3
Fallon
- Jak mogłeś? Jak mogłeś mi to zrobić?
Powtarzałam to pytanie w nieskończoność. X, którego w końcu musiałam zacząć nazywać Xavierem, gładził mnie nieprzerwanie po policzku. Wolałam nie otwierać oczu, aby nie patrzeć na jego oblicze. Ten mężczyzna napawał mnie strachem. Nie mogłam uwierzyć, że słowa, które pisał do mnie w ciągu ostatnich dwóch lat, wyszły spod ręki takiego przerażającego gościa.
- Nigdy celowo bym cię nie zranił, aniele. Jestem tylko jednym z pionków mafii, której jestem członkiem. To ja wyszedłem z inicjatywą, że zacznę się z tobą kontaktować zawczasu. Nie miałem w tym ukrytego motywu, kochanie. Chciałem cię lepiej poznać.
- Chciałeś lepiej poznać swoją ofiarę, tak?!
X odsunął się ode mnie nieznacznie. Jego szorstka dłoń nie błądziła już po moim policzku. Mężczyzna patrzył się na mnie ze smutkiem, marszcząc brwi.
- Nie krzycz na mnie, Fallon. Mówiłem, że tego nie chciałem.
- Dlaczego miałabym ci uwierzyć, co?! Wykorzystałeś mnie! X, zabiliście moich rodziców!
Zachowywałam się żałośnie. Miałam ochotę obić temu człowiekowi twarz za to, że przez dwa lata mnie zwodził. Wiedział, jaki nasza historia będzie miała koniec, a mimo to dawał mi nadzieję, że jutro będzie lepiej. W jednej chwili straciłam kogoś, komu ufałam bezgranicznie. X wiedział o mnie niemal wszystko.
Natychmiastowo pożałowałam, że wyznałam mu tyle sekretów, o których nie wiedzieli nawet moi rodzice. Wiele razy dotykałam siebie, gdy z nim pisałam. X doprowadzał mnie do szaleństwa. Byłam w nim do bólu zadurzona.
Nagle X podniósł się i na powrót usiadł na krześle. Położył dłonie na moich udach, zbyt wysoko. Nie cofnęłam się jednak. I tak nie mogłam stąd uciec. Byłam przetrzymywana w jakiejś piwnicy, a dodatkowo związana.
- Rozumiem, że cierpisz, ale chciałbym wyjaśnić ci kilka spraw. Aby do tego doszło, proszę, żebyś się uspokoiła. Myślisz, że będziesz w stanie mnie wysłuchać, nie przerywając mi i nie krzycząc na mnie? Naprawdę nie chcę cię krzywdzić, aniele. Możesz mieć mnie za podłego kłamcę, ale moje uczucia do ciebie się nie zmieniły. Kocham cię i doskonale o tym wiesz.
Słowa X nie pomagały. Mógł mną przecież manipulować. Nikt nie mówił, że mężczyzna był prawdomówny. Po tym, jak wiele się zdarzyło, musiałam mieć się na baczności.
Postanowiłam pozwolić mu się wypowiedzieć. Z uwagą obserwowałam jego zdrowe oko i to, jak zmieniał się wyraz jego twarzy.
- Chcę zacząć od tego, że twój dom został spalony w chwili, w której stamtąd wyjechaliśmy.
Moje serce zabolało. Z oczu wypłynęło kilka łez, które X starł twardym kciukiem. Kiedy mnie dotykał, przechodziły mnie dreszcze. Pragnęłam bliskości człowieka, z którym od tak dawna pisałam, ale gdy już do niej doszło, byłam przerażona.
- Musieliśmy zatrzeć dowody. Poza tym, spełniliśmy zwyczajnie rozkaz szefa. Bolało mnie, gdy stałem w kącie i patrzyłem na twoje cierpienie. Nie chciałem wstrzykiwać ci środka nasennego w szyję, ale wiedziałem, że byś walczyła. Chciałem porozmawiać z tobą na spokojnie, gdy już się obudzisz.
Brunet westchnął. Dotknął kciukiem mojej dolnej wargi, a ja odruchowo rozchyliłam usta. Przyłapałam się jednak na tym i szybko je zacisnęłam. Na twarzy X pojawił się lekki uśmiech.
- Dowiedziałem się o interesach twojego ojca niecałe trzy lata temu. Szef powiedział mi, że niebawem piękna córeczka zostanie nam oddana. Od tamtej chwili zacząłem cię obserwować, aniele. Nie miałem wielkiego pola do popisu, bo twoi rodzice trzymali cię w wieży niczym księżniczkę. Wybawieniem było to, że zaczęłaś pracować w księgarni. W twoim telefonie znajdowała się ukryta aplikacja, którą zainstalowali twoi rodzice, prawda?
Skinęłam powoli głową, zastanawiając się, do czego to zmierzało.
- Tak naprawdę była to aplikacja, którą na rozkaz szefa zainstalowała twoja matka. Miała na celu umożliwienie mi śledzenia cię w internecie. Stąd dowiedziałem się, że założyłaś profil w aplikacji randkowej i dopilnowałem, żebym to ja pierwszy cię tam odnalazł.
Serce ścisnęło mi się z żalu.
Nie dopuszczałam do siebie świadomości, że rodzice mnie oszukiwali. Trzymali mnie w zamknięciu niczym niewolnicę. Myślałam, że robili to dla mojego dobra, a wychodziło na to, że czekali na dzień, w którym zostanę oddana jakiejś mafii. Może myśleli, że gdy się mnie pozbędą, będą dalej wieść spokojne życie bez jedynego dziecka. Stało się jednak zupełnie inaczej. Stracili życie, a ja dalej nie wiedziałam, dlaczego musieli umrzeć, skoro spłacili dług mną.
- Pokochałem cię, skarbie - kontynuował zachrypniętym głosem, błądząc dłońmi po moich udach. Trzymał jednak granicę i nie pozwalał sobie zawędrować zbyt wysoko.
- X...
- Zakochałem się w twoim pięknym sercu. Ty pokochałaś człowieka zniszczonego i wyplutego przez życie. Dawałaś mi nadzieję. Tylko dla ciebie nie odebrałem sobie życia, Fallon. Moja egzystencja to jedno wielkie gówno. Wielokrotnie próbowałem się zabić, ale za każdym razem ktoś mnie ratował. Od dwóch lat nie popełniłem ani jednej próby samobójczej. Wiedziałem, że prędzej czy później do mnie trafisz. Nadałaś mojemu życiu sens.
- Myślisz, że dalej cię kocham?
Brunet ścisnął dwoma palcami nasadę nosa i warknął przekleństwo.
- Nawet jeśli mnie nienawidzisz, i tak nie pozwolę ci odejść. Jesteś moją własnością.
- Nie jestem twoją własnością! Może jeszcze każesz wytatuować na mojej skórze swoje imię, co?!
- Do tego przejdziemy za chwilę.
Krew odpłynęła mi z twarzy. Krzyknęłam wniebogłosy o pomoc. Wiedziałam, że nikt mnie stąd nie wyciągnie i nie odda wolności, ale i tak próbowałam.
Nadzieja matką głupich, prawda?
- X, co mogę zrobić, żebyś mnie wypuścił?
Mój strach powrócił, gdy mężczyzna wstał. Sięgnął do kieszeni ciemnych spodni i wyciągnął z nich nóż. Wstrzymałam oddech, patrząc z przerażeniem na narzędzie. Może X się nade mną zlituje i mnie zabije. Chciałabym odejść szybko i bezboleśnie.
Brunet podszedł do mnie od tyłu. Przyłożył ostrze noża do mojego gardła. Odchylił mi głowę tak, że musiałam oprzeć czubek o jego pierś. Wpatrywałam się w niebieskie oko mężczyzny, przełykając nerwowo ślinę.
- Jesteś moja, aniele - wyszeptał charczącym głosem, nachylając się nade mną. Zamknęłam na moment oczy, gdy jego usta dotknęły mojego czoła. - Od początku należałaś do mnie. Twoja miłość jest moja. Powiedz mi, pamiętasz, co czułaś, gdy dotykałaś się, kiedy pisaliśmy zbereźne wiadomości?
Jak on miał czelność pytać o to, gdy przykładał mi nóż do gardła?
- Tylko nie kłam, że nie wpychałaś się w siebie palców, kochanie. Oboje wiemy, jak było.
- Miałeś podgląd na moją kamerkę w telefonie, prawda?
X się uśmiechnął.
- Oczywiście, że skorzystałem z tej zajebistej funkcji, jaką miała aplikacja.
Rozpłakałam się jeszcze głośniej. Mężczyzna odsunął ostrze noża od mojego gardła. Pochylił się jednak i zanim zdążyłam zrozumieć, co planował, jego usta spotkały się z moimi.
Wiele razy wyobrażałam sobie nasz pierwszy pocałunek, ale w najgorszych koszmarach nie przypuszczałabym, że będzie wyglądał właśnie tak.
Pocałunek X był delikatny i trwał zaledwie chwilę. Kiedy się odsunął, spuściłam głowę i zaniosłam się potwornym płaczem.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, wkładając w to całą swoją złość. - Zakochałam się w tobie, ty głupku! Okłamywałeś mnie przez dwa lata! Pisałam ci o wszystkim! Masz rację! Dotykałam się i wyobrażałam sobie, że to ty mnie dotykasz! Gdybym jednak wiedziała, że jesteś takim potworem, nigdy bym o tobie nie marzyła!
- Nie kochasz mnie, bo wyglądam jak potwór? To masz na myśli?
- Sama ci pisałam, że wygląd nie ma znaczenia! Mogłabym cię kochać, ale jesteś kłamcą! Podłym kłamcą, który mnie wykorzystał i oszukał! Tak bardzo cię nienawidzę, Xavier!
Byłam tak zaślepiona swoim bólem, że dopiero gdy usłyszałam trzask drzwi, zdałam sobie sprawę, że mężczyzna mnie zostawił.
Teraz, kiedy go nie było, szlochałam wniebogłosy. Wyzywałam niebiosa za to, że tak spieprzyły moje życie. Latami wierzyłam, że dobro się do mnie uśmiechnie i kiedyś wyjdę ze swojej złotej klatki, aby żyć. X obiecywał, że pewnego dnia mnie zabierze i wyjedzie ze mną gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie.
Jakby nie patrzeć, słowa dotrzymał.
Myślałam, że tak go zdenerwowałam, że już do mnie nie wróci. Po części byłam za to wdzięczna, bo nie chciałam nigdy więcej na niego patrzeć. Oddałam mu serce, a on zgniótł je w garści, jakby było zwykłą zabawką. Byłam dla niego tylko dwuletnią rozrywką. Teraz, gdy mnie miał, nie musiał już się o mnie starać. Pewnie mnie zabije albo zrobi ze mnie dziwkę.
Xavier był potworem. Jego wygląd przerażał, ale zdołałabym to zdzierżyć. Byłam marzycielką i z książek nauczyłam się, że nawet w najstraszniejszym potworze czaiło się dobro. Podobali mi się przystojni faceci z jasnymi włosami i niebieskimi oczami. Miałam mnóstwo zdjęć takich gości w telefonie. Xavier pewnie o tym wiedział. W końcu mnie śledził.
Byłam zażenowana, że mężczyzna wiedział o mnie wszystko. Niejednokrotnie zabierałam ze sobą telefon do łazienki, aby w trakcie kąpieli słuchać muzyki. Xavier musiał widzieć wówczas moje ciało.
Podobnie było z naszymi nocnymi seks-rozmowami. Zawsze starałam się trzymać określonej przez siebie granicy, aby nie popaść w obłęd na punkcie tego człowieka. Ustawiałam telefon pionowo i opierałam go o poduszkę. Wpatrywałam się w ekran, na którym widniały coraz to nowsze wiadomości od mojego tajemniczego adoratora. Xavier musiał widzieć wówczas moją twarz, gdy dogadzałam sobie z myślą o nim.
Miałam mętlik w głowie. Czułam się zraniona i pokonana. Czekałam więc na X, który gdy raczy się pojawić, z pewnością odbierze mi życie.
Po jakimś czasie, który dłużył się w nieskończoność, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ujrzałam w nich Xaviera, który gdy do mnie podszedł, stanął przede mną.
Patrzyliśmy się na siebie w ciszy. Po chwili, bezsilna odwróciłam wzrok.
Nagle mężczyzna stanął za moimi plecami i rozkuł mi nadgarstki.
- Czas, abyś poznała swoją nową rodzinkę, aniele.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top