Rozdział 19
Jedyne na co było mnie stać w tamtym momencie to przymulony uśmiech. Nagle usłyszałem cichy trzask i kroki. Popatrzyłem się wystraszony w stronę hałasu.
- Co tu się do cholery dzieje?!
Harry's POV
Tylko jego tu brakowało. Zayn Pieprzony Malik.
- Czego chcesz?- warknąłem przyciągając do siebie Louisa jeszcze bliżej.
- Chciałem porozmawiać z moim przyjacielem, ale jak widać on woli zabawiać się ze swoją dziwką- wysyczał ostatnie słowo.
Poczułem jak na to Louis kuli się przy mojej klatce. Jak on może mówić takie rzeczy? Tomlinson jest jeszcze nowy w tej całej sytuacji i takie określenia są dla niego bolesne.
- Nie mów tak o nim, sam byś kogoś wypieprzył. Może wreszcie zrobiłbyś się mniej zrzędliwy.
- M-może ja pójdę- mniejszy wręcz wyrwał się z moich ramion i zasłaniając się dłońmi szybko wyszedł z wanny, a potem z pomieszczenia.
Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi, a potem wbiłem go w zadowolonego z siebie Zayna.
- Przynajmniej jego mamy z głowy- prychnął.
- Szkoda, że tylko jego... Czego chciałeś Z?
- Porozmawiać. Ostatnio jesteś tak zajęty tą żałosną kreaturą, że w ogóle nie masz dla mnie czasu.
- Wcale jakoś mi nie przykro. Ale jeśli już przytachałeś tu swój tyłek mów o co chodzi- podniosłem się i wyszedłem z wanny.
Nie przejmując się moją nagością spokojnie przechadzałem się łazienką słuchając przyjaciela.
- Po pierwsze to czemu brniesz w to gówno z tym Lewisem ?
- Co masz na myśli?
- Dobrze wiesz co- skrzyżował ramiona na piersi.
- Jaki jest twój problem? Mam swoje potrzeby, a Louis je zaspokaja- owinąłem ręcznik dookoła bioder.
- To, że masz w kogo włożyć kutasa nie oznacza, że twoje potrzeby są zaspokojone. Mógłbyś znaleźć sobie kogoś na poważnie, na przykład An-
- Zamknij się, dobra?! Ile razy będziesz wałkował ten temat?
Wyraz twarzy Zayna zmienił się z obojętnego na zezłoszczony.
- Tyle razy dopóki nie przyznasz mi racji! Kochasz ją, więc nie wiem na czym polega problem.
- Gdyby jej na mnie zależało to by do mnie wróciła!- wykrzyczałem nie myśląc o tym co wychodzi z moich ust.
- Żartujesz sobie? Wyrzuciłeś ją z domu i zwyzywałeś. Uważasz, że to ONA powinna wrócić do ciebie?
- Uhh. Kończę tę rozmowę tutaj. Prowadzi do tego co każda inna. Poza tym na pewno znajdzie kogoś lepszego ode mnie - szybkim krokiem minąłem mężczyznę i udałem się w stronę sypialni.
Tam zastałam Louisa, który właśnie zbierał swoją teczkę z podłogi.
- Idziesz już?
- Tak, nie sądzę, że jestem tu mile widziany.
- Nie przejmuj się Zayn'em, gada głupoty- wszedłem do garderoby i zrzuciłem z siebie ręcznik.- Poza tym za chwilę stąd pójdzie. Ostatnimi czasy spotyka się ze mną tylko żeby wytykać mi moje błędy, nic poza tym.
- I tak będę szedł, jest już późno.
- Na pewno? Moglibyśmy obejrzeć jakiś film... Przydałoby mi się to- poprawiłem w zakłopotaniu koszulkę, którą miałem już na sobie.
Wiem, że nie powinienem prosić go o takie rzeczy. Nie musi spędzać ze mną czasu poza seksem i innymi... przyjemnościami.
- W sumie nie mam żadnej pracy, więc zgaduję, że mogę zostać jeśli poprawi ci to humor.
- Dziękuję, Louis- posłałem mu mały uśmiech- Chodźmy do salonu.
Później usłyszałem już tylko głośne kroki Zayn'a i huk frontowych drzwi.
***
Siedzieliśmy koło siebie na kanapie oglądając już drugi z kolei odcinek "The Office".
Widziałem jak Louis powoli usypia i nie dziwiłem mu się bo był po dobrym orgaźmie i było późno. Jednak nie proponowałem mu przeniesienia się do sypialni nie mogąc odmówić sobie tak słodkiego widoku. A usypiający Louis na pewno nim był.
Odwróciłem wzrok z powrotem na telewizor i próbowałem się skupić na serialu.
Niestety nie udało mi się to, bo po chwili poczułem jak Louis całym ciężarem opada na mój bok.
Westchnąłem cicho na to i z lekkim trudem wyciągnąłem swoją rękę spod jego ciała owijając ją wokół niego.
Siedzieliśmy w tej pozycji do końca odcinka.
Potem ostrożnie położyłem go na kanapie, a sam wyłączyłem telewizor. Gdy w całym pomieszczeniu zapanowała cisza przypatrzyłem mu się.
Jego grzywka była rozczochrana i opadała na czoło, a jego nosek co chwilę się marszczył. Lekko spierzchnięte usta były rozchylone i z pomiędzy nich wychodziły spokojne oddechy.
Louis był naprawdę piękny, w szczególności jego oczy. Tak podobne do tych Anny, ale jednak z nutą szarości, jak niebo przed burzą.
Miałem ogromne szczęście, że to z nim udało mi się podpisać umowę.
Wyrywając się z zamyślenia podszedłem do kanapy i delikatnie go podniosłem. Był taki lekki.
Bez trudu zaniosłem go do mojej sypialni, a potem ułożyłem na łóżku. Miał na sobie niewygodne ubrania więc delikatnie rozebrałem go z koszuli, a potem z garniturowych spodni. Półnagie ciało przykryłem kołdrą.
Sam rozebrałem się do naga i wsunąłem na miejsce obok Louisa. Leżałem patrząc na sufit myśląc o tym co powiedział mi wcześniej Zayn. Co jeśli ma racje? Może powinienem znaleźć sobie kogoś na poważnie? Ale jak skoro nie umiem kochać? Kto by zechciał taki bałagan jak ja?
Gdyby nie ta umowa byłbym sam jak palec. Zayn nie spotyka się już ze mną żeby pogadać jak kumpel przy piwie, tylko żeby wytykać mi to, że zostawiłem Annę. Matka mieszka daleko, prawie się z nią nie widuję. Siostra podróżuje. A Louis jest tutaj, obok mnie tylko dlatego, że złożył swój podpis na głupim świstku.
Nie mam nikogo.
***
Louis' POV
Obudziłem się rano leżąc na ciepłym ciele. Wtuliłem się jeszcze nie do końca przytomnie w tors. Nogę miałem przerzuconą przez ciało a ramię owinięte dookoła piersi.
Zamruczałem na przyjemne ciepło i zapach, które mnie otaczały.
Mógłbym tak leżeć cały dzień. Niestety nic nie trwa wiecznie. Po chwili zorientowałem się, że powinienem iść do pracy.
Zerwałem się z łóżka jak poparzony uderzając o coś twardego kolanem i stanąłem zdezorientowany na środku nie swojego pokoju.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że wczoraj byłem u Harry'ego i musiałem zasnąć. Ale jak znalazłem się w łóżku?
Z boku usłyszałem głośny jęk. Obróciłem się w tamtą stronę i zastałem widok Harry'ego kulącego się pod pościelą.
- Harry?
- Co?- jęknął spod kołdry.
- Co się stało?
- Co się stało?- wyprostował się zrzucając z siebie kołdrę przez co miałem pełny widok na jego sterczącego penisa- Uderzyłeś mnie kolanem w niego- wskazał obiema dłońmi na swojego członka.
Zarumieniłem się wściekło.
- Przepraszam?- powiedziałem niepewnie.
- Eh, nic się nie stało. Będzie po prostu przez chwilę obolały.
W pokoju przez chwilę panowała cisza, ale po chwili zacząłem "przedstawienie".
- Może jest jakiś sposób w jaki mogę ci pomóc, tatusiu?- spojrzałem na niego spod rzęs.
Usłyszałem jak bierze drżący oddech.
- Dobrze wiesz co ukoi mój ból, kochanie.
Wszedłem na łóżko i na kolanach podszedłem do mężczyzny. Bez zbędnych czułości wziąłem jego główkę między wargi. Harry jęknął cicho. Nie zajęło to dużo czasu gdy poczułem jego spermę głęboko w gardle.
- Byłeś bardzo dobrym chłopcem, Louis.- opadł z westchnięciem z powrotem na poduszki.
Uśmiechnąłem się niestosownie dumny z siebie. W pokoju zapanowała chwila ciszy, w której każdy z nas zbierał myśli.
- Nie wiem jak ty, Panie Szefie, ale muszę być punktualnie w pracy- spojrzałem na zegar na szafce nocnej- co mi daje 25 minut na przygotowanie się i dojazd.
- Pojedziemy razem, daj mi 15 minut- rozciągnął się i podniósł do siadu na skraju łóżka.
Poranne słońce oświetlało delikatnie jego zaspaną twarz i rozczochrane loki. Ze skupieniem śledziłem jego dłoń, którą po chwili podrapał się po policzku. Wyglądał tak niegroźnie, zupełnie inaczej niż gdy się spotykamy.
- Mam coś na twarzy, że tak się gapisz?- Harry uśmiechnął się głupio wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie, myślałem o pracy, wybacz.
Nic więcej nie dodając odwróciłem się na pięcie i zgarniając po drodze moje ubranie z wczoraj udałem się do łazienki.
***
- Harry! Gdzie ty jesteś?- stałem pod drzwiami i zniecierpliwiony stukałem butem o kafelki w jego przedpokoju.
- Już idę! Przestań jęczeć gdy nie musisz- usłyszałem zniekształcony krzyk z piętra.
Wywróciłem tylko oczami i wyciągnąłem telefon z kieszeni by jakoś przyspieszyć czas.
Zaraz po odblokowaniu ekranu zobaczyłem kilka powiadomień przy ikonie wiadomości. Kliknąłem w nią i zdziwiłem się lekko gdy zobaczyłem, że wiadomości były od Anny. Nie kontaktowaliśmy się od czasu, gdy Harry wyciągnął mnie z naszego spotkania.
from:Anna
hej! przepraszam, że nie skontaktowałam się z tobą wcześniej, ale miałam mnóstwo spraw na głowie 😅 muszę też przyznać, że trochę się martwię o ciebie po ostatniej interwencji Pana S. hah...
Cóż jak zwykle się za bardzo rozpisałam, więc może miałbyś ochotę wyskoczyć na małe piwo dzisiaj po pracy? Będę wolna o 3 😋
Jeżeli oczywiście masz ochotę...
Mimowolnie uśmiechnąłem się na zagmatwane wiadomości dziewczyny.
to: Anna
Z wielką chęcią 🙌🏻 Potrzebuję chwili rozluźnienia... p.s sądziłem, że większa z ciebie dama, a tu piwo? 😜
Ledwo co zdążyłem wrócić do ekranu głównego, a już dostałem odpowiedź.
from: Anna
Uważaj bo jeszcze pomyślę, że jesteś seksistą haha poza tym piwo to jedyny alkohol, po którym nie czuję jakby mój przełyk płonął lol
to: Anna
okay w takim razie jesteśmy umówieni na 3 tak?
from: Anna
mhm! Będę czekać na ciebie pod twoim biurem.
Nie odpisałem już na tę wiadomość, ponieważ usłyszałem, że Styles wreszcie wchodzi do przedpokoju.
- Gotowy?- zapytał się ubierając na siebie płaszcz.
- Bardziej nie będę.
Powiem tak... To, że to ff jest nadal czytane przez ludzi zainspirowało mnie do jego dokończenia. Na razie rozdział na rozgrzewkę po długiej przerwie i dobranoc 💓🐸
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top