2

Fallon

Późnym wieczorem wyszłam z księgarni. Na szczęście miałam taką wolność, że rodzice nie odwozili mnie do domu. Mogłam przez ten czas iść przez miasto sama i napawać się jego widokami.

Niejednokrotnie pękało mi serce, gdy patrzyłam, jak moi rówieśnicy trzymają się za ręce i całują. Odkąd pamiętam, byłam marzycielką i chciałam mieć chłopaka. Potrzebowałam poczuć się kochana i potrzebna. Miałam w końcu dwadzieścia jeden lat, a ludzie w moim wieku mieli swoje potrzeby. Rodzice jednak nie chcieli słyszeć o tym, żebym miała iść na jakąkolwiek randkę.

Byłam na nich wściekła za to, że wbrew mojej woli nałożyli na mnie areszt. Nie mieli powodu, aby to robić. Czułam, że omija mnie coś ważnego, co nigdy już się nie powtórzy.

Pewnej nocy, gdy miałam już dość, pożaliłam się X. Napisałam, że chciałabym pewnego dnia uciec z domu i zacząć nowe życie daleko od moich rodziców. Nie trzymałam się wówczas zasady, że nie rozmawiamy o swoich bliskich. X był jedyną osobą, do której mogłam zwrócić się o pomoc.

"Pewnego dnia uciekniemy, aniele. Znajdę dla nas miejsce gdzieś daleko, gdzie nikt nas nie znajdzie."

"Nie boisz się, że jestem brzydka? Nigdy mnie nie widziałeś. Nie masz pojęcia, jak wyglądam."

Pamiętam, że na odpowiedź czekałam z dłonią na sercu.

"Nie obchodzi mnie to, jak wyglądasz. Masz zajebiście piękną duszę. Mam nadzieję, że zanim się poznamy, nie spotkasz jakiegoś złamasa, którego pokochasz i o mnie zapomnisz. Uwierz mi, aniele, że to mnie można się bać. Nie obawiaj się. Zaczekaj na mnie, a pewnego dnia się zjawię i uwolnię cię z tego pieprzonego zamku."

Ta wiadomość była dla mnie błogosławieństwem. Od dnia, w którym X to do mnie napisał, czekałam na niego nieprzerwanie. 

Byłam gotowa w każdej chwili porzucić swoje nudne życie i ruszyć razem z ukochanym w świat.

Kiedy byłam już na rogu ulicy, zmarszczyłam brwi. Przed domem zobaczyłam zaparkowany samochód, którego nie poznawałam. Był to czarny SUV. Takie pojazdy widziałam tylko w filmach kryminalnych. W naszej spokojnej, rodzinnej dzielnicy wszyscy mieli najtańsze auta znajdujące się na rynku. Ludzie nie przywiązywali wagi do rzeczy materialnych. Czułam się tutaj jak na ulicy spokojnej starości. Nie tu było moje miejsce, ale na pewne rzeczy nie miałam wpływu.

Drzwi do domu były otwarte, więc czym prędzej weszłam do środka. 

- Mamo? Tato?

Nie usłyszałam odpowiedzi. Zdenerwowana i skołowana ruszyłam do salonu. To, co zobaczyłam w pomieszczeniu sprawiło, że gwałtownie cofnęłam się w tył. Ucieczka jednak nie była mi dana, gdyż niespodziewanie poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Gdy chciałam odwrócić się w tył, aby zobaczyć, kto mnie trzymał, dłoń faceta pojawiła się na moim gardle. Mężczyzna odchylił mi głowę do tyłu tak, abym oparła tył na jego ramieniu. Trzęsłam się niemiłosiernie, ale stałam wmurowana w podłogę.

- Nasza laleczka w końcu raczyła się pojawić. Obstawialiśmy, czy uciekniesz, gdy zobaczysz nieznajomy samochód. Jesteś głupsza, niż nam się wydawało.

Mój ojciec siedział na kuchennym krześle, które ktoś przyniósł do salonu. Miał ręce związane za plecami, a na twarzy miał ranę ciętą, z której spływała krew. Mama natomiast siedziała na kanapie. Ręce miała związane z przodu i była zakneblowana. 

Zabolało mnie, że żaden z rodziców na mnie nie spojrzał. Nie rozumiałam, co się tutaj działo.

- Uklęknij, laleczko. Musimy ci trochę wyjaśnić.

Mężczyzna pchnął mnie na podłogę, a ja upadłam, boleśnie obijając sobie kolana. Facet w kominiarce stanął przede mną. Miał silną budowę ciała. Mógłby z łatwością mnie skrzywdzić. Nie mogłam dostrzec wiele szczegółów, gdyż miał na sobie ciemne spodnie i koszulkę z długim rękawem. Widziałam tylko jego brązowe oczy.

Odwróciłam się w tył, gdy usłyszałam za plecami jakiś dźwięk. W jednej chwili w salonie pojawiło się jeszcze trzech facetów. Wszyscy mieli na sobie czarne ubrania, a na głowach kominiarki. Oddychałam ciężko, próbując ogarnąć, co się działo.

- Patrz na mnie, laleczko. 

Ze strachem spojrzałam na faceta, który przed chwilą mnie trzymał. Nie podobało mi się, że musiałam przed nim klęczeć. Bałam się jednak podnieść, więc pozostałam w takiej pozycji. 

Oczy mężczyzny błysnęły zafascynowaniem, gdy na niego spojrzałam.

- Przez tyle lat o niczym nie wiedziałaś, kochanie - zaczął spokojnie. Ukucnął przede mną i chwycił mój podbródek w dłonie. Pogładził mnie dłonią ze skórzaną rękawiczką. Wyglądał jak jakiś gangster. - Twój tatuś już długo nie pożyje, ale tak go pobiliśmy, że nie jest już w stanie mówić. Nie wiesz, kim jesteśmy, prawda?

Pokiwałam przecząco głową. Pozwoliłam łzom płynąć. Facet zlitował się nade mną i kciukiem starł łzy z mojego policzka. Skupiłam wzrok na jego brązowych oczach, które przewiercały moją duszę na wylot.

- Przez całe życie rodzice cię więzili, chroniąc cię przed nami. Myśleli, że jeśli zakażą ci kontaktu z rówieśnikami, uchronią cię przed niebezpieczeństwem. To tacy popieprzeni głupcy, laleczko. W końcu nadszedł czas, aby twoi rodzice spłacili dług, który zaciągnęli u nas lata temu.

- O co chodzi? 

Mój głos był drżący. Mężczyzna cicho się zaśmiał, widząc moje zakłopotanie.

- Twój tatuś zajmował się handlem bronią i narkotykami. Był znany w przestępczym świecie naszego szanownego stanu, ale pewnego dnia popełnił krytyczny błąd. Stracił wszystkie pieniądze i przyszedł do nas po pożyczkę. Był zakrwawionym, drżącym przed naszym obliczem mężczyzną. Zrobiło mi się go żal i dałem mu kasę. Nie miał możliwości natychmiastowego spłacenia długu, ale wiesz co, laleczko? Miał córeczkę w drodze.

- Nie... - wyszeptałam, czując w kościach, do czego zmierzał.

- Trzy dni temu skończyłaś dwadzieścia jeden lat. Jesteś dorosła. Nadszedł czas spłaty długu, co oznacza, że w dniu dzisiejszym stajesz się naszą własnością. Twój tatuś miał szansę spłacić dług forsą, ale na przestrzeni lat nie uzbierał tylu milionów, ile od nas pożyczył. Z każdym rokiem odsetki rosły nieubłaganie. Jako, że jestem dobrym człowiekiem, kilka dni temu zadzwoniłem do twojego tatusia i spytałem, czy ma kasę. Wiesz, co mi wtedy powiedział?

Mężczyzna pogładził mnie po policzku. Zamknęłam oczy, nie będąc w stanie patrzeć mu w oczy.

- Powiedział, że możemy sobie ciebie wziąć. Nie walczył o ciebie, laleczko. W jego oczach byłaś towarem od dnia twoich narodzin. Przykro mi, ale twoje życie w złotej klatce dziś się kończy.

- Błagam, nie róbcie mi tego!

Kiedy się szarpnęłam, za mną natychmiastowo znalazł się drugi mężczyzna. Wykręcił mi ręce do tyłu i skuł je kajdanami. Próbowałam wstać, aby z nimi walczyć, ale mężczyzna, który do tej pory do mnie mówił, objął mnie ramionami. Położył dłoń na tyle mojej głowy, dociskając moją twarz do swojego ramienia.

- Nie chcę, abyś patrzyła, jak twoi rodzice umierają. Panowie, strzelajcie.

- Nie!

Skuliłam się na dźwięk wystrzału. Nie chciałam pozwolić, aby nieznajomy gangster mnie obejmował, ale walka z nim była jak walka ze ścianą. Byłam skuta i słaba. W porównaniu z nim nie miałam szans.

- Mamo! Tato! Nie!

Wystarczyła chwila, aby pozbawić rodziców życia. Gdy strzały ustały, chciałam podnieść głowę, ale gangster mi na to nie pozwolił.

- Nie patrz, laleczko. Ci ludzie cię sprzedali. Nie zasługują na to, abyś ich opłakiwała.

- Jak mogliście?! Dlaczego?!

Nagle poczułam, jak ktoś wbija mi w szyję igłę. Wola walki pojawiła się w moich żyłach. Szarpałam się, krzyczałam i płakałam wniebogłosy, ale nie mogłam się uwolnić z silnych objęć.

- Cicho, laleczko. To koniec. 

***

Śniło mi się, że moi rodzice umarli. Gdy tylko się obudziłam, próbowałam zerwać się z łóżka, aby wstać. Coś mi to jednak uniemożliwiło.

Wszystkie siły, które zostały na jakiś czas uśpione, znów się we mnie pojawiły. Wierzgałam i krzyczałam. Próbowałam otworzyć oczy, ale widziałam tylko ciemność.

Nie mogłam uwierzyć, że to stało się naprawdę. Nie rozumiałam, dlaczego moi rodzice zostali zamordowani w tak bestialski sposób. Nie mogłam się z nimi nawet pożegnać. Tata miał możliwość mówienia, gdyż nie był zakneblowany ani tak mocno pobity, aby nie móc wypowiedzieć nawet jednego słowa. On po prostu nie chciał się odezwać.

Płakałam głośno, nic nie rozumiejąc. To, co powiedział ten gangster miało sens, ale było tak dalekie od prawdy. To było niemożliwe, aby ojciec wystawił mnie jako towar jeszcze przed moimi narodzinami. Czy to jednak było możliwe?

Powoli dochodziłam do siebie. Przypominałam sobie coraz wyraźniej, co zdarzyło się kilka bądź kilkanaście godzin temu. W chwili, w której w moją szyję została wbita strzykawka, straciłam przytomność. Ocknęłam się dopiero tutaj, gdziekolwiek byłam.

Odzyskiwałam czucie w całym ciele. Moje ręce zostały wykręcone za oparcie krzesła, na którym siedziałam i spięte kajdankami. Nie były jednak to te same metalowe kajdanki, którymi zostałam obezwładniona w swoim domu. Te miały skórzane bransolety. Nie podobało mi się, gdzie to zmierzało, ale dziękowałam niebiosom, że nie będę mieć po nich przynajmniej otarć.

Moje nogi zostały rozszerzone i przywiązane do nóżek krzesła. Na oczach miałam opaskę, przez którą nic nie widziałam. W ustach na szczęście nie miałam knebla, więc mogłam krzyczeć wniebogłosy.

Dopiero po jakimś czasie zaczęło do mnie docierać, że to zdarzyło się naprawdę. W jednej chwili zostałam pozbawiona rodziców i domu. Nie, żebym przesadnie tęskniła za domową niewolą, ale nie mogłam tego zdzierżyć.

Ktoś nieodwracalnie zniszczył moje życie.

Krzyknęłam głośno, gdy poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Próbowałam się szarpać, ale gdy nieznajomy nacisnął pewne miejsce na moim karku, na moment znieruchomiałam. 

Czy tak miał zamiar mnie zabić? Najpierw chciał mnie omamić jakimiś gangsterskimi technikami, aby za chwilę mnie zamordować?

Mimowolnie odchyliłam głowę do tyłu. Poczułam czyjś twardy tors, o który się opierałam. W tej pozycji dławiłam się łzami.

Zacisnęłam usta, gdy nieznajomy pogładził mnie po policzku. Jego skóra była sucha i nieprzyjemna. Domyślałam się, że był to ten sam facet, który nazywał mnie laleczką i trzymał mnie w objęciach, gdy moi rodzice umierali. 

Nagle poczułam, jak mężczyzna zaciska dłoń na mojej szyi. Zapłakałam cicho, szykując się na śmierć.

- Nareszcie jesteś moja, aniele.

Głos tego człowieka był zachrypnięty i przerażający. Nie wierzyłam, że przyszedł na świat z takim głosem. Coś musiało mu się stać, gdyż nigdy nie słyszałam takiego warczenia. 

Już zrozumiałam, że nie był to ten sam człowiek, który tłumaczył mi, co zrobił mój tata. To był ktoś inny. Ktoś, kto przerażała mnie o wiele bardziej. 

Mężczyzna nagle gdzieś odszedł. Usłyszałam szuranie krzesła. Moja głowa opadła w przód. 

Domyślałam się, że nieznajomy usiadł na krześle. Kiedy nasze kolana się ze sobą zetknęły, odruchowo próbowałam się cofnąć, ale oczywiście nie mogłam nic zrobić.

Facet zaczął zataczać kciukami kółka na moich udach. Dotykał mnie coraz śmielej, sunąc dłońmi wyżej. Miałam na sobie letnią sukienkę, gdy byłam w pracy, więc gość będzie miał do mnie łatwiejszy dostęp, jeśli postanowi mnie zgwałcić. Wszystko wskazywało na to, że zamierzał to zrobić. 

Płakałam cicho, pochylając głowę. Drżałam na całym ciele.

- Tak długo na ciebie czekałem. Teraz należysz do mnie. Jesteś cała moja. Tylko moja.

- Wypuść mnie.

Myślałam, że facet zaśmieje mi się prosto w twarz i powie, jaka jestem głupia, ale tego nie zrobił. Był nadzwyczaj spokojny. Pewnie przywykł do porywania i mordowania ludzi.

- Nigdy cię nie wypuszczę. Jesteś moją własnością.

- Nie jestem niczyją własnością!

- Nie obchodzi mnie to, jak wyglądasz. Masz zajebiście piękną duszę. Mam nadzieję, że zanim się poznamy, nie spotkasz jakiegoś złamasa, którego pokochasz i o mnie zapomnisz. Uwierz mi, aniele, że to mnie można się bać. Nie obawiaj się. Zaczekaj na mnie, a pewnego dnia się zjawię i uwolnię cię z tego pieprzonego zamku.

Moje serce na chwilę się zatrzymało. Nie miałabym nic przeciwko, jeśli już nigdy więcej miało nie bić.

Zawyłam jak ranne zwierzę.

Byłam taka głupia.

Jeśli to, o czym myślałam, było prawdą...

- Jestem X, aniele. To ja byłem twoim aniołem stróżem przez ostatnie dwa lata. Czekałem na ciebie o wiele dłużej. W końcu jesteśmy razem, Fallon. Moja słodka Fallon.

- Nie! To nie możesz być ty! Kim ty, do cholery, jesteś?! 

Nagle X wstał. Usłyszałam kroki, a chwilę później poczułam, jak mężczyzna staje za moimi plecami. Położył dłonie na moich ramionach i pochyliwszy się, pocałował mnie w skroń. Próbowałam uciec przed jego dotykiem, ale gdy znów chwycił mnie dominująco za szyję, przestałam się wiercić. 

- Nazywam się Xavier Bartello. Mam dwadzieścia cztery lata i jestem byłym studentem astronomii. Od lat czekałem, aż skończysz dwadzieścia jeden lat i staniesz się dorosła. Wiedziałem, że twój ojciec nie znajdzie takiej fortuny, aby za ciebie zapłacić. Skurwiel do ostatnich chwil swojego nędznego życia o ciebie nie dbał. Może ci się wydawać, że rodzice zrobili z ciebie ich niewolnicę, ale tak naprawdę chodziło o ich własne interesy. Ty byłaś ich pionkiem. Oni cię nie kochali, ale ja będę cię wielbił niczym księżniczkę.

- X! Wypuść mnie! Nie wierzę w to! Jak mogłeś mnie tak okłamywać?!

Mężczyzna co jakiś czas uciskał moją szyję, odcinając mi dopływ tlenu. Pewnie teraz, po tym, jak przez dwa lata mu się uzewnętrzniałam, zabije mnie powolnymi torturami. 

- Nie okłamałem cię, aniele. Po prostu nie mówiłem ci prawdy.

- Przynamniej mi się pokaż, draniu! Nie masz odwagi spojrzeć mi w oczy, co?!

X wycisnął pocałunek na czubku mojej głowy, po czym zdjął mi z oczu opaskę. Musiałam przyzwyczaić wzrok do świata. Gdy już to zrobiłam, odwróciłam głowę, aby jak najszybciej zobaczyć na własne oczy człowieka, który mnie zawiódł. X był jedyną osobą, której bezgranicznie ufałam. Był moją ucieczką od rzeczywistości, a teraz stał się powodem do ucieczki.

Myślałam, że moje oczy wyjdą z orbit, gdy zobaczyłam, jak X obchodzi krzesło, na którym siedziałam. Stanął przede mną i wbił we mnie wzrok.

Płakałam tak głośno, że myślałam, iż zedrę sobie gardło. Wołałam o pomoc, patrząc na najstraszniejszego potwora, jakiego widziałam.

Wielokrotnie wyobrażałam sobie X. Najczęściej widziałam go w swoich myślach jako blondwłosego chłopaka z czarującym uśmiechem i niebieskimi oczami. Nigdy jednak nie powiedziałabym, że X wyglądał jak potwór z najczarniejszych koszmarów.

Mężczyzna stojący przede mną miał tylko jedno oko. Drugie było zupełnie białe, co oznaczało, że X był niewidomy na nie. Od kącika zdrowego oka do ust ciągnęła się paskudna blizna. Na drugim policzku miał tatuaż w języku, którego nie znałam. 

Xavier miał ciemne włosy. Kilka kosmyków opadało na jego czoło, na którym widniał kolejny tatuaż. Znajdował się tuż przy linii włosów. Był szpetny, znajdując się w takim miejscu. Przez łzy nie potrafiłam odczytać, co było tam napisane, ale to nie było dla mnie już ważne.

Na szyi brunet miał szeroką i poszarpaną bliznę. Domyślałam się, że to dlatego jego głos był zdeformowany i brzmiał tak przerażająco. 

X miał na sobie czarną koszulkę z krótkim rękawem. Odsłaniała jego ręce pokryte bliznami i tatuażami. Nie widziałam nic więcej, ale domyślałam się, że pod ubraniem miał jeszcze wiele tajemnic do odkrycia.

Pokonana pochyliłam głowę i zapłakałam nad swoim marnym losem i głupotą. Zaufałam człowiekowi poznanemu w internecie, który przez cały czas mnie oszukiwał. Pisałam mu o swoich rozterkach i nieraz prosiłam o pomoc. X zawsze był przy mnie, aby mi jej udzielić. Zakochałam się w jego dobrym sercu. Czar naszego uczucia prysnął w chwili, w której go ujrzałam.

Xavier uklęknął przede mną. Gdy jego twarz była tak blisko, jeszcze bardziej się przeraziłam. On jednak niezrażony moją reakcją objął mój policzek. Przymknęłam oczy. Choć przez chwilę chciałam wyobrazić sobie, że dotykał mnie człowiek, w którym się zakochałam. Wtuliłam więc twarz w twardą dłoń bruneta i czekałam na wyrok.

- Jestem potworem, aniele. Zdaję sobie z tego sprawę. Wyglądam jak ludzki koszmar, jednak chciałbym, abyś wiedziała, że w środku dalej jestem tym chłopakiem, z którym pisałaś. Jesteś na mnie skazana, kochanie. Twoje życie jest teraz w moich rękach. Wszystko jednak będzie dobrze, Fallon. Nie zostawię cię na pastwę losu.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top