43
Nixon
- Kurwa mać!
Biegałem po domu jak szalony, nawołując Fallon. Sprawdziłem wszystkie łazienki, aby mieć pewność, że nie zrobiła sobie krzywdy. Plułem sobie w brodę, że tak się w stosunku do niej zachowałem. Mogłem trzymać gębę na kłódkę i robić swoje, nie zważając na jej protesty. Chciałem w końcu dobrze.
- Gdzie jesteś, laleczko?! Kochanie, gdzie się schowałaś?!
Kiedy wpadłem do pokoju zabaw, moje serce się zatrzymało. Poczułem nieznajomy zapach. Oprócz tego nie było ani śladu obecności nieznajomych.
Szybko pobiegłem sprawdzić nagrania z kamer. Przeklinałem na głos. Dłonie mi drżały, gdy próbowałem cofnąć nagrania. Zajęło mi chwilę, aby zrozumieć, co się stało.
W sypialni Xaviera i Fallon, która pełniła jednocześnie rolę pokoju zabaw, znalazło się dwóch mężczyzn. Jeden z nich pochwycił dziewczynę w silny uścisk, a drugi ją krępował, aby na koniec wbić w jej szyję zastrzyk. Oglądałem nagranie nerwowo, oddychając płytko. Próbowałem wyłapać jakikolwiek szczegół.
Zobaczyłem tatuaż na karku zbira, który szeptał coś Fallon do ucha, kołysząc ją w objęciach, gdy zasypiała. Miał tam wytatuowaną koronę z literą B w największym klejnocie.
Padłem na tyłek. Doskonale wiedziałem, co oznaczał ten symbol. Nosili go wszyscy członkowie chicagowskiej mafii, z którą miałem zatargi. Mój ojciec sympatyzował z ich szefem, gdy byłem młodym gnojkiem, ale ja go nienawidziłem.
Kilka dni temu odmówiłem mu współpracy, gdy chciał wprowadzić na teren Zariya narkotyki. Nigdy nie zezwoliłbym na tak lekkomyślny i kontrowersyjny pomysł. Zariya była miejscem, nad którym sprawowałem kontrolę. Byłem tutaj królem. Ludzie nie ufali mi bez powodu. Robiłem dla nich wszystko, co mogłem, aby odpłacić się za krzywdy, które wyrządził społeczeństwu Luciano.
Patrzyłem na tatuaż znajdujący się na jednym z ekranów monitoringu. Ten sam symbol zobaczyłem kilka dni temu w klubie ze striptizem. Podczas spotkania, mój wróg odwrócił się tyłem, aby wziąć z półki butelkę alkoholu. Wówczas na jego karku zobaczyłem wytatuowaną koronę z literą B w środku, która oznaczała wyraz "boss".
Fallon porwał człowiek, który pięć lat temu uprowadził Xaviera. Do dziś odbudowywałem psychikę mojego podwładnego po tych wydarzeniach. Xavier już nigdy nie miał w pełni wyzdrowieć po katuszach, jakie przeszedł w siedzibie mafii z Chicago.
Jeśli ten człowiek złamie także Fallon, nie pozostanie mi nic innego, jak przez kolejne lata pomagać jej wyzdrowieć.
Wybiegłem z domu. Otworzyłem garaż i wsiadłem do mojego najszybszego samochodu. Był w kolorze najciemniejszej czerni na świecie. Kosztował mnie fortunę, ale trzymałem tą bestię na specjalne okazje. Ratowanie mojej laleczki zdecydowanie do nich należało.
Zjechałem do tunelu mieszczącego się pod miastem. Przyspieszyłem maksymalnie, mając nadzieję dogonić człowieka, który dla mnie już był trupem.
Carlos Giovanni podpisał na siebie wyrok śmierci w chwili, w której tknął bezbronną Fallon. Czekała mnie długa podróż do ich siedziby.
Bo musiała być w tej samej, w której więziono Xaviera.
Prawda?
Fallon
Zostałam przeniesiona do innego pokoju. Zawiązano mi oczy i skrępowano ręce za plecami. Mój oprawca przerzucił mnie przez ramię i klepnął w piekący z bólu pośladek. Syknęłam głośno, co wywołało jego śmiech. Mężczyzna czerpał satysfakcję z torturowania mnie. Był chory psychicznie, a ja nie mogłam się od niego uwolnić.
Brunet położył mnie brzuchem na łóżku. Ręce wyciągnął mi ponad głowę i przykuł je do wezgłowia. Nóg nie skuł ani nie związał. Wiedział, że byłam słaba i nie miałam szans się podnieść. Płakałam cicho nad swoim marnym losem i czekałam na to, co nieuniknione.
Z moich oczu została zerwana opaska. Mój oprawca uklęknął przy brzegu łóżka Uśmiechnął się do mnie szyderczo.
- Jestem pewien, że po tym, co zaraz przejdziesz, będziesz gotowa stać się moją niewolnicą. Pamiętaj, że w każdej chwili tortur możesz przerwać. Wystarczy, że powiesz, iż mi się poddajesz.
Najchętniej splunęłabym mu w twarz. Nie miałam wystarczająco odwagi, aby to uczynić. Pozwoliłam więc, aby pogłaskał mnie po głowie i odszedł.
Nie minęło dużo czasu, a poczułam na plecach uderzenie biczem. Wygięłam plecy w łuk, krzycząc głośno. Uderzenia następowały po sobie. Nie miałam ani chwili na oddech. W ustach nie miałam knebla, więc krzyczałam głośno i błagalnie. Mój oprawca jednak się nade mną nie litował.
- Błagam! To boli!
Wciąż żyłam na ziemi, ale domyślałam się, że dusze w piekle cierpiały właśnie takie katusze. Krzyczałam coraz głośniej, aż zdzierało mi się gardło. W myślach prosiłam o śmierć. Nie chciałam jeszcze umierać i zostawiać Xaviera samego, ale agonia była nie do wytrzymania.
Umysł krzyczał, abym się poddała i pozwoliła sobie zostać niewolnicą tego człowieka. Serce jednak błagało, abym była wierna Xavierowi i nie dopuszczała do siebie tego kata.
Nie miałam sumienia oddać się w ręce człowieka, który zniszczył psychicznie i fizycznie jedyną osobę, którą kochałam. Świat pełen był potworów. Otaczałam się nimi od urodzenia, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Byłam więziona przez własnych rodziców, którzy wystawili mnie jako zapłatę, zanim jeszcze się urodziłam.
- Proszę! Nie wytrzymam!
Na moje płonące z bólu plecy został wylany wrzątek. Nie mogłam się ruszyć. Cierpiałam monstrualne katusze.
Kolejne uderzenie zadecydowało o moim dalszym losie.
Płaczą wniebogłosy i błagając wszelkie bóstwa, aby mi pomogły, wyszeptałam trzy słowa. Mimo hałasu panującego z pokoju, mój oprawca mnie usłyszał.
- Poddaję się, mistrzu.
***
Po uderzeniach straciłam przytomność. Trwałam w tym błogostanie przez długi czas. Zbudziłam się, gdy poczułam, jak ktoś gładzi mnie po plecach.
- Obudź się, księżniczko.
Otworzyłam oczy. Ujrzałam przed sobą twarz mojego oprawcy. Mężczyzna kucał albo i klęczał przy łóżku, na którym mnie skatowano. Mimo, że nie miałam już skutych rąk, nie potrafiłam się ruszyć.
- Kazałem naszemu lekarzowi opatrzyć ci rany. Podano ci kroplówkę. Minie dużo czasu, zanim wrócisz do zdrowia. Mocno cię poturbowałem. Cieszę się jednak, że poszłaś po rozum do głowy i szybko mi się poddałaś. Kiedy wyzdrowiejesz, wytresuję cię na porządną niewolnicę. Do tego czasu będę co jakiś czas cię odwiedzał. Opiekę nad tobą na czas mojej nieobecności przejmuje Niccolo.
Obok mojego "mistrza" zobaczyłam młodszego chłopaka. Mógł być w moim wieku, a może nawet i młodszy. Był przystojny, a bardziej określiłabym go mianem ładny. Miał ciemnobrązowe oczy, czarne włosy zaczesane do tyłu, a na rękach mnóstwo tatuaży.
Patrzyłam się nieprzytomnym wzrokiem na Niccolo i na mojego oprawcę, którego imienia nie poznałam. Sądziłam, że nie będzie mi dane go poznać, więc postanowiłam zwracać się do niego w swojej głowie jako do "mistrza".
- Jak się czujesz, księżniczko?
Och, czyżbym już nie była nazywa niewolnicą?
- Chciałabym umrzeć.
Mój mistrz się zaśmiał, patrząc na mnie z litością. Pochylił się i pocałował mnie w czubek głowy.
- Dojdziesz do siebie, moja księżniczko. Będziesz cudowną niewolnicą. Za kilka godzin przyjdzie do ciebie lekarz, aby sprawdzić, jak się czujesz. Jeśli Niccolo uzna, że jesteś w lepszym stanie, zrobi ci małe wprowadzenie do tego, jak od dziś będzie wyglądało twoje życie.
Płakałam bezwiednie. Nie kontrolowałam swojego organizmu. Ciało cierpiało, a dusza jeszcze mocniej.
- Trzeba będzie coś zrobić z tym paskudnym tatuażem, który masz na szyi - mruknął mistrz, przebiegając palcami po tatuażu głoszącym "własność Xaviera Bartellego". Za nic nie mogłam pozwolić, aby zakryli mi innym malunkiem. - Teraz jesteś moją własnością. Moją niewolnicą. Moją suką, z którą będę robił, co mi się żywnie podoba. Zobaczysz, jak to jest być czyjąś dziwką, księżniczko. Nic tu po mnie. Zdrowiej, abym jak najszybciej mógł się z tobą zabawić.
Mistrz wstał. Niccolo skinął do niego głową. Gdy oprawca wyszedł, młody Włoch usiadł wygodnie w fotelu przy oknie i włączył telewizor.
Nie mogłam odwrócić głowy w drugą stronę, więc siłą rzeczy przez cały czas patrzyłam na Niccolo. Chłopak co kilka minut na mnie zerkał. Skupił na mnie większą uwagę dopiero, gdy zaczęłam bezwiednie szlochać.
- Bądź cicho. Jeśli nie przestaniesz płakać, każę ci zrobić mi laskę. Nie obchodzi mnie, że dostałaś takie lanie. Bądź posłuszną suką. Opłaci ci się to.
Tym sposobem trafiłam do piekła. Jedynym wyjściem wydawało się być podporządkowanie.
W myślach przepraszałam Xaviera za to, że tak szybko się poddałam. Miałam nadzieję, że mimo mojej straty, ułoży sobie życie. Myśl o tym, że nigdy więcej go nie ujrzę, powodowała rany w moim sercu.
- Co się tak patrzysz? - spytał Niccolo, w którego wlepiałam niewidzący wzrok. - Nikt ci tutaj nie pomoże. Lepiej zacznij się modlić do Lucyfera już teraz, aby zagrzał ci miejsce w piekle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top