14
Fallon
Słowa Xaviera dźwięczały w mojej głowie przez cały czas. Okazało się, że ojciec Nixona był chorym popaprańcem. Teraz jednak już rozumiałam, dlaczego ci mężczyźni zajmowali się mafią. Nixon został jej szefem, chcąc pomóc mieszkańcom miasteczka. Może i czerpał radość z mordowania innych, ale sama chętnie wyżyłabym się na kimś złym, mając za ojca takiego potwora.
Nie, żeby mój ojciec był kimś dobrym. Na szczęście dla niego całej prawdy dowiedziałam się po jego śmierci.
- Rozbierzesz się sama czy mam zedrzeć z ciebie ciuchy, aniele?
Wróciłam do rzeczywistości. Czułam gorąc na policzkach od chwili, w której Xavier wyznał, że chciałby mi się odwdzięczyć za to, iż wczoraj doprowadziłam go do orgazmu.
Mężczyzna wstał i zmrużył oczy. Zdjął z siebie bluzę, prezentując mi swoje wysportowane, wytatuowane ciało. Przy nim poczułam się taka mała. Przełknęłam ślinę, gdy zbliżył się do mnie tak, że nade mną stanął. Położył dłonie na moich ramionach i nachyliwszy się, dał mi pocałunek w czoło.
- Dalej, dziecino. Pozwól mi sprawić sobie przyjemność.
Wzięłam głęboki oddech, gdy brunet chwycił rogi koszulki, którą miałam na sobie. Zdjął mi ją przez głowę. Wstrzymał dech, gdy zrozumiał, że nie miałam stanika.
- Kuźwa, jesteś taka piękna. I tylko moja.
Xavier przeniósł dłoń na mój kark. Niemal zapomniałam o tatuażu. Powinnam była rano posmarować go kremem, ale tego nie zrobiłam.
Nagle mój ukochany chwycił mnie w biodrach i rzucił na łóżko tak, żebym na nim leżała. Rozszarpał majtki, które miałam na sobie. Zacisnęłam nogi, nagle wstydząc się swojego ciała. Xavier spojrzał na mnie z politowaniem. Oddychałam ciężko, gdy zobaczyłam, że idzie do półki. Ściągnął z niej kajdanki, a moje oczy przybrały rozmiar spodków.
- Pozwoliłem ci mnie wczoraj skuć, więc liczę na rewanż. Jak będzie, aniele? Mogę przykuć cię do łóżka i spełnić swoją fantazję?
Czułam się niepewnie nie dlatego, że nie ufałam Xavierowi. Byłam przestraszona, bo bałam się, jak moje ciało zareaguje na jego bliskość. Im dłużej z nim przebywałam, tym silniej się w nim zakochiwałam. Bałam się, co niebawem ze mnie zostanie.
Po kilku głębokich oddechach uśmiechnęłam się do niego. Wygięłam ręce w górę, mimowolnie prężąc przed nim swoje ciało. Zdrowe oko mężczyzny błysnęło fascynacją.
- Skuj mnie, mój księciu.
Chwilę później leżałam z rękami przykutymi do wezgłowia. Obserwowałam Xaviera, który wpatrywał się we mnie z rękami położonymi na biodrach. Przechylał głowę w bok, przy czym wyglądał diabelnie uroczo. Mimowolnie się uśmiechałam, zdając sobie sprawę, że ten facet był tylko mój.
- Patrzysz się na mnie, jakbyś chciał mnie zjeść.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
- Och, aniele. Zjem cię tak, że zostaną z ciebie tylko kości.
Xavier położył się na mnie. Ułożył ręce po bokach mojej głowy, podpierając się na łokciach, aby mnie nie przygnieść. Jego usta znajdowały się kilka centymetrów od moich.
- Co ty ze mną robisz, Xavier? Czy to dzieje się naprawdę?
Mężczyzna uśmiechnął się. Pogładził czubkiem nosa mój nos. Wyglądał pięknie w świetle słońca. Jak mogłam myśleć, że był potworem? Ten człowiek może i wyglądał inaczej, niż inni, ale jego serce było przepełnione miłością i dobrocią.
- Mówiłem, że cię uwolnię, księżniczko. Zabrałem cię z twojej złotej klatki.
- Obiecujesz, że będziesz tylko mój?
Kiedy brunet zsunął się niżej i złożył pocałunek na mojej kobiecości, wciągnęłam powietrze. Zamknęłam oczy, zalewając się falą wstydu. Z jednej strony chciałam mu się podobać i pragnęłam jego miłości, ale nie wiedziałam, czy byłam gotowa na tak intymny dotyk.
- Należę do ciebie i do nikogo innego. Jestem tylko twój, dziecino. Nigdy nie śmiej wątpić w moje słowa. Przysięgam, że nasza miłość przezwycięży wszystko.
Nagle Xavier zarzucił sobie moją nogę na ramię. Poderwałam głowę, patrząc na niego niepewnie. Otworzył mnie dla siebie jeszcze bardziej.
- O co chodzi, aniele? Martwisz się.
- Boję się, że nie będę dla ciebie wystarczająca.
- Dziewczyno, wsadzę ci knebel w usta, jeśli zaraz nie przestaniesz. Jesteś moją własnością. Oczywiście, że jesteś dla mnie wystarczająca. Znaczysz dla mnie wszystko, dziecino, więc proszę, abyś się nie zamartwiała. Odpuść na chwilę, dobrze? Pozwól mi sprawić ci przyjemność. Zasługujesz na to, Fallon. Zasługujesz na to, bo od lat się przed tobą ukrywałem. Nadeszła pora, abym spłacił swoje grzechy. Pozwól mi na rozgrzeszenie.
Ciemna głowa Xaviera zniknęła między moimi udami. Mężczyzna wsunął we mnie język, a ja drgnęłam niespokojnie. Oddychałam głośno, walcząc o powietrze. Wierciłam się, czując niepokój, ale mój ukochany wbił mocno palce w moje udo. Odpuściłam i odchyliłam głowę w tył. Jęknęłam, kiedy poczułam, jak dotyka palcem łechtaczki. Dopiero zaczął, a dla mnie to już było za wiele.
- Jesteś dla mnie taka mokra, Fallon.
- Xavier!
Biorąc pod uwagę, jak umiejętnie doprowadzał mnie do rozkoszy, trudno mi było uwierzyć, że nigdy wcześniej tego nie robił. Postanowiłam jednak mu zaufać. Xavier mnie kochał, a ja kochałam jego. Może oszukał mnie w niektórych kwestiach, ale nie kłamałby o kobietach.
Brunet ponownie wsunął we mnie palec. Przygryzł moją łechtaczkę, a ja krzyknęłam z rozkoszy. Szarpnęłam kajdankami.
Xavier przyspieszył ruchy i orgazm nadszedł w ciągu chwili. Ogarnął moje ciało, które przez długi czas nie mogło dojść do siebie. Dyszałam ciężko, czując delikatne pocałunki mężczyzny. Składał je na mojej kobiecości, a ja cicho jęczałam z przyjemności.
- Smakujesz obłędnie, aniele. To było lepsze niż w moich fantazjach.
Mój książę podciągnął się wyżej. Ułożył głowę w zagłębieniu między moimi piersiami. Kiedy zaczął bawić się sutkiem, ciągnąć go i wykręcając palcami, poczułam kolejną falę podniecenia.
- Robisz to specjalnie, prawda? Chcesz znowu się ze mną zabawić?
Xavier zaśmiał się cicho. Ciepło bijące z jego ciała przeniknęło na mnie. Miałam ochotę pogładzić go po ciemnych włosach, gdy tak na mnie leżał, ale postanowiłam nie psuć tej chwili i nie prosić go o rozkucie. Podobała mi się świadomość, że to on miał nade mną kontrolę. Nie wykorzystał tego w perfidny sposób. Pokazał mi, jak mogło być nam razem dobrze. Musiałam przyznać, że pragnęłam go więcej.
- Jesteś moją księżniczką. Muszę należycie o ciebie dbać. Nie chcemy przecież, abyś uciekła ode mnie z jakimś pieprzonym blondaskiem na białym koniu. W tej bajce to ten zły zwycięża. Paskudny, czarny charakter, w połowie niewidomy i z bliznami na ciele.
- Xavier, przecież kocham cię takiego, jakim jesteś. Nie dostrzegam w tobie tego, czego ty w sobie nienawidzisz. Kiedy na ciebie patrzę wcale nie widzę człowieka naznaczonego bliznami i tatuażami. Owszem, kiedy ujrzałam cię po raz pierwszy byłam przerażona, ale tak się dzieje, kiedy ludźmi kierują uprzedzenia. Oceniamy kogoś po wyglądzie nie wiedząc, jaka ta osoba naprawdę jest. Przepraszam cię za to z całego serca. Na szczęście teraz wiem, że nie mogłam trafić lepiej.
Książę wsunął do ust mój sutek i zaczął go ssać. Odchyliłam głowę do tyłu, wyginając się w łuk. Na udzie czułam twardość ukrytą pod spodniami bruneta. Oboje wiedzieliśmy, że na seks było jeszcze zbyt wcześnie, ale przecież istniały inne sposoby, aby sobie ulżyć.
Mój ukochany pokazał mi po raz kolejny, jak był dobry w te klocki
***
Dwie godziny później czekałam w kuchni na Xaviera. Ubrałam koszulkę z krótkim rękawem i białe dżinsy z przetarciami na kolanach i udach. Denerwowałam się przed wyjściem do miasteczka owianego tajemnicą. Patrzyłam się niewidzącym wzrokiem za okno, ale nie mogłam się na niczym skupić.
Moją uwagę przykuło ciche chrząknięcie. Odwróciłam się z uśmiechem z nadzieją, iż ujrzę mojego kochanego Xaviera, ale uśmiech szybko zszedł mi z twarzy.
Przede mną stał Paxton. Człowiek, który do tej pory nie odezwał się do mnie ani razu. Jeśli wierzyć słowom Nixona, Paxtonowi było mnie żal. To on bowiem otrzymał rozkaz zastrzelenia moich rodziców, gdy byłam z nimi w jednym pomieszczeniu. Dotychczas ciemnowłosy mężczyzna mnie unikał.
Moją uwagę przykuł karton, który Paxton trzymał w dłoniach. Położył go na kuchenny blat.
- Chciałem zaczekać z podarowaniem ci tego, ale stwierdziłem, że w końcu musisz to otrzymać.
Podeszłam niepewnie do pudełka. Kompletnie nie ufałam temu facetowi, ale skoro był wspólnikiem gości, którym wierzyłam, postanowiłam się ugiąć.
- Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła, Fallon - oznajmił, gdy byłam już przy kartonie. - Nie odzywałem się wcześniej do ciebie, bo wiem, jak to boli, gdy twoi rodzice umierają. Na szczęście poznałaś prawdę o swoich i przynajmniej nie żałujesz ich śmierci tak, jak pewnie byś to robiła, gdyby Nixon nie wyznał ci wszystkiego. Nie chcę mieć w tobie wroga. Mieszkamy pod jednym dachem.
Pokiwałam głową czekając na to, do czego zmierzał.
- Przed tym, jak wróciłaś do domu z księgarni i cię porwaliśmy, obejrzałem wasz dom. Byłem w twoim pokoju. Chciałem zabrać stamtąd kilka rzeczy. Nie wiedziałem, do czego byłaś najbardziej przywiązana, więc zgadywałem. Postanowiłem zabrać kilka książek i pluszową zabawkę. Zajrzyj do środka, Fallon.
Otworzyłam karton i moim oczom ukazał się mój pluszowy niedźwiadek polarny, którego dostałam na siódme urodziny. Oczy zaszły mi łzami, gdy go zobaczyłam. Odstawiłam go jednak na bok i sięgnęłam po książki.
- Xavier mówił, jak bardzo kochasz książki. Nie miałaś ich wiele, dlatego zabrałem wszystkie.
Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Bez słowa położyłam książki na blacie i podeszłam do Paxtona, przytulając go do siebie. Mężczyznę zaskoczyła moja reakcja. Przez chwilę stał jak słup soli, nie ruszając się. Dopiero gdy zaczęłam gładzić go po plecach, rozluźnił się i odwzajemnił uścisk.
- Dziękuję, że to dla mnie zabrałeś. I dziękuję, że w końcu się do mnie odezwałeś.
Paxton pogładził mnie po tyle głowy, po czym się od siebie odsunęliśmy.
- Nie ma za co. Przynajmniej tyle mogłem zrobić, zanim podłożyłem pod twój dom ogień.
Z tymi słowami wyszedł z kuchni, a ja zostałam sama. Mimo bólu w sercu spowodowanego utratą tak dużej części mojego życia, poczułam spokój.
Każdy z mężczyzn, którzy tutaj mieszkali, miał swoją dobrą stronę. To uzmysłowiło mi, że nawet najgorszy morderca ma serce i jest w stanie kochać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top