łzy zaczęły tworzyć dwa szlaki na moich policzkach. Było mi gorąco, ale drżałam. Nie chciałam się rozbierać, jednak wizja konsekwencji, jakie mogły na mnie czekać za nieposłuszeństwo, nakazała mi jak najszybciej pozbyć się bielizny. Gdy to się stało, stanęłam prosto z rękami spuszczonymi po bokach ciała. Płakałam cicho, mając nadzieję, że nie zostanę uderzona za swoją słabość.

- Usiądź okrakiem na moich udach.

Zachwiałam się i niechcący położyłam dłonie na piersi mojego oprawcy. Szybko się cofnęłam, jednak zanim mi się to udało, on położył swoje ręce na moich dłoniach, przytrzymując je na miejscu.

- Nam obojgu może sprawiać to przyjemność - wyszeptał mi do ucha, owiewając ciepłym oddechem mój policzek. - Wystarczy, że poddasz się rozkoszy cielesnej i nie będziesz myślała o moralności. Nie chcę, abyś była moją seks-niewolnicą, skarbie. Może być ci przyjemnie. To wszystko zależy od ciebie. 

Niespodziewanie Włoch chwycił mnie w biodrach i nasadził na swojego penisa. Wygięłam się niespokojnie, starając się uciec od niego.

- Spokojnie, kochanie. Zadbam o ciebie. Zarzuć ręce na moją szyję.

Wykonałam rozkaz. Patrzyłam się w oczy mojego oprawcy, płacząc głośno. Oprócz mnie, na sali nie płakał nikt. Pewnie wszyscy niewolnicy mieli już doświadczenie w służeniu swoim właścicielom albo byli pod wpływem narkotyków.

- Jesteś piękna, księżniczko. Tylko moja. 

Odetchnęłam głęboko, gdy mistrz wszedł we mnie mocniej. Splotłam palce na jego karku i poruszałam się w rytmie, który nadawał. Plecy dalej mnie boleśnie rwały, jednak na szczęście Włoch nie wykonywał gwałtownych ruchów. Może robił to z czystej dobroci serca, aby mnie bardziej nie uszkodzić. W końcu byłam jego własnością. A o własność trzeba dbać.

Mężczyzna oddychał coraz głośniej. Jęczał bezwstydnie, a ja szlochałam, nie panując nad tym. 

- Dojdź dla mnie, skarbie. Śmiało, dojdź.

Kiedy palcami zaczął bawić się moją łechtaczką, nie mogłam powstrzymać reakcji ciała. Nie chciałam dochodzić, aby podburzyć jego męskie ego i pokazać, że jego pokaźnych rozmiarów penis na mnie nie działał, ale nie mogłam oszukać swojego ciała. Kiedy dochodziłam, on przedłużał mój orgazm w nieskończoność, palcami pieszcząc łechtaczkę.

Po wszystkim opadłam na jego pierś. Zaszlochałam wniebogłosy, wtulając się w pierś faceta, który mnie skatował.

Włoch ostrożnie mnie objął, uważając na gojące się plecy. Pocałował mnie w szyję, jedną ręką gładząc mnie po tyle głowy.

- Mówiłem, że może być ci dobrze, kochanie - wyszeptał, składając pocałunki ponad obrożą. - Jesteś świeżym powiewem w moim haremie. Nigdy nie miałem tak nieskalanej, uległej kobiety. Będziesz moją ulubioną zabawką, księżniczko. Teraz odpocznij. Zasłużyłaś sobie na to.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top