Rozdział 22

niesprawdzony

Harry's p.o.v 

Obudziłem się czując na sobie ciepłe ciało Louisa. Leżeliśmy nadal nadzy, nawet niczym nie przykryci. Jego jedna noga była przerzucona przez moje biodra, a dłonie owinięte wokół mojego torsu. Czułem jego gorący oddech na karku. 

Delikatnie wyciągnąłem rękę spod jego szyi, by móc delikatnie pogładzić tyłem dłoni jego policzek. Nie obudził się o d tego ruchu, jednak skrzywił delikatnie twarz. Przejechałem dłonią w dół wzdłuż wszystkich jego krzywizn podziwiając jego ciało. 

Ze względu na pozycję jego pośladki były jeszcze wyraźniej zaokrąglone niż na co dzień, a talia prawie że kobieca. Jego skóra była miękka w dotyku, a mięśnie pod nią rozluźnione. Czułem jakby jeden gwałtowny ruch mógł rozbić go na kawałki. 

Nasz wczorajszy seks, a raczej uprawianie miłości jak nazwał to Louis, był zupełnie inny, niż cokolwiek co mieliśmy wcześniej. Poznawaliśmy swoje ciała w inny sposób, dotykaliśmy się inaczej. Delikatniej, a jednak z każdym jego dotykiem czułem jak całe moje ciało drży, a dane miejsce płonie. To było dobre. Louis był dobry, bardzo dobry. Lepszy niż kiedykolwiek wcześniej. 

Gładziłem jego plecy, tak by się nie obudził. Nagle do głowy wpadła mi myśl, na którą uśmiechnąłem się półgębkiem. Ostrożnie wyplatałem się z jego ramion, po czym obniżyłem się na łóżku klęcząc u jego stóp. Chwyciłem jego kostki i rozdzieliłem jego nogi rozkładając je przed sobą. 

Spojrzałem w górę, by sprawdzić czy Louis nadal spał. Na szczęście dla mnie tak było. Ułożyłem się wygodnie na brzuchu głową przy jego gołym kroczu. Moje włosy delikatnie zahaczały o jego pełne uda. Chwyciłem je w dłonie i zacząłem składać na nich motyle pocałunki. Widząc resztę moich wcześniejszych malinek moja pierś zacisnęła się przyjemnie, był tylko mój. 

Wiedząc, że nie mam dużo czasu zanim mężczyzna się obudzi powoli wsunąłem opuszek palca w jego dziurkę, był nadal luźny. Zebrałem więcej śliny na języku, po czym długim ruchem przejechałem językiem po jego wejściu. Czułem jak się zacisnął. Zacząłem w stałym tempie lizać w górę i w dół, nie wchodząc na razie do środka. 

Słyszałem jak Louis zaczyna wiercić się i stękać pod nosem. To była kwestia chwili zanim się obudzi. W końcu wsunąłem koniuszek języka do jego wnętrza, poruszając nim na próbę, czując jego smak.  Gdy nie spotkałem się z oporem zacząłem lizać go rytmicznie do przodu i do tyłu. Czułem jak sam robię się twardy na samą myśl, że Louis obudzi się jak robię mu dobrze. 

-Oh, Harry!- usłyszałem jego zachrypnięty od snu głos z góry. 

Na ten dźwięk mój kutas praktycznie podskoczył. Poczułem jak Louis wplątuje drżące palce w moje włosy ciągnąc za nie lekko. Jęknąłem na to i mimowolnie otarłem się kroczem o materac pode mną. 

- T-tak dobrze- popchnął moją głowę, tak że moja mokra broda uderzyła mocno o jego pośladki.

Od razu oderwałem się od niego. O, nie. Tak nie będziemy się bawić. 

- Co ty sobie myślisz, że robisz?- nachyliłem się nad nim.- Tatuś daję ci taką miłą pobudkę, a ty tak mu się odwdzięczać? - przygwoździłem jego nadgarstki do łóżka. 

- J-ja...- latał oczami po całym pokoju. 

Wyglądał tak gorąco z zarumienionymi policzkami, i przygryzioną wargą. W jego oczach mogłem dostrzec jeszcze resztki snu. 

- Zabrakło ci języka w buzi, hm?

- Przepraszam, nie chciałem. To po prostu było czuć tak dobrze, tatusiu- wreszcie skupił spojrzenie i ulokował je na moich oczach. 

- Chciałbyś, żebym kontynuował?- oblizałem prowokująco wargi, wiedząc że to na niego podziała. 

- T-tak, proszę. Proszę, tatusiu. 

- Nie mogę odmówić, gdy tak ładnie prosisz- puściłem jego nadgarstki wracając tam, gdzie najbardziej mnie potrzebował. 

***

- Dziękuję, to było naprawdę smaczne- odwróciłem się do Louisa siedzącego przy wyspie kuchennej. 

- Cieszę się, że ci smakowało- odpowiedziałem i wróciłem do mycia naczyń po naszym wspólnym śniadaniu.

- Nie wiedziałem, że potrafisz gotować. Co jeszcze przede mną ukrywasz?- zaśmiał się. 

- Dużo rzeczy- przeciągnąłem i w końcu odłożyłem ostatnie naczynie na suszarkę. 

Louis nie odpowiedział, ale słyszałem jak siorbie swoja kawę. Wywróciłem na to oczami i zaśmiałem pod nosem. Przysięgam, ten człowiek gdy tylko wychodził z sypialni zamieniał się w 5-letniego chłopca. 

- Z czego się tak śmiejesz, Styles?

- Prawdę mówiąc to z ciebie.

- Ha ha ha, bardzo śmieszne- znowu siorbnął swoją kawą.- Miałbyś ochotę może wyjść ze mną na miasto?- wyraźnie usłyszałem, że jego ton zrobił się nieśmiały. 

- Po co te nerwy?- odwróciłem się wreszcie.- Brzmisz jakbyś zapraszał mnie na randkę.

- Cóż, ja...- podrapał się po karku, a ja poczułem jak mój brzuch zacieśnia się z nerwów.

- Co ty?- błagałem w myślach, żeby nie powiedział tego co myślałem.

- J-ja zapraszam cię na randkę.- nie byłem pewny czy to pytanie, czy stwierdzenie- W sumie to ty zaprosiłeś mnie pierwszy na randkę, no wiesz, wtedy kiedy jeszcze-

- Nie- przerwałem jego słowotok. 

- C-co?- uniósł spojrzenie. 

- Nie pójdę z tobą na randkę, co ty sobie myślałeś, Louis?- pokręciłem głową i opadłem na krzesło obok.- To, że się pieprzymy nie oznacza, że będziemy randkować. Myślałem, że to ustaliliśmy na samym początku, nie bawię się w uczucia. 

- Tak, wiem. Ja po prostu myślałem, że-

- Że co?- prychnąłem. 

Patrzyłem mu się prosto w oczy i dobrze widziałem, że czuje się zraniony. Ale taka była umowa i nie miałem zamiaru jej zmieniać, nawet dla niego i tych głupich skurczy żołądka, które czuję za każdym razem kiedy tylko jest ze mną. 

- Masz rację, Harry. Nie potrzebnie się zapytałem- odepchnął się od blatu i wstał.- Pójdę już.

Patrzyłem jak szybko wychodzi z kuchni, a po chwili szamotania się z płaszczem także z mojego domu. 

Westchnąłem, ale nie wiedziałem czy z ulgi, czy też uczucia, że znowu spieprzyłem sprawę. 

***

Louis' p.o.v 

Niedługo po tym jak praktycznie wybiegłem z domu Harry' ego zorientowałem się, że nie mam jak wrócić domu. A na pewno nie będę teraz prosić Stylesa o podwózkę. 

Po chwili namysłu udałem się na piechotę do mieszkania Niall'a, które było najbliżej, czyli godzinę drogi stąd. Prychnąłem na to w jak żałosnej sytuacji się znalazłem. Co mi przyszło do głowy, żeby go zapraszać na randkę? Doskonale wiedziałem, że nie jest tym typem człowieka i się określił na samym początku, ale zwiedziony wczorajszym wieczorem i dzisiejszym miłym porankiem postanowiłem spróbować. 

Teraz tylko będzie gorzej. Zacznie mnie inaczej traktować, potem zrobi się niezręcznie, a co jeśli zerwie ze mną umowę? I to wszystko przez głupie zauroczenie. Kopnąłem mocno kamień na drodze nie przejmując się, że właśnie zniszczyłem swoje eleganckie lakierki. 

Ale czy to było tylko zauroczenie? Na początku może i tak. Pociąg fizyczny i aura tajemniczości i erotyzmu. Ale z czasem, mimo skorupy którą na siebie zakładał dojrzałem wszystkie jego pozytywne cechy, nawyki i upodobania. Uwiódł mnie swoim pięknym uśmiechem i jasnym spojrzeniem. Dałbym wszystko, żeby spędzić z nim chociaż jeden dzień bez tej głupiej umowy. 

Lecz teraz wiedziałem, że jeśli nie chcę stracić wszystkiego co jest między nami muszę wyprostować tę całą sytuację i schować swoje uczucia z tyłu głowy. Harry musi uwierzyć, że nie miałem na myśli tego co powiedziałem. 

Z tym postanowieniem przekroczyłem próg otwartego mieszkania Niall'a. Ściągnąłem tylko buty i wszedłem do salonu, czego od razu pożałowałem. 

- Jezus Maria!- krzyknąłem, ale nie zakryłem oczu będąc tak zszokowany widokiem przede mną. 

Tam, na kanapie leżeli nadzy Niall i Zayn. Uprawiając seks. I jęcząc. 

- Louis! Co ty tu robisz?- blondyn od razu zaczął szukać rzeczy, którą mógł się zakryć. 

- J-ja, przyszedłem b-bo... Harry i ja... No...

- Opowiesz mi później, dobrze? A teraz idź poczekaj w mojej sypialni aż skończymy- pokazał palcem kierunek, a ja tępo pokiwałem głową i udałem się w tamtym kierunku. 

Zamknąłem za sobą drzwi idealnie w momencie, w którym z salonu zaczęły znowu dochodzić jęki. Jednak znowu prawie dostałem zawału serca, gdy na łóżku zobaczyłem Annę, na szczęście nie gołą i nie uprawiającą seks. 

- O, cześć, Lou!- pomachała radośnie.- Już skończyli? Bo mnie wygonili jak już zaczynali grę wstępną.

- O, Boże- jęknąłem tylko i rzuciłem się jak kłoda na łóżko. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top