24
Fallon
Siedziałam w pokoju Vitalego. Był urządzony szykownie i czuło się tu nutę męskości. Wszystkie ściany pomalowane były na grafitowo. Pod oknem znajdowało się szerokie i wygodne łóżko, na które narzucono kilka poduszek. Vitale pewnie potrzebował poczuć ciepło, którego nie było mu dane zaznać od śmierci córeczki.
Pod naszymi stopami znajdował się kunsztownie wykonany dywan z wielobarwnym wzornictwem. Pod przeciwległą ścianą stało biurko, na którym znajdowała się ramka ze zdjęciem zmarłej córki strażnika. Dziewczynka uśmiechała się radośnie, trzymając za rękę tatę. Na ten widok serce ścisnęło mi się z bólu. Vitale może i prezentował się mrocznie, mając na rękach tak perwersyjne tatuaże, ale tym sposobem tylko chciał ukryć swoją przeszłość.
Na środku pomieszczenia stał szklany stolik z otwartą butelką wina na nim. Vitale nalał sobie kieliszek. Jeden zaproponował również mi, ale odmówiłam.
Siedziałam na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Vitale siedział na przeciwko mnie, w ręku trzymając kieliszek z czerwonym winem. Mieszał płyn w naczyniu, obserwując go z zafascynowaniem.
Czułam się zdenerwowana i niepewna. Odkąd Nixon wyznał, że przez następną dobę nie będę mogła zobaczyć się z Xavierem, poczułam niepokój. Uzależniłam się od tego człowieka i perspektywa nie widzenia się z nim przez tak długi czas była niemożliwa do pojęcia. Dodatkowo to, że Nixon nie chciał mi powiedzieć, o co chodziło, jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Myślisz, że Xavier mnie zdradza?
Vitale spojrzał na mnie bez wyrazu. Wkrótce jednak zaśmiał się podejrzanie głośno.
- Kotku, on nigdy by cię nie zdradził. Każdy z nas ma swoje demony, a Xavier ma ich zdecydowanie najwięcej. Daj mu czas. Nixon go naprawi i niebawem twój chłopaczek do ciebie powróci.
Nie zrozumiałam co miał na myśli mówiąc, że Nixon go naprawi. Sam Nixon mówił mi przecież, że to ja miałam za zadanie naprawę Xaviera. Nie mogłam jednak mu pomóc, skoro mnie przy nim nie było.
Wstałam i podeszłam do drzwi. Kiedy chciałam nacisnąć klamkę, aby wyjść, poczułam silny ucisk na nadgarstku. Spojrzałam na Vitalego, który patrzył na mnie surowo i oceniająco.
- Mam cię skuć, żebyś była posłuszna?
- Nie zrobiłbyś tego.
- Kotku, wyjaśnimy sobie coś - rzekł spokojnie, choć przerażająco. Objął mnie ramieniem i podprowadził do łóżka. Popchnął mnie na nie, aż usiadłam na materacu. Mężczyzna stał nade mną, krzyżując ręce na piersi. - Nixon dał mi cię pod opiekę. To znaczy, że mam prawo cię ukarać, jeśli będziesz nieposłuszna. Nie chcę tego robić, bo bardzo cię lubię. Jeśli jednak mnie do tego zmusisz, nie zawaham się. Jesteś moją przyjaciółką, ale przede wszystkim osobą, którą muszę chronić. Rozumiesz, co mam na myśli?
Zmarszczyłam brwi. Chciałam wstać, ale Vitale położył dłoń na moim ramieniu.
- Czy to dziwne, że martwię się o faceta, którego kocham? Nie wiem, co się z nim dzieje. Nie ufam Nixonowi. Coś mi tu śmierdzi.
- Wybacz, nie wietrzyłem tutaj od długiego czasu.
Pokręciłam głową, poddając się. Nie byłam w nastroju do żartów. Vitale wyczuł, że coś było nie tak. Ukucnął przede mną i położył dłonie na moich udach. Pozwoliłam mu na to tylko ze względu, że go szanowałam i wiedziałam, że mnie nie zrani.
- Musisz zaufać Nixonowi, kotku. To nie tylko nasz szef, ale i cholernie dobry psycholog. Naprawił mnie po tym, jak przeszedłem piekło. Sam na początku nie chciałem mu ufać, ale wierz mi na słowo, że jego metody są skuteczne. Jeśli czujesz potrzebę, zwróć się do niego o pomoc. Na pewno pomoże ci wyjść na prostą.
- Jak szef mafii może być psychologiem?
Blondyn uśmiechnął się, patrząc na mnie z litością.
- Jesteś taka niewinna, moja mała Fallon. Żyłaś w zamknięciu jak odludek przez całe życie. Z wielu rzeczy nie zdajesz sobie sprawy. Postaraj się proszę nie oceniać nas. Ludzie kierują się różnymi pobudkami i szufladkują innych. Ktoś widząc mnie na ulicy mógłby pomyśleć, że siedziałem w więzieniu albo jestem chorym fetyszystą, skoro mam wytatuowane związane kobiety na rękach. Znając część mojej historii, a nie całość, ktoś mógłby mi zarzucić, że jestem winny śmierci mojej córki i nabawiłem się choroby wenerycznej jako karę za grzechy. Tutaj, w tym domu, nie oceniamy innych. Próbujemy ich zrozumieć i im pomóc. Rozumiesz, do czego dążę?
Vitale jeszcze nigdy nie prowadził ze mną takiej gry psychologicznej. Próbowałam nadążyć za jego słowami i stopniowo przyswajać ich sens. Po jakimś czasie skinęłam niepewnie głową. Mężczyzna odpowiedział uśmiechem i pogładził mnie po udzie.
- Trafiłaś do dobrego miejsca, kotku. Możesz uważać się za więźnia, ale nigdy nim nie będziesz. Jeśli pozwolisz, pomożemy ci się wydostać z kokonu. Staniesz się pięknym motylem, moja droga. Kiedy będziesz gotowa, zaprowadzę cię do Nixona. Nie musi stać się to dziś ani jutro. Przemyśl moją propozycję, Fallon. Tutaj nauczysz się, czym jest życie.
Xavier
Leżałem na drewnianej konstrukcji. Moje ręce zostały rozciągnięte na boki i przypięte kajdanami do haków. Nogi miałem związane ze sobą. Na oczach miałem opaskę. Byłem półnagi, mając na sobie tylko bokserki.
Czułem zapach kadzideł. Otumaniały moje zmysły, abym był bardziej skłonny do poddania się woli mojego mistrza. Oddychałem głęboko, czując spokój. Mimo, że po moim ciele krążył bicz, który jak na razie nie zadał mi żadnej krzywdy, byłem spokojny i opanowany.
- Wiesz, po co tutaj jesteśmy?
- Abym przezwyciężył swój strach i zapanował nad demonami przeszłości, panie.
Kiedy Nixon przejechał biczem po wybrzuszeniu w moich bokserkach, wstrzymałem na chwilę oddech.
Tortury Nixona nigdy mnie nie podniecały. Miały na celu pomóc mi uporać się ze wszystkim, co przeszedłem, gdy byłem młodszy. Nixon miał ze mnie niezły materiał do pracy. Kiedy po raz pierwszy zostałem przez niego pozbawiony możliwości ruchu, byłem gotów walczyć. Krzyczałem i prosiłem, aby mnie wypuścił i nie robił mi tego, co zamierzał, ale nie posłuchał. Niegdyś byłem przerażony jego praktykami terapii szokowej, ale lata później zrozumiałem, że Nixon miał na celu tylko moje dobro. Nie robił tego, aby mnie poniżyć.
Poczułem smagnięcie biczem w udo. Nixon do perfekcji opanował uderzanie mnie, abym poczuł ból, ale nie robił mi przy tym krzywdy. Kolejna blizna nie zrobiłaby mi większej różnicy, ale na szczęście mój przyjaciel znał się na rzeczy. Nie chciał mi jeszcze bardziej zaszkodzić.
Kiedyś nie cierpiałem bólu. Kojarzył mi się z przykrym dzieciństwem. Nixon nauczył mnie czerpać z niego przyjemność. Oboje dbaliśmy o to, abym nie przekroczył granicy i nie stał się masochistą. Wiele razy byłem temu bliski, ale Nixon trzymał mnie w ryzach.
Na początku naszych sesji martwiłem się. Obawiałem się, że Nixon się mną bawi i podobnie jak swój ojciec, urządza na mnie eksperyment. Opierałem się jego metodom walczenia z demonami. Nie popierałem tego, że kazał mi klęczeć u jego stóp i robić to, co kazał mi robić mój oprawca z Chicago. Byłem niepełnoletni, gdy nasze sesje się rozpoczęły. Wiele razy płakałem w objęciach Nixona. Wrzeszczałem, że nie chcę, aby uznawał mnie za słabego. Byłem w końcu członkiem mafii. Zabijałem i torturowałem. Tutaj nie było miejsca na łzy i słabość.
Byłem mu kurewsko wdzięczny za to, że otworzył mnie na życie. Miałem w dupie, co pomyślą o mnie ludzie. Dopóki to, co robiliśmy, działo się za zgodą obu stron, wszystko było w porządku. Z chęcią poddawałem się torturom Nixona i jego psychologicznym analizom. Wiele razy czułem się nagi pod jego spojrzeniem. Dosłownie i w przenośni. Nixon jednak zawsze dbał o to, abym nie zatracił się w bólu. Po każdej sesji, nie ważne, czy trwała kilka godzin czy wiele dni, czułem się jak nowo narodzony.
- Powiedz mi co czułeś, gdy wcieliłeś się w rolę pana Fallon. Chcę poznać twoje uczucia, które towarzyszyły ci w tamtym momencie.
- Czułem podniecenie i adrenalinę. Nie myślałem o tym, czy jestem dla niej wystarczająco dobry. Chciałem spełnić jej oczekiwania i dać jej to, czego pragnie.
- Czy czułeś się wówczas pewny siebie?
- Tak, panie. Nigdy nie czułem się tak pewny, jak w tamtej chwili.
Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem, jak Nixon szarpie za smycz przymocowaną do obroży, którą dalej miałem na szyi. Zmusił mnie, abym się maksymalnie podniósł. Nie było to łatwe, kiedy ręce miałem przykute do drewnianej konstrukcji. Kiedy więc mężczyzna puścił smycz, odchyliłem głowę w tył i rozluźniłem mięśnie szyi.
- Podobało ci się, gdy nad nią dominowałeś?
Uśmiechnąłem się mimowolnie na wspomnienie tamtej zabawy.
- Tak, panie. Nie sądziłem, że dominowanie nad kimś może być takie przyjemne. Bałem się, że nie spełnię jej oczekiwań, ale kiedy wszedłem w rolę dominującego, poczułem się jakbym był na właściwym miejscu. Sądziłem, że nie będę potrafił nią zawładnąć biorąc pod uwagę, że wcześniej byłem tylko twoim uległym, ale poszło mi lepiej, niż sądziłem.
- Byłeś z siebie dumny?
- Bardzo. Mogąc zobaczyć uśmiech na jej twarzy i spełnienie, którego doznała dzięki mnie, poczułem się spokojny.
- Myślisz, że mógłbyś wejść w rolę jej dominującego na stałe?
Ogarnęły mnie wątpliwości.
Nixon postrzegał świat inaczej niż ja. Kiedy uprawiał seks z kobietami, w pełni je dominował. Nie było miejsca na kompromis. Albo dziewczyna zgadzała się na całkowite poddaństwo albo zostawała wyrzucona za drzwi. Nixon był silnym i pewnym swego facetem, który nie brał jeńców.
Nigdy nie czułem potrzeby dominowania. Moje pojęcie miłości było spaczone przez to, gdzie się wychowywałem. Chciałem być kochany i doceniany. Jak każde dziecko. Dopóki nie dowiedziałem się o istnieniu bezbronnej, urokliwej Fallon, która była okłamywana przez podłych rodziców i zamknięta przez nich na trzy spusty w domu niczym księżniczka, nie czułem potrzeby opiekowania się innymi. Dla niej stawałem się lepszy i to dzięki niej czułem, że mam powód, aby żyć.
Zabawa z Fallon, podczas której wcieliliśmy się w role, była dla mnie miłą odskocznią. Nie byłem pewien, czy mógłbym na stałe kontrolować w ten sposób nasz związek. Bycie dominującym nie było wcale łatwe. Człowiek albo rodził się z taką potrzebą, albo nabywał ją przez doświadczenia.
- Nie jestem pewny, panie. Kocham Fallon i chcę dla niej wszystkiego, co najlepsze. Nigdy bym jej nie smagnął biczem. Mógłbym dać jej kilka klapsów, ale nic poza tym.
- Nikt nie mówił, że aby być dominującym, musiałbyś prać ją na kwaśne jabłko za każde przewinienie. Każda relacja między dwójką ludzi jest indywidualną sprawą.
- Sądzisz, że tego właśnie potrzebuję, panie?
Nixon nie poruszałby tego tematu gdyby uważał, że jestem całkowicie normalny. Mój szef naprawiał mnie, gdy tego potrzebowałem. Widział rzeczy, których ja nie dostrzegałem i pomagał mi wyjść na prostą.
Poczułem, jak mężczyzna zsuwa opaskę z moich oczu. Nachylił się nade mną i położył dłoń na moim policzku. Był to czuły gest jak na tak niezależnego, dominującego mężczyznę.
- Nie wiem, jak laleczka, ale ty tego potrzebujesz. Musisz ją zdominować, aby uwolnić się od resztek zła, które w tobie siedzi. To jedyny sposób, abyś poradził sobie z traumą, Xavier.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top