28

Fallon

- Vitale, wypuść mnie.

- Nie zrobię tego.

- Wypuść mnie, do cholery!

Między nami zapanowała cisza. W lochu, w którym niegdyś odcinano ludziom kończyny, słychać było jedynie mój ciężki oddech. Czułam się skołowana i przybita. Potrzebowałam wyjść na świeże powietrze i pobyć sama. Musiałam uporządkować myśli, a obecność strażnika tego nie ułatwiała.

- Kotku, posłuchaj...

- Nie, to ty posłuchaj - warknęłam. Byłoby mi łatwiej rzucić Vitalemu nienawistne spojrzenie, gdybym mogła na niego spojrzeć. Już teraz zrozumiałam, dlaczego założył mi opaskę na oczy. - Pozwoliłam ci mnie tutaj przyprowadzić, bo ci ufałam. Nie wiem dlaczego pozwoliłam ci przypiąć mnie kajdanami do tego stołu...

- Dlatego, że jesteś uległa.

- Zamknij się!

Poczułam łzy w kącikach oczu. Choć w jednym aspekcie byłam więc wdzięczna za opaskę na oczach.

- Nie wiem, o co już chodzi w tych waszych pieprzonych psychologicznych gierkach. Nazywacie ojca Nixona wariatem, ale spójrz tylko, co robi jego syn. Może i pomaga ofiarom Luciano wyzdrowieć, ale wciąż przeprowadza eksperymenty. Nie masz pojęcia, co teraz czuję. Kiedy Xavier mnie porwał, miałam nadzieję, że od teraz będziemy żyć razem w spokoju i miłości. Nie sądziłam, że jakiś popaprany szef mafii będzie sterował nami niczym marionetkami na sznurkach. Owszem, sama jestem winna, bo mogłam nie pozwolić Nixonowi założyć mi tej przeklętej obroży na szyję. Zachowałam się nieodpowiedzialnie i przyjmuję to na siebie. Nie mogę jednak zdzierżyć, że ty też bawisz się ze mną w te głupie gierki!

Głos mi się załamał przy ostatnim wypowiedzianym zdaniu. Łzy, które dotychczas były niewidoczne przez opaskę, wypłynęły na moje policzki. Otworzyłam usta, aby dalej ciągnąć swój wywód, ale gardło zacisnęło mi się tak, że nie potrafiłam wypowiedzieć ani słowa.

Odchyliłam głowę do tyłu, zanosząc się szlochem. Po jakimś czasie poczułam dłoń mężczyzny. Objął nią mój policzek, a ja mimowolnie się w nią wtuliłam.

- Może macie rację. Może faktycznie jestem uległa. Nie mogę się jednak za to winić. Całe życie byłam posłuszna rodzicom, którzy zrobili ze mnie niewolnicę. Nie potrafiłam im się stawić i dlatego nie umiem sprzeciwić się również wam.

Vitale gładził mnie po policzku, kciukiem ścierając łzy. Wiele bym dała, aby popatrzeć mu w oczy. Chciałam, aby dostrzegł mój ból.

- Uważasz uległość za coś poniżającego, kotku. Dlaczego tak jest?

Prychnęłam. Nie zraziło to jednak strażnika do głaskania mnie po policzku. 

- Ktoś silniejszy może bawić się umysłem osoby uległej. Może ją niszczyć, podporządkowywać sobie i używać do woli w swoich chorych zabawach. To robili ze mną moi rodzice. Nie przejdę przez takie upokorzenie po raz kolejny, Vitale. Już nigdy więcej nie pozwolę sobą manipulować!

Znów na niego krzyknęłam. Miałam nadzieję, że mężczyzna się ode mnie odsunie. Nie byłabym nawet na niego zła, gdybym wyszedł i zostawił mnie tutaj przywiązaną do stołu na pastwę losu. W tej chwili ostatnim, czego chciałam, był powrót do domu tych popaprańców. 

Nagle opaska została ściągnięta z oczu. Przez łzy widziałam zamazany obraz Vitalego. Mimo, że nie widziałam go wyraźnie, dostrzegałam udrękę wymalowaną na jego twarzy. 

Blondyn przysunął krzesło do konstrukcji, do której byłam przykuta. Westchnął ciężko, patrząc na mnie przez długi czas.

- Nikt tobą nie manipuluje, kotku. Może nie trafiłaś tutaj z własnej woli, ale oboje wiemy, że chcesz tu zostać. Nie masz na tym świecie nikogo oprócz nas. Kochasz Xaviera i chcesz dla niego jak najlepiej. Rozumiem, dlaczego ci się wydaje, że osoby uległe są podatne na manipulacje silniejszych, ale nie o to chodzi w relacji, w którą próbujemy wciągnąć ciebie i twojego chłopca. Czy pozwolisz mi wyjaśnić ci więcej, Fallon?

Czułam, że dopóki Vitale nie wyjawi mi szczegółów, nie pozwoli mi odejść. Jak na razie czułam się pokonana i prawdę mówiąc, nie chciałam nawet wracać do Xaviera. Mogłabym tutaj przeleżeć kilka dni, a może i wieczność. Prędzej czy później pewnie umarłabym z głodu lub odwodnienia, ale przynajmniej odeszłabym z tego świata ze swoimi racjami.

Pokiwałam jednak głową, pozwalając mu mówić. 

- Jak już mówiłem, nie powinienem zdradzać szczegółów dotyczących terapii Xaviera, ale jako że jest twoim partnerem, Nixon nie powinien mi mieć tego za złe. Xavier cierpi na zespół stresu pourazowego. Kiedy został uprowadzony przez chicagowski oddział mafii, został zmuszany do upokarzających rzeczy. Chodził na smyczy przy nodze szefa, lizał mu buty i był torturowany. Na pewno nie wiesz, że został tam zgwałcony.

Moje serce zdawało się przestać pracować. Na kilka chwil przestałam oddychać. Wzięłam głęboki wdech dopiero, gdy moje płuca upomniały się o tlen.

Zaczęłam szlochać wniebogłosy. W jednej chwili zapragnęłam uwolnić się z kajdan i wybiec stąd, aby jak najszybciej przytulić mojego ukochanego. Gdybym wiedziała, że przeszedł przez takie piekło...

- Nie płacz, kochanie. Xavier jest silnym facetem, ale potrzebuje troski. Nixon po wszystkim się nim zaopiekował. Pozwolił mu wyleczyć rany fizyczne, a później zajął się jego psychiką. Łączył terapię Xaviera z zabijaniem i uległością. To Nixon jest powodem, dla którego Xavier w trakcie mordowania zamyka się w swoim świecie. Kości wymalowane na twarzach członków mafii również nie są przypadkowe. Nixon zaczął to robić, aby kiedy Xavier zabijał, nie czuł się ze sobą źle. Po udanej akcji i zmyciu malunku z twarzy, Xavier mógł wrócić do bycia sobą. Wtedy zdawało się, jakby morderstwo nie miało miejsca. Nixon wymyślił inną bajeczkę o kościach na twarzy, aby Xavier ją kupił. Nie mów więc proszę swojemu ukochanemu, jaka jest prawda.

Chłonęłam słowa Vitalego jak gąbka, czekając na dalsze sensacje.

- Nixon nie bez powodu zamykał Xaviera w odosobnieniu i ujarzmiał go. Nasz szef pragnął, aby w uległości Xavier zaznał ukojenie. Wcześniej był poniżany, a Nixon chciał odbudować siłę poddanego mu Xaviera. Kiedy ty się u nas zjawiłaś, szef uznał, że to najwyższy czas, aby wkroczyć na ostatni poziom terapii. Xavier musiał w końcu dojrzeć. Nixon chciałby, aby Xavier potrafił przejąć nad tobą kontrolę, czyniąc cię swoją uległą. Zanim się sprzeciwisz i powiesz, że to idiotyzm, wysłuchaj mnie. Pamiętaj, kotku. Nie oceniaj. Akceptuj.

Czułam się jak dziecko w szkolnej ławce, które było strofowane przez nauczyciela. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Vitalego, w życiu bym nie przypuszczała, że będzie bawił się ze mną w takie psychologiczne gierki. Cóż, w jednym miał rację.

Nie mogłam zbyt szybko oceniać ludzi na podstawie ich wyglądu.

- Wasza relacja nie będzie na stałe opierać się na relacji łączącej pana i uległą. Nixon stopniowo będzie wprowadzał was w ten świat, abyście wkroczyli w niego razem. Wiem, że to może być trudne. Dlatego Nixon prosił, abym cię dzisiaj tutaj zabrał i z tobą o tym pomówił. Zależy mu na postępie w terapii Xaviera, ale do tego potrzebujemy ciebie.

Nigdy nie uczestniczyłam w dziwniejszej i bardziej niepokojącej rozmowie.

Martwiłam się o zdrowie psychiczne mężczyzn z tej mafii. Umysł krzyczał, abym uciekła od nich jak najszybciej i jak najdalej, ale serce kochało Xaviera zbyt mocno. Starałam się na szybko wyobrazić sobie moje życie bez niego. Nie potrafiłam.

Pokochałam Xaviera zanim dowiedziałam się prawdy o nim. Gdy ze sobą pisaliśmy potrafił sprawić, abym poczuła się wyjątkowo i była doceniona. Dawał mi miłość i akceptację. 

Nie chciałam czuć się winna za cokolwiek, co miało miejsce, zanim mnie porwał. 

Nie mogłam też zmusić się wbrew własnej woli do "uległości" względem Xaviera. Rozumiałam, że Nixon uważał to za niezbędny element, aby Xavier mógł rozkwitnąć i zapomnieć o swojej przeszłości. Nie lubiłam być egoistką, lecz w tej kwestii chyba miałam do tego prawo.

Vitale ścierał coraz to nowsze łzy spływające po mojej twarzy. Patrzył się na mnie cierpliwie, oczekując odpowiedzi. Byłam przerażona tym, co miało nadejść.

- Czy jeśli się nie zgodzę, wyrzucicie mnie z domu? Nie będę już mogła być z Xavierem?

- Kochanie, nikt cię nie wyrzuci. Wszyscy widzimy, jak kochasz swojego chłopca. Poza tym odizolowanie cię od niego miałoby katastrofalne skutki. Xavier popadłby w obłęd, gdybyś odeszła. Nie chcę zrzucać na ciebie odpowiedzialności, ale gdybyś naprawdę postanowiła pewnego dnia odejść, on by się zabił.

Tak, zdecydowanie nie zrzucał na mnie odpowiedzialności. 

- Vitale, czy Xavier będzie mnie bił? - spytałam, przypominając sobie, co widziałam w niektórych erotycznych filmach. - Czy będzie mnie wiązał i chłostał? Na tym ma polegać nasza relacja?

Mężczyzna uśmiechnął się litościwie, patrząc na mnie, jakby obserwował uroczego szczeniaczka, a nie przykutą do machiny tortur dziewczynę.

- Absolutnie nie, kotku. Xavier nigdy, ale to nigdy by cię nie uderzył. Ten człowiek szanuje cię całym swoim jestestwem. Wielbi cię niczym boginię, którą zesłały mu niebiosa. Oddałby za ciebie życie. Wiem, że dominujący mężczyzna może kojarzyć ci się z chłostami, wiązaniem i klęczeniem przed nim, ale to wszystko zależy od osobistych preferencji. Chodzi nam o to, aby Xavier poczuł się pewnie we własnej skórze. Spójrz na niego, kochanie. To chodząca kupka nieszczęścia. Nie mam na myśli tylko jego blizn. Xavier jest zniszczony głęboko w środku, pod tą powłoką pokrytą tatuażami. Pamiętaj, że jeśli się zgodzisz, w każdej chwili będziesz mogła przerwać. Nie będziesz niczyją niewolnicą, Fallon. To twoja decyzja, która ma na celu pomoc Xavierowi. Nikt cię do niczego nie przymusi na siłę, ale wiedz, że możesz mu bardzo pomóc.

- Rozkujesz mnie?

Chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Uśmiech zniknął z twarzy blondyna. Mężczyzna skinął głową i rozkuł mnie z kajdan. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i usiadłam na brzegu stołu tortur. Pochyliłam głowę, ocierając ostatnie łzy.

Vitale na powrót zajął miejsce przede mną. Nie dotknął mnie, choć widziałam, jak drgnęła mu ręka. Może chciał mnie pocieszyć albo pomóc podjąć decyzję, ale się na to nie odważył. Czuł, że namieszał w moim umyśle i sercu. W końcu zdał sobie sprawę, że potrzebowałam chwili na rozważenie jego propozycji.

Nie popierałam metod Nixona, jednak skoro Xavier poddawał się jego terapii od lat, nie było sensu jej teraz przerywać. Z tego, co się dowiedziałam, Xavier był w coraz lepszym stanie dzięki swojemu szefowi. 

Kiedy przypominałam sobie, do czego zmusił mnie Nixon w swoim gabinecie, na mojej twarzy momentalnie wykwitały rumieńce. Okłamałabym siebie, gdybym powiedziała, że nie podobała mi się jego siła i pewność siebie. Z łatwością mnie zdominował i sprawił, żebym patrzyła na niego jak na swojego mentora, a nie na kata. 

W mojej pamięci świtały również sceny odgrywania ról, mającego miejsce jakiś czas temu między mną a Xavierem. Sama zaproponowałam mu, żebyśmy zabawili się w porywacza i jego niewolnicę. 

Zacisnęłam nogi, czując podniecenie wywołane przez te wspomnienia. Byłam urzeczona tym, jak się czułam, gdy Xavier rzucił mnie na łóżko i doprowadził do orgazmu. Czule się mną zaopiekował i sprawił, że poczułam się kochana. Wiedziałam, że mogłam mu bezgranicznie ufać.

Spojrzałam na Vitalego. Mężczyzna cierpliwie się we mnie wpatrywał, czekając na decyzję. Objęłam wzrokiem narzędzia tortur wiszące na ścianach i przełknęłam ślinę.

- Czy jeśli się zgodzę, nie będziesz widział we mnie kogoś słabego?

- Dziecino...

- Nie chcę być tak postrzegana. Chciałabym czuć się silna i podziwiana. Boję się, że uległość Xavierowi mi to uniemożliwi.

- Pozwól, że coś ci powiem, moja droga - odrzekł Vitale, chwytając mnie za ręce. Jego jasne oczy zaświeciły się z podekscytowania. - Już niebawem będziesz mogła się przekonać, jaka siła płynie z uległości. Jeśli tylko dasz temu szansę, wzniesiesz się na wyżyny, o których nigdy nie śmiałabyś marzyć. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top