23.
Zbyt niebezpieczny, aby przewieść do sądu? Więc sąd przyjedzie do mnie.
POV ZOEY'S
Obudziłam się z ogromnym bólem w nodze. Miałam suchość w gardle... Zobaczyłam leżącego na mojej dłoni Dean'a. Jęknęłam cicho.
- Hej... - wydusiłam z siebie. Dean wstał jak poparzony i spojrzał na mnie szczęśliwie zaskoczony. - Wstań...z mojej...morfiny - wydukałam z bólem.
Zrobił to o co go poprosiłam, zaczął się śmiać i całować moją rękę.
- Jak dobrze, że już jesteś...
- Tylko się nie popłacz, partnerze - zaśmiałam się słabo.
Czuje ból tylko w nodze, ale organizm jakby walczył ze mną. Może to w skutek dawki insuliny? Poprosiłam Winchestera, aby wezwał personel. Po chwili był u nas czarnoskóry lekarz.
- Nazywam się doktor Davis. Jak się czujemy?
- Jakby ktoś przejechał mnie kilka razy ciężarówką...
- To dobrze.
- Naprawdę...? - uniosłam brew.
- To cud, że otworzyła pani oczy. Na stole stanęła mi pani jakieś cztery razy, to chyba rekord w mojej karierze... - na chwilę odbiegł od tematu. - Tak czy inaczej myślałem, że nie otworzy pani oczu, ale jednak... Jest pani bardzo silna! - zdumiał się lekarz.
Skinęłam parę razy głową, trochę się pośmiałam i przeprosiłam ich mówiąc, że jestem zmęczona, co ich bardzo rozbawiło, ale poskutkowało i wyszli.
W tym momencie chciałam zostać sama. Na skutek przypomnienia sobie ostatnich chwil w przytomności łzy spłynęły mi po policzkach. Nie szlochałam, po prostu rozmyślałam. Łzy były skutkiem ubocznym bólu w nodze.
- Dzwonił Brooks wytoczyli sprawę State'owi... Do przeniesienia jej do Waszyngtonu State będzie w zakładzie psychiatrycznym Stone House - usłyszałam od Dean'a, kiedy usiadł obok mnie na krześle.
- Co?! - uniosłam się przez co jęknęłam z bólu. - Źle się czuje...
- Idę po lekarza! - Dean wybiegł z pokoju.
Kiedy zamknęły się drzwi zobaczyłam dziewczynę. Tą samą co kilka dni temu w studni.
- Co się ze mną dzieje?
- Zrobiło się pochmurnie... Chyba zacznie się burza - stwierdziła wyglądając za okno. - Ty? Ty po prostu umierasz...
- Jak? - wypowiedziałam ciężej.
- Zakażenie, tak mi się zdaje. Masz w ciele jad węża. Rozprowadzony nie wielką dawką, aby nie dotarł za szybko do serca.
- Kim ty jesteś?
- Sama nie wiem. Ciągnie mnie do umierających - uśmiechnęła się i podeszła bliżej.
POV DYLAN'S
Ugoszczono mnie bardzo przyjaźnie przez pielęgniarza Howarda, któremu uciekłem jakiś długi czas temu. Umieszczono mnie w oddzielnym skrzydle na żądanie władz Stanowych. Nigdy nie czułem się tak inaczej. Ludzie spostrzegali mnie jako niewinnego chłopca, a teraz każdy ustąpił mi miejsca i odsunął może na trzy metry. Nie dziwie się im. Zakuli mnie w najgorsze kajdany łączone z nogami. Prawdziwy przestępca.
- Gdzie byłaś? - zapytałem Jane, kiedy pojawiła się w moim "pokoju".
- W szpitalu.
- Powiedz, że nie odebrałaś nikomu życia!? - syknąłem cicho. Wzruszyła ramionami. - Tylko nie Ian...
- Nie. Ma dobrą opiekę - zapewniła mnie uśmiechem.
Raz... Dwa - Fredy już cie ma
Trzy... Cztery - Zamknij drzwi i okna
Pięć... Sześć - Krucyfiks w ręce weź
Siedem... Osiem - Nie pora na spanie
Dziewięć... Dziesięć - Już nigdy nie idź spać
I przyszło odliczanie strasznej wyliczanki Freddiego Kruger'a samemu w celi...
~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top