11
Xavier
- Czuję się niezręcznie.
- Jeśli chcesz, możesz zawiązać mi oczy. Albo w sumie wystarczy tylko jedno, bo i tak jestem w połowie niewidomy.
Mój żart najwyraźniej nie podziałał na Fallon tak, jak tego chciałem. Sam nie miałem żadnego poczucia własnej wartości i niejednokrotnie żartowałem przy członkach mafijnej rodziny na temat swojego ciała. Wszyscy starali się nie patrzeć na mnie przez pryzmat nieszczęścia, które przydarzyło mi się, gdy byłem młodszy, ale widząc współczucie w oczach dziewczyny, coś we mnie drgnęło.
- Kochanie, chyba się do tego nie nadaję...
- Aniele, nawet tak nie mów. Podnieciłaś mnie, skułaś mi ręce i teraz chcesz mnie takiego zostawić? Nie ma mowy.
Nie chciałem, aby brunetka czuła się niezręcznie. Wiedziałem, że nie miała doświadczenia w związkach i zwyczajnych kontaktach damsko-męskich. Nigdy nie miała partnera, a wszystkiego na temat życia erotycznego dowiadywała się ze swoich romantycznych książek. Kilka z nich kazała przeczytać nawet mnie, choć wielokrotnie dawałem jej do zrozumienia, że wolałem te fantastyczne.
Z drugiej strony jednak mogłem lepiej poznać upodobania Fallon. Mieliśmy przed sobą całe życie i wcale nie musiała już teraz padać przede mną na kolana, aby possać mi kutasa, choć nie ukrywałem, że miałem już sine jaja i o tym cholernie marzyłem.
- Boję się, że cię nie usatysfakcjonuję. Nie chcę, żebyś musiał później pojechać do domu publicznego, aby jakaś panienka ci dogodziła.
Miałem ochotę wrzasnąć z frustracji i potrząsnąć tą dziewczyną, aby się opamiętała. Mogłem nie dawać jej tych przeklętych kajdanek. Gdybym miał wolne ręce, przełożyłbym ją przez kolano i pokazał, że tylko ona się dla mnie liczyła.
Chciałem wejść z nią w dyskusję o tym, że przez pieprzone dwadzieścia cztery lata nie pozwoliłem żadnej dziwce sobie obciągnąć i nigdy nie wszedłem do żadnej dziurki tylko ze względu na nią. Pragnąłem wygarnąć jej, że kilka tygodni albo miesięcy czekania dłużej nie miałoby dla mnie większego znaczenia. Gdy jednak otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, Fallon podeszła do mnie i zsunęła mi dresowe spodnie w dół. Wyszedłem z nich, aby nie utknąć w nogawkach jak pieprzony nastolatek.
Dziewczyna jednym ruchem zsunęła mi bokserki. Popchnęła mnie na łóżko. Usiadłem na nim i lekko rozszerzyłem nogi, z uśmiechem obserwując zakłopotaną dziewczynę. Stała nade mną i patrzyła to na moją twarz, to na mojego domagającego się uwagi fiuta.
Nagle Fallon zdjęła koszulkę, a moim oczom ukazały się jej wspaniałe piersi w koronkowym staniku. Jęknąłem głośno, nie mogąc dłużej wytrzymać napięcia.
- Aniele, błagam...
Brunetka uklękła między moimi nogami. Oparła ręce na moich udach, zapewniając sobie wsparcie. Nie obchodziło mnie, jak zrobi mi tego loda. Potrzebowałem poczuć jej usta owinięte wokół mojego kutasa. Byłem tak napalony, że pewnie nie będzie trzeba dużo, abym doszedł i spuścił się w jej usta. Jeśli mi na to pozwoli.
- Nie oceniaj mnie, proszę. Nigdy tego nie robiłam, ale postaram się, aby było ci dobrze. Tylko mnie nie oceniaj, Xavier.
- Kuźwa, samo to, że uklękłaś przede mną z własnej woli jest cholernie niesamowite. Nigdy cię nie ocenię, skarbie. Zrobiłaś dla mnie już tak wiele, choć nie musiałaś. Nie zasługuję na to, abyś przede mną klęczała, jeśli jednak... O, kurwa.
Dziewczyna pocałowała czubek mojego penisa. Spojrzała mi w oczy, a ja już ledwo oddychałem. Płuca mi się skurczyły, a członek naprężył.
- Odwdzięczę ci się za to tak zajebistym orgazmem, że jutro nie wstaniesz. Dalej, mała. Proszę, owiń swoje usta wokół mnie.
Nie musiałem długo czekać na spełnienie prośby. Fallon objęła ustami czubek mojego penisa i powoli wsuwała mnie do środka. Jej usta były niczym niebo. Nie zasługiwałem na taką przyjemność po tym, co w życiu spierdoliłem
Oczy mojej ukochanej się zaszkliły, kiedy wzięła mojego fiuta zbyt głęboko w usta.
- Spokojnie, kochanie. Możesz mnie wypuścić i gdy weźmiesz oddech, będziesz kontynuować. Jeśli oczywiście zechcesz.
Nigdy nie słyszałem, aby Nixon, Paxton lub inni faceci, w których towarzystwie się obracałem, tak czule mówili do kobiet. Żaden z nas nie chciał pakować się w związki, gdyż w naszym świecie pełno były fałszywych osób. Nie ufaliśmy dziwkom, które pieprzyły się z moimi przyjaciółmi. Kiedy przyjeżdżały do nas, Nixon i Paxton faszerowali je narkotykami i krzycząc różne bluźnierstwa, pieprzyli do utraty przytomności.
Wiele razy fantazjowałem, jakby to było, gdybym to ja znalazł się w takiej sytuacji. Nixon wielokrotnie niemal błagał mnie na kolanach, abym pozwolił przynajmniej sobie obciągnąć. Widział, jak duży stres powodowała we mnie sytuacja z Fallon, którą przez dwa lata musiałem oszukiwać. Chciał ulżyć mi w bólu, ale wiedziałem, że musiałem pozostać wierny.
Teraz tego nie żałowałem. W ustach Fallon było mi zajebiście.
Dziewczyna nie posłuchała mnie i mimo łez w oczach zaczęła ssać. Odchyliłem głowę do tyłu. Szarpnąłem rękami, pragnąc je uwolnić. Marzyłem o tym, aby wpleść palce w ciemne włosy mojej Fallon i kierować jej głową tak, aby nie zrobić jej krzywdy.
Starałem się skupić na jej bezpieczeństwie i komforcie, ale podniecenie wzięło nade mną górę. Ruszałem biodrami, wpychając głębiej kutasa w jej usta. Moje ciało spięło się i bez ostrzeżenia wystrzeliłem w usta dziewczyny.
Spojrzałem przepraszająco na Fallon, wyrywając się z transu spowodowanego orgazmem. Czekałem na to, aż dziewczyna wstanie i rzuci mi w twarz, jakim egoistycznym dupkiem jestem. Zamiast tego ona jednak połknęła wszystko i wysuwając mnie ze swoich ust, otarła je wierzchem dłoni. Widziałem ślady mojego spełnienia na jej podbródku, ale przez skute za plecami ręce nie mogłem jej wytrzeć.
- Aniele, nie chciałem...
- Cieszę się, że doszedłeś - wyznała, opierając policzek o wewnętrzną stronę mojego uda. Uniosła głowę, patrząc mi w oczy. Czułem, że jej uśmiech był nie na miejscu. Nie wierzyłem, że naprawdę jej się to spodobało.
- Nie ostrzegłem cię, że dochodzę. Powinienem był to zrobić.
- Przestań się już tym zadręczać, Xavier. Sama cię skułam i uklękłam przed tobą. Dlaczego przepraszasz mnie za to, że doszedłeś? Czuję się dumna, że mi się udało. Nie psuj mi tego.
Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.
- Gdzieś ty była całe moje życie, aniele?
- Czekałam na ciebie w swojej wieży, mój książę.
Fallon
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Światło słoneczne wpadało do sypialni.
Odwróciłam się na drugi bok i z uśmiechem spojrzałam w dół. Zmarszczyłam brwi, gdy zauważyłam, że Xaviera nie było na miejscu.
Skonsternowana zeszłam z materaca i wstałam na nogi. Podeszłam do okna i moim oczom ukazał się ogród, który wyglądał jak dżungla. Wysokie i rozłożyste drzewa porastały cały teren i ciągnęły się tak daleko, że objęłam wzrokiem cały horyzont. Nie miałam pojęcia, w jakim stanie się znajdowaliśmy, ale musieliśmy być gdzieś na wschodzie lub południu. Na północy Stanów taka roślinność by nie przetrwała.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej jedną z czarnych koszulek Xaviera. Miałam do dyspozycji ubrania, które kupili mi mężczyźni, zanim tutaj trafiłam, ale wolałam mieć na sobie coś, co należało do mojego ukochanego. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczy mnie w swojej koszulce. Może za dużo sobie wyobrażałam, ale emocje towarzyszące mi w nocy, gdy ssałam mu penisa, wciąż były żywe.
O dziwo, nie czułam się ze sobą źle, że to zrobiłam. Pragnęłam szczęścia Xaviera. Chciałam wyrwać go z tego stanu, w który wpadł tuż po zamordowaniu siedmiu mężczyzn w piwnicy. Sama musiałam również się od tego oderwać i w gruncie rzeczy zrobiłam coś, o czym fantazjowałam od dawien dawna. Xavier obiecał, że po wszystkim odwdzięczy mi się cudownym orgazmem, ale oboje padliśmy na łóżko. Chciałam zasnąć obok niego, lecz X, jako że był honorowym mężczyzną, zsunął się na materac znajdujący się na podłodze i tam zasnął.
- Xavier?
Wyszłam z pokoju tylko w majtkach i przydługiej koszulce mężczyzny. Zapukałam do łazienki, ale nikt mi nie otworzył. Poskoczyłam zdenerwowana, gdy zza rogu wyszedł strażnik, który w nocy odprowadzał mnie do ogrodu. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, a jego oczy błysnęły. Odruchowo chwyciłam dół koszulki, próbując maksymalnie ją obciągnąć, aby facet nie miał przed oczami moich gołych nóg.
- Wiesz, gdzie jest Xavier?
- Dzień dobry, kotku. Tak się składa, że twój chłopiec wraz z szefem pojechali do centrum miasta, ale powinni wrócić za maksymalnie dwie do trzech godzin. Otrzymałem polecenie odprowadzenia cię na śniadanie i dopilnowania, abyś zjadła wszystko, co ci podam.
- Chwila, to ty masz mi zrobić śniadanie? Dlaczego Xavier zostawił mnie pod twoją opieką?
- Kotku - westchnął blondyn, pocierając dłonią jednodniowy zarost. - Pan Bartello ufa mi w pełni. Proszę, nie kłóć się ze mną, bo nie toleruję nieposłuszeństwa. Mogłabyś jednak założyć na siebie coś bardziej...
- Patrząc na twoje tatuaże, widok mnie ubranej tak skąpo chyba ci się podoba, co?
Mężczyzna parsknął śmiechem, kręcąc głową z politowaniem. Ja za to w świetle dnia obserwowałam malunki znajdujące się na jego rękach. Przedstawiały kobiety w negliżu. Niektóre były skrępowane, inne zaś zakneblowane. Nie podobało mi się to, co widziałam.
- W porządku, kotku. Chodź więc ze mną, ale nie próbuj uciekać.
Blondyn ruszył przed siebie, machając na mnie ręką. Westchnęłam zrezygnowana i podążyłam za mężczyzną.
- Jak masz na imię?
- Vitale.
- Nie brzmi amerykańsko.
Facet nie zareagował. Zszedł na dół po wystawnych schodach. Po kilku minutowym spacerze znaleźliśmy się w jadalni połączonej z kuchnią. Byłam pewna, że nie była to jedyna jadalnia w tej posiadłości, ale już wiedziałam, że będzie moją ulubioną. Panował tutaj spokój i pomieszczenie było przytulne.
Usiadłam na krzesełku przysuniętym do blatu i skrzyżowałam ręce. Vitale uśmiechnął się kącikiem ust.
- Na co masz ochotę, moja pani?
- Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Pozwól więc, że rozmowa będzie nagrodą za to, że zjesz. Będziesz grzeczną dziewczynką i posłuchasz tatusia?
Wybuchłam śmiechem. Blondyn postawił przede mną szklankę wody z cytryną i zabrał się do przygotowywania mi jedzenia.
- Wiesz, sama mogłabym sobie coś zrobić. Skoro jednak Xavier zatrudnił mi nianię, nie mam sumienia nie skorzystać z jej usług. Więc Vitale, tak? Powiesz mi, o co właściwie chodzi z mafią?
Mężczyzna w ciszy zajął się jedzeniem. Przygotował mi jajecznicę, sobie nakładając trochę więcej. Postawił na stoliku dwa kubki z herbatą. Bez słowa zaczął jeść, a ja wiedząc, że nie uzyskam odpowiedzi przed skończeniem posiłku, również przystąpiłam do jedzenia.
Kiedy skończyliśmy, wstałam i zabrałam talerz od Vitalego. Wstawiłam naczynia do zmywarki i wróciłam na miejsce. Blondyn odchylił się na krześle, aż oparł plecy na oparciu.
- Opowiedz mi o życiu w mafii, Vitale.
- Bez urazy, kotku. Nieco ponad dobę temu twoje życie legło w gruzach. Zabito ci rodziców, podpalono twój dom i cię porwano. Dowiedziałaś się, że facet, z którym pisałaś, to chodząca karykatura. Nie obrażam oczywiście Xaviera, bo cenię go jak brata. Nie rozumiem tylko jednego. Jak po tym wszystkim, co się stało, przeszłaś do porządku dziennego? Uśmiechasz się, jakby nic się nie wydarzyło. Pytasz się mnie o życie mafii, a nie powinnaś błagać o wolność?
Spuściłam wzrok na blat. Zaczęłam wykręcać palce dłoni, unikając spojrzenia Vitalego.
- Odpowiem ci tak. Xavier może i mnie oszukał, ale zabrał mnie z miejsca, w którym oszukiwano mnie jeszcze bardziej. Bycie tutaj nie jest dla mnie niewolą, Vitale. Nareszcie czuję się wolna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top