41
Fallon
Kroczyłam powoli schodami w górę. Przy każdym kolejnym pokonywanym stopniu miałam ochotę zawrócić do Nixona. Nie przychodziły jednak do mnie żadne słowa, które mogłabym skierować pod jego adresem.
Nixon był świetny w manipulowaniu. Nie dziwiłam się, że został szefem mafii. Skoro Nixon był tak doskonały w prześwietlaniu ludzkiego umysłu i analizowaniu problemów, jego ojciec musiał być geniuszem. To, że był inteligentny, nic jednak o nim nie świadczyło. Bowiem Luciano, który był ojcem Nixona, był najgorszym potworem, o jakim słyszałam.
Cieszyłam się, że miałam chwilę spokoju dla siebie. Nie sądziłam, że mój tymczasowy pan zgodzi się na moją propozycję. Godzina bez niego wydawała się być krótkim czasem, ale tego właśnie potrzebowałam.
Położyłam dłoń na klamce naszej sypialni. Mojej i Xaviera. Nie czułam się dobrze, wchodząc tutaj sama. Chciałam zaczekać, aż wróci, jednak nie miałam gdzie się podziać. Posiadłość mafijna była olbrzymia, ale każde inne miejsce było dla mnie obce. Mogłam udać się do jednego z gabinetów, salonów lub pokojów zabaw, ale to nie byłoby to samo.
Wkroczyłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. Oparłam się plecami o ścianę.
Niespodziewanie poczułam, jak przestaję oddychać. Tlen nie dochodził do moich płuc przez to, że ktoś zasłonił mi usta dłonią. Sądziłam, że jednak Nixon nie dał mi spokoju i chciał przeprowadzić kolejną sesję szybciej, niż sądziłam. Skreśliłam tą możliwość, gdy usłyszałam za plecami cichy śmiech.
Przede mną pojawił się mężczyzna ubrany od stóp do głów na czarno. Na głowie miał kominiarkę. Jedynym, co widziałam, były jego brązowe oczy. Podszedł do mnie z kajdankami. Wyrywałam się napastnikowi, który trzymał mnie od tyłu. Jedną ręką zasłaniał moje usta, abym nie krzyknęła, a drugą wymierzył mi cios w brzuch. Moment słabości sprawił, że bez większego stawiania się pozwoliłam sobie założyć kajdanki. Mężczyzna w kominiarce uklęknął przede mną i związał mi nogi.
- Czas spać, mała dziewczynko. Niebawem obudzisz się w piekle.
Wbiłam zęby w dłoń mężczyzny, którą zakrywał mi usta, ale on ani drgnął. Szarpałam się do ostatniej chwili. Facet w kominiarce, który wcześniej mnie skuł, wstał i wyciągnął z kieszeni spodni strzykawkę. Przybliżył się do mnie. Odwróciłam głowę w bok, piszcząc na tyle głośno, ile umiałam. Nic to jednak nie pomogło, gdyż nieznajomy wbił mi igłę w szyję, a chwilę później odpłynęłam.
***
- Może obudzimy tą dziwkę? Nie chce mi się czekać.
- To moja zabawka. Obudzę ją, jeśli będę chciał. Bądź cierpliwy, sukinsynu. Złość piękności szkodzi.
Czyjaś rozmowa dobiegała do mnie jakby z daleka. Były to męskie głosy, ale nie mogłam żadnego z nich przypisać do czyjejś twarzy.
Budzenie się było procesem powolnym i wymagającym dużo siły z mojej strony. Czułam się tak, jakby ktoś sprzedał mi cios w tył głowy. Powoli otwierałam oczy i dostosowywałam wzrok do panującego w pomieszczeniu światła. Próbowałam się ruszyć, lecz moje kończyny były unieruchomione, a usta suche jak wiór.
Kiedy w końcu wystarczająco się ocknęłam, zdałam sobie sprawę, że jestem przywiązana do krzyża o kształcie litery X. Znajdowałam się w pozycji stojącej i zostałam przywiązana brzuchem do konstrukcji. Była metalowa i zimna. Ręce miałam wyciągnięte ponad głowę, a nogi rozkraczone i przykute do odnóży litery. Drżałam, co było spowodowane strachem, ale również tym, że miałam na sobie tylko bieliznę.
Głowa opadała mi bezwładnie w przód, między środek konstrukcji. Piersi ocierały się o metal, co spowodowało, że bezwiednie zesztywniały mi sutki.
- Nasza mała dziwka się obudziła, szefie.
Podniosłam wzrok na mężczyznę, który przede mną stanął. Był ode mnie kilka lat starszy. Miał czarne włosy zaczesane do tyłu i brązowe oczy. Jego brodę pokrywał kilkudniowy zarost. Nieznajomy miał na sobie garnitur. Uśmiechał się ironicznie.
- Trochę się naczekałem, aby cię porwać, mała dziewczynko.
- Kim jesteś?
Zarobiłam uderzenie w policzek. Odrzuciło mi głowę w bok. Splunęłam krwią i zaczęłam kaszleć.
- Nigdy nie waż się mówić do mnie w tak lekceważący sposób. Musisz nazywać mnie mistrzem. Zrozumiałaś?
Cios w policzek sprawił, że mimowolnie zaczęłam płakać. Skinęłam jednak głową, gdyż byłam w zbyt dużym szoku, aby myśleć logicznie i postawić się mojemu oprawcy. Wiedziałam, że oprócz niego w pokoju byli jeszcze inni faceci, ale nie mogłam ich zobaczyć przez to, jak ustawiona była konstrukcja, do której zostałam przywiązana.
- Odpowiedz.
- Rozumiem, mistrzu.
Zabrzmiało to ohydnie. Zrobiło mi się żal samej siebie. Skoro jednak zwracanie się do niego w taki sposób miało mnie uchronić od kolejnych ciosów, byłam w stanie tak się poniżyć.
- Zdajesz sobie sprawę, kim jestem?
- Nie, mistrzu - odpowiedziałam, trzęsąc się na całym ciele.
- Idealnie nadawałabyś się do mojego burdelu. Klienci lubią takie niewinne, uległe dziwki. Zostawię cię jednak sobie i moim najbliższym przyjaciołom. Trochę zabawy nam się przyda. Nie byłbym jednak wobec ciebie w porządku, gdybym ci nie wyjaśnił, dlaczego się tutaj znalazłaś. Na pewno twój chłopak wspominał ci o tym, że kilka lat temu był więziony przez pewnego zwyrodnialca, który go bił, poniżał, kazał mu pełznąć u jego stóp i lizać buty. Mylę się?
Moje serce na kilka chwil przestało pracować, a krew krążyć w żyłach. Wytrzeszczyłam oczy, patrząc się na człowieka, który był koszmarem mojego Xaviera. To ten facet pięć lat temu go uprowadził, katował i poniżał. To on go zgwałcił. Xavier od tego czasu przechodził terapię pod okiem Nixona, ale nigdy nie będzie mu dane żyć w spokoju i zapomnieć tego koszmaru.
Mężczyzna się zaśmiał. Pokręcił głową, patrząc na mnie jak na swoją najnowszą zabawkę. Kręciło mi się w głowie i wciąż nie umiałam się porządnie wysłowić, ale byłam na tyle świadoma, aby wiedzieć, że stało się coś bardzo złego.
- Twoja reakcja mówi sama za siebie, mała dziewczynko. Odkąd Xaviera ze mną nie ma, jestem znudzony. Bawię się zabijając ludzi i pieprząc dziwki na różne sposoby, ale zapragnąłem mieć kogoś tylko na własność. Kogoś, kogo będę mógł poniżać i torturować. Kogoś, kto będzie sprawiał mi przyjemność, gdy będę tego chciał. Pozostawiam ci jednak wolny wybór.
Płakałam cicho, nie patrząc na mężczyznę. Jemu się to wyraźnie nie spodobało. Podszedł do mnie i chwycił mój podbródek mocno w palce. Syknęłam z bólu. Na jego twarzy wymalowała się satysfakcja.
- Będę się tobą bawił. Zaczniemy od lekkich tortur, a później przejdziemy do ostrzejszych zabaw. W każdej chwili będziesz mogła jednak się poddać. Chcę, abyś została moją niewolnicą z własnej woli. Będę doprowadzał cię do granic. Będziesz mdlała, a gdy się obudzisz, na nowo będę się tobą bawił. Nie wytrzymasz długo. Możesz jednak od razu mi się poddać. Wtedy będę stosował na tobie taryfę ulgową.
Jego słowa nie miały sensu. Mogłam albo poddać się od razu i liczyć na litość albo znosić tortury, ale i tak wkrótce się poddać?
- Pewnie nie podejmiesz decyzji od razu, dlatego najpierw się z tobą zabawię.
Mężczyzna zniknął mi z oczu. Próbowałam odwrócić głowę, aby go dojrzeć, ale nie byłam w stanie tego zrobić.
Nagle poczułam, jak facet rozrywa mi majtki. Odruchowo próbowałam zacisnąć nogi, chcąc ukryć kobiecość, ale byłam unieruchomiona i zdana na łaskę kilku nieznajomych oprawców.
Facet znów stanął przede mną.
- Otwórz usta, dziwko.
Spojrzałam się na niego błagalnie. Bałam się, że znów mnie uderzy, dlatego mu się podporządkowałam. Otworzyłam usta i pozwoliłam, aby mężczyzna wsunął mi do nich moje majtki. Były mokre od mojego podniecenia. Nie wiedziałam, co ci faceci ze mną robili, gdy byłam nieprzytomna. Nie podnieciłabym się bowiem bez odpowiedniej stymulacji. Przy Xavierze zdążyłam poznać swoje ciało. Będąc z nim, byłam wilgotna niemal przez cały czas, jednak w tak niepewnej sytuacji, wypłynięcie z mojego wnętrza wilgoci było niemożliwe.
Skurwiel zakleił mi usta taśmą, abym nie wypluła majtek. Po tym znów stanął za moimi plecami. Nie wiedziałam, co planował zrobić.
Nagle poczułam mocne uderzenie biczem w nagi pośladek. Odruchowo wyrwałam się do przodu, ocierając mocniej sztywne sutki o metal konstrukcji. Próbowałam się uwolnić. Uderzenia były coraz mocniejsze. Były nieporównywalne z tymi, które zeszłego wieczoru sprzedał mi Nixon. On uderzał miarowo i wiedział, gdzie trafić, abym poczuła ból, jednak aby mnie przy tym nie skrzywdzić.
Stojący za mną facet nie dbał o to, czy będę cierpiała. On tego pragnął. Chciał zobaczyć w moich oczach łzy i prośbę o pomoc.
Tortury były niewyobrażalnie bolesne.
Niespodziewanie ktoś wsunął do mojej kobiecości działający na najwyższych obrotach wibrator. Wygięłam plecy w łuk. Starałam się zacisnąć wewnętrzne ścianki, aby uniemożliwić któremuś z facetów wpychanie we mnie zabawki, jednak oprawcy nie powstrzymało to przed wsadzeniem jej we mnie do końca. Gdy już wibrator znalazł się głęboko w moim wnętrzu, ktoś zakleił mi pochwę, aby urządzenie ze mnie nie wypadło.
Płakałam coraz głośniej, jednak knebel z majtek tłumił moje błagania. Wiedziałam, że byłam skazana na porażkę. Jeśli Nixon mnie nie odnajdzie, umrę z bólu.
Wibracje zostały zmniejszone, aby po chwili znów przybrać na sile. Ktoś musiał sterować wibratorem, gdy ja cierpiałam katusze. Moje ciało ogarnął niespodziewany orgazm. Jęknęłam przez knebel, jednak mój oprawca dalej uderzał mnie biczem w tyłek i uda.
- Taka posłuszna dziwka. Jesteś idealna na moją sukę.
Ostatnie uderzenie było najsilniejsze. Moja głowa opadła bezwiednie w przód. Wibrator wciąż we mnie działał.
Mój oprawca stanął przede mną, krzyżując ręce na piersi. Jego twarzy nie opuszczał uśmiech pełen dumy. Obserwował mnie, jakbym już została jego nowym nabytkiem.
- Wrócę do ciebie później, suczko. Rozkoszuj się zabawką w cipce. Czeka cię sporo orgazmów.
Ludzie za moimi plecami zaczęli się śmiać. Zapłakałam cicho. Usłyszałam, jak zatrzaskują za sobą drzwi i gaszą światło.
Zostałam sama. Skrępowana, zakneblowana, z wibratorem w kobiecości i licznymi śladami po biczu na tyłku oraz udach.
Jeśli to miał być mój koniec, chciałam umrzeć godnie. Czułam jednak, że nie będzie mi to dane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top