Rozdział 31

Trochę Ziall'a w ten słoneczny weekend ;) 

POV Niall'a

Siedziałem wtulony w Zayn'a na jego kanapie, gdy drzwi od willi otworzyły się gwałtownie. Z holu można było usłyszeć szamotanie, po czym zobaczyliśmy jak Anna biegnie na schody, a potem do swojej sypialni. 

- Zgaduję, że rozmowa nie poszła dobrze- mruknął Zayn, odłożył na stolik niedopity kieliszek wina i wstał. 

Ja także podniosłem się z kanapy i odkładając moje piwo skierowałem kroki za swoim chłopakiem. Już u dołu schodów słyszeliśmy głośne uderzenia i huki. Zayn zmartwiony spojrzał na mnie i zaczął szybko wspinać się po stopniach. Ja postanowiłem zostać na dole, chcąc dać tej dwójce prywatność. Widziałem jak mężczyzna po otwarciu drzwi robi unik przed lecącą doniczką, która wypadła na korytarz. 

 - Co się stało, kochanie? 

Na początku naszego związku takie czułe zwroty do Anny wywoływały u mnie nieprzyjemne ściśnięcie żołądka zazdrości, ale  teraz wiem, że nie mam o co się martwić. Ta dwójka traktowała się jak rodzeństwo, a przez to, że kobieta jest młodsza Zayn był w stosunku do niej szczególnie czuły. 

- Dokładnie to, co przewidziałam! Nie wiem po co kazałeś mi tam jechać.

- Czyli co? Wytłumacz mi, proszę- ton Malika zmiękł. 

- Nie przyjął moich przeprosin, a Harry wygonił mnie za drzwi.

- Że co? 

- Ugh, możesz przestać? Dokładnie słyszysz co mówię. 

Na górze zapanowała na chwilę cisza. Wszedłem do połowy schodów i usłyszałem przerywany oddech Anny. Płakała... Nie dziwię się. Po tej całej szopce, którą odstawił Harry. Powinienem pojechać sprawdzić co z Lou, ale po słowach kobiety domyśliłem się, że jest z Harry'm i nie chciałem przeszkadzać im w czymkolwiek co teraz robili. Jest dużym chłopcem. 

- To koniec, Zayn... Co ja sobie w ogóle myślałam? Wolałabym zostać teraz sama, jeśli to w porządku. 

- Oczywiście...- mężczyzna westchnął ciężko i już po chwili był przy mnie, na schodach. 

Objął mnie mocno w pasie i przyciągnął do siebie, a ja oczywiście nie mając nic przeciwko wtuliłem się w niego. 

- I jak?- zapytałem. 

- Źle, jest załamana. Znowu.

- Wyjdzie z tego z podniesioną głową, zobaczysz. Może nie znam jej tak dobrze jak ty, ale wiem jak silną osobą jest, ile przeszła. Strata przyjaciela i, cóż, miłości nie jest lekka i przyjemna, ale dobrze wiedziała co robi. Nie powiesz, że nie. 

- To jest właśnie najgorsze. Zawsze byłem dla niej, gdy to ktoś inny złamał jej serce, ale teraz wiedząc, że to ona zrobiła źle, nie wiem jak się zachować- westchnął bezradnie. 

- Ogarnie się sama. Jak będzie czegoś potrzebowała to na pewno da nam znać. 

- Masz rację, skarbie. Jak zawsze- dodał i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. 

Jak zawsze mój brzuch wypełniły motyle, a policzki zarumieniły. Niech nigdy nie przestaje mnie całować.

- Co powiesz na relaksującą kąpiel, hmm?- wymruczał w moje usta. 

- Brzmi wspaniale- uśmiechnąłem się delikatnie.

- W takim razie idź już do łazienki, a ja przyniosę alkohol z salonu.

- Yes, sir- żartobliwie zasalutowałem na co Zayn dał mi lekkiego klapsa. 

Niecałe 10 minut później leżeliśmy w gorącej w wodzie. Ja brałem łyki mojego jasnego piwa, a Zayn delektował się wytrawnym winem. W każdej takiej sytuacji uderzało mnie to jak różni jesteśmy. On- poważny, elegancki, gorący wiceprezes potężnej firmy i ja- nieokrzesany, śmieszny, przeciętnie atrakcyjny dźwiękowiec. Mimo to docieraliśmy się nawzajem idealnie, nasze cechy równoważyły się tworząc perfekcyjne połączenie. Jak kwaśne żelki, o tak... Pycha. 

- O czym tak myślisz, Niall?

- O tym jak wspaniały jesteś- odwróciłem na ile mogłem głowę i złożyłem pocałunek na jego nieogolonej szczęce.- i o żelkach.

- Jesteś niesamowity, jedyny w swoim rodzaju- zaśmiał się.- Kocham cię. 

- Co?- odwróciłem się gwałtownie wylewając trochę wody na posadzce, ale miałem to głęboko gdzieś, bo mój idealny, wspaniały, piękny, mądry chłopak właśnie wyznał mi miłość po raz pierwszy. 

- Kocham cię, czemu wyglądasz na tak zaskoczonego, skarbie?- objął dłonią mój policzek. 

- Wow, po prostu... To jesteś ty , Zayn. Codziennie łapię się na zastanawianiu jak taka osoba jak ty może być ze mną. 

- Z tobą? Czyli najpiękniejszym, najzabawniejszym, najbardziej inteligentnym i kochającym mężczyzną pod słońcem? 

- Oh, przestań. Dobrze wiesz co mam na myśli- wydąłem usta próbując odwrócić uwagę Zayn'a od moich czerwonych policzków przez jego komplementy. 

- Właśnie nie wiem co masz na myśli. Może nie jesteś idealny dla świata, ale jesteś idealny dla mnie, rozumiesz? Nie chcę nikogo innego, tylko ciebie. Kocham cię za to jaki jesteś i jeśli ktoś ciebie nie docenia- to tylko jego strata. 

- Ja ciebie też kocham, Zayn. Bardzo, bardzo mocno. 

Tak samo mocno wpiłem się w jego usta i zacząłem całować jakby jutra miało nie być. Wszystkie problemy wyleciały przez okno. Louis, Harry, Anna. Były tylko usta Zayn'a i jego ciepłe dłonie na moim mokrym ciele. 

***

Następnego ranka obudził mnie zapach tostów i owocowej herbaty, mojej ulubionej. Otworzyłem oczy i zaraz przed sobą zobaczyłem uśmiechniętą twarz swojego chłopaka z resztkami snu w czekoladowych oczach. 

- Dzień dobry, kochanie! Przygotowałem dla nas śniadanie do łóżka. Mam nadzieję, że ci zasmakuje- położył tacę ostrożnie na pościeli na środku łóżka. 

- Dziękuję, Zee. Wiesz, że ja lubię wszystko. 

Zayn w odpowiedzi złożył motyli pocałunek na moich ustach nie przejmując się takim czymś jak poranny oddech. Usiadł obok mnie wchodząc pod narzutę i po objęciu mnie swoim ramieniem obydwoje zaczęliśmy jeść pyszne śniadanie. Kolejny powód dlaczego Zayn jest idealnym mężczyzną- niesamowite umiejętności kulinarne. 

- Myślę, że powinienem sprawdzić czy z Louisem wszystko w porządku- powiedziałem, gdy odłożyłem pusty już kubek na tacę. 

- Myślę, że to dobry pomysł. Po Styles'ie nigdy nic nie wiadomo.

- Tak mówisz o swoim przyjacielu? 

- Przyjacielu- prychnął.- Od kiedy został prezesem ma mnie całkowicie w dupie. Z dnia na dzień po prostu zniknął, puf - zrobił gest dłonią.- Widujemy się tylko w biurze, albo jak pojadę do jego domu próbując mu przemówić do rozsądku. O, nie! Czekaj. Byliśmy razem na basenie pół roku temu- zaśmiał się, ale nie było w tym słychać, ani krzty radości- No, ale dzięki temu poznałem ciebie, skarbie- pocałował mnie krótko, ale głęboko. 

- Rzeczywiście, ale nie chciałbyś z nim naprawić relacji? Z tego co mi opowiadałeś byliście naprawdę blisko. 

- Oczywiście, że chciałbym, ale teraz jak nie jest zajęty firmą, jest zajęty Louis'em. Bez urazy dla niego. 

- Louis'em akurat mogę się zająć, gorzej z pracą. Gdy będziesz chciał się umówić z Harry'm daj mi po prostu znać, a ja zajmę czymś Tommo. 

- Jesteś niezastąpiony, skarbie. 

- Oczywiście, że tak, ale niestety muszę się już zbierać. Przyjaciel w potrzebie wzywa- wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać w ubrania, których już trochę przywiozłem do Zayn'a. 

- Ale zobaczymy się później?- przysunął się na krawędź łóżka i zrobił smutną minę. 

- No jasne. Zabierzesz mnie na jakiś dobry obiad. 

- Dla ciebie wszystko- przyciągnął mnie do swojego nagiego torsu i pocałował na pożegnanie. 

- Do zobaczenia- westchnąłem i z żalem opuściłem sypialnie, a potem willę mężczyzny. 

Przed tym pożyczyłem kluczyki od jednego z aut mężczyzny, ale na pewno się nie pogniewa. Wszedłem do czysto pachnącego kabrioletu i napisałem SMSa do Louis'a. 

Jesteś u siebie?

Tak- na szczęście nie musiałem czekać długo na odpowiedź. 

Odpaliłem auto i wyjechałem na drogę okropnie długim podjazdem. Włączyłem radio i przez głośniki zaczęła lecieć piosenka "Happy" Pharrell'a Williamsa. Jak widać nawet wszechświat widział moją radość i postanowił jeszcze bardziej uprzyjemnić mi ten dzień. Głośno śpiewając,  nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami jakie dostawałem, dojechałem do domu przyjaciela. Wpisałem znany mi kod do bramy i po chwili skocznym krokiem pokonywałem drogę do drzwi domu. Zapukałem głośno nie chcąc czekać. 

- Harry- otworzył mi mężczyzna. 

Skoro tutaj był, chyba nie jest źle? 

- Niall... Cześć. Louis na ciebie czeka- uchylił drzwi i wpuścił mnie do  środka. 

- Dzięki- zmierzyłem go uważnie wzrokiem. Był zaskakująco miły. 

- Jest na górze, w sypialni- powiedział zanim zdążyłem zadać pytanie. 

- Ta, dzięki jeszcze raz. 

Obrzucając Styles'a jeszcze jednym spojrzeniem wbiegłem po schodach i wszedłem przez otwarte drzwi do sypialni Louis'a. Musiałem w jakiś sposób przykuć jego uwagę, bo odwrócił się od walizki leżącej na łóżku. Czekaj- Co? Walizka?

- Wybierasz się gdzieś? 

- Mhm, tak, właściwie tak- zarumienił się. 

- Zapomniałem o czymś?- usiadłem na rogu łóżka przypatrując się mu od dołu. 

- Nie. Wczoraj z Harry'm postanowiliśmy zrobić sobie uhm urlop i tak jakby znaleźliśmy lot dzisiaj po południu do Aten?- spojrzał na mnie niepewnie nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać. 

- Że co?! Żartujesz sobie ze mnie? 

- Nie. Wiem jak to wygląda, ale wczoraj Harry- on się naprawdę otworzył i wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy, a ten wyjazd będzie dobrą okazją, by poznać się właściwie, a nie tylko... No wiesz- bawił się nerwowo palcami. 

- Louis- złapałem jego dłonie w swoje zmuszając go do spojrzenia mi w oczy- On zranił twoje uczucia, mocno...wczoraj- podkreśliłem.

- Wiem! Wiem... Ale jest o co walczyć, Niall. Zaufaj mi, tak jak ja zaufałem jemu. 

- Ufam ci, jak nikomu innemu- westchnąłem.- Jeśli uważasz, że to jest to czego teraz potrzebujecie to dobrze, jedźcie, ale jeśli wrócisz stamtąd załamany to ja połamię temu złamasowi kości, tak?

- Tak- zaśmiał się ze mną Louis. 

- Ten złamas stoi za wami- usłyszałem niezadowolone mruknięcie z drzwi. 

- Udowodnij, że jest inaczej to może pomyślę nad zmianą przezwiska. Na razie tylko na takie zasłużyłeś- prychnąłem. 

Atmosfera zrobiła się napięta i niezręczna, ale nie obchodziło mnie to. Ten "spontaniczny wypad" nie zamydli mi oczu. 

- Niall!- Louis wyraźnie próbował pozbyć się napięcia- Promieniejesz dzisiaj, jakiś powód?

- Uhm, tak właściwie to tak- zarumieniłem się od razu.

- To mów, Harry też z chęcią dowie, prawda?- spojrzał na niego z prośbą w oczach. Prawie prychnąłem, prawie

Harry pokiwał głową i oparł się o framugę drzwi. 

- Więc... Wyznaliśmy sobie z Zayn'em miłość wczoraj.

- Oh- Styles wyraźnie się zaskoczył.

- To wspaniale, Niall. Tak się cieszę, że wasz związek się rozwija... Może to ten jedyny, hmm?- Louis żartobliwie trącił mnie łokciem. 

- Może, może... 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top