19
Fallon
- Czyli zabrał cię do sierocińca.
- Nie wiesz, jak było mi żal tych dzieci. Ojciec Nixona musiał być prawdziwym potworem, skoro nie oszczędził nawet tak niewinnych istot.
Następnego dnia wieczorem zostałam sama z Vitale. Xavier, Nixon i Paxton wyjechali do miasta poza murami, zostawiając mnie samą ze strażnikiem. Mężczyzna usiadł ze mną na kanapie. Wcześniej zrobiłam dla nas popcorn, a na późniejszy czas mieliśmy zamówić pizzę. Dalej czułam się trochę niekomfortowo w jego towarzystwie, ale musiałam się przemóc. Vitale był bowiem moim jedynym towarzyszem, kiedy mój ukochany wyjeżdżał.
Blondyn siedział bokiem, zwrócony w moją stronę. Podpierał głowę ręką i słuchał mnie uważnie. Byłam zaskoczona, że zgodził się na moją propozycję, abyśmy urządzili sobie noc filmową. Najwyraźniej on również był zdziwiony moją propozycją, ale ją przyjął.
- Byłem tam raz z Xavierem. Sam chciałbym pomóc tym dzieciom, ale mam tutaj obowiązki. Od kiedy jesteś z nami, nie mogę nawet poprosić o wyjście wieczorem do miasta.
- Vitale, przykro mi...
Mężczyzna machnął ręką i uśmiechnął się do mnie nieznacznie.
- Nie, kotku. Wszystko jest w porządku. I tak nie lubiłem tułać się po ulicach bez celu. Mogłem, co prawda, iść do klubu albo do baru, żeby się upić, ale nigdy nie odczuwałem takiej potrzeby. Wędrowałem nocami po mieście, aby uciszyć myśli.
Wzięłam do ust garść popcornu.
- Jakie myśli? - spytałam, patrząc na zegar. Dochodziła dwudziesta druga. Mieliśmy na rozmowę jeszcze całą noc.
- Och, Fallon.
Vitale zmarszczył brwi. Wziął łyk pepsi, bo na alkohol nie pozwalał mu Xavier. Zanim wyjechał zagroził, że jeśli Vitale choć na chwilę spuści mnie z oczu, rano tego pożałuje. W kontrataku strażnik spytał mojego ukochanego, czy ma chodzić ze mną również do łazienki. Po posłaniu Vitalemu nienawistnego spojrzenia, Xavier pocałował mnie w usta i wyszedł.
Strażnik pierwszy raz od czasu rozmowy odwrócił ode mnie wzrok. Wykręcał nerwowo palce rąk.
- Nie musisz mi nic mówić. To nie moja sprawa. Może obejrzeć jakiś film, a później zrobimy pizzę.
Byłam ciekawa, kim był ten człowiek. Chciałam poznać historię każdego z facetów mieszkających w tym domu. Jak na razie najwięcej wiedziałam o Xavierze, choć najbardziej intrygowała mnie historia jego blizn i tatuaży. Nie chciałam jednak być niegrzeczna, więc dotychczas o to nie pytałam. Paxton, Nixon i Vitale byli dla mnie chodzącymi tajemnicami.
- Nie, kotku. Opowiem ci to. Od czasu wyznania prawdy Nixonowi, zanim dołączyłem do jego strażników, nie mówiłem o tym nikomu. A już na pewno nie kobiecie.
Przysunęłam się bliżej niego. Chciałam chwycić go za rękę, aby dodać mu otuchy, ale nie pozwoliłam sobie na ten gest. Vitale się ode mnie zdystansował, a ja uszanowałam tą przestrzeń.
- Dołączyłem do Nixona trzy lata temu. Próbowałem znaleźć sobie jakieś zajęcie, aby zupełnie nie oszaleć, ale nie było łatwo. Nie bez powodu byłem w sierocińcu tylko raz. Kiedy z Xavierem wróciliśmy do domu, przez całą noc płakałem jak dziecko. Było mi żal tych niewinnych dzieci, ale jedno z nich przypominało mi moją zmarłą córeczkę.
Przyciągnęłam dłoń do ust, aby stłumić szok. Vitale uśmiechnął się ponuro, patrząc niewidzącym wzrokiem na swoje dłonie.
W życiu bym nie przypuszczała, że ten facet, który na rękach miał wytatuowane nagie kobiety związane w najróżniejszych pozycjach, miał dziecko.
- Miała cztery lata, gdy odeszła. Jej matka, a moja żona, mnie zdradziła. Pewnego dnia przyszedłem do domu pijany i rzuciłem jej w twarz, że jej nie kocham. Miałem prawo jej dłużej nie kochać, Fallon. Nigdy nie zrobiłbym jej takiego świństwa. Szanowałem ją nie tylko jako żonę, ale również jako matkę mojego dziecka.
Mężczyzna dopił do końca napój gazowany i zgniótł w dłoni puszkę.
- Tamtej nocy wyszedłem z domu. Następnego dnia jednak wróciłem, aby powiedzieć żonie o rozwodzie. Chciałem na spokojnie uzgodnić z nią, jak będziemy zajmować się córką. Gdy jednak wszedłem do środka, zobaczyłem je martwe. Byłem w szoku. Padłem na kolana i próbowałem uratować córeczkę, ale miała poderżnięte gardło, a na dodatek wbity w serce nóż. Obok mojej martwej żony leżał liścik. Napisała, że zabiła ją i siebie przeze mnie.
Miałam gdzieś, co sobie o mnie pomyśli. Chwyciłam Vitalego za rękę, jednak on zdawał się być w jakimś transie. Nawet nie zauważył, że go dotknęłam.
- Byłem gotów się zabić. Nixon odnalazł mnie w ostatniej chwili. Kuźwa, kochałem moje dziecko. Chciałem, żeby Lara była szczęśliwa. Za co mnie to spotkało, Fallon? Dlaczego los odebrał mi jedyną osobę, którą kochałem?
Vitale starał się powstrzymać łzy, ale na marne. Szybko wypłynęły na jego policzki i spłynęły na brodę pokrytą kilkudniowym zarostem. Blondyn nie starał się nawet ich zetrzeć. Płynęły tak szybko i było ich coraz więcej.
Przysunąwszy się do strażnika, zarzuciłam mu ręce na szyję i go przytuliłam. Vitale objął mnie mocno, kładąc jedną dłoń na mojej głowie. Gładziłam go po umięśnionych plecach, chcąc choć trochę przenieść jego cierpienie na siebie. Patrzenie na tak silnych mężczyzn w takim słabym stanie było dla mnie bolesne.
Mężczyzna szlochał wniebogłosy. Czułam, że był to jego pierwszy płacz od dawna. Może nawet od śmierci córki i podłej żony, która odebrała mu dziecko.
- Lara sobie na to nie zasłużyła, kotku. Była piękną i mądrą dziewczynką. Wcześniej ćpałem, pieprzyłem wiele kobiet, ale dla niej chciałem się zmienić. Dopiero po jej śmierci wypracowałem u siebie taki wizerunek. Wytatuowałem sobie nagie kobiety, aby stworzyć kogoś, kim nie jestem. Owszem, lubię perwersję i kręcą mnie różne zboczone rzeczy, ale nie chciałem tak wyglądać. Po prostu próbuję odstraszyć od siebie dziewczyny, bo nie wyobrażam sobie z żadną się związać. Nie mógłbym zrobić tego Larze. Ona była jedyną dziewczynką, którą kochałem ponad życie. Nigdy nie obdarzyłbym kogoś innego tak silną miłością.
Vitale stopniowo się uspokajał. Przestał się trząść. Kiedy się ode mnie odsunął, zarzuciłam mu na ramiona koc. Pewnie uważał ten gest za uwłaczający jego męskości i sile, ale miałam to gdzieś. Każdy kiedyś potrzebował się poczuć potrzebny, doceniony i kochany. Vitale nie zaznał miłości ze strony zdradzającej go kobiety, ale miał ją u swojej ukochanej córeczki. Od czasu ich śmierci pewnie nikt się nim tak nie zaopiekował.
Położyłam dłonie na twarzy strażnika. On przeszył mnie spojrzeniem swoich jasnych oczu, których kolor przez łzy stał się jeszcze intensywniejszy.
- Twoja córka na pewno by nie chciała, aby jej tata przez resztę życia był sam. Nie rób sobie tego, Vitale. Nie skazuj się na cierpienie. Nie cofniesz czasu, ale możesz sprawić, aby twoje dalsze życie było lepsze.
Mężczyzna uśmiechnął się przez łzy, kiwając głową.
- Jesteś taka dobra, kotku. Xavier to prawdziwy szczęściarz. Nie masz pojęcia, jaka przepaść dzieliłaby ciebie i moją żonę. Podobała mi się, bo była surowa i niemal niedostępna, ale pożałowałem, że za nią wyszedłem już tydzień po ślubie.
Uśmiechnęłam się boleśnie, chwytając go za rękę. Zacisnął palce na mojej dłoni, wzdychając ciężko.
- Zaprzysięgłem się Nixonowi. Może nie należę do mafii, ale nie mam już wolności. Jestem na każde zawołanie szefa i jego podwładnych. Może miłość gdzieś na mnie czeka, ale nie jestem pewien, czy chciałbym ją znaleźć.
- Spójrz na mnie, Vitale - rzekłam, chcąc trochę rozluźnić atmosferę, która była tak gęsta, że można byłoby przeciąć ją nożem. - Nie chcę porównywać naszych historii. Przez całe życie byłam zamknięta w domu jak jakiś przestępca. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek uda mi się stamtąd uwolnić. Pisząc z Xavierem, czułam się kochana. Potrzebowałam go, aby móc codziennie się obudzić i wstać z łóżka z podekscytowaniem. Nie sądziłam, że kiedyś się spotkamy, ale udało się. Każdy ma szansę na miłość.
- Dobra, Fallon. Nie mówmy już o tym, bo znowu się rozpłaczę. Nie chcę, żeby Nixon sobie pomyślał, że wziął do pracy jakiegoś słabeusza.
Pokiwałam głową i wstałam. Przeszłam do kuchni, w której na blacie leżała karteczka z numerem telefonu do pizzeri. Nie pytałam Vitalego, na co miał ochotę. Zdałam się na instynkt.
Kiedy już złożyłam zamówienie, po cichu wróciłam do salonu. Mężczyzna odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że szczelniej otulił się czerwonym kocem. Zrobiło mi się go potwornie żal. Vitale byłby doskonałym ojcem. Potrafił postawić na swoim, ale był przy tym uczynny i zwyczajnie dobry.
Nie rozumiałam, jakim potworem była jego żona, skoro pozbawiła życia własne dziecko, aby odegrać się na mężu. Chciałam zapewnić Vitalego, że miał moje wsparcie, ale chyba zdążył przysnąć.
Cóż, oby obudził się w porę na pizzę.
Xavier
- Słyszałem jęki twojej laleczki, bracie. Zazdroszczę wam tego.
Siedzieliśmy właśnie w jednym z barów. Nie przyjechaliśmy tutaj jednak, aby się upić. Mieliśmy do zlikwidowania cel, który siedział pięć metrów od nas. Paxton uważnie go obserwował, nie dając się omamić gadce Nixona.
- Możesz jechać do burdelu i zabawić się z jakąś panienką - odparłem, pociągając mały łyk piwa. Nie chciałem pić w pracy, ale potrzebowałem alkoholu. Gdy Nixon się na coś uwziął, nie było zmiłuj.
- Oczywiście, że mogę. Mam jednak na myśli to, co stworzyłeś z laleczką. Kochacie się, jakbyście byli dopiero po ślubie. Masz cholerne szczęście, że ona cię zechciała po tym, jak zobaczyła, jak wyglądasz.
Miałem ochotę wylać Nixonowi piwo na głowę, ale się powstrzymałem. Był moim szefem. Mogłem z nim żartować, ale koniec końców to on egzekwował prawo i mógł mnie w każdej chwili sprzątnąć za niesubordynację.
- Nie obrażaj się. Wiesz, że cię kocham.
Uśmiechnąłem się prawie niezauważalnie. Paxton trącił mnie ramieniem.
- Cel się rusza, panowie. Zabijemy go na zewnątrz, za barem, prawda?
Nixon rzucił na stół dziesięć dolarów i poklepał mnie po plecach.
- Dobra, panowie. Za chwilę zrobi się tutaj troszeczkę krwawo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top