27.
- Zacznijmy od zera... - odetchnąłem głęboko.
Na mojej ścianie pojawia się kolejna informacja na temat zaginięcia oraz jakoby śmierci Leili Smoke. Kiedy zawiesiłem coś na ścianę od razu siadałem na krzesło i szukałem dalszych informacji. Do pokoju weszła moja rodzicielka.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie - kobieta westchnęła. Odwróciłem się na krześle. - Mamo nie mogę dodzwonić się do Ian'a... Masz jakiś kontakt z jego rodzicami? Nie odbierają ode mnie telefonu - przymknąłem laptopa.
Kobieta spięła się i spojrzała dookoła. Uśmiechnęła się i wskazała na ścianę, poprzyklejaną czerwoną tasiemką.
- Wow...! - zdumiała się. - Wszystko sam zrobiłeś? Genialna praca!
- Mamo - wstałem i spojrzałem w jej oczy. - Zmieniłaś temat... Czy wiesz co z Ian'em?
- Tak... Wyjechał do rodziny w Nowym Yorku - słabo się uśmiechnęła.
Kątem oka spojrzałem na komputer, gdzie wcześniej widziałem nowy nagłówek w jednym z portali gdzie szukałem informacji o Leili i natknąłem się na informacje o śmierci mojego przyjaciela. Zastanawiam się czemu moja matka kłamie...?
- Będę dzwonić do niego dalej - odparłem.
Blond włosa kobieta wyszła z mojego pokoju i zamknęła drzwi. Dzisiaj rzekomo jest w domu, ponieważ wzięła urlop. Ona nie bierze wolnego...
To wszystko zaczyna być dziwne równie jak ja. Może to nie oni, a ja jestem jakiś inny...?
Nie chciałem już siedzieć w domu, ubrałem bluze i wziąłem kluczyki od mojego Jeep'a. Gdzie miałem jechać, żeby dowiedzieć się prawdy? Od razu przyszła mi myśl o Cassie, może druga. Pierwszą byli rodzice Ian'a, ale nie będę ich męczyć.
Przejeżdżałem przez drogę i widziałem jak na chodnikach miasta przechodziły roześmiani mieszkańcy. Choć nie trwało to długo, kiedy mnie zobaczyli patrzeli na mnie jak na jeźdze śmierci w swoim powozie... Stanąłem na czerwonych światłach i rozejrzałem się do okoła, akurat napotkałem wzrokiem siedzącą Hathaway na ławce w naszym małym parku, postanowiłem zaparkować auto i podejść do niej.
Była skupiona na jakiś papierach, ale ciągle spoglądała na swoje dłonie, jakby coś ją trawiło.
- Witaj - powiedziałem oficjalnie, aż mi się dziwnie zrobiło.
- Dylan - spojrzała na mnie zaskoczona. - Co tu robisz?
- Nie mogłem usiedzieć w domu. Mogę się przysiąść...? - dziewczyna patrzała na mnie dosyć długo, aż w końcu ockneła się i zrobiła miejsce. - W porządku?
- Tak... - odparła strasznie sztucznie, więc spojrzałem się na nią. - Nie. Nic nie jest w porządku. Ta cała sytuacja jest... Przerasta mnie. Powiedz co u ciebie? Jak się czujesz? - spojrzałem przed siebie i westchnąłem.
- Ciągle mnie okłamują. Moja mama, wy, to znaczy Dean, bo z tobą nie mam kontaktu... - spojrzałem na nią.
- Tak będzie lepiej... - wydukała cicho.
- Chyba straciłem połowe mojej pamięci. Nie wiem co się stało w tych całych czterech miesiącach? Wiem, że Leila wciąż żyje i jest gdzieś tam. Czuje coś dziwnego i uporczywego. Myślę, że pamiętam jakieś rzeczy, ale nie są związane z Stone House, pamiętam też ciebie, ale... - pokręciłem głową. - Muszę już iść.
Wstałem i szybko odeszłem, nawet nie pozwalając skomentować tego wszystkiego brunetce. Nagle poczułem rękę na moim ramieniu, odwróciłem się gwałtownie i nagle poczułem słodki smak ust. Odwzajemniłem namiętny pocałunek, nie mogło to trwać długo, bo jednak było to miejsce publiczne, a osoba, z którą teraz właśnie przeżywam miłą chwilę toczy sprawe z moim udziałem.
- Pamiętasz coś...? - spytała błagalnie.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Miałem mętlik w głowie. Puściłem dziewczynę i odszedłem, zostawiając ją samą. Nie wiedziałem co powiedzieć, co zrobić.
Usiadłem do auta i zacząłem myśleć, nie chcąc być tak blisko odjechałem.
- Co tu się dzieje?!
~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top